Ryba to ważny element diety i wie o tym chyba każdy.
U nas ryba niestety nie gości zbyt często.
A to dlatego, że po pierwsze jest droga, po drugie z jej jakością różnie bywa.
A panga i inne azjatyckie wytwory to nie ryby....
Zakupiłam ostatnio Hance dorsza. Bez jakiegoś konkretnego zamysłu.
Miała być jakaś tam ryba, a przypomniała mi się ryba po grecku ( u mnie wyszła pseudo grecka:P) :)
No to zrobiłam:D
Ryba po grecku:
filet z ryby (z ryby! nie azjatyckiego hodowlanego stwora - nie to żadna ryba, jeśli macie zamiar podać taką, to lepiej już żadną...)
1-2 marchewki
1 korzeń pietruszki
1 - 2 pomidory (najlepiej świeże, ja robię sobie pomidory takie jak w puszce, tyle, że wkładam do słoika - rewelacja!)
masło lub olej rzepakowy
ćwierć selera
trochę pora
przyprawy: papryka, pieprz, zioła (do smaku)
cytryna (opcjonalnie, do skropienia filetów)
Rybę możemy potraktować na dwa sposoby:
1. Myjemy, osuszamy, doprawiamy, panierujemy, podsmażamy na maśle lub oleju- mniej zdrowo i na pewno nie dla maluchów.
2. Myjemy, osuszamy, doprawiamy (można opanierować, ale nie trzeba) i podsmażamy na maśle, po chwili wlewając trochę wody.
Marchew, pietruszkę i seler obieramy i trzemy na tarce o grubych oczkach.
Pora cienko siekamy, możemy go sparzyć - będzie mniej cebulowaty.
Warzywa wrzucamy do rondelka tudzież garnka - w czym tam nam wygodniej:)
Dodajemy pomidorki i wszystko razem ładnie dusimy:)
Po ok 10 minut dodajemy filety z ryby i dusimy dalej, aż warzywa zmiękną, a pomidory utworzą sos.
Potem podajemy brzdącowi i patrzymy jak konsumuje:)
A konsumuje tak:
Brzdąc lubi też zupę z kabaczka:)
A robi się ją tak:
Robimy wywar z warzyw - jakich tam chcemy:)
Ja dałam marchew, pietruszkę, trochę selera, ziemniaki (zazwyczaj daję też seler naciowy, natkę pietruszki, cebulę, pora)
Dodajemy ziele angielskie i liść laurowy - gotujemy do miękkości, warzyw oczywiście, nie ziela czy liścia...
Wyjmujemy liście i ziele - tego nie miksujemy.
Do wywaru dodajemy obrany i pokrojony kabaczek - gotujemy do miękkości.
Doprawiamy do smaku i miksujemy:)
Można dodać trochę śmietany, ale nie trzeba:)
Nalewamy do miseczki, z dala od wścibskich i lepkich dłoni progenitury, i to na odległość "tam gdzie wzrok nie sięga", ja położyłam w zasięgu wzroku...Dziwne, że do innych rzeczy w tej odległości nie sięgała...
No i masz babo placek, Młoda się poparzyła. Na szczęście niegroźnie...
Zupy do samodzielnego jedzenia nie podajemy. Chyba, że któraś ma takie hobby, jak ścieranie zupy zewsząd...
A zupa wygląda tak:D
Można dodać tarty ser - będzie bardziej pożywna:)
Albo grzanki:)
Albo pieczywo czosnkowe:)
I obowiązkowo łycha śmietany (takiej gęstej) na środek talerza...
Oj się rozmarzyłam....
Czas ugotować coś z nowej książki:)
Miłego i smacznego dnia:)