Właśnie w jednym z programów śniadaniowych polecana była książeczka dla dzieci o tym właśnie skąd owe się biorą. To przypomniało mi jak byłam z Hanią w ciąży, a dokładnie reakcje dzieciaków w przedszkolu.
Brzuch mi się zaczął powiększać i już nie mogłam podnosić szkrabów tak jak wcześniej ani tak się z nimi wygłupiać, trzeba było zatem jakoś im to wytłumaczyć. Także to, że pani nagle robi się senna i plecie androny, albo musi mieć pod ręką stale paluszki lub jakąś kromkę. I weź tu wytłumacz maluchom, że pani nie może oddać im całej paczki paluszków, a wydziela tylko po jednym na każdą rączkę...
Mówię więc dzieciakom, po tym jak chciały objeść mnie z drugiego śniadania ("A nie może pani zrobić sobie drugiej kanapki?" - uprzedzam, że było to zaraz po ich śniadaniu...): "Nie mogę Wam oddać mojego śniadania, bo mam w brzuszku małego dzidziusia i on też musi jeść".
Lenka: "Jaaaaaaaaaaa, ale wypluje go pani później?"
Zuzia: "Cooooooo? To pani chce być jakąś żoooooonąąąąą?????" - no ja Was proszę, takiego oburzenia nie widziałam jak żyję:)
Pola: " Pani go połknęła??"
Adaś mamę ponoć w domu zadręczał pytaniami o dzidzię, bo on też chce żeby mama do brzuszka sobie włożyła. Marysia stała w milczeniu i od tamtej pory bacznie mi się przyglądała podobnie z resztą jak większość dzieciaków. A potem jak już było blisko do porodu, a mój brzuch osiągnął monstrualne wymiary, dzieciaki podczas moich odwiedzin wypytywały, czy już mam dzidziusia i czemu to tak długo, no i kiedy w końcu on wyjdzie z brzucha...
Oj jak si to miło wspomina:) Powoli myślę o tym, by wdrażać Hankę w przedszkolne realia. Do pracy muszę wrócić w okolicach czerwca. W wakacje powinno być mniej dzieci, więc Hanka powinna to łagodnie znieść. Nie mam z kim jej zostawić, a mam możliwość zabierania jej ze sobą. Czas zatem obrać jakąś strategię działania.
Dziś mąż wraca z trzydniowej delegacji, więc jeszcze tylko kilka godzin będę słomianą wdową. Dałyśmy z Hanką radę. Wieczorami przychodziła teściowa (na prośbę męża najprawdopodobniej), posiedzieć z małą jak ja się będę kąpała. Troszkę niepotrzebnie mąż zawrócił jej głowę, bo Hanka i tak spała więc dałybyśmy sobie radę. Hania wykazała się niebywałym zrozumieniem dla chwilowo samotnej matki:) Kochane dziecko:)