Można zobaczyć wiele.
Wschody i zachody słońca...
Panoramę miasta...
Ludzi przechodzących w dole, śpieszących się by załatwić wszystkie sprawy...
Zakochanych idących spokojnie i nie liczących czasu....
Całe morze samochodów, które zdają się płynąć po asfalcie niczym statki po morzu...
Z dachu wieżowca można też runąć w dół. Z całą siłą swego ciała. Z jednym tylko zamiarem i jednym tylko pragnieniem, by już nic nie czuć i nic nie widzieć....
Wyszłam dziś do pracy, ale wybrałam inną niż zazwyczaj drogę. Miałam iść załatwić kilka spraw nim dotrę do przedszkola.
W pewnym momencie usłyszałam komentarz pewnego pana rzucony w stronę sąsiadów
"Pewnie go obciążą kosztami, o ile nie skoczy"..
Chwilę potem, stojąc na skrzyżowaniu dostrzegłam, że na krawędzi 10 piętrowego bloku na przeciw mnie stoi młody (sądząc po posturze i odzieniu) mężczyzna...
Stał na skraju, trzymając się napisu z nazwą osiedla i odwracał się co chwila nerwowo....
W okół było pełno straży pożarnej, karetka, sanitariusze i lekarze...Było też pełno gapiów zaniepokojonych o to, co może się wydarzyć...
Przystanęłam na chwilę, by spytać grupki gapiów o to, czy ktoś z nim rozmawia.
"Chyba tak bo widzi pani stoi odwrócony tyłem"
Na dole z kolei rozłożona była ogromna poduszka, na wypadek gdyby jednak stwierdził, że wypisuje się z tej gry.
Raz i na zawsze...
Nie wiem czy skoczył.
Odeszłam.
Nie mogłam na to patrzeć...
I bez tragicznego finiszu trzęsłam się jak osika, a żołądek dusił mi gardło...
Co go pchnęło do takiego czynu?
Nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem.
Mam jednak nadzieję, że jednak wybrał inną drogę.
Że wybrał życie z całym jego okrucieństwem i brzydotą i z całym jego pięknem i wspaniałością...
M. miała mieć biopsję gruboigłową...
Nie miała...
Sprzęt jak na złość się zepsuł...
Dalej nie wiemy czy rak jest złośliwy czy nie...
Nic nie wiemy...
A czas leci...
Najpierw jakaś idiotka pomyliła sobie terminy, teraz zepsuł się sprzęt.
Kiedy będzie biopsja?
Oni nie wiedzą.
"Proszę dzwonić i umawiać się samemu"
...