...nigdy nie wiesz co Ci się trafi...
Każdy dzień przynosi nowe wyzwania, niespodzianki, radości, rozczarowania...
Taki emocjonalny kalejdoskop.
Za każdym razem gdy życie/ los nam coś zabiera, daje coś innego w zamian.
Zdecydowałam się na powrót na studia, teraz muszę z nich zrezygnować.
W zamian los stwarza nam okazję do tego, by na własne mieszkanie czekać w przyzwoitych warunkach. Ba! W pięknym mieszkaniu w kamienicy.
W mieszkaniu z piecem kaflowym.
Z garderobą.
Ze strychem.
W mieszkaniu, które ma to "coś", nawet jeśli nie ma w nim nic.
Kiedyś, lata temu, jeszcze w ogólniaku nie dostałam zaliczenia z matematyki.
Czekał mnie egzamin komisyjny.
Totalnie się załamałam, bo matematyka to dla mnie czarna magia.
Do tej pory z resztą.
Moja przyjaciółka nauczyła mnie jednej rzeczy.
Bardzo mądrej rzeczy, za co do dziś jestem jej wdzięczna.
Opowiedziała mi o pewnej grze, w której chodzi o to by każdą złą rzecz jaka nas spotyka przekuć w dobrą.
Zapytałam ją jaki więc pozytyw widzi w komisie z matmy, bo dla mnie to koniec świata.
Odpowiedziała:
"Ciesz się, że nie z fizyki"
Oj tak...Ucieszyłam się i to bardzo, że to tylko matematyka, a nie fizyka.
Ta druga nie dość, że była dla mnie kompletnie niezrozumiała, to jeszcze nauczycielka napawała mnie przerażeniem.
Od tamtej pory choć to ciężkie, staram się w każdej przykrej sytuacji znaleźć coś pozytywnego.
Owszem, narzekam, czasem się użalam, czasem zbyt obnażam z mojego życia, ale taki jest mój sposób na radzenie sobie z problemami.
Nie kiszę ich w sobie. Wręcz przeciwnie - wyrzucam. Gadam, tak długo aż wygadam.
Aż wypłynie ze mnie to, co mnie truje.
Nie oczekuję przy tym porad, użalania się, klepania po ramieniu, mówienia "będzie dobrze".
Wystarczy, że ktoś wysłucha.
Albo nawet niech udaje, że słucha.
Bo ja wiem, że mam w sobie siłę by walczyć.
Ja wiem, że dam radę.
I wiem, że w końcu jakieś światło w tunelu zobaczę.
Bo chcę.
Bo los zawsze daje coś w zamian. Tylko czasem ciężko to dostrzec...