Dziś post z gatunku postów "mądrych", bo uważam, że taka wiedza jest potrzebna.
Przez wielu lekarzy wszelkie zmiany skórne w obrębie głowy uważane za ciemieniuchę, a nie zawsze tak jest....
Ciemieniucha jest formą łojotokowego zapalenia skóry charakterystyczną dla okresu niemowlęcego. W teorii powinna minąć do 6 miesiąca zycia. Czasem niestety mimo usilnego zwalczania, zwalczyć jej nie sposób. Czasem lubi też wracać.
Na wielu pseudomedycznych portalach przeczytamy, że nie wiadomo skąd się bierze ciemieniucha. Skoro jednak ciemieniucha jest pochodną łojotokowego zapalenia skóry to odpowiedź mamy prostą...
Mały organizm nie ma w pełni wykształconych wszystkich układów. W dodatku jest pod działaniem hormonów matki. Łojotokowe zapalenie skóry może mieć wiele podłoży, m.in. właśnie hormony.
W sieci wyczytać też można, że ani ciemieniucha, ani ŁZS nie powodują swędzenia... Co innego piszą na forach osoby, które od lat borykają się z problemem łojotoku... I tu rzecz dziwna, bo polscy lekarze twardo obstają przy swoim - skoro dziecko ma skorupe na głowie, to to ciemieniucha. Zmuszona byłam z Hankową głową pójść do lekarza tu, na Islandii. Podejrzewałam ŁZS.
Hakowe objawy:
- podobnie jak przy ciemieniusze - łuska na głowie
- drobny wyprysk, lekko łuszczący się na głowie, czole i brwiach
- oczywiście swędzenie, niestety aż do krwi
Standardowe zabiegi nie dawały efektu. Nie pomagały oleje naturalne, nie pomagał gomaż skóry głowy, nie pomagało smarowanie... to też mi dało do myślenia, że to może nie być ciemieniucha.
Lekarz od razu jak zobaczył głowę Hani stwierdził, że to nie ciemieniucha a łojotokowe zaplanienie skóry właśnie. Nie obyło się bez sterydu, by uniknąć infekcji i jak najprędzej złagodzić stan. Na skórę głowy zalecił maść wazelinową z kwasem salicylowym. Co ciekawe kompletnie zanegował smarowanie oliwkami i olejami. Powiedział, że to bardzo częsta, ale nieprzydatna rada, bo ciemieniuchę i łojotok usuwa się z głowy właśnie wazeliną z kwasem salicylowym (wymienił jeszcze coś, ale nie wiem co...).
Procedura wygląda tak:
- wazelina na głowę na kilka godzin
- masaż, gomaż lub delikatne drapanie skóry główy
- olej na głowę w celu usunięcia wazeliny
- mycie głowy mydłem - żadne szampony, zwłaszcza z SLS i pochodnymi tego nie usuną!
- głowę można wymyć kilka razy
U nas pomogło i po dwóch zastosowaniach maści wazelinowej Hania ma czystą główę. Pozostaje nam tylko problem drapania czoła.....
Zatem...Jeśli u Waszego dziecka problem ciemieniuchy wraca, w dodatku zajmuje więcej niż tylko kawałek głowy (przenosi się np na twarz), kiedy swędzi albo powoduje pękanie skóry i wysięki (tym razem tego uniknęliśmy), kiedy łuska na czole jest żółtawa i/ lub świecąca to marsz do lekarza i nie dać się zbyć bzdetnym gadaniem, że to tylko ciemieniucha
ŁZS często objawia się najpierw drobną wysypką, przypominającą kaszkę lub potówki.
I teraz najlepsze....
Kto jest z nami od początku to może pamięta jak Hania miała straszne problemy ze skórą i nikt nie wiedział co to było, a ja jak wariatka próbowałam przeróżnych diet - bezmlecznej, bezglutenowej, sraty taty...
Terazm mam odpowiedź. To był pierwszy objaw ŁZS właśnie.
Hania wyglądała tak
Tu już jej stan nie był tak zły (zaczęło się wysypką, a po szczepieniu się nasiliło). Wcześniej miała całe czoło w pękającej skorupie, a z powiek sączyła sie krew z osoczem. Lekarka rozłozyła ręce. Pomógł nam inny lekarz, który przepisał steryd, ale sam nie wiedział co to i skąd się wzięło. Badań oczywiście się w naszym chorym kraju nie robi bo po co.....
Plan działania na teraz mamy taki, że jeśli stan się będzie utrzymywał lub powracał to w Anglii idziemy na badania w kierunku wykrycia przyczyn ŁZS. Na razie mam nadzieję, że Hankowe ŁZS jest związane tylko z wiekiem dziecięcym i że to jej minie...
Jeśli macie podobne problemy piszcie, chętnie dowiem się czegoś więcej lub, na ile to możliwe, pomogę.