Jeszcze niedawno świętowaliśmy jej pierwsze urodziny, a wczoraj weszła w 18 miesiąc życia. Jeszcze niedawno nie chodziła, teraz chodzenie stało się jej ulubionym zajęciem. Zmienia się i dorośleje niemalże z każdym dniem. Z charakternego bobasa przeistacza się w małą, charakterną dziewczynkę, która mimo problemów z komunikacją doskonale wie czego chce, a z reguły chce zupełnie czego innego niż ja.
Doskonale wychodzi jej słowo NIE. Niestety popsuła się opcja TAK...Hania często i ochoczo kiwa głową na tak, po czym następuje nagła zmiana zdania...Typowo kobiece.
Nie mniej kobiece jest jej zamiłowanie do butów.
Mogłaby pół dnia nosić w dłoniach buty, próbować ja zakładać na milion sposobów, ewentualnie próbować organoleptycznie...Nawet te, które zaliczyły już kilka porządnych spacerów.
W ostatnim czasie Hania zrobiła się bardziej niż do tej pory gadatliwa. Mamy zatem przeróżne formy kotków : kotko, kotek, koto. Czesem pojawia się jakiś pesek, moge - niemoge, to, tu. Ostatnio za sprawą Ignasia pojawiło się ukochane przez wszystkich MOJE... I tak sobie Ignaś z Hanią mojują całymi dniami wyrywając sobie zabawki. O pardon, ucząc się funkcjonowania w grupie ku naszej (mojej i Ignasiowych rodziców) (nie)wątpliwej uciesze....
W słowniku Hani pojawiło się jeszcze coś, a mianowicie BALO.
BALO, moi mili, to po Hankowemu lampa....
Jako, że na Islandii lamp w domach wiele, to ma co Hanik pokazywać i nazywać. I tak wieczorami nasze rozmowy ( a raczej Hankowe monologi) wyglądają tak: TO BALO, TU BALO, TO BALO. Haniu, a to? TO BALO - odpowiada Hania wskazując lampę paluszkiem i potakując głową.
Po tym zazwyczaj następuje seria niezrozumiałych Hankowych tłumaczeń, które nawet ciężko przytoczyć...
Ponadto, Hania zaczyna pokazywać, że pielucha nadaje się do przebrania. Zdarza się, że obwieszcza całemu światu KUPKA rzadziej SISI. Przygotowujemy się zatem do odpieluchowania.
Dodatkowo trenujemy picie z normalnych kubków, względnie z doidy:) bidony z rurką zostały nam już tylko na spacery i wycieczki:) Hania ćwiczy także jadzdę na Ignasiowym rowerku. Lista zakupów w związku z powyższym wydłużyła się o kolejną rzecz z gatunku koniecznych.
Dodatkowo trenujemy picie z normalnych kubków, względnie z doidy:) bidony z rurką zostały nam już tylko na spacery i wycieczki:) Hania ćwiczy także jadzdę na Ignasiowym rowerku. Lista zakupów w związku z powyższym wydłużyła się o kolejną rzecz z gatunku koniecznych.
Niestety wraz z Hankowym rozwojem jak bumerang powraca lęk separacyjny. Tym razem jednak nalady płaczu pojawiają się także, gdy zamknę oczy tudzież nakryję się kołdrą. Mama ma być zawsze przy dziecku. Ma być jego nieodłącznym elementem. Inaczej jest źle...
A matce, która samodzielnie boryka się z ogarnięciem dziecka już od ponad dwóch miesięcy zaczyna brakować sił...W tym miejscu biję pokłony samotnym matkom...
A jak wygląda 17 miesięczna Hanka?
Jak mała podróżniczka:)