Pseudo eko

Od jakiegoś czasu używamy głównie kosmetyków w 100% naturalnych lub tych które są ekologiczne nie tylko z nazwy. Niestety, wraz z nastaniem mody na bycie eko, powstała cała masa pseudo ekologicznych wyrobów kosmetycznych, które z ekologią mają tyle wspólnego co przysłowiowy piernik z wiatrakiem.

Uczulam zatem wszystkich, którzy zaglądają na moje strony, by nie dawały się zwieść wielkim napisom, a dokładnie czytały skład. Wiele firm bowiem pozyskuje do swoich kosmetyków naturalne produkty certyfikowane przez ECOCERT ale cóż z tego, gdy w spisie znajdziemy wszelkie możliwe parabeny, PEG-i, rozpuszczalniki i inne paskudztwa.
O szkodliwych składnikach kosmetyków możecie przeczytać w zakładce SZKODLIWE KOSMETYKI.

To, że dany kosmetyk zawiera składniki certyfikowane, nie oznacza, że sam w sobie zasłużył na certyfikat czy na miano bycia produktem ekologicznym i tę świadomość należy mieć.

Takimi pseudo ekologicznymi kosmetykami są przykładowo:

Eveline Cosmetics ECOline




DAX Perfecta ekoNawilżanie






Podaję tylko dwa przykłady, ale zapewne jest ich znacznie więcej. Jeśli komuś zależy na dobrych, a niedrogich kosmetykach to myślę, że z czystym sumieniem mogę polecić serię Alterra z sieci Rossmann


Alterra

Testowałam już szampon, mleczko do demakijażu, mleczko do mycia twarzy i chusteczki do demakijażu. W planach mam wypróbować jeszcze antyperspirant, balsam do ciała i parę innych. Kosmetyki te są polecane przez wiele blogujących dziewczyn, siedzących w temacie, a co najważniejsze ich cena jest bardzo przystępna - z reguły nie przekracza 10 złotych.


Zachęcam Was do dołączenia do akcji JESTEM ŚWIADOMYM KONSUMENTEM - czytajcie etykiety, kupujcie świadomie! Większość świństw dodawanych do żywności i kosmetyków ma zły wpływ na nasze zdrowie!







Hania i Pani Niania

Jako że 4 sierpnia wybieramy się na wesele przyjaciół, musieliśmy pomyśleć o opiece dla Hanki. Całonocne żłobki są diabelnie drogie. Sąsiedzi, u których Hania czasem zostaje wyjeżdżają na wczasy, moi rodzice są za daleko, a rodzice męża nie bardzo przejawiają chęć zaopiekowania się wnuczką (coś ich to nasze dziecko przerasta i przeraża). Pomysł padł taki, by poszukać niani. 

Przejrzałam więc różne oferty i długo się zastanawiałam czy wziąć osobę młodą czy starszą, taką z kategorii babciowatych. Stanęło na tym, że zadzwoniłam do kobiety po 30, z odchowaną dwójką dzieci, która dorywczo zajmuje się pewną 5 miesięczną panienką.

Zadzwoniłam, wyjaśniłam, zaprosiłam. Niestety Pani Niania przyszła o prawie godzinę za wcześnie(drogi u nas rozkopane i zakorkowane, więc wyjechała wcześniej), co normalnie nie byłoby problemem gdyby nie fakt, że my w totalnym proszku. Mąż nockę odsypiał, więc jeszcze w betach leżał. W kuchni pobojowisko, które właśnie ogarniałam. Spaliłam się ze wstydu................................

Ale do rzeczy. Pani Niania okazała się być sympatyczną osobą i wygląda na to, że się z Hanką polubiły, bo Hanka się uśmiechała, dała się wziąć na kolana, ponosić, a w końcu padła na rękach Pani Niani. Dumna jestem z mojego pacholęcia, bo robi ogromne postępy w rozwoju społecznym:) 

Teraz wiem, że z czystym sumieniem możemy iść na wesele. Czy się nie boję zostawić Hanki w obcych rękach? NIE. Bo niby czego? Kobieta odchowała dwójkę swoich, zajmuje się czyimś, więc wie o co kaman:)

Tylko ja jakoś nie mam ochoty na szalone pląsy i wygłupy. I nie chodzi tu wcale o rozłąkę z dzieckiem....