Wzloty i upadki

Hanka próbuje śpiewać za MIKROMUSIC W nosie to mam, a próbuję się ogarnąć. Ukochany wrzesień minął jak z bicza trzasnął,  a październik powitał nas zimno i mokro, a ja wiem, że nie mogę się dać jesiennej chandrze. Jutro wezmę się w garść, dziś mi się nie chce. 

To nie tak miało być, bo miało lać w ubiegłym tygodniu, kiedy czułam się źle, bolało mnie wszystko i miałam katar. Wtedy słońce nie pozwalało mi kisić się w łóżku, a teraz kiedy fizycznie czuję się lepiej pogoda nie zachęca do wyjścia z łóżka...Nic straconego, bo dostałam zapas włóczki;)

W przeciągu ostatniego tygodnia udało nam się dokupić niezbędne meble więc zaczynamy jakoś tu funkcjonować. Poza tym czuliśmy się jakbyśmy wygrali los na loterii, a to za sprawą tutejszych Charity Shops, w których często za bezcen można kupić cuda:) W jednym z tych sklepów kupiliśmy kredens.




Jest w niemalże idealnym stanie, wykonany z drewna, solidny i duży, czyli taki na jakim nam zależało. I to za jedyne 100 funtów;) Jest plan by go odrestaurować. Ale ja się za to nie biorę, a na pewno nie teraz...Ale widzę go w bieli lub delikatnym kremie z oryginalnymi uchwytami i zawiasami. Cudo:)




Wszystkie elementy są rzeźbione, nie doczepiane. I  ten wypalony symbol firmy:)))Naprawdę kawał porządnego mebla:D

Prócz kredensu udało się nam upolować zestaw granatowych misek za jedyne 2 i pół funta:)


I oryginalne, w stanie idealnym...


... za jedyne 3 funty;)

Od tamtej pory nie omijamy ze Ślubnym żadnego Charity Shop;)

Lista rzeczy które musimy kupić skraca się powoli i może przed świętami uda nam się odetchnąć;)
I byle do lipca;)

Anjamit