Albo dziś oszaleję, albo kogoś zamorduję. Nie wiem kogo i nie wiem po co...
Hanka ma dziś dzień pod tytułem "Noś mnie inaczej będzie ryk" i wypełnia każde jego założenie sumiennie. Dobrze, że przez częśc dnia odciążyli mnie teściowie, któzy z ochotą Młodą nosili.
Z racji tego, że Hanka ma taki, nie inny dzień, coś musiałam przeoczyć - pewnie chodziło o karmienie, bo Figa nalała mi w buty o czym dowiedziałam sie po przyjściu do teściów na niedzielny obiad..................Wreda jeść z samego rana nie dostała to się zemściła. Albo to kwestia tego, że suchego nie ma tylko puszkowe. Bądz tu człowieku mądry. Wszak burżuazja bele czego żreć nie będzie....
Tuż przed wyjściem od teściów Hanka walnęła takiego kupsztala, że nawet cudn - "pachnące" -ekstranieprzemakające pampersy (zostaliśmy obdarowani...) capiły na kilometry...W domu oczywiście kontynuacja noszenia bez możliwości posadzenia 4 liter na krześle. Bachorstwo wyszło z założenia, że skoro babcia i dziadek mogli nosić to matka tym bardziej. Poza tym i tak się już nasiedziała.
Zatem z Hanką na ręce poszłam do kuchni, żeby otworzyć nową kaszkę, co by się przygotować do wieczornej kąpieli i kaszki. Nie przyszło mi do głowy, żeby ją schować. Zostawiłam otwartą na stole. Patrzę z Młoda przez okno:
"Popatrz Haniu deszczyka pada, ludzie z parasolami chodzą, żeby........K*****a pranie!!!!!!!!!!!!!!!" Ręczniki mi zmokły.
Na domiar złego Śierściuch J****y wywalił z torebki prawie całą, ostatnią kaszkę Hani..................
Hanka ostatnio bez kaszki nie zaśnie......
Chyba się nawdycham olejku lawendowego, ewentualnie ścignę jakiegoś ziomala spod bloku o coś na czilałt, coby się nie wyżyć na mężu jak wróci z pracy, bo przecież "Co tak długo??!!!". Ewentualnie głową przywitam się ze ścianą...
P.S. Zapomniałam powiedzieć, ostatnio czytając blog Hafiji i kombinując z moim blogiem (patrz obrazek koło tytułu posta) zapomniałam, że mam czajnik na gazie..........................Trza było kupić nowy....Stary nabrał nowego koloru - czarnego...