Padam Padam

Padam, padam
ale bynajmniej nie jak Edith Piaf czy Maria Peszek.
Padam na twarz.
Praca stoi tak jak i pudła.
Owszem, jest lepiej niż było, ale do końca jeszcze duuuuuuuużo zostało.
A ja albo w pracy albo sama z Hanką.
Tak się nie da zrobić zbyt wiele...
No, tyle, że mamy już dwa pokoje w miarę urządzone, a to dzięki temu, że G. miał wczoraj wolne.
Póki co idę spać.
Wstałam po 6, jest 00:38...
Jutro przychodzi pan Piotrek żeby naprawić kaloryfer w kuchni, ewentualnie go wymienić.
Jutro też z młodą muszę iść do lekarza, bo pokasłuje i najprawdopodobniej ma zapalenie spojówek, o katarze nie wspomnę...
No cóż, jeszcze tylko G. i koty nie odchorowali przeprowadzki...
Poza tym zakupy, pranie, sprzątanie, gotowanie, rozpakowywanie, układanie i bieganie za Hanką.
Dodam tylko, że z Hanuszki zrobiła się mała rządzicielka, a po tym co dała ostatnio to ja nie chce widzieć buntu dwulatka w jej wydaniu...

Aaaa miałam pisać o mamie.
Jest dobrze.
Stadium wczesne, operacja 16 stycznia - dzień po Hankowych urodzinach, potem leczenie jakąś niestandardową metodą, która na zachodzie jest już normą i uzyskuje dobre wyniki.
Jesteśmy pełni wiary w to, że się uda, że będzie dobrze.
W końcu ktoś mi dziecko musi rozpieszczać;)


No to kolorowych...