I po pracy...

Pierwszy dzień w pracy zaliczony:) Dodam, że bardzo udany. Trochę nowych dzieci doszło, więc trzeba je obłaskawić:) Czułam się jak pierwszego dnia w nowej pracy. 

Hanka pod opieką taty miała się bardzo dobrze. Pod opieką "cioci" również:) Sąsiadka wysłała mi rozradowaną Hankę mmsem, a mnie kamień spadł z serca. 

Przez cały czas starałam się być twarda i nie rozczulać za bardzo, ale po wyjściu z domy łzy same naszły do oczu, więc żeby głupio nie wyglądać rycząc po drodze, zadzwoniłam do mojej mamy. Trochę mi ulżyło, a w pracy już nie było mowy o tęsknocie, bo nie było na nią czasu. 

Hanka żyje ma się dobrze, ja też przeżyłam! Następny dzień w pracy w poniedziałek.

Aaaaaaaa! Oznajmiam wszem i wobec, że Hanka rwie się do siadania:D