Kilka rad odnośnie rad...

Pomysł na taki, a nie inny wpis wziął się stąd, że w ostatnim czasie nasłuchałam się i naczytałam o radach udzielanych bardzo chętnie przez wszystkich i wszystkim. I jak udzielający radę często (mam takie nieodparte wrażenie) czuje swoją wyższość (hipotetyczną bądź co bądź) tak ten, któremu są one udzielane szału dostaje lub, zupełnie niesłusznie, czuje się jak człowiek gorszego gatunku... Rzecz mi znana z autopsji, ale też i z zasłyszenia...

Nikt nie lubi być pouczany, a tak zwane "dobre rady" często wprowadzają w stan ciężkiego wkurzenia (bardzo delikatnie mówiąc). Osobiście nienawidzę jak ktoś wyskakuje ze swoim "musisz robić tak, siak czy owak". Nawet jeśli intencje ma dobre, a owa rada wydaje się być całkiem sensowna. Ja nic nie muszę - ja mogę! Jedyną rzeczą którą muszę, bo innego wyjścia nie mam, to umrzeć (kiedyś tam). W każdym innym przypadku mam możliwość wyboru. 

Do rzeczy... Sama czasem udzielam rad, ale robię to tak, jak sama chciałabym być pouczana. To co napiszę poniżej nie jest tylko moim wymysłem, ale prostymi zasadami zaczerpniętymi z psychologii.

Po pierwsze, jak już wspomniałam - nikt i nic nie "musi". Wystarczy zamiast słowa "musisz" (lub innego podobnego) użyć "możesz". I tak "Musisz zastosować kremu X, bo jest najlepszy" wychodzi "Możesz zastosować krem X, bo jest najlepszy".

Po drugie, owo "najlepszy"... A kto wie co jest najlepsze dla mnie?! Przecież można powiedzieć "u nas sprawdził się krem X". Prawda, że lepiej? Bo przecież niekoniecznie krem X będzie odpowiedni dla mnie, a wtedy jego "najlepszość" legnie w gruzach i nikt mnie nie przekona, że ów krem ocieka zajebistością.

Po trzecie lepiej nie używać komunikatów "TY".. O co B? Już tłumaczę:
Zamiast :" Twoje mleko pewnie jest zbyt mało wartościowe".
Lepiej powiedzieć: "Może dziecko się nie najada" - brzmi lepiej, a matka nie czuje się winna i gorsza.

Po czwarte, kiedy nas o radę nie pytają, lepiej się zamknąć i swoje trzy grosze zachować dla siebie. No chyba, że ktoś ewidentnie wydaje się zagubiony to można zagaić delikatnie "U mnie sprawdziło się to i tamto" zamiast "Ja zrobiłam tak i siak". 

Zasady udzielania rad:

1.Udzielanie rad musi się opierać na cieple i szczerej trosce o drugiego.Udzielanie rad wymaga bowiem związku różniącego się od związków budowanych na co dzień. Nie może to wyglądać na rzecz zdawkową, ale budzić przekonanie, że szczerze zależy nam na tym kimś, na drugim.

2.Udzielanie nawet najprostszych i najmniej skomplikowanych rad zależy od takich umiejętności jak słuchanie czy empatyczny stosunek do innych. 

3.Udzielanie rad często bywa rozumiane jako mówienie ludziom co mają robić, zaś w rzeczywistości polega na pomaganiu im w dokonaniu słusznych ale samodzielnych wyborów. Zadaniem doradcy jest bowiem pomoc w przyjęciu postawy, która to umożliwia.

4.Dobre udzielanie rad ma sens tylko wówczas, gdy obie strony darzą się wzajemnym szacunkiem i potwierdzają jednakową wartość obu stron. Zachodzi bowiem bardzo często pokusa potraktowania osoby potrzebującej rady jako gorszej.

5.Sposób udzielania rad musi mieć swój cel i kierunek. Trzeba wiedzieć czemu właściwie ma służyć. Musi istnieć różnica np. między udzielaniem rad a pogawędką, choć nie znaczy to, że pogawędka jest gorsza czy mniej ważna, bo czasem nawet pogawędka przynosi więcej pożytku niż same rady.

Źródło: http://www.usc.pl/profesjonalisci/art_file/193.pdf
Wystarczy trochę empatii...Traktujmy innych tak, jak sami chcemy być traktowani, a będzie lepiej.
No, to się psychologicznie uzewnętrzniłam i mi lepiej i mogę dalej walczyć:P