Oprócz niezmierzonych pokładów miłości, szczęścia i optymizmu (oj można by wymieniać dalej) zmieniła moją świadomość i to kompletnie.
Od dawna zastanawiałam się czy nie przejść (choćby częściowo) na jasną stronę mocy (czyt. zieloną stronę mocy) i nie zmienić choć trochę swojego i naszego życia. Do momentu zajścia w ciążę nie wielką wagę przykładałam do składu produktów, które kupowaliśmy. Różnie to bywało. Masę chemii w ten sposób zjedliśmy. Od tego nie można całkowicie uciec, ale można ograniczyć. Kiedyś owszem byłam wege, ale ze względu na absolutny brak czasu na gotowanie i konieczność żywienia kanapkowego zaczęłam chorować. Niestety musiałam wrócić do mięsa. Jak można nie mieć czasu na gotowanie zapytacie. Proste. Jak się mieszka samemu, studiuje dziennie, potem do wieczora się pracuje, a nocami uczy, to naprawdę nie ma jak...
Ale do rzeczy. Hanka zmieniła moją świadomość. Jej problemy ze skórą uświadomiły mi co nas otacza i co sami sobie i naszym dzieciom fundujemy.
Weźmy przykładowo takie pieluchy jednorazowe (popularne pampersiaki i inne pochodne). Nie zastanowiło Was dlaczego na opakowaniach producenci nie podają składu chemicznego tego co jest w środku, czy ich superabsorbentów? Polietyleny, które są wytwarzane z ropy naftowej (na pieluchę przypada około szklanki tego świństwa) , poliakrylany, chlor (bo pieluchy są nim bielone), barwniki i całą masa innych świństw. Ja wiem, że znajdzie się całą masa osób, które stwierdzą, że to jakaś paplanina ekopopieprzonej wariatki. Ale ja taką nie jestem. Ktoś nie wierzy niech wsadzi nos w opakowanie i powącha...
Kolejną rzeczą są na przykład proszki do prania. W naszych chorym kraju, żeby zaoszczędzić (pieprzona chęć zarobienia kosztem konsumentów...)proszki są mieszane z wypełniaczami niewiadomego pochodzenia. Jedna enta proszku, reszta to świństwa. Bardzo mocne świństwa. A jak to jest, że Niemcy mogą mieć 100% proszku w proszku, a Polacy nie? Ten sam Vizir, Ariel, Persil czy inne w Niemczech pachną. W Polsce śmierdzą. Podobnie jest w Anglii.
Dalej, chusteczki dla dzieci. NA które nie spojrzę - skład przerażający. Owszem polecam, jak ktoś nie ma wyjścia (czasem po prostu trzeba), jak dziecko toleruje. Moje nie....My nawet na wyjścia zabieramy waciki od razu nasączone wodą i zamknięte w pojemniczku. Taki zestaw gotowy do użycia.
Po tych wszystkich Hanuszkowych problemach ze skórą przeszliśmy na pieluszki wielorazowe. Są ładniejsze, milsze w dotyku i bardziej przyjazne dla Hanuszkowej pupy, środowiska i portfela. A że prać trzeba? Nasze mamy też prały tetry, w dodatku gotowały i prasowały. Umarła któraś od tego? Którejś korona z głowy spadła? Nie...
Zrezygnowaliśmy z proszku do prania. Pierzemy w kuli, a do bardziej zabrudzonych rzeczy dosypuję sody oczyszczonej. Owszem, nie pierze jak proszek - więc nie rezygnuję z proszku całkowicie. Jednak jakoś mega zabrudzenia trzeba usunąć.
Szafki i kuchenkę też staram się czyścić sodą. Wiadomo, czasem detergent jest potrzebny i tyle. Ale im mniej tym lepiej.
Następnym krokiem najprawdopodobniej będzie domowy wyrób wędlin. Oj, jak to górnolotnie zabrzmiało. Bardzo ambitnie...Ale to raczej chodzi o jakieś pieczenie na chlebek, niż wędzenie szynek. Bardzo możliwe też, że pieczenie chleba też nam dojdzie. Hanka ma najprawdopodobniej uczulenie na gluten. Do czego doszłam sama. Hanka ma typowe objawy, że też doktorzyca nie zrobiła wywiadu porządnego....Wczoraj się dowiedziałam, że jako dziecko też miałam uczulenie na gluten, ale krótko i rodzice o tym zapomnieli. Ten gluten chodził mi po głowie od dawna, podpowiedziała mi go również znajoma, a teraz musimy to sprawdzić.