W końcu udało mi się umówić z koleżanką, którą poznałam w szpitalu na podtrzymaniu i którą potem spotkałam na tej samej sali poporodowej:) Cieszyłam się jak diabli mimo tego, że pogoda dziwna i tak nie bardzo wiadomo jak ubrać siebie, a przede wszystkim brzdąca... No ale nic, Hankę ubrałam i miałyśmy już wychodzić kiedy dziecko się ocknęło, że mama ma cycki. Przystawiłam, a Hanka się rozgląda i kontempluje...No cóż odłożyłam młodą i się zaczął ryk...Na szczęście uspokoiła się tuż po wyjściu z domu. Moja radość nie trwała wiecznie, po półtora godzinnym spacerze musiałam Ankę pożegnać i lecieć do domu z wrzeszczącym wózkiem... Na szczęście w telefonie nagrany mam dźwięk suszarki. Wracałam więc z brzęcząco - wrzeszczącym wózkiem dopóki Hanka się nie połapała, że suszarka wyje....
Muszę przyznać, że się nam bardzo poszczęściło. Planowałam zakup tych szczoteczek, a tu proszę:) Miła niespodzianka, za którą baaaaaaardzo dziękujemy:) Hanka usiłuje wyrwać mi szczoteczkę z ręki i połknąć w całości:) Myślałby kto, że dziecka nie karmię:P