No to migamy!

Odkąd przeczytałam ten post u Matki Kwiatka, dużo myślałam o wprowadzeniu języka migowego u nas. Podjęlismy raz próbę i tyle. Powodów było wiele...

Teraz kiedy widzę jak, mówiący już co prawda, Ignaś posługuje się językiem migowym to zazdroszczę i czuję żal do siebie. Ale nigdy nie jest za późno na naukę! Zwłaszcza, że dzięki Kwiatkowi i jego Matuli (po raz kolejny dzięki Ci Dobra Kobieto;) ) Hania powiedziała, a raczej pokazała "WIĘCEJ".

Motywację miała całkiem smaczną, bo wędzonego łososia, którym Hanka mogłaby się zajadać. Oba fakty z resztą udało mi się zarejestrować kamerą.

W wymienionym poście dowiecie się dlaczego warto migać i jak się do tego zabrać. My zabieramy się już dziś, a nasze słowa na początek to :

WODA
PICIE
MLEKO
POMÓŻ
GORĄCE

W nauce pomagać nam będzie pan zwany przez Kwiatków Piotrkiem. Piotrka znajdziecie TU.

Obserwujcie nasze postępy:)



I've been thinking about learning Hania sign language since I saw this note in my friend blog. We've tried once and that was all. There were plenty of reasons....

Now when I see Igi, who is already talking, using sign language I am a bit jealous and I really regret I've gave up. But there is never too late to learn! Especially that thanks to Flower's Mum  (thank you My Dear:) ) Hania said, or showed rather "MORE".

She had a great motivation as she loves smoked salomon and she could eat all of it...

You can find reasons for learning kids a sign language and some useful tips for the beggining. We start today and our first words are:

WATER
DRINK
MILK
HELP
WARM

We are going to use a page with a man called by Flowers' Peter. You will find Peter HERE.

Please, watch our progress:)



Anjamit

Tasty Tuesday - Banana & Pear Mousse

Na pomysł zrobienia Musu bananowo - gruszkowego wpadłam całkiem przypadkiem kiedy zauważyłam, że banany i gruszki umierają w koszyku.
Takie mocno przejżałe nadają się najlepiej do musu, bo są najsłodsze.

Mus można jeść, pić, albo zamrozić a potem zjeść lody bananowo - gruszkowe:)



I've came with an idea of making a Bnana & Pear Mousse accidentaly when I noticed that bananas and pears are almost dying in a basket.
That overripe fruit are the best for mousses as they're very sweet and full of taste.

You can eat the mousse, drink it or freeze it and eat banana & pear ice cream:)



Do przygotowania Musu bananowo - gruszkowego potrzebujecie:

2 średnie gruszki
banan
1-2 łyżki mleka kokosowego 
( 2 łyżki kokosowej śmietanki, mleka dodajecie ile uważacie za słuszne)
kilka kropel limonki lub cytryny


To prepare a Banana & Pear Mousse you need:

2 medium pears
a banana
1-2 tbs of coconut milk
(1-2 tbs oc coconut cream, you add milk as much as you want)
few lime or lemon drops




Gruszki i banany obieramy i miksujemy z mlekiem kokosowym i śmietanką kokosową.
Dodajemy kilka kropel limonki lub cytryny i przekładamy do miseczek.
Śmietanka kokosowa to nic innego jak gęsty krem który zbiera się w puszce z mlekiem kokosowym.


Peel pears and bananas and blend them with coconut cream and coconut milk.
Add some lime or lemon drops, mix it and put it into the bowls.
Coconut cream is nothing else but the thick cream which can be found in a coconut milk can.



Mus zdobimy np truskawką i śmietanką kokosową.
Można też przyozdobić mietą, zdecydowanie ożywi deser:)
Ja niestety nie miałam...


Decorate your mousse with a strawberry and coconut cream.
You can also decorate it with a mint leaf, it will bring more colour to the dessert.
Unfortunately I didn't have one...



Bon Appetit!!!





Anjamit

Wooll Bracelet/ Włóczkowa Bransoleta

Pomyslałam sobie, że przyszedł najwyższy czas ćwiczyć angielski a najlepszą metodą jest oczywiście pisanie bloga po angielsku. Zatem dzś pierwszy post polsko - angielski. Wiem, że część znajomych to doceni:) Cóż, więcej pracy dla mnie, i więcej zabawy:)

Ostatnio uzależniłam się od robienia na drutach...Baaardzo. Panie w sklepie z włóczką i pamiatkami zaczynają się ze mnie śmiać. Z daleka wiedzą, że idę, bo nie sposó iść cicho z dwójką dzieci;)

Prezentuję zatem wełnianą bransoletkę. Pierwszą z wielu;) Zrobiona z wełny z alpaką.


I thought to myself that it's high time to practice my English and the best way to do that is of course writing blog in English. So, today is the first Polish - English note. I know some of my friend will appreciate it;) Well, more work for me and more fun:)

I've got addicted to knitting lately.... Muuuuch...Ladies in a wool and souvenirs are laughing as they know I am coming. There is no way to go with two kids in silence...

I am presenting a wool bracelet. The first from many:) Made of wool with alpaca.







Jak się podoba?
Identyczną można będzie licytować tutaj, guzik może się trochę różnić.

How do you like it?
The idientical can be bid in auction for Szymek who has an eye cancer. The button can be slightly different. The auction is here. It will also be in English.








Anjamit

Włóczkowa licytacja dla Szymonka - potrzebna trzecia dawka chemii!!!

Dzięki wielu wielkim sercom pieniądze na drugą dawkę chemii dla Szymonka zostały zebrane. Nam nie udało się dołączyć z naszymi "wytworami" do akcji na czas. Długo myślałyśmy w jaki sposób możemy się dołączyć i wymyśliłyśmy! Dlatego dołączamy teraz z naszą włóczkową licytacją.



Chcemy pomóc, bo w grupie siła, bo samotna walka o cokolwiek jest ciężka, a samotna walka o zdrowie własnego dziecka to tragedia dla rodziców. Chcemy pomóc bo dobro powraca i to ze zdwojoną siłą! Dlatego robimy to, co umiemy. 

Ania vel. Matka Kwiatka, z którą mam przyjemność chwilowo mieszkać (o owej przyjemności innym razem) uczy mnie robić na drutach. Połączyłyśmy zatem siły i oddajemy w Wasze ręce włóczkowe robótki, a dokładnie dziecięce kominy:) 


Moje pierwsze dzieło:)

Komin robiony  na żyłce, ale niestety nie "dookoła", bo tego jeszcze nie umiem. Został najzwyczajniej w świecie zszyty. Co z resztą w niczym nie przeszkadza.

100% wełny, niegryzącej i o zróżnicowanej grubości i kolorystyce. Od bieli przez błekit, granat, zieleń do czerni. Struktura i kolorystyka włóczki są bardzo ciekawe, komin jest elastyczny. Nadaje się dla dziecka od 1,5 roku - średnica 19,5cm, wysokość 15 cm.



Tak prezentuje się na Hani:)


Niestety z pozostałymi kominami nie było tak lekko, bo modele odmówili współpracy...

Następny komin to dzieło Ani.
Powstał z pomieszania włóczki niebieskiej i zielonej - dość żywe kolory ładnie się ze sobą komponują.
Szerokośc komina - 23,5 cm, wysokość - 16. Jest elastyczny, dobry dla dziecka około 3 letniego.




Zielono - niebieski komin Ani na Ignasiu:)









EDIT: 28.07

Można też licytować komplet: czapka + komin, równiez spod drutów Ani.








Komplet z włóczki niegryzącej o żywych kolorach. Czapeczka ma doszyty szydełkowy kwiatek. Całośc na dziecko od około roku do półtora. Dokładne wymiary podam w najbliższym czasie.





CENA WYWOŁAWCZA KOMINÓW TO 20 ZŁOTYCH.
CENA WYWOŁAWACZA KOMPLETU TO 30 ZŁOTYC.

START 27 LIPCA KONIEC 3 SIERPNIA


Włóczkowa bransoleta z drewnianym guzikiem - wełna + alpaca.
Aukcja bransolety zaczyna się dziś i potrwa do 5 SIERPNIA.
CENA WYWOŁAWCZA 10 ZŁOTYCH.

Guzik może się trochę różnić.






Zapraszamy też na FB Szymonka <KLIK>



Anjamit

Upałów ciąg dalszy...

Upałów ciąg dalszy (dziś odpoczywamy od Inspiracji na Weekend).





W odpoczynku towarzyszy nam ZAZ.



Właśnie się zakochuję...
Zwłaszcza, że sprzyja robieniu na drutach:)

Cudny głos!
Taki knajpowy i orzeźwiający zarazem.
I ten francuski...
Rozpływam się!


Miłego weekendu!



Anjamit

No i zawitało lato

Zatem korzystamy, bo kto wie ile potrwa:)







Korzystamy więc nas nie ma. 
I jutro też może nas nie być więc lojalnie uprzedzam, że jutrzejszy INW (Ispiracje Na Weekend) może zostać pominięty.
Bo się lenimy, bo się opalamy, bo spacerujemy, bo łapiemy słońce - tyle ile sie da...

Będzie natomiast jeden ważny post - wprawiam się w robieniu na drutach, ale dotychczasowe zdolności pozwalają mi na zrobienie czegoś, co pomoże.
Pomoże Szymkowi uratować oko...
Od samego początku zastanawiałam się co mogę zrobić.
Już wiem.
Już mam.
Prawie mam:)

Czekajcie:)
Ja idę robić - będzie więcej:)




Anjamit

Czego o mnie nie wiecie:)

Co prawda brałam już udział w zabawie i wiele razy  byłam nominowana do Liebster Award, ale niestety czas nie jest z gumy. Przepraszam, że nie udało mi się odpowiedzieć na wszystkie zaproszenia do tej i innych zabaw.

Dziś mam chwilę i w związku z tym odpowiadam na pytania Natalii z bloga Moja Mała Skandynawia

1. Kto/co zainspirowalo Cię do tworzenia?

Inspirują mnie różne rzeczy i różne osoby. Co do moich tworów to nie jestem jeszcze ukierunkowana na jedną rzecz, robię coś bo czuję taką potrzebę albo jestem w czymś szaleńczpo zakochana - tak jak w mojej tablicy:)

2. Co byś w sobie zmieniła ?

Brak cierpliwości do najbliższych, poza tym może kilka kilo w dół :P

3. Co lubisz robić najbardziej ?

hmmm... Nie wiem:P Jest wiele takich rzeczy. Lubię czytać, ostatnio polubiłam robienie na drutach, choć nadal się uczę. Lubię robić coś ładnego:P

4. Szpilki czy trampki ?

Chyba trampki:) Ale szpilkom nie mówię nie:)

5. Miasto czy wieś ?

Both:) w zależności od nastroju:)

6. Gdzie na wakacje ?

Grecja:) no i Islandia:)))

7. Książka czy film ?

Książka:)

8. Fryzura długa czy krótka ?

Krótka jest bardziej praktyczna, ale sama mam długie włosy - tyle, że zawsze upięte:P

9. Zima czy Lato ? 

Zdecydowanie lato:)

10. Samochód czy rower ? 

Nie posiadam roweru, a marzę o nim:) samochodu teraz też nie, z resztą nie mam prawa jazdy:P

11. Czego nie lubisz robić ? 

Zmywać naczyń:P



Wyłamię się z zabawy, bo już nominowałam, ale chciałabym uzyskać od Was odpowiedź na pytanie:

Twoje najdziwniejsze/ ulubione połączenie kulinarne?

Ja kocham masło orzechowe z cheddarem:)


Anjamit

Ciemieniucha a łojotokowe zapalenie skóry

Dziś post z gatunku postów "mądrych", bo uważam, że taka wiedza jest potrzebna.
Przez wielu lekarzy wszelkie zmiany skórne w obrębie głowy uważane za ciemieniuchę, a nie zawsze tak jest....

Ciemieniucha jest formą łojotokowego zapalenia skóry charakterystyczną dla okresu niemowlęcego. W teorii powinna minąć do 6 miesiąca zycia. Czasem niestety mimo usilnego zwalczania, zwalczyć jej nie sposób. Czasem lubi też wracać.

Na wielu pseudomedycznych portalach przeczytamy, że nie wiadomo skąd się bierze ciemieniucha. Skoro jednak ciemieniucha jest pochodną łojotokowego zapalenia skóry to odpowiedź mamy prostą...

Mały organizm nie ma w pełni wykształconych wszystkich układów. W dodatku jest pod działaniem hormonów matki. Łojotokowe zapalenie skóry może mieć wiele podłoży, m.in. właśnie hormony. 

W sieci wyczytać też można, że ani ciemieniucha, ani ŁZS nie powodują swędzenia... Co innego piszą na forach osoby, które od lat borykają się z problemem łojotoku... I tu rzecz dziwna, bo polscy lekarze twardo obstają przy swoim - skoro dziecko ma skorupe na głowie, to to ciemieniucha. Zmuszona byłam z Hankową głową pójść do lekarza tu, na Islandii. Podejrzewałam ŁZS. 

Hakowe objawy:
- podobnie jak przy ciemieniusze - łuska na głowie
- drobny wyprysk, lekko łuszczący się na głowie, czole i brwiach
- oczywiście swędzenie, niestety aż do krwi

Standardowe zabiegi nie dawały efektu. Nie pomagały oleje naturalne, nie pomagał gomaż skóry głowy, nie pomagało smarowanie... to też mi dało do myślenia, że to może nie być ciemieniucha.

Lekarz od razu jak zobaczył głowę Hani stwierdził, że to nie ciemieniucha a łojotokowe zaplanienie skóry właśnie. Nie obyło się bez sterydu, by uniknąć infekcji i jak najprędzej złagodzić stan. Na skórę głowy zalecił maść wazelinową z kwasem salicylowym. Co ciekawe kompletnie zanegował smarowanie oliwkami i olejami. Powiedział, że to bardzo częsta, ale nieprzydatna rada, bo ciemieniuchę i łojotok usuwa się z głowy właśnie wazeliną z kwasem salicylowym (wymienił jeszcze coś, ale nie wiem co...).

Procedura wygląda tak:
- wazelina na głowę na kilka godzin
- masaż, gomaż lub delikatne drapanie skóry główy
- olej na głowę w celu usunięcia wazeliny
- mycie głowy mydłem - żadne szampony, zwłaszcza z SLS i pochodnymi tego nie usuną!
- głowę można wymyć kilka razy

U nas pomogło i po dwóch zastosowaniach maści wazelinowej Hania ma czystą główę. Pozostaje nam tylko problem drapania czoła.....

Zatem...Jeśli u Waszego dziecka problem ciemieniuchy wraca, w dodatku zajmuje więcej niż tylko kawałek głowy (przenosi się np na twarz), kiedy swędzi albo powoduje pękanie skóry i wysięki (tym razem tego uniknęliśmy), kiedy łuska na czole jest żółtawa i/ lub świecąca to marsz do lekarza i nie dać się zbyć bzdetnym gadaniem, że to tylko ciemieniucha

ŁZS często objawia się najpierw drobną wysypką, przypominającą kaszkę lub potówki.

I teraz najlepsze....

Kto jest z nami od początku to może pamięta jak Hania miała straszne problemy ze skórą i nikt nie wiedział co to było, a ja jak wariatka próbowałam przeróżnych diet - bezmlecznej, bezglutenowej, sraty taty...

Terazm mam odpowiedź. To był pierwszy objaw ŁZS właśnie.

Hania wyglądała tak



Tu już jej stan nie był tak zły (zaczęło się wysypką, a po szczepieniu się nasiliło). Wcześniej miała całe czoło w pękającej skorupie, a z powiek sączyła sie krew z osoczem. Lekarka rozłozyła ręce. Pomógł nam inny lekarz, który przepisał steryd, ale sam nie wiedział co to i skąd się wzięło. Badań oczywiście się w naszym chorym kraju nie robi bo po co.....

Plan działania na teraz mamy taki, że jeśli stan się będzie utrzymywał lub powracał to w Anglii idziemy na badania w kierunku wykrycia przyczyn ŁZS. Na razie mam nadzieję, że Hankowe ŁZS jest związane tylko z wiekiem dziecięcym i że to jej minie...

Jeśli macie podobne problemy piszcie, chętnie dowiem się czegoś więcej lub, na ile to możliwe, pomogę.




Anjamit

Pyszny wtorek - czekoladowe placniki

Nowy cykl? A czemu nie... Co jakiś czas publikuję posty z przepisami, a gotuję przecież codziennie. Na bloga kulinarnego to za mało, ale na cykl wystarczająco:) No to ruszamy:)

Na dobry początek cyklu i dnia przede wszystkim czekoladowe placniki. 



Placnik to nic innego jak połączenie naleśnika z plackiem. Placnik wziął się z Ignasiowego słownika.

Sam przzepis na placniki pochodzi z bloga mojej siostry, jednak nie byłabym sobą gdybym nie zmodyfikowała:) Ale to tylko dlatego, że miałam ochotę na coś czekoladowego;)

Więcej pyszności Marty znajdziecie w Kulinarnej Rupieciarni.

Przepis Marty
SKŁADNIKI:

- 0,5 szklanki mąki
- 0,5 szklanki mleka zwykłego bądź sojowego
- 0,5 szklanki wody, najlepiej gazowanej
- na oko dowolnie - u mnie ok 2 łyżek płatków gryczanych, mogą być zarodki, otręby, siemię lub inne płatki
- czekoladowe guacamole




 Ja użyłam mąki pszennej i zytniej, mleka krowiego (ryżowe się robi), płatków owsianych, wody i jajek. Oczywiście ze względu na ilość jedzących zwiększyłam proporcje. Te podane przez Martę starczają na ok 5 średniej wielkości placników.


Do rondelka/miski wsypać mąkę, mleko, z dodanymi płatkami lekko podgrzać tak, aby te nieco namiękły. 
Zmieszać z mąką, dodać wodę. Ponownie nieco zagęścić mąką lub rozrzedzić płynami, jeżeli konsystencja 
ciasta nam nie odpowiada. Smażyć, najlepiej na beztłuszczowej patelni [na tą wylewam jedynie ilość 
około małej łyżeczki do kawy, co starcza na całe smażenie]



Gdyby ktoś sie zastanawiał jak się gotuje z dwójką dzieci, to robi się to tak;)





Anjamit

CTFD - najlepsza metoda wychowawcza

CALM THE FUCK DOWN, w skrócie CTFD to najlepsza metoda wychowawcza wg autora bloga The Daddy Complex.

Oczywiście kierowana jest do rodziców, nie do dzieci. O metodzie poczytacie tutaj <CTFD>.

Dla nieznających angielskiego w skrócie:

CTFD daje rodzicowi pewność, że jego dziecko będzie się miało dobrze. W praktyce wygląda to tak:

- Dziecko przyjaciółki nauczyło się alfabety wcześniej niż twoje? CALM THE FUCK DOWN!

-Przeraża Cię, że nie wdrażasz nauk dzięki którym Twoje dziecko przetrwa w szkle? - CALM THE FUCK DOWN!

-Martwisz się, bo nie jestes takim rodzicem jakim chciałaś/chciałeś być? CALM THE FUCK DOWN!
- Martwi Cię to, że Twoje dziecko nie przejawia zainteresowania pewnymi dziedzinami nauki? CALM THE FUCK DOWN!

- Zestresowana/y bo dziecko zawstydza Cię swoi zachowaniem w towarzystwie? CALM THE FUCK DOWN!

Dzięki CTFD pozbędziesz się presji i uzmysłowisz sobie, że Twoje dziecko kocha Cię nawet jeśli nie zna alfabetu. Nauczysz sie też, że nawet jeśli nie jesteś najlepszym rodzicem na świecie, to tak długo jak kochasz swoje dziecko, ono za takowego Cię uważa.

Żeby podążać za metodą CTFD wystarczy podążać za tymi prostymi zasadamy:

1) CALM THE FUCK DOWN!!!
2) Innych zasad nie ma!

Zatem ignoruj innych rodziców i zostań przy CTFD dla dobra swoje i swojego dziecka!

źródło


A teraz poproszę autora o radę: HOW, THE FUCK I AM SUPPOSE TO CALM THE FUCK DOWN?

A tak na poważnie - to działa:) W niektórych momentach....





Anjamit

Inspiracje Na Weekend - Masy plastyczne

Dziś troche nietypowo, bo nie będzie żadnych konkretnych prac, a przepisy na masy, które pozwolą Wam na stworzenie wraz z dziećmi ciekawych zabawek, ozdób do mieszkania, prezentów dla najbliższcyh. Jednym słowem wszystkiego, co podpowie Wam wyobraźnia.

Masa papierowa
Potrzebne będą:
opakowania po jajkach lub stare gazety (najzwyklejsze dzienniki)
woda
1/2 paczki kleju do tapet
1kg mąki 

Opakowania/gazety tniemy na małe kawałki, wkładamy do dużego naczynia i zalewamy wodą - zostawiamy na noc. Na drugi dzień porządnie mieszamy, dodajemy klej i mąkę. Jeśli masa nie jest gęsta dodajemy więcej mąki. 

Po skończonej pracy dzieło musi schnąć na świeżym powietrzu.

Domowa ciastolina
Potrzebne będą:
Szklanka mąki
Pół szklanki wody
łyżka oleju - może okazać się, że znacznie więcej
barwnik spożywczy lub nietoksyczna farba
esencja waniliowa (niekoniecznie)

Składniki mieszamy razem i zagniatamy na jednolitą masę dodając olej lub mąke w razie potrzeby. Masa musi być plastyczna i nie może lepić się do dłoni

Piaskolina
Potrzebne będą:
Szklanka wody
szklanka mąki ziemniaczanej
dwie szklanki pisaku przesianego

Wodę podgrzewamy w darnku z piaskiem, dodajemy mąkę i mieszamy do powstania jednolitej masy. 
Można dodać też barwniki spożywcze lub nietoksyczne farby.

Farby do malowania na szkle - jadalne
Potrzebne będą:
Żelki - 25g 
1 łyżka wody
barwnik spożywczy

Żelki wkładamy do garnka i zalewamy wodą. Rozpuszczamy na wolbym ogniu stale mieszając. Masę przekładamy do małych miseczek i po lekkim przestudzeniu dodajemy barwnik spożywczy. 

Farbki szybko twardnieją, a usunąć je można szpachelką lub płytą CD po uprzednim namoczeniu rysunku wodą.

Masa solna
Potrzebne będą:
szklanka mąki
szklanka soli
1-2 łyżki oleju
pół szklanki wody


Wszystkie składniki mieszamy dokładnie. Można dodać barwnik. 

Sól powinna być bardzo drobna!

Domowy klej
Potrzebne będą:
100g mąki pszennej
0,4 - 0,5 l wody

Składniki mieszamy dokładnie i gotujemy krótką chwilę, tak by masa przybrała konsystencję kleju.

Farbki do malowania ciała
Potrzebne będą:
Na każdy kolor:
1 łyżka pudru do pielęgnacji niemowląt
1 łyżka talku
1 łyżka krem Nivea
barwnik spożywczy

Puder, talk i krem mieszamy na jednolitą masę i dodajemy barwnik. Farbki można zmyć nawilżoną gąbką, a niewykorzystane można przechowywać w lodówce przez kilka dni.

Domowa kreda
Potrzebne będą:
barwnik spożywczy (w proszku)
1/2 filiżanki wody
3 łyżki gipsu
folia aluminiowa lub papierowe kubeczki
Wodę, gips i barwnik mieszamy razem, zawijamy w folię aluminiową w rulon i zostawiamy do wyschnięcia.

Wariant 2: Napełnniamy kubeczki otrzymaną masą. Po wyschnięciu nacinamy kubeki i
wyjmujemy z nich zaschniętą kredę. Kreda przygotowana w ten sposób nie łamie się
tak często, jak ta z rulonu.

Masa marcepanowa - jadalna
Potrzebne będą:
200g migdałów bez skóry
180g cukru pudru
łyżka wody + kilka kropel olejku migdałowego

Obrane migdały mielimy w blenderze aż masa będzie lekko klejąca, dodajemy cukier puder, wodę i olejek. Zagniatamy, w razie potrzeby podsypując cukrem pudrem. Gotowy marcepan dzielimy na części i dodajemy barwniki spożywcze (najlepiej naturalne). Chłodzimy w lodówce. 

Masa orzechowa - jadalna
Potrzebne będą:
1 szklanka masła orzechowego
2 szklanki mleka w proszku
1 szklanka miodu

Mieszamy składniki, w razie potrzeby podsypując mlekiem w proszku.


Anjamit

Migawki z Islandii

Trochę nas dla Was, a w szczególnosci dla babć, dziadków, cioć, wujków, przede wszystim jednak dla Ślubnego.


Islandzkie lato nas nie rozpieszcza. Ponoc trafiłyśmy bardzo kiepsko, bo rok temu ludzie w bikini się opalali...No cóż, jak pech to pech.

Na zdjęciu widzicie Hankę w tradycyjnym islandzkim swetrze lopapeysa. Swetry chronią przed chłodem jak mało co - wykonane są z prawdziwej wełny.


Muszle laktacyjne

Z muszlami laktacyjnymi spotkałam się gdy Hania miała problemy ze skrórą, a Matka Kwiatka poleciła mi by jej skórę smarować moim mlekiem. Wtedy właśnie zaczęłam szperać w internecie i znalazłam, to czego szukałam.

Muszle laktacyjne przydadzą się mamom, które mają poranione sutki lub tym, które chcą zebrać mleko podczas karmienia, odciągania pokarmu lub między karmieniami. Jest to dobry sposób na to, by zebrać mleko, które i tak wchłonęła by wkładka.

 Dzięki muszli zbieramy mleko, które możemy wykorzystac do pielęgnacji skóry maluszka przy takich problemach jak:
-odparzenie pupy (stany raczej lekkie)
-wysypki,
-zadrapania, ranki
-otarcia
-egzemy

Choć mleko nie działa cudów od razu, to działa, jest darmowe i w 100% naturalne:)

Można też wykorzystać je do kąpieli dziecka i siebie. Mleko matki posiada niesamowite właściwości o czym nie będę się rozpisywała, bo zrobili to już inni:)

Takie mleko można też wykorzystać do:
- kaszek, deserków i innych dań podczas rozszerzania diety dziecka
- do sporządzenia zapasu na czarną godzinę

Waże jest to, by przestrzegać czasu przechowywania i temperatur o czym przeczytacie TU. W podanym poście dowiecie się także jak przygotować mleko do przechowywania i w czym przechowywać.

Ja osobiście mogę polecić muszę NUK


Więcej o nich przeczytacie na stronie producenta <KLIK>

Na rynku dostępne są także muszle laktacyjne PHILIPS AVENT, CHICCO, MEDELA, LILY PADZ i pewnie wiele innych.

Muszle to wydatek około 40-50 złotych w przypadku nowych. Używane można kupić taniej. Z racji na to, że wykonane sa z tworzyw wytrzymałych na temperatury, mozna je myć w zmywarce, a że należy je co jakis czas wysterylizować, to można kupic używane. Zwłaszcza jeśli ktoś nie jest przekonany czy zdadzą egzamin.

Muszle laktacyjne są też doskonałym sposobem na zaoszczędzenie na wkładkach, ponieważ na czas karmienia, a więc i największego wypływu mleka zakładamy muszlę, która zbiera pokarm.

W mojej opinii to rzecz, ktora powinna się znaleźć w wyprawce mamy, która chce karmic piersią i żałuję, że niestosowałam od samego początku. Przy drugim już będę;)


Anjamit

O marzeniach, które się spełniają...

Wiele razy pisałam o trudach i kłodach pod naszymi nogami, ale w końcu przyszedł czas, że koło zaczęło kręcić się w drugą, lepszą stronę. Marzenia zaczynają się spełniać, choć na razie najbardziej marzę o tym by najzwyczajniej w świecie wtulić się w ślubnego, którego nie widziałam od kwietnia (Skype się nie liczy).

Jest dom. Jeszcze nie nasz, ale jest. Do wymarzonego dużo mu brakuje, ale to (znów) stan przejściowy. Dom jest i ma ogród. Wszystko to w średnim stanie, ale będzie cudnie. Mimo tego, że dom raczej ciemny, a ogród zapuszczony...Ogród można wyprowadzić, a odpowiednimi meblami rozjaśnić wnętrze...

Hania będzie miała miejsce na piaskownicę i na zabawę. Będzie też miała swój własny pokój, nie tylko kącik w naszej sypialni. Będzie, a w zasadzie już jest jadalnia z wymarzonym stołem, brakuje jedynie wymarzonego kredensu, ale to też będzie... Wszystko w swoim czasie, a będzie tak jak sobie wymarzyliśmy.

Uchylę rąbka tajemnicy;)

Od dawna o takim marzyłam...
Od dawna też, no, od dobrych dwóch lat marzyłam też o maszynie do szycia, by w końcu nauczyć się szyć. Patrzyłam jak wielu osobom spełniają się także moje marzenia. Teraz spełni się i mnie. Będzie maszyna. To już postanowione! A ja poczyniłam pierwsze kroki w pewnym projekcie, którym podzielę się za jakiś czas:)

Od dawna też chciałam nauczyć się robić na drutach. Teraz dzięki Ani realizuję to marzenie wykonując pierwsze, krzywe oczka. W planach są mitenki do mojego komina zrobionego przez Anię, komin dla Hani i parę innych prostych rzeczy na początek:)

W moich marzeniach są jeszcze wycieczki po Anglii. Jest wiele miejsc, które chcę zobaczyć i wiem, że zobaczę! Można pojechac pociągiem, można wypożyczyć samochód, a kiedyś kupimy własny...

Mam jeszcze jedno marzenie i wiem, że jego spełnienie to tylko kwestia czasu... Marzę o tym by znaleźć pracę w zawodzie. Choć na początku nie będzie to możliwe, bo Hania będzie musiała się zaklimatyzować, to wiem, że po jakimś czasie będę mogła rozpocząć poszukiwania. Początkowo jako asystent nauczyciela żeby poznać system. Wiem, że się uda!

Powoli zaczyna się życie....

A na bardzo pozytywne rozkręcenie dnia utwór, który poleciła Surrealistka - dzięki Ci za recenzję płyty i za podsunięcie tego utworu - teraz wiem, że nabędę całą płytę!





Udanego dnia!!!


Anjamit

Półtora roku...

Dziś Hania kończy półtora roku...
Czasem trudno mi w to uwierzyć, ale czas leci nieubłaganie...
Z małej kruszyny, która całe dnie spędzała przy mojej piersi zostało już niewiele. Pierś nadal jest ważna, ale mała kruszyna robi się bardziej niezależna z każdym dniem.




W domu nadal jest nierozłączna, nieoderwalna ode mnie, ale na zewnątrz idzie gdzie ją oczy i nogi niosą. Dwa razy z obłędem w oczach, przerażona szukałam jej w okół domu. A Hanuszkę najzwyczajniej w świecie poniosło bo "koń"... 

Tak, na Islandii jest dużo koni. Hanuszka się zakochała. Nie przejdzie obojętnie obok konia. Każdy koń radośnie zostaje okrzyczany "koń, koń, koń" lub "kon, kon, kon" - w zależności jak się uda:)

Nadal występują wszelkie odmiany kota - kot, kotko, koto.



Doszło nam: moje, to, tak, tu oraz rozbrajające MOGĘ? kiedy Hania chce się napić mleka:) poza tym pojawiło się ato czyli auto, oraz parę innych pojedyńczo wypowiedzianych słów, które przypominały m.in. bardzo, popatrz.

Poza tym mamy przełom książkowy. Do tej pory Hania wyrywała książki, bo chciała oglądać sama. Ostatnio przy nosi książki i chce bym jej czytała. W dodatku potrafi wysłuchać całej książki pokroju Tupcia Chrupcia.

Idealnie naśladuje stukot końskich kopyt - muszę nagrać, bo to słodki dźwięk:)

Kiedy chce buzi, bierze moją twarz w swoje malutkie rączki i daje długaśnego, czasem bardzo soczystego buziaka, po czym przytula się.



Robi się też samodzielna - próbuje zakładać skarpetki i buty co niestety kończy się jeszcze fiaskiem i ogromną frustracją. Zakładanie różności na głowę i przez głowę jest już prawie opanowane. Hanulka zaczyna się też stroić - każe sobie np na ubranie założyć kąpielówki, a na głowę Ignasiowy czepek - w takim odzianiu paraduje po mieszkaniu dumna z siebie i bardzo zadowolona. Tylko matka w zachwycie zapomniała o aparacie......

Niestety mamy też trochę mniej przyjemnych zachowań takich jak bicie...Oczywiście bicie mamy kiedy Hanul się rozzłości. Szkoda, że tych maleńkich piąstek nie używa do obrony własnej. Mogłybyśmy wówczas z Anią odsapnąć i nie wtrącać się w Hankowo - Ignasiowe boje....

Mamy też krzyki w złości kiedy to Hania przybiera pozę małej toprpedy i z zaciśniętymi piąstkami krzyczy... No cóż...Matka też furiatka:P

No i niestety mamy co chwila problemy z ząbkowaniem - wychodzą dolne 4 i nie wiem czy przypadkiem nie idą też, albo pójdą w najbliższym czasie górne 3... W związku z czym często towarzyszy nam gorączka i ogólne rozbicie i rozdrażnienie...

No i ta cała sprawa z ciemieniucho - podobnym czymś...Dziś umawiamy się na wizytę...





Pozdrawiamy serdecznie babcie, dziadków, ciocie, wujków i wszystkich, którzy tęsknią i tych za którymi my tęsknimy:*


Edit:

P.S. Możecie pogratulować - pożegnałyśmy smoczek:)


Anjamit