Czym dziecko żyje...

...tego się nauczy.

• Jeśli dziecko żyje w atmosferze krytyki, uczy się potępiać.
• Jeśli dziecko doświadcza wrogości, uczy się walczyć.
• Jeśli dziecko musi znosić kpiny, uczy się nieśmiałości.
• Jeśli dziecko jest zawstydzone, uczy się poczucia winy.
• Jeśli dziecko żyje w atmosferze tolerancji, uczy się być cierpliwym.
• Jeśli dziecko żyje w atmosferze zachęty, uczy ufności.
• Jeśli dziecko jest akceptowane i chwalone, uczy się doceniać innych.
• Jeśli dziecko żyje w atmosferze uczciwości, uczy się sprawiedliwości.
• Jeśli dziecko żyje w poczuciu bezpieczeństwa, uczy się ufności.
• Jeśli dziecko żyje w atmosferze aprobaty, uczy się lubić siebie.
• Jeśli dziecko żyje w klimacie akceptacji i przyjaźni, uczy się tego, jak
znaleźć miłość w świecie.


Taki oto tekst wisi na jednej z tablic w ośrodku rehabilitacyjnym.
Wydaje się takie proste i oczywiste.
A jednak...
Często zupełnie nieświadomie popełniam błędy.
Czasem wynikają z frustracji, czasem z braku sił na znalezienie innego rozwiązania.

O ileż łatwiejsze byłoby moje macierzyństwo gdybym mogła spędzać z Hanią całe dnie do ukończenia przez nią choćby 2 lat. Gdyby mąż pracował po 8 godzin, a nawet i więcej, ale przynosił godziwy pieniądz do domu.
Gdyby weekendy były tylko dla nas.
O ileż łatwiejsze byłoby, gdybym i ja mogła normalnie zarabiać...
O ile przyjemniejsze byłoby moje macierzyństwo gdybym nie musiała rezygnować z zakupu zabawki nie dlatego, że nie starczy do następnej wypłaty, a dlatego, że "po co kolejna".
Jak łatwo czasem niektórym ludziom mówić, że dziecko nie potrzebuje zabawek do szczęścia.
Potrzebuje...
I do szczęścia i do rozwoju dziecko potrzebuje MĄDRYCH zabawek.
I  czasu spędzonego na zabawie z rodzicem.
O ileż łatwiej by było gdybym mogła prawdziwie poświęcić się wychowaniu dziecka.
Podarować dobrze spędzony czas.

Jesteśmy razem całe dnie, a mimo to nie mam dla Hani tyle, czasu ile chciałabym mieć.
Bo praca, a w pracy obowiązki i kilkanaście innych dzieci.
Bo obowiązki domowe, które jednak czasem trzeba odbębnić, żeby brudem nie zarosnąć.
Bo ciągle w pośpiechu, żeby zdążyć na czas.....


Dobrej nocy Wam życzę...


Anjamit

Inspiracje na weekend

Minął tydzień, zbliża się weekend - ponoć deszczowy...
A szkoda, bo tak się rozpędziłyśmy w tym tygodniu, że zupełnie zapomniałyśmy, że w weekend deszczowy trzeba coś robić...
Plany są:) I nadzieja, żeby jednak weekend był słoneczny.

A co można robić z dzieckiem w deszczowy dzień?
Na przykład kapsułki muzyczne można robić:)


Potrzebne nam będą:
* kapsułki po jajkach niespodziankach
* klej typu kropelka, super glue...
*dowolny wsad: kasza, woda, cukier, sól, groch, kukurydza, fasola, kuleczki metalowe - jednym słowem wszystko co wejdzie w kapsułkę i będzie wydawało dźwięk.


Wsypujemy wkład do kapsułki, której brzegi smarujemy klejem i zamykamy kapsułkę.

GOTOWE:)


Matka nie przewidziała tylko jednej rzeczy....


..., że dziecko w swej genialności sprawdzi czy kapsułki śladem piłeczek kauczukowych wejdą do butelki...

Wejdą. Tylko do połowy...
Dobrze, że jeszcze nie wymyśliła, że można je tam wepchnąć...

Po skończonej pracy dobrze jest wziąć odkurzacz i zrobić z niego użytek!

Co się tyczy odkurzacza to testy ZELMERA to ściema jak już pisałam....


Prawie iROBOT;)

Jeśli chodzi o Hanulę, to opanowała nowy sposób poruszania się:)
A mianowicie "na pielgrzyma"...
Chodzi na kolanach...


No, to udanego weekendu;)

Anjamit

Wyruszyć na podbój świata!

Na plac zabaw chodziłyśmy już rok temu.
Miło jest pohuśtać się razem.
W tym roku Hania po raz pierwszy była w piaskownicy.
Śmiesznie wyglądała raczkując po piachu podczas gdy wszystkie inne dzieci biegały i skakały.
Regułą jest to, że jak się Hanka na coś uprze to ma być i to natychmiast.
Inaczej alarm zostaje włączony...
Są jednak sytuacje, w których Hania mimo tego, że czegoś bardzo chce to rozumie, że pewne rzeczy ją przerastają i nie upomina się natarczywie.
Tak było w przypadku piaskownicy.
Siedziała w wózku przyglądając się dzieciom...
Wyraźnie smutna...
Możecie mi mówić, że przesadzam, ale martwię się, a raczej jest mi diabelnie przykro, że Hania nie chodzi jeszcze.
Bo wiem jak bardzo to ją ogranicza.
Jak bardzo ona tego chce...
Coś ją niestety blokuje...
A ćwiczenia w domu idą nam co raz gorzej, bo Hania się buntuje.
Na rehabilitacji też...
Mimo wszystko wiem, że rehabilitacja ma sens.
W jakiś sposób Hanuszka zaczyna się odblokowywać.
Dziś powiedziała coś, co brzmiało jak "kotek".
Byłabym pewna, że się przesłyszałam gdyby nie fakt, że powiedziała to kilka razy patrząc na białe bydlę, które w tym momencie przypomina bardziej krowę niż kota.
Hania doskonale rozumie co się do niej mówi.
Śmiało mogę zapytać, czy ma ochotę na jedzenie, czy idzie się kąpać albo spać, bo wiem, że pokiwa głową albo powie "nie".
Tylko to chodzenie....

Wiem, że będzie dobrze.
Kiedyś w końcu ruszy.
I to będzie powód do świętowania.

Przyznacie chyba, że zbyt szczęśliwa nie była....




Humorek się nieco poprawił w piachu, ale i tak pilnie obserwowała chodzące dzieci, po czym wykończona całym dniem padła późnym popołudniem w drodze powrotnej do domu...


Jutro kolejny aktywny dzień...
Rehabilitacja, fryzjer, przedszkole, plac zabaw, może bawialnia...
Dobrej nocy zatem!



Anjamit

Bo bywa i tak...

..., że bez większego powodu jest to prostu nijak.
Miało być dziś poweekendowo (ta, wiem, że środa się kończy...), z Hanką w piachu (nie, nie zapędziłam dziecka do piachu - samo wlazło, wylazło też),
ale nie będzie.
Nie chce mi się.
Cierpię na chwilowy tumiwisizm. 
Cierpię na kompletne intelektualne wyjałowienie.
Obawiam się, że zwoje mózgowe mi się wyprostowały, albo co gorsza przeszły na twarz...
Bo do niedawna wyglądałam jakby mi jakaś obca forma życia facjatę zaatakowała.
Dając w dodatku uczucie jak po jakimś zabiegu ze świeżych pokrzyw...
Tak na dobrą sprawę twarzą mogłabym szlifować deski w tartaku...Albo podłogi cyklinować.

Na domiar złego za jakiś dzień lub dwa inna obca forma życia zalęgnie mi się w mieszkaniu, bo dnia wczorajszego unicestwiłam odkurzacz...
Testy Zelmera na wytrzymałość sprzętu to ściema....
W zasadzie jak jeszcze raz będę wyjmowała rurę z zaczepu jedną ręką i to w powietrzu niemalże, a drugą trzymała rozdartą latorośl, to może i iRobota sobie z Syriusa zrobię. Już ciągnie od spodu zamiast przez rurę...
Tylko teraz pytanie jak ja tym domowej roboty iRobotem mam wciągnąć tą ośmionożną gwiazdkę co mi gdzieś po suficie pomyka?

Ale nic no...Pozostaje mi czekać na wizytę u dermatologa, bawić się w złotą rączkę naprawiając odkurzacz i w Supermena ogarniając wyjazd z dzieckiem.
Opiekę do kotów załatwiłam.
Połączenia sprawdzone.
Jeszcze tydzień...

Z nowości dodam, że w niedzielę Hania oznajmiła, że to co trzyma w ręce to, proszę ja Was, 
MIŚ.
Ot tak po prostu powiedziała "MIŚ".

Może jutro mi się zachce...


Dobrej nocy!


Anjamit

Sunday Breakfast

Cudownie smaczne naleśniki z mąki gryczanej zainspirowane kuchnią mojej siostry!




Nasza wersja jest na mleku krowim, następna może już na kokosowym?



Naleśniki zrobiłam z bananami i podałam z jogurtem greckim i konfiturą własnego wyrobu z malin i borówek.



Pychota!





Smacznej Niedzieli!


Anjamit

The World of Eric Carle

No nie mogłam nie kupić.
Przecież spać bym nie mogła...
I to w dodatku po angielsku!

To w ramach akcji książka co miesiąc, która z racji finansów lekko kuleje:)
Nie mężu, nie mamy czterech miesięcy z głowy:P


Książki pełne kolorów, cudnych grafik i tego klimatu...
A do tego ta mini torba płócienna...
Mistrzostwo:)


Chorujemy na gąsienicę.
Tylko nie wiem kto bardziej.
Chyba na razie jednak ja;)

Cała seria wydana jest na tekturowych stronach, nadaje się zarówno dla maluszków jak i dla ciut starszych szkrabów. 
Hania póki co najgłośniej reaguje nie na gąsienicę, a ja pieska.
Tak, w rodzinie kociarzy dziecko przechodzi fazę fascynacji psem:)

Książeczki do kupienia np. TU (drogie, niestety), albo TU (cena  Ok) albo TU ( w wersji z pudełkiem).

My polujemy na więcej cudności z gąsienicą:)
Ktoś ma jakieś pomysły?
Nasza wish lista się wydłuża;)


Anjamit

Inspiracje na weekend

Pomyślałam sobie, że cyklicznie pojawiające się wpisy na blogu byłyby miłą odmianą.
Weekendy spędzane sam na sam z dzieckiem mogą się dłużyć.
Ileż można odwiedzać, spacerować, bawić się zabawkami....
Pomyślałam więc, że raz w tygodniu będę przedstawiała COŚ na weekend.
Oczywiście COŚ do zrobienia z dzieckiem lub COŚ do odwiedzenia z dzieckiem.
Jako, że moje dziecko jest jeszcze małe, to prezentowane pomysły będą raczej dla młodszych maluchów.
Ale z czasem przejdziemy na wyższy level;)

Zastanawiałam się co wrzucić na pierwszy raz.
Mam kilka pomysłów, ale niestety nie do zrealizowania od razu.
Zostawiam je na inny raz, jeśli pomysł się przyjmie:)
Co Wy na to?

Dziś dwie zupełnie proste rzeczy i nic odkrywczego, przynajmniej dla rodziców starszych dzieci.
Ale czasem na najprostsze pomysły ciężko wpaść:)

Chyba w każdym domu znajda się jakieś pocztówki, kartki świąteczne, stare obrazki...
Można je wykorzystać do zrobienia puzzli.
W zależności od wieku dziecka obrazek tniemy na mniej lub więcej części - mniejszych lub większych.
I w zasadzie gotowe:)
Można układać:)



Starsze dzieci mogą nakleić swoją układankę na kartkę papieru.


Hania jak widać zagustowała w puzzlach.
Można je poprzesuwać, pogryźć, ułożyć też:)
No dobra, z małą pomocą mamy;)

Inną rzeczą, która można zrobić z takimi puzzlami jest gra w "Zgaduj zgadulę".
Pokazujemy fragment puzzla, dziecko odgaduje co będzie na obrazku.

Kolejną rzeczą (i ukochaną zabawką Hanuszczaka ostatnio), która skutecznie można zająć malca jest wkładanie piłeczek do butelki.

Potrzebujemy kuleczek kauczukowych - do kupienia w kioskach lub automatach.
Butelki z szeroką szyjką.
Pojemnika na butelkę i piłeczki - może być przydatny, ale nie jest konieczny:)


Zabawa jest prosta - wkładamy - wyjmujemy, wkładamy - wyjmujemy, wkładamy.....
I tak bez końca.
Piłeczki zawsze można pogryźć, polizać, rzucić i patrzeć jak się odbijają.
A butelkę zakręcić - też jest niezła frajda.
I tak - moje dziecko nie chodzi ale zakręca butelki.
Lepiej u niej z motoryką małą niż wielką.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałam napisać.
To niesamowicie melodyjne i proste utwory w języku angielskim.
Można śpiewać i pokazywać, a przez to uczyć:)
Na stronie znajdziecie całą masę inspirujących materiałów w sam raz do wykorzystania podczas rozpoczynającego się weekendu:)




No, to Miłego Weekendu!


Anjamit

By oderwać myśli...

Miało być o czymś innym, ale co ma wisieć nie utonie.
W ramach walki z tęsknotą wzięłam się za naukę szycia.
Na początek poszły rzeczy proste, żeby nie powiedzieć banalne, ale potrzebne.


Było (i nadal jest) zapotrzebowanie na poduchy do Hankowego namiotu.
Powstała zatem poducha z tego, co było w domu.




Z jednej strony jest bawełna z elastanem, z drugiej polar.
Też wybrałam materiały jak na początek, prawda???

Poducha wyszła krzywo, ale ciiiiiii...
A krzywo, bo tak to jest jak się nie ma wszystkich potrzebnych rzeczy, a w oku miarki nie ma...
Zakupy mam już zaplanowane, następna poducha musi wyjść należycie:)

Powstały też woreczki do Hankowych ćwiczeń i zabawy w ogóle:)




Woreczki to też wytwór powstały z domowych zasobów.
Na razie w liczbie czterech, co widać na zdjęciach.
A to czego nie widać to ich wypełnienie - kukurydza, fasola i kasza gryczana, ale uwaga - zaszyta w foliowym woreczku dla efektu szeleszczenia.
Szeleści idealnie!

Woreczki wyszły równo - ufff.
Mają inne mankamenty:P




Zdjęcia z zadowoloną właścicielką brak.
Bo właścicielka ostatnio nie w humorze po tym jak wyszła jej dolna dwójka i na chwilę przed pojawieniem się, o zgrozo, czwórek.........

Na szczęście udało się pstryknąć kilka zdjęć (ku uciesze tatusia - mam nadzieje;) ) podczas spaceru.




Oby jutro było tak pięknie.
Niestety jutro mamy cały dzień wolny.
Ani pracy, ani rehabilitacji.
Czemu niestety?
Bo jak nie biegam to tęsknię....
Odkąd wyjechał Ślubny bardziej wolę tygodnie niż weekendy.
A ten teraz będzie dopiero drugi...


Anjamit

15 miesięcy Hani

Ma co raz więcej włosków, z każdym dniem jest bardziej wesoła, kontaktowa i "kumata".
Rehabilitujemy się i mamy nadzieję, że Hania prędko dogoni rówieśników.
Ja już widzę postępy.
Nie wiem czy to kwestia rehabilitacji, czy tego, że Hania się odblokowała i coś ruszyło.
To nie ważne.
Ważne, że są efekty:)
Hania żywo reaguje na pieski woła "ła - ła - łał".
Na kotka "niaaał"
Jeśli się jej czegoś zabroni pokazuje paluszkiem i mówi "nu nu".
Pokazuje też "nie ma" i "am am".
Zaczęła też rysować:) 
To co zasługuje na szczególną uwagę to to, że Hania zaczyna trzymać kredki w paluszkach, nie piąstkami. Praktycznie to ma chwyt jak dorosły!

Dziś zaskoczyła mnie po raz kolejny chwytając za widelec.
Z resztą zobaczcie sami:)))



Wybaczcie jakość, ale nagrywałam na szybko telefonem w ciemnej kuchni.

Gdyby ktoś zachodził w głowę, to jadłyśmy makaron okraszony masłem z czosnkiem, bułką tartą i parmezanem. Do tego brokuł:)

Jutro mam nadzieję, poznamy ćwiczenia z Vojty.
I do dzieła!



Anjamit

Mały biały gość:)

Jest!
Dolna, lewa dwójka:)
W końcu.
Bo już myślałam, że oszaleję i wyskoczę przez okno dziecko zostawiając na pastwę kotów, albo koty na pastwę dziecka....
Albo jeszcze lepiej, oddam w dobre ręce.
Najlepiej i koty i dziecko, choć koty nie ząbkują....

Hania od jakieś czasu co chwila miała napady złego nastroju, ale ostatnie dni to było jakieś apogeum.
W domy nie było najgorzej bo mogłam się oddać tylko Hani i jej potrzebom.
Ale w przedszkolu?

Nie odchodziła ode mnie na moment.
Ba! Ona nawet ze mnie nie schodziła.
Kto kiedyś słyszał histeryczny płacz swojego dziecka (i to nie z powodu odmowy, czy zabrania zabawki) w obawie przed odejściem matki ten wie o czym mówię....
A w przedszkolu muszę się zająć innymi dziećmi, nie tylko swoim.
Przebrać pieluchę, wytrzeć pupę, posprzątać bo do kibelka nie trafiło, podać zabawkę, podać picie i jedzenie, rozwikłać konflikt, znaleźć plasterek i przykleić bo skórka przy paznokciu to przecież poważna rana, przyłożyć lód żeby guza na czole nie było, itd....
Za każdym razem żeby COŚ zrobić musiałam zostawić Hanię....
A ona się zanosiła.
Płakała dopóki nie wróciłam.
Płakała tak bardzo że się zanosiła, że trzęsła się cała jak osika....
W czwartek nie wytrzymałam.
Płakałam razem z nią.
Przecież nie mogę olać innych dzieci, nie mogą wszystkiego za mnie robić inne panie, nie mogę też olać swojego dziecka.

Na szczęście winowajca się pojawił.
Oby to był jedyny jaki teraz szedł...
Bo naprawdę, katar i stan podgorączkowy u Hani to pikuś w porównaniu z jej nastrojem podczas ząbkowania.

Tak szczerze mówiąc, to na czas wyjazdu męża to akurat ząbkowanie mogłoby się zahamować, a nie cała reszta w Hankowym rozwoju.
No doprawdy!




Jak nie urok to....ZĄBKOWANIE....




Anjamit

Nie Wiem Kto?



Znacie?
Lubicie?
My baaaaaaardzo:)

El perezoso viajero swoim postem przypomniała mi, że jeszcze o tym nie pisałam:)

Ale co tu dużo pisać:)
Pomaga nam przy ćwiczeniach!

Posłuchajcie same:)




Więcej znajdziecie tu:



Mieszkanie nie ogarnięte, ja nie ogarnięta, ale Hanka ćwiczy!
Mąż już pracuje:)
Będzie dobrze:)

Dziękuje za słowa wsparcie pod wczorajszym postem. Nie użalam się nad sobą, nad Hanią raczej też nie - czasem po prostu muszę się wygadać, żeby następnego dnia wstać w pełni sił!
Mimo wszystko - DZIĘKUJĘ:)


Anjamit

Nienawidzę mieć racji....

...gdy moje przeczucia są złe.
Zwłaszcza jeśli te złe przeczucia dotyczą Hani.

W pewnym momencie już sama zaczęłam powoli poddawać się presji, że przesadzam, że wynajduję, że zbytnio się przejmuję....
Z Hanią nie jest źle.
To mnie uspokaja.
Ale nie jest na tyle dobrze, żeby sprawę olać.

Nie jestem pediatrą, ani żadnym innym lekarzem.
Na wielu rzeczach się nie znam i dlatego pytam.
I DLATEGO MAM ŻAL!
Bo żaden pediatra nie zauważył, że coś jest nie HALO. Że trzeba zrobić badania, że trzeba do neurologa.

Hania jest asymetryczna.
Hania ma źle ułożone biodro w stawie - na razie nie wiadomo czy to kwestia ortopedyczna czy kwestia   skrzywienia.
Hanka ma za duży brzuszek, bo ma za dużą lordozę, co też trzeba skorygować.
Hania ma za słabe mięśnie brzucha.
Hania w ogóle może mieć problemy z napięciem mięśniowym.
Tzn, rehabilitantka powiedziała, że u Hani napięcie będzie w dolnej granicy.
Muszę to jeszcze sprawdzić....
Hania jest zbyt giętka.
Nie mogę powiedzieć, że wiotka...
W końcu Hania zatrzymała się rozwojowo na poziomie dziecka 10-11 miesięcznego.....

Czekam na wizytę u psychologa.
Chcę tez pójść do laryngologa.

Moje obawy zaczęły się od słabego przybierania na wadze i niskiego wzrostu.
Chodziliśmy po lekarzach, badaliśmy - krew, mocz w normie, pasożytów brak.
Za radą pewnej Dobrej Duszy wzięłam skierowanie do poradni rehabilitacyjnej za co pediatra zmył mi głowę, bo jak to wygląda, żeby pacjent mówił lekarzowi jak skierowanie ma wyglądać.....
Dałam Hani jeszcze chwilę, bo jeszcze tliła się we mnie nadzieja, że może to ja przesadzam....
Potem chwilę czekaliśmy na termin...
Okazało się, że moje obawy się potwierdziły.
Coś jest nie tak.

W dodatku COŚ hamuje rozwój Hani.
Nie wiem co i nigdy się nie dowiem.
To co mogę zrobić to ćwiczyć, aranżować przestrzeń tak, by była ciekawa i motywująca do rozwoju, do eksperymentów.
Sprawę utrudnia kiepska sytuacja finansowa, choć teraz pójdzie to w dobrą stronę - mocno w to wierzę!

Lekarzom najchętniej dałabym po ryjach.

Odnoszę wrażenie, i nie jestem w tym odosobniona, że w tym chorym kraju wyznacznikiem dobrego rozwoju dziecka jest to czy jest szczepione i czy uśmiecha się w gabinecie do lekarza.

Dzieliłam się moimi obawami z pediatrami i nie raz słyszałam
"Czego pani chce od tego dziecka?"
- siedzi?
-siedzi.
-jest pogodne?
-jest pogodne.
-łączy dwie sylaby?
-łączy.
-stoi przy meblach?
-stoi.
No to wszystko jest cacy, nie ma się czym martwić.

Jeśli to ma być wyznacznik rozwoju dziecka rocznego to ja dziękuję.
Tylko jak się nie znasz na rzeczy to ufasz "specjalistom".
Komu ma zaufać rodzic jak nie pediatrze????

I jeszcze jedno.
Dopóki nie będę miała pewności, że z Hanią jest wszystko ok fizycznie i intelektualnie - 
- nie zaszczepię.
Na nic.
I mogą już do sanepidu pisać.
Nie podam dziecku niczego, co ingeruje w układ nerwowy, który jak widać, gdzieś może szwankować.

Co raz bardziej liczę na to, że uda nam się przeprowadzka do Anglii i życie w NORMALNYM kraju.
Wiem, wiem, angielska służba zdrowia....
Wiecie co?
Nie wiem czy może być gorsza od polskiej.
Wiem z kilku źródeł, że specjalistyczna opieka medyczna w Anglii jest lepsza.
Nie wypuszczą Cię bez kompletu badań.
W Polsce?
Nie przyjmą do szpitala, oleją, spieprzą sprawę.
Wiem, nie wszyscy i nie wszędzie.
Ale niestety bardzo często....
Ja niestety i wiele mi znajomych osób (w tym rodzina) mamy raczej złe doświadczenia z lekarzami w Polsce.

***

Jeszcze do niedawna tak chciałam, żeby Hania zaczęła chodzić.
Oglądam Wasze blogi i serce mi się kraje jak coraz to młodsze dzieci zaczynają śmigać na własnych nogach, a nasze nie.
Nie mam ambicji, że moje dziecko musi być najlepsze...
Teraz zależy mi tylko na tym, żeby Hania w końcu się odblokowała.
I to tak prawdziwie.
Jakieś przebłyski widzę.
W ostatnich dwóch tygodniach zaczęła pokazywać, że chce jeść robiąc "am am" - wcześniej tylko wyciągała rączki i pokrzykiwała.
Od tygodnia naśladuje szczekanie pieska i rozpoznaje psa na obrazkach.
Zaczęła też w końcu chwytać kredki i robić pierwsze bazgroły.
Dla nas to dużo.
Zwłaszcza w porównaniu z ostatnimi kilkoma miesiącami.

Hania w poniedziałek skończy 15 miesięcy...



Anjamit

The beginning of the New Beginning

I stało się.
Poleciał i doleciał szczęśliwie, choć chory niestety.
Łza popłynęła, bo to nie wyjazd na weekend czy w delegację.
Nie wróci za dwa, trzy dni.
Nie wróci też za tydzień.
To co innego niż rozłąka, taka jak te, kiedy same z Hanią zostawałyśmy u moich rodziców.
Jestem przyzwyczajona, że większość czasu spędzamy z Hanią same.
Oczywiście, że damy radę.
Każda kobieta, której mąż pracuje więcej niż 8 godzin dziennie da radę i ogarnie temat.
Nie ma w tym absolutnie nic nadzwyczajnego ani nic do podziwiania...
Nie wiem ile Hania z tego rozumie.
Czy już zauważył nieobecność tatusia.
Dziś w przedszkolu była strasznie marudna, bo też i nie wyspana.
Miałam na 7.
Musiałam ją obudzić o 6, w przedszkolu też niewiele spała, bo ją dzieci obudziły....
Odrabia teraz.

Inaczej rzecz się ma z kotami.
One zauważyły.
Chodzą i miauczą....
Czekam tylko kiedy Figulec zacznie zasikiwać teren...
Bo, że zacznie tego jestem pewna.

Plan mam prosty.
Praca - ile się da. 
W końcu Hania będzie ze mną.
Podczas moich zajęć w szkole językowej Młoda będzie zostawała z dziadkami lub z moją koleżanką vel. ciocią Moniką.
Rehabilitacja Młodej plus zajęcia dodatkowe - bawialnia i basen - jeszcze nie wiem za co, ale pieniądze na to spod ziemi wyciągnę, bo Młoda się w domu leni, a poza domem eksperymentuje.
Jak najwięcej czasu poza domem...
Ja nie lubię gnić w domu.
Ślubny natomiast to straszny domator.
To teraz sobie poużywamy z Młodą:D

Czeka nas jeszcze jedna przygoda:)
To dopiero będzie wyzwanie:)
Postanowiłam, że jedziemy z Hanią na długi weekend do Cieszyna:)
Pociągiem oczywiście gdyż nie mam prawa jazdy:D
No, ok dojazd tylko do Katowic, bo potem musiałabym robić kilka przesiadek, a to, pomijając już fakt hardcore'u, po prostu nie możliwe do zrobienia....

Póki co mamy zamiar cieszyć się pogodą i zaliczyć pierwszą wiosenną sesję o ile pogoda w weekend będzie łaskawa:)

Miłego popołudnia!
Pędzę dalej do pracy.


P.S. Wyniki USG główki są dobre, asymetria do ogarnięcia, nóżki do ogarnięcia. Pozostaje mi ćwiczyć i motywować Młodą, bo ona nie czuje sama takiej potrzeby.

Anjamit

Dwie panny dla Hanny

Dzis pierwsza noc bez Slubnego.
Ale nie o tym dzis bedzie...
Chcialam przedsawic Wam dwie panny - co by sie nie rozczulic zbytnio na wieczor.
Zle sie zasypia z zasmarkanym nosem i zaryczanymi oczami...
Poza tym nie chce zeby sie moj nastroj udzielil Hani...

A zatem beda panny:)

Pierwsza panne znacie:) 
A przynajmniej czesc z Was zna:)
Kto zgadnie od kogo?










:))
Dziekujemy raz jeszcze:)

Druga panna to prezent od Chrzestnej:)
Marzenko dziekujemy:*












Niestety Hanica nie chciala pozowac z pannami.
Ostatnio ma inne sprawy na glowie;)
No i znow mecza ja zeby....

A na koniec deser i piekne podziekowania dla OKOKOALI za cudny prezencik ktory byl milym dodatkiem do naszego zamowienia:)
A zamowienie bylo prezentem dla pewnej panny:)
Mamy nadzieje, ze sie podobal:)





Cuda prawda?


Przepraszam za brak polskich znakow, ale Hanica znow przestawila mi jezyk...
Dobrej nocy!
A przede wszystkim - kolorowych:)


Anjamit