Ciężki dzień po ciężkim weekendzie - zaczynam się przyzwyczajać. W końcu trafił się nam model nieodkładalny i to totalnie. Problem w tym, że nikt nam nie wierzy.
Przecież Hania to takie kochane dziecko (nigdy nie powiedziałam, że nie).
- Popatrz jak ona słodko śpi. Mały aniołeczek.
- Przecież to dziecko stale śpi, czego wy od niej chcecie?!
- Skarżycie się, a ona przecież tak ładnie śpi...
-ITD...
Śpiąca Hanuszka |
O tak, Hania pięknie śpi (co widać wyżej) i jest bardzo spokojna, ładnie sobie leży, rozgląda się, nie drze japy, tylko kwili i żali się jak coś nie pasuje, lub chce jeść. Cud, miód i malina. Niestety tylko wtedy jak jesteśmy u kogoś, lub sami mamy gości... A w domu......SAJGON. Oczywiście, że nie zawsze, ale jak Boga kocham... Nawet dziś...Przyszła położna - Hania śpi przytulona do mnie (po tym jak przez cały dzień marudziła, płakała i nie spałą w ogóle, a przypominam - ma półtora miesiąca). Położna wyszła, ledwo drzwi zamknęłam, ledwo do pokoju weszłam (nie Hanikowego, żeby była jasność), a tu...Łaaaaaa, łłłłaaaaaaaaa, łaaaaaaaaaaaaaaaaaaa....
W sobotę tak się umęczyła ( i nas też...a zwłaszcza mojego ślubnego..) i zestresowała, że oboje myśleliśmy, że oszalejemy, najdelikatniej rzecz ujmując. Hania marudziła cały dzień, cały wieczór i pół nocy. Aż się biednej ciemiączko zapadło i to dość poważnie. Oczywiście wujek google prawde powie. Podejrzewałam, że może chodzić o odwodnienie. Co prawda o poważnym odwodnieniu mowy nie było, ale coś się zaczynało. Raz, że cały dzień płakała, mało spała, to jeszcze w dodatku u nas w mieszkaniu jest klimat niemalże pustynny (urok mieszkania w starym bloku, gdzie przy grzejnikach nie ma zaworów). Hanusiak dostała butlę z wodą, cyca do tego i ciemiączko poszło w górę...Uffffffffffffff
Uspokoiła ją suszarka...Tyle, że spać za cholerę nie chciała. W przeciwieństwie do mnie. Po całym dniu o godzinie wpół do pierwszej w nocy, ja już nie kontaktowałam. Hanuszką zajął się tatuś, a ja..........no cóż. Padłam jak zabita przy dźwięku suszarki. Hania padła o wpół do trzeciej.............
A dziś...znów sajgon.............
Albo to ta pogoda, albo te cholerne tetry ją wkurzają (jakbym się miała owinąć czymś takim i położyć się, to też bym się darła i wkurzała), albo ja już nie wiem co...Mam nadzieję, że to nie na chorobę...
Teraz Hanuszka padła i śpi...Oby jak najdłużej, bo po prostu padam, ale przede wszystkim, bo mi jej najzwyczajniej w świecie żal...