Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eko maluch. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eko maluch. Pokaż wszystkie posty

Siła z cukru?

W ramach niemyślenia o wyjeździe ślubnego oraz Hankowych rehabilitacjach i asymetrii zahaczam o temat raczej kontrowersyjny, a mianowicie cukier w diecie.
Jako, że blog jest okołodzieciowy to też mowa będzie o cukrze w diecie dziecka.
Czemu uważam, że temat jest kontrowersyjny?

Czy, jeśli drogi czytelniku dajesz dziecku słodycze lub słodkie dania, nie próbowano Cię za to zlinczować?
A może jesteś w grupie restrykcyjnych rodziców co to dzieciństwo ograniczają i bronią dziecku dostępu do przyjemności?

Mam wrażenie, że społeczeństwo jest podzielone jeśli chodzi o podawanie dzieciom cukru na dwa obozy właśnie.
Jedni nie widzą nic złego w cukrze, cukierkach i generalnie w słodyczach, nawet tych przetworzonych (tj. czekolady, batoniki, cukierki, jajka niespodzianki, żelki itd...). 
Drudzy wystrzegają się cukru jak ognia, gdzie mogą zastępują czymś innym, a słodycze dopuszczają sporadycznie i to najchętniej własnego wyrobu (tudzież inne domowe).

A o co w ogóle chodzi z tym cukrem?

Cukier w diecie dziecka prowadzi do próchnicy i otyłości.
No, hamuje też łaknienie.

Koniec.

Tyle na temat cukru w diecie dziecka przeciętnie wiemy.

Niestety lista zagrożeń jest znacznie dłuższa...

Przede wszystkim cukier wpływa na psychikę o czym doskonale wiedzą m.in rodzice dzieci cierpiących na autyzm i jego pochodne.

Dziś wielu świadomych lekarzy, na całym świecie powtarza to, co w latach czterdziestych głosił dr Tintera: "nikt pod żadnym pozorem nie powinien zaczynać leczenia psychiatrycznego, bez wcześniejszego przeprowadzenia testu tolerancji glukozy w celu ustalenia, czy organizm danej osoby jest zdolny do przyswajania cukru". <klik>

Wiele chorób ma związek ze spożywaniem cukru.
Cukier jest bowiem dobrą pożywką dla grzybów, które rozwijają się w jelitach (wiele osób nawet nie wie, że ma grzybice jelit).
Niestety cukier także żywi raka.
Daje mu swoistą osłonę, dzięki której może być utrudniona chemioterapia.
Dlatego tak ważne jest wyeliminowanie cukru z diety chorego.
Kolejnym zagrożeniem są pasożyty, którym również sprzyja zwiększone spożycie cukru.

Cukier zakwasza organizm, by przywrócić równowagę w organizmie wzrasta zapotrzebowanie na wszystkie składniki. W celu przywrócenia równowagi z organizmu pobierana jest większa ilość wapnia.
Jeśli jednak organizm nie otrzymuje go w odpowiedniej ilości zwiększa się ryzyko wystąpienia osteoporozy.

Zapewne lekarze będą w stanie podać znacznie dłuższą listę zagrożeń płynących ze spożywania cukru.
My, jako rodzice musimy wiedzieć, że próchnica i otyłość to nie wszystko co może się przytrafić naszym dzieciom.
Cukier uzależnia.
Potrafi siać spustoszenie w organizmie dziecka jeszcze w łonie matki.
W efekcie nowo narodzone dziecko już lubi słodki smak.

Czy każdy cukier jest zły?
I tak i nie.
Każdego cukru powinno się stosować z umiarem.
Jednak najlepiej całkowicie wyeliminować cukier rafinowany tj. biały i zastąpić go nierafinowanym.
Na pewno jest to rozwiązanie droższe.
Ale z reguły też produktów nierafinowanych używa się mniej, bo mają lepsze właściwości, także smakowe.
Poza tym, to zdecydowanie zdrowsze rozwiązanie.

Czym można zastąpić cukier?

Na pewno nie słodzikami!

Wybór jest dość szeroki:

ksylitol
miód
syropy (z agawy, daktylowy, klonowy)
stewia
słody (jęczmienny, ryżowy)
cukier (melasa) trzcinowy
cukier (melasa) buraczany

A jak wygląda to u nas?

Noszę się z zamiarem zakupienia zamiennika cukru.
Na razie po prostu ograniczam.
Nie słodzę herbaty, kawę i owszem ale piję jej mało.
Hania słodycze spożywa tylko w dwóch sytuacjach :
- gdy jesteśmy w gościach - zakazanie jej jedzenia tego, co jedzą wszyscy ( a nie mam wpływu na to co gospodarz poda) byłoby barbarzyństwem
- gdy sami mamy gości i coś słodkiego pojawi się na stole - tutaj jednak często interweniujemy i słodycze są tylko przez chwilę.
Czasami trafi się jakiś biszkopcik od dziadków - też sporadycznie.

Poza naleśnikami od święta nie jadamy słodkich dań. 
Zarówno naleśniki jak i dodatki są małosłodkie.

Jogurty podaję naturalne z owocami świeżymi, mrożonymi lub suszonymi.

Soki - tylko naturalne, bez dodatku cukru i nie jako napój do przepicia a jako porcja owoców.
Też sporadycznie.

W mieszkaniu nie ma słodyczy.
Bywają od święta.
Czasem coś upiekę, czasem coś kupimy...
Nie mamy, bo pod tym względem jesteśmy ze Ślubnym jak małe dzieci.
Ile jest tyle zjemy.
Nie chcemy tego samego dla Hani.
Chcemy za to by była zdrowa i miała zdrowych rodziców.

Kogoś to dziwi?

Na koniec mała prośba:

Jeśli karmisz dziecko cukrem to Twoja sprawa, nie neguj i nie wyśmiewaj tych, którzy robią inaczej.
Jeśli jesteś po drugiej stronie, nie obrażaj - uświadamiaj, ale pamiętaj, że każdy ma prawo wyboru.
Proste?
A jak często o tym zapominamy....



Więcej o cukrze przeczytacie tutaj: 1/ 2/ 3/ 4



Anjamit

Na ciemieniuchę!

Temat już przeszły, ale niestety powracający co jakiś czas.
Ostatnio nawet w całkiem sporej ilości.
Hanka miała zajętą cały czubek głowy ciemieniuchą. 
Na szczęście nie zrobiła się z tego brzydka skorupa.

Kiedy Hania była mniejsza i męczyliśmy się z jej ciemieniuchą, której nie dało się zwalczyć tak łatwo, opatentowałam własny sposób.
Jak dotąd najbardziej naturalny i...
wierzcie mi - najbardziej skuteczny.
Wystarczy jeden raz wykonać pewien zabieg.

Zarówno wtedy jak i teraz natarłam główkę dużą ilością olejku kokosowego.
Zostawiłam na ok pół godziny.
Potem, podczas kąpieli zmyłam olejek, nałożyłam mydło Savon Noir i pozwoliłam się Hance pluskać w wodzie.
Po kilku minutach delikatnie wymasowałam główkę rękawicą Kessa, a potem wymyłam szamponem Alterra.





Rano główka bez ani jednej plamki:)
Naprawdę polecam:)
Zwłaszcza, że same potem możecie korzystać i jestem pewna, że wiele z Was zakocha się w dotyku skóry choćby i po samym oczyszczaniu Kessą i Savon Noir:)


P.S.  Wózek może się uda naprawić:D

Anjamit

Pół roku naturalnych kosmetyków

Ponad pół roku temu opublikowałam cykl postów o szkodliwości kosmetyków.
Od tamtej pory zaczęłam "wycofywać" z domowego użycia kosmetyki komercyjne i zastępować je naturalnymi.
Do tej pory z kosmetyków komercyjnych została mi tzw kolorówka, czyli kosmetyki do makijażu i   krem podkreślający skręt włosów.
A i pasta do zębów...
W najbliższym czasie wymieniony zostanie podkład, ale muszę znaleźć coś bardziej naturalnego w przystępnej cenie.

Czego używam?

Zakochałam się w olejku kokosowym.
Wygładza zmarszczki które posiadam, nadaje skórze jędrności i elastyczności. 
Włosy po nim lśnią i są miękkie.
W dodatku pięknie się układają.
Wszelkie ranki goją się szybciej.
Od jakiegoś czasu mam problem z liszajami, które pojawiają się na rękach, plecach, nogach a ostatnio nawet na twarzy. Muszę się wybrać do dermatologa, ale póki co pomaga mi właśnie olejek kokosowy.
Poza tym  olejek jest pyszny!
Jemy go z pieczywem, smażymy na nim, dusimy, dodajemy do deserów. Ogólnie - stosujemy gdzie się da:)
Nawet rybę na nim smażyłam - wyszła wybornie:)
A curry na olejku kokosowym to już czysty kulinarny obłęd:)

Olejek arganowy - u mnie się nie sprawdził.
Ale z opinii przyjaciółki, mojej mamy i wielu innych wiem, że u wielu osób jest niezastąpiony.

Tonik i mleczko do demakijażu z Alterry - rewelacja za niewielkie pieniądze!
Krem do twarzy na dzień - również z Alterry.
Szampony też...

Cena produktów Alterry?
Jakieś 9.90....
Śmieszna prawda?
A skuteczne

Antyperspirant - ALterra lub Crystal - z ałunem.
Działa choć nie tak dobrze jak komercyjne antyperspiranty.

Do mycia ciała używamy mydła z Aleppo, Alterry,  Savon Noir, mydła marsylskiego - starczają na długo i mimo stosunkowo wysokiej ceny, są bardzo opłacalne.
Ostatnio z finansami było kiepsko więc kupiłam na próbę mydło z Luksji na bazie olejku palmowego.
Kosztuje ponad 5 złotych za kostkę 200g.
Marsylskiego na głowę nie bije, ale jest w porządku.
Dobry zamiennik.

Do oczyszczania skóry używam zestawu Kessa, Savon Noir, glinka Rhassoul. 
Każdy peeling przy tym wysiada.

Na moje liszaje używam błota z morza martwego, które kupuję z Organique na wagę.
Kosztuje niewiele i bardzo łagodzi tego typu podrażnienia.
Nic mi nie pomagało na liszaje.
Kosmetyki komercyjne podrażniały.
Swąd i pieczenie przyprawiały mnie o łzy.
Po okładach z błota i smarowaniu olejem kokosowym poczułam w końcu ulgę.
Do dermatologa i tak muszę iść.
Choć pewnie niewiele się dowiem...

Do smarowania ciała używam olejku kokosowego, balsamów z Alterry, balsamów z masłem Shea z Organique choć zawierają one jedno świństwo w postaci PEG-a. Jedno paskudztwo mogę przeżyć.
Z wakacji zostało mi masło kakaowe - cudo.
Niestety drogie, więc stosuję bardzo oszczędnie.
Jak się finansowo pozbieram to zakupię znów naturalne Shea.

Czy coś jeszcze?
Sama już nie wiem.
Zdarza mi się użyć komercyjnych kosmetyków, głównie kremu do rąk w pracy i to wszystko.
Stan mojej skóry?
Nie pogorszył się.
Czy się polepszył?
Na pewno, bo po wyjściu z wanny czy spod prysznica nie muszę się rzucać na balsam. Czasem nawet nie smaruję się niczym bo skóra mnie nie "ciągnie" nie swędzi z przesuszenia.
Zimą zawsze robiły mi się na piszczelach "łuski" z przesuszenia.
W tym roku tego nie ma.
Moja skóra i tak pozostawia wiele do życzenia, bo niestety za mało płynów przyjmuję.
Natomiast jest dużo lepiej niż było.

Najlepsze jest jednak to, że teraz nie muszę patrzeć na to czy do pielęgnacji skóry Hani używam dziecięcych kosmetyków, czy nie.
Używamy tych samych kosmetyków. 
No, z tą różnicą, że Hania nie używa glinki, błota i paru innych;)

W Hankowych kosmetykach można znaleźć jeszcze produkty z Baby Dream - mają dobre składy więc używamy na zmianę z naturalnymi.
Pierwsza pasta do Hankowych zębów została zakupiona w ekologicznym.
Szarpnęło po kieszeni troszkę (jak za pastę), ale w tym przypadku trzeba było zainwestować.
Cała reszta "sklepowych" past się nie nadaje ze względu na fluor i inne...

Ślubny?
Siłą rzeczy też przeszedł na zieloną stronę mocy;)
No prawie.....

Cieszę się, że udała mi się ta zmiana.
Pracuję nad kolejnymi:)

Wkrótce pojawią się kolejne posty o szkodliwych substancjach w kosmetykach i o kosmetykach 
naturalnych. 
Wiem z analizy słów kluczowych, że pod takimi hasłami najczęściej wchodzicie na moje strony:)
Dziękuję:)
I zachęcam do zgłębienia tematu.

Bo warto!


Anjamit

Mydło marsylskie dla malucha

Jakiś czas temu zakupiłam coś, o czym od dawna marzyłam:)
Rzecz mała i stosunkowo niedroga, ale jakoś się nie układało pomyślnie i nie było możliwości wcześniejszego zakupu mydełka.
Staram się kupować mydła naturalne i dla nas i dla Hanki, ale jak w portfelu świeci pustkami to na półkach gości Alterra i Babydream. 
Ale do rzeczy...
Chciałam i mam:)
Mydło marsylskie z olejkiem palmowym:)
Zakupiłam je w stacjonarnym sklepie Mydlarni.




Masaż Shantala - filmy

W masowaniu Hanki masażem Shantala bardzo pomogły mi poniższe filmy. Chwilowo co prawda mamy przerwę w masowaniu, bo Hanka nie ma na masaże czasu. Wszak trzeba się bawić, czołgać, sprawdzać wszystko, a nie leżeć....Mam jednak nadzieję, że do masowania prędko wrócimy.

A filmy napawają mnie spokojem.Tak jak niegdyś sesje masażu z Hanką. To był taki czas tylko dla nas. Zupełny spokój i radość z bycia razem.

Mam nadzieję, że i Wam spodobają się filmy i że będą dobrym instruktażem, mimo , że nie są w języku polskim.








Masaż Shantala krok po kroku

W jednym z poprzednich postów napisałam kilka słów o Masażu Shantala. Post w którym znajduje się także instrukcja masażu klatki piersiowej znajduje się TU.

W tym poście znajdziecie instruktaż dotyczący masażu reszty ciała.

MASAŻ RAMION I PRZEDRAMION


Obracamy dziecko na bok, na przykład na prawy. Lewą ręką ujmu­jemy delikatnie lewą rękę dziecka, unosząc ją do góry. Prawa ręka osoby masującej obejmuje bark dziecka w ten sposób, że palec wskazujący i kciuk (inne palce również) tworzą mały pierścień, który posuwa się w górę wzdłuż ramienia. W końcu ręka prawa spotyka się z lewą, trzy­mającą rękę dziecka. Ręka prawa trzyma nadgarstek dziecka, a lewa


Rys. 3. Masaż kończyny górnej
 
uwalnia się i schodzi w dół wzdłuż ramienia dziecka, obejmując ramię palcami tworzy bransoletę. Ręce za­stępują się kolejno, zawsze posuwa­jąc się od ramienia do dłoni. Dotąd pracowały naprzemiennie, jedna po drugiej. Teraz będą pracowały jed­nocześnie, ale w przeciwnych kie­runkach. Umieszczane jedna nad drugą obejmują ramię, tworząc pier­ścienie. Pierścienie te posuwają się w kierunku barku i dłoni. Obie ręce wykonują ruch śrubowy, okrężny do­okoła ramienia. Dwiema rękami wy­konuje się ruch śrubowy w przeciw­nych kierunkach, jakby delikatny ruch wyżymania kończyny (rys. 3). Po dojściu do dłoni obie ręce wracają do ramienia i rozpoczynają od nowa. Ważne jest zwolnienie tempa i chwi­lowe zatrzymanie się na poziomie nadgarstka.

DŁOŃ


Przystępujemy do masowania dłoni najpierw za pomocą kciuków, które masują dłoń od podstawy do palców. Następnie ujmujemy palce, które zginamy i wykonujemy ruch, jakbyśmy chcieli przemieścić krew od podstawy do koniuszków.
Drugie ramię, przedramię i dłoń masuje się tak samo po odwróceniu dziecka na przeciwny bok.

BRZUCH


Zaczynając od podstawy klatki piersiowej, od łuków żebrowych, dłonie, ułożone prostopadle do ciała niemowlęcia, schodzą w dół brzu­cha. Ręce pracują płasko, jedna za drugą, następując po sobie ruchem falowym, jakby delikatnie opróżnia­jąc jamę brzuszną dziecka. Nastę­pnie masujemy brzuch przedramie­niem (rys. 4). Prawe przedramię kontynuuje masaż, podczas gdy lewa ręka unosi kończyny dolne ku górze.  Przedramię masuje brzuch tym sa­mym ruchem, zawsze z góry w dół, w kierunku do siebie.


Rys. 4. Masaż brzucha przedramieniem.


NOGI 


Postępujemy dokładnie tak, jak przy masowaniu kończyn górnych, to znaczy, że ręce tworząc bransolety opasują udo i kolejno, jedna za dru­gą, schodzą wzdłuż kończyny ku sto­pie dziecka. Następnie ręce pracują w sposób przeciwstawny, schodzą od uda do stopy, wykonując ruch śrubo­wy jak przy wykręcaniu bielizny. Zwalniamy i zatrzymujemy się na poziomie kostki. Na koniec masuje­my podstawę stopy, najpierw kciu­kami, potem całą dłonią. Powtarza­my to samo z drugą kończyną.


PLECY


Przechodzimy do masowania grzbietu dziecka. Obracamy je na brzuch i zmieniamy kierunek jego położenia. Dziecko znajdowało się w położeniu równoległym do na­szych nóg. Zmieniamy położenie układając je w poprzek. Głowa dziecka znajduje się po naszej lewej stronie. Masaż grzbietu wykonuje się w trzech etapach.

I   etap masażu grzbietu.

 Masaż w kierunku poprzecznym. Kładzie­my ręce na grzbiecie dziecka na wy­sokości jego ramion. Dłonie posuwa­ją się jedna za drugą. Pracują płasko,
przede wszystkim częścią dłoniową, od przodu i do tyłu, z większym naci­skiem, gdy posuwają się do przodu. Podczas wykonywania tego ruchu ręce przemieszczają się powoli ku dołowi ciała dziecka. W ten sposób zaczynając od okolicy łopatek sto­pniowo  masujemy części  dolne grzbietu, okolicę nerek, a następnie pośladki. Teraz ręce są po naszej prawej stronie, przechodzą wzdłuż grzbietu dziecka, nad nerkami, dol­ną częścią grzbietu, łopatkami, osią­gają wysokość barków i znów wraca­ ją. To przechodzenie od strony lewej ku prawej i z powrotem jest płynne, łagodne, jak w ruchu falowym

II etap masażu grzbietu.  

Masaż wzdłuż  grzbietu.   Poprzednio  ręce pracowały razem,  chociaż kolejno jedna za drugą. Teraz będzie maso­wała tylko lewa ręka, płasko przebiegając po grzbiecie niemowlęcia od karku do pośladków (rys. 5). (Pra­wa ręka obejmuje pośladki dziecka i przeciwstawia się sile ręki lewej).
Ręka schodzi z tułowia, aby z po­wrotem wejść do punktu wyjścia w górnej części grzbietu i zejść z po­wrotem oraz wejść ponownie.
Im bardziej nasze ruchy są po­wolne i ciągłe, tym efekt masażu jest głębszy.
Ręce prawa i lewa pracują w do­skonałej harmonii, jedna tworzy energię statyczną, druga dynami­czną.

III etap masażu grzbietu.

 Masaż wzdłuż grzbietu do stóp. Etap ten jest bardzo podobny do poprzedniego. Lewa ręka prowadzi masaż ruchem od góry ku dołowi, ale nie zatrzymu­je się na wysokości pośladków, kon­tynuuje ruch przechodząc przez uda, podudzia do pięt, następnie wraca ku górze, zstępuje i wraca. Ręka pra­wa, która unieruchamiała pośladki dziecka, teraz utrzymuje kończyny. Masaż  grzbietu   jest   zakończony.

 

MASAŻ TWARZY 


Zaczynamy od masowania czoła. Końce palców od środka czoła przemieszczamy na boki. Za każdym razem palce nasze schodzą nieco dalej na zewnątrz, to znaczy dochodzą do skroni i okrążając oko schodzą wzdłuż policzków. W dal­szym przebiegu masażu posługuje­my się kciukami, które schodzą bar­dzo lekko po obu stronach nosa, a na­stępnie wstępują i znów zstępują. Jest to ruch tam i z powrotem,
z dołu w górę i odwrotnie. Ruch bar­dzo lekki, którego etapem aktywnym jest ruch z dołu ku górze, gdy palce idą w kierunku czoła. Następnie kła­dziemy kciuki na zamkniętych oczach dziecka. Nacisk musi być bardzo lekki. Jeśli oczy są otwarte, to zamykamy je bardzo delikatnie kciukami. Stąd kciuki schodzą w dół, idąc zewnętrznymi brzegami nosa,
kierują się ku kącikom ust, aby za­trzymać się na podstawie policzków. Masaż twarzy jest skoń­czony.












Na zakończenie wykonujemy trzy ćwiczenia:


1.      Chwytamy obie ręce dziecka, krzyżujemy ramiona na klatce pier­siowej. Następnie otwieramy je, po­wracając do pozycji wyjściowej. Po­wtarzamy kilkakrotnie.

2.      Chwytamy nogę dziecka w okolicy kolana i rękę w okolicy łokcia po przeciwnej stronie. Krzyżu­jemy rękę z nogą, kolano styka się z łokciem. Wracamy do pozycji wyj­ściowej. Powtarzamy z przeciwnymi kończynami.

3.      Chwytamy dwie stopy dziec­ka. Kończyny dolne są zgięte w sta­wach biodrowych i kolanowych. Krzyżujemy podudzia, doprowadza­jąc je do brzucha. Następnie prostu­
jemy kończyny dolne w stawach ko­lanowych i oddalamy je od siebie. Kończyny dolne są nadal zgięte w stawach biodrowych i odwiedzione.
Kilkakrotnym wykonaniem tych ćwiczeń, uzupełniających efekt roz­luźnienia, kończymy masaż.











Tekst powstał w oparciu o artykuł Irminy Derulskiej w: 
„ABC rehabilitacji cz.2 Mózgowe porażenie dziecięce”(red. dr med. Maria Borkowska)
ISBN 83-85045-16-3

Masaż Shantala - zanim zaczniemy masować

O korzyściach płynących z masażu wiadomo nie od dziś. Chyba w każdej szkole rodzenia, w każdym poradniku ciążowym czy czasopismach o ciąży i wychowywaniu dzieci zaleca się masowanie niemowląt od niemalże pierwszych chwil życia. Tak też postanowiłam robić. Kiedy tylko była taka możliwość, czyli Hanka była w nastroju do masowania, to masowałam. Obecnie mamy małą przerwę spowodowaną tym, że Hanuszka nie ma czasu na leżenie i masowanie, a musimy znów do tego wrócić. 

Jeszcze przed przerwą w masowaniu natrafiłam w sieci na Masaż Shantala. Poczytałam, podpatrzyłam i nieśmiało zaczęłam ćwiczyć na Hance. Pierwsze próby były ciężkie. Wszak Hanuszka nie była już spokojnym noworodkiem, a świata ciekawym kilkumiesięczniakiem.

O Masażu Shantala miałam pisać już dawno temu, ale chciałam sprawdzić co i jak poza tym w mojej głowie urodziła się myśl, by zorganizować szkolenie dla mam w Kielcach.
Pierwsze kroki zostały poczęte, ale o tym na razie SZA! :) Żeby nie zapeszać:)

Na początek kilka wiadomości o MS


Historia masażu Shantala wywodzi się z Indii. Masaż ten jest tradycyjną metodą kontaktu, jaki nawiązuje matka ze swoim dzieckiem. Jest to starożytna technika przekazywana w Indiach z pokolenia na pokolenie przez matki swoim córkom.

Propagatorem tej techniki, który wprowadził ją na europejski grunt był francuski położnik i podróżnik - Frederique Leboyer. W czasie swojej podróży po Indiach w 1959 roku zaobserwował on, jak niepełnosprawna kobieta o imieniu Shantala, nawiązywała cudowną formę relacji poprzez dotyk ze swoim małym, przedwcześnie urodzonym dzieckiem, które poddawane tej stymulacji było spokojne i wyciszone. Swoje dalsze obserwacje związane z tą formą komunikacji matka- dziecko opisał w książce "Shantala. Un art traditionnel : le massage des enfants", Seuil. (Shantala. Tradycyjna sztuka. Masaż dzieci) oraz „Loving Hands” (Kochające ręce – tradycyjna sztuka masażu dziecięcego). Na bazie właśnie tych obserwacji, po niewielkich modyfikacjach i od imienia kobiety, która masowała dziecko mamy dzisiaj do czynienia z masażem Shantala- dotykiem miłości. (źródło)


Korzyści płynące z masażu

Dla dziecka:
  • pomaga uregulować sen
  • wycisz i uspokaja
  • wspomaga procesy trawienne
  • wzmaga poczucie bezpieczeństwa
  • wzmacnia więzi z rodzicem
  • podnosi odporność organizmu
Dla rodzica:
  • poprawia samoocenę i wiarę we własne możliwości - daje pewność siebie
  • zapobiega depresji poporodowej u matek lub ją łagodzi
  • uspokaja
  • wzmacnia i poprawia więź z dzieckiem
  • pomaga w zrozumieniu dziecka i jego potrzeb

Masaż może być wykonywany zarówno na dzieciach zdrowych jak i opóźnionych w rozwoju, a także cierpiących na porażenie mózgowe lub dysfunkcje układu ruchowego.

 

 Zanim zaczniemy masaż...

Należy pamiętać o tym, by nie masować tuż po posiłku. Najlepiej masaż zacząć godzinę po nakarmieniu malucha.

Dziecko oraz osoba masująca muszą być w dobrych nastrojach. Maluch musi "wyrazić" chęć na masaż. W przeciwnym razie nie będzie dawał przyjemności, a stanie się katorgą.

Masaż najlepiej wykonywać rano, a wieczorem powtórzyć. Najlepiej by był zakończony kąpielą, która dodatkowo rozluźni malucha i zmyje nadmiar olejku. (Ja wykonuję masaż raz dziennie, wieczorem)

Pokój, w którym masowane będzie dziecko powinien być ciepły, gdyż maluch musi być nagi lub w samej pieluszce.

Osoba masująca siada (najlepiej na podłodze) z nogami wyprostowanymi, kładąc na nich ręcznik, na którym masowane będzie dziecko. Plecy powinny być proste, ramiona rozluźnione.

Jeśli masujemy dziecko bez pieluszki można pod malca podłożyć jednorazowy podkład. Masaż rozluźnia i pobudza perystaltykę jelit, a także może "oczyścić" pęcherz;).

Masaż wykonujemy w określonej kolejności:  klatka piersiowa, kończyny górne, brzuch, kończyny dolne, grzbiet, twarz, ćwiczenia rozluźniające.

Każdy ruch wykonujemy spokojnie i powtarzamy 3 - 4 razy. 

Go masażu używamy olejku lub oliwki. Hinduskie kobiety latem stosują olejek kokosowy, zimą zaś musztardowy. (Ja stosuję kokosowy lub ze słodkich migdałów)

Podczas masażu należy utrzymywać z dzieckiem kontakt wzrokowy, a także mówić do dziecka.


 Masaż klatki piersiowej

 
Kładziemy wyprostowane ręce na klatce piersiowej dziecka. Dłonie Znajdują się obok siebie. Rozciągając je masujemy od środka na zewnątrz. Tak, jakbyśmy chcieli w otwartej książce przypłaszczyć kartki po obu stronach grzbietu. Ręce  pracują jednocześnie w przeciwnych kierunkach.


Rys.1 Masaż klatki piersiowej


Następnie obie ręce pracują krzyżując się kolejno. Zaczy­namy od lewej strony dziecka. Prawa ręka osoby masującej, przechodząc przez klatkę piersiową, wchodzi na prawe ramię dziecka, natomiast le­wa ręka schodzi z lewego ramienia dziecka. Ręce pracują jedna za drugą jak fale (rys.1). Rytm masażu wolny, zgodny od początku do końca. Przy końcu ruchu należy małym palcem ześlizgnąć się po powierzchni szyi dziecka.

W kolejnej części masaż rączek.

Tekst powstał w oparciu o artykuł Irminy Derulskiej w: 
„ABC rehabilitacji cz.2 Mózgowe porażenie dziecięce”(red. dr med. Maria Borkowska)
ISBN 83-85045-16-3

Babydream - pieluszki eko

Czasami przy pieluchowaniu wielorazowym sięgamy po jednorazówki. Z reguły na dłuższe wyjścia, czasem na noc i zawsze gdy Hanka zostaje z kimś innym. Zazwyczaj sięgamy po biedronkowe Dady, wczoraj jednak zachciało mi się eksperymentów i sięgnęłam po Babydream Eko.

.

Jak Hanka była malutka spróbowałam pieluszek Babydream i nie bardzo mi podeszły zatem do tych podeszłam z rezerwą. Muszę jednak powiedzieć, że jak na razie jestem mile zaskoczona.

Producent zapewnia, że pieluszki wybielane są bezchlorowo, a surowce są w 50 % biologicznie degradowalne zarówno jeśli chodzi o pieluszki jak i opakowanie. Nie zawierają też lateksu. Tego nie jestem w stanie sprawdzić więc wierzę na słowo. 

Co do chłonności - jestem zadowolona. Pieluszka chłonie bardzo ładnie.

Rzepy są w miarę elastyczne więc zakłada się je wygodnie, a pieluszka nie ogranicza ruchów.

Na wielu forach spotkałam się z opinią jakoby pieluszki Bybydream eko były sztywne i grube. Cóż jak ktoś jest przyzwyczajony do Pampresów to i owszem Babydreamy są grubsze i sztywniejsze, ale nie jest z nimi źle. Spodziewałam się czegoś gorszego. Osobiście nie uważam, żeby były sztywne czy nieprzyjemne. Całkiem fajnie się z nich korzysta.

Jak dla mnie pieluszki mają sporo walorów:

- są wybielane bezchlorowo
- są w 50% biodegradowalne
- są tanie jak barszcz - 42 sztuki kosztują ok 29 złotych, co przy cenie zwykłych Babydreamów jest ceną wyższą. W porównaniu z innymi ekologicznymi jednorazówkami to taniocha.
- dobrze chłoną
- nie ograniczają ruchów
- Hanki nie uczuliły (ale czytałam gdzieś, że któryś szkrab dostał uczulenia po nich)
-nie śmierdzą tak jak większość jednorazówek z Pampersami na czele - wiem, że dla niektórych to zapach przyjemny, ja jednak reaguję na ten smród tak, jak podczas tankowania paliwa - robi mi się niedobrze...

Jakie minusy?

- mała ilość sztuk w opakowaniu może być minusem

Na więcej minusów nie trafiłam. Czy polecam? - Polecam. Są całkiem przyzwoite.

Zdrowie i uroda z palmy

Znów mnie troszkę nie było, a to za sprawą niespodziewanych odwiedzin przyjaciółki:) To były świetne dni - Marzenko, wiem, że przeczytasz - raz jeszcze dziękuję:*

Dużo się działo, tak jak napisałam odwiedziła mnie przyjaciółka, świętowaliśmy (przedwcześnie) urodziny męża, spacerowaliśmy po Kielcach....Było cudnie. No poza małym wyjątkiem, kiedy to zaraz po przyjeżdzie na miejsce urodzinowej imprezy otrzymałam telefon od teściów, że Hanka "płacze jak nigdy" i trzeba było wracać. Po wyjściu od teściów okazało się, że butelka z mlekiem była stanowczo za gorąca, by podać ją dziecku. O pardon...Była stale stanowczo za gorąca. Od momentu prób podania Hance mleka minęło około pół godziny..........Wskazówka temperatury w butelce była czerwona...Teść stwierdził, że nigdy nie słyszał, żeby tak okropnie płakała....

Nie będę tego komentowała. Na szczęście Hance nic się nie stało, a resztę wieczoru spędziła z nami na grillu, dzie spała w najlepsze na świeżym powietrzu. 

To tyle co u nas:)

Zanim ponownie zaszyłam się w domowych pieleszach obiecałam napisać o olejku kokosowym. Nadrabiam o teraz:)

Olej kokosowy ma szerokie zastosowanie i wspaniałe właściwości. Na wyspach Pacyfiku kokos uznawany jest za lekarstwo na całe zło, a stwierdzenie to nie jest dalekie od prawdy.   

Źródło
Kokos jest bardzo smaczny i do tego wartościowy – zawiera witaminy B2, B6, C i E oraz kwas foliowy, potas, wapń, magnez, fosfor, żelazo, sód i cynk. Wartość energetyczna wynosi ok. 620 kcal*.
W sanskrycie palma kokosowa znana jest pod nazwa „kalpa vriksha”, co znaczy „drzewo dostarczające wszystkiego, co potrzebne do życia”, w języku malajskim znana jest jako „pokok seribu guna”, co oznacza „drzewo tysiąca zastosowań”, na Filipinach nazywa sie ja „drzewem życia”, zaś mieszkańcy wysp Pacyfiku o owocu palmy kokosowej mówią „lekarstwo na wszelkie choroby*”
Sok z kokosa ma taki sam skład jak osocze ludzkiej krwi, w dodatku łatwo miesza się z ludzką krwią i jest łatwo przyswajalna przez organizm. Natomiast olej kokosowy ma szerokie zastosowanie zarówno w przemyśle kosmetycznym jak i spożywczym.

Pozyskiwany jest z tłoczenia kopry, czyli twardego miąższu. W temperaturze poniżej 25 stopni ma konsystencję stałą, przypominającą ścięty tłuszcz. Do celów spożywczych stosowany jest olej kokosowy tłoczony na zimno - żaden inny nie będzie miał tylu tak dobrych właściwości. 

Jeśli chodzi o właściwości kosmetyczne to olej kokosowy nadaje się zarówno do ciała jak i do włosów.  Bardzo dobrze się wchłania i nawilża, wygładzając zarazem skórę. Wspomaga gojenie ran i opóźnia procesy starzeniowe. Działa łagodząco w chorobach skórnych (egzemach). 

W kulturze hinduskiej olej ten stosowany jest do masażu niemowląt latem, gdyż orzeźwia skórę. 

Stosowany na włosy zapobiega utracie protein, wnika w strukturę włosa wygładzając i nawilżając, czyniąc włosy miękkimi i lśniącymi. Wzmacnia także cebulki włosów zapobiegając wypadaniu, pomaga w walce z łupieżem, a stosowany na same końcówki działa jak serum przeciw rozdwajaniu się końcówek

Właściwości odżywcze olejku kokosowego są jednak znacznie ciekawsze gdy weźmie się pod uwagę olejek z pierwszego tłoczenia - ten spożywczy. 

Pierwszą i najważniejszą informacją jest to, że olejek ten zawiera ok 40% - 50% kwasu laurynowegoktóry w naturze w dużych ilościach występuje tylko w olejku kokosowym i - w mleku matki! To właśnie ten składnik buduje odporność dziecka już od narodzin!!!! 

Ma on silnie bakteriobójcze i wirusobójcze właściwości, niszczy drobnoustroje pokryte otoczką lipidową (zalicza się do nich m.in. wirus HIV, cytomegalowirus, wirus opryszczki, przeziębienia, a także bakteria Helicobacter pylori, wywołująca wrzody żołądka i nowotwory układu pokarmowego). Inaczej niż antybiotyki, które zabijają całą florę bakteryjną organizmu - w tym także tą dobroczynną - monolauryn atakuje tylko szkodliwe wirusy i bakterie.*
Podobne działanie ma również kwas kaprylowy, który ma także właściwości antybakteryjne, przeciwgrzybicze i antywirusowe.


Ponadto: 

Ze względu na zawartość antyutleniaczy olej z kokosa zapobiega przedwczesnemu starzeniu, zwalczając wolne rodniki – a jego stosowanie na skórę sprawia, że staje się ona jędrna i elastyczna.
 Ze względu na wysoką przyswajalność kwasy zawarte w oleju kokosowym zapewniają odpowiedni poziom tłuszczów osobom, które z powodu choroby mają problem z ich absorpcją, transportem i trawieniem. Są dzięki temu idealne w jadłospisie przy np. chorobie Crohna – Leśniowskiego**

A moje wrażenia po stosowaniu tego olejku?
Brak zastrzerzeń. Odkąd stosuję ten olejek i olej ze słodkich migdałów moja skóra promienieje. Owszem, czasem coś gdzieś wyskoczy, ale skóra na twarzy się wygładziła i nie wygląda na zmęczoną. Poprawił się też kolory, ale to może być akurat spowodowane także słońcem:) Jedno jest pewne, żadziej teraz używam podkładu:) A włosy są po nim genialne:)

Polecam:) Bardzo polecam:)

A kupić można w tu, tu, tu, tu, i tu i w wielu innych miejscach:) Najlepiej z certyfikatem:)

Na razie stosujemy tylko na ciało. Ten spożywczy mam w planach kupić i używać, bo nie zawiera cholesterolu i nie powoduje odkładania się tkanki tłuszczowej! Przyda się także na wzmocnienie odporności:) Zwłaszcza wtedy, gdy przestanę karmić piersią.

Źródło:

Olejek ze słodkich migdałów

Jakiś czas temu postanowiłam przejśc na jasną stronę mocy (czyt.zieloną stronę). Spakowałam więc praktycznie wszystkie kosmetyki Hanki zostawiając krem do pupy (na wszelki wypadek) i krem z filtrem (choć co do niego nie jestem przekonana i stosuję shea - o tym innym razem). Ze swoich zostawiłam antyperspirant, szampon, krem B&B (stosowany czasami na dzień) i kosmetyki do makijażu (za podkład robi B&B). Zakupiłam kilka natrualnych kosmetyków, wśród nich olejek ze słodkich migdałów.

Ojejek ten jest jednym z najlepszych naturalnych emolientów. Otrzymywany jest z nasion owoców drzewa migdałowego odmiany słodkiej. Olejek ma bursztynowy kolor i charakterystyczny zapach. Rafinowany jest bezbarwny i bezzapachowy, ale ma dłuższą trwałość. 

Zawiera około 70% kwasu oleinowego i 30% kwasu linolowego, witaminy A, B1, B2, B6 i E, minerały wapń, magnez. Ze względu na swe właściwości nadaje się do pielęgnacji wszystkich rodzajów skóry, szczególnie wrażliwej, a także skóry niemowląt. Olejek nawilża, łagodzi świąd i podrażnienia, a także łągodzi ból. Używany jest także do masażu oraz jako baza różnych mieszanek, w tym perfum.

Olej migdałowy pomagpomaga w leczeniu łuszczycy, egzemy, skóry suchej i podrażnionej.

To tyle teorii, a jakie są moje wrażenia?

Olejek nie uczulił ani mnie ani Hanki. Wchłania się szybko pozsotawiając (co za tym idzie, nie brudzi ubranek) skórę przyjemnie miękką i delikatnie natłuszczoną, w odróżnieniu od tradycyjnych oliwek dziecięcych.  Rewelacyjnie też nawilża i natłuszcza skórę. Ja stosuję go zamiast kremu do twarzy i balsamów do ciała. Kiedyś nawet przy stosowaniu markowych balsamów skórę miałam napiętą, a po goleniu i nałożeniu balsamu  można się było wściec - bez balsamu również. Mam też wrażenie, że trochę wygładził mi zmarszczki mimiczne w kącikach oczu. Poza tym twarz promienieje, a ja jestem zachwycona! Skóra Hanki też w dobrej kondycji. Stosujemy ten olejek także na ciemieniuchę i jest lepiej!

Olejek godny polecenia, warto jednak uważać i kupować w pewnych źródłach. Czasami nawet do naturalnych olejków dodawane są oleje mineralne. A wtedy  - musztarda po obiedzie....

Rozpoczynamy przygodę:)

Dziś mąż odebrał przesyłkę z masłem shea, olejkiem kokosowym i olejkiem ze słodkich migdałów - no to rozpoczynamy przygodę:) W najbliższym czasie wyczekujcie postów z wrażeniami:) Do kupienia mam jeszcze całą masę innych cudów - ale po kolei. Inaczej doszczętnie zarąbię budżet i przyjdzie nam jeść bardzo eko..- korzonki...


Z nosa nadal cieknie, ale z gardłem już lepiej. Niestety dalej się czuję jakby mnie ktoś przewałkował...

Szkodliwe kosmetyki - podsumowanie

W poprzednich częściach po krótce opisałam, to co znajduje się kosmetykach i czym karmimy nasze ciała i ciałka swoich dzieci.  Przyzam szczerze, że od dawna nosiłam się z zamiarem napisania tego cyklu, ale stale coś mnie powstrzymywało. O parabenach wiedziałam od dawna. Do reszty dotarłam wraz z pogłębianiem wiedzy. Kupowałam nadal kosmetyki w sklepach czasem nie patrząc na to, czy zawierają parabeny czy nie...

Nie dajcie się zwieść temu, że jak coś jest testowane dermatologicznie lub nosi szumną nazwę DERMOKOSMETYKU to jest dobre i bezpieczne. Nieprawda. Nie dajcie się też zwieść nazwom firm. To, że firma X ma w nazwie eko tudzież organik, ne znaczy, że nie używa pegów, parabenów, parafiny i innych. Czytajcie etykiety! 

Nie zmuszam nikogo na przejście na naturalne kosmetyki, nie wmawiam nikomu, że to "jedyna słuszna droga, a moja prawda jest mojsza...". Sama dopiero odkrywam ten fascynujący świat i tym się chcę podzielić:)

Jaka jest alternatywa dla komercyjnych kosmetyków? I co można stosować dla niemowląt? Wiele rzeczy.

Oliwa z oliwek - sama dałam się zwieść wielkiemu koncernowi  produkującemu oliwki, również te w żelu. Na swojej stronie napisali, że oliwa z oliwek wcale nie ma zbawiennego wpływu na skórę dziecka. Dermatolodzy i osoby, które używają twierdzą co innego. Czyżby firma wyczuła, że pieniążki mogą uciekać? Poza tym, z wielu źródeł słyszałam i czytałam, że owa firma testuje produkty na zwierzętach...Ja wracam do oliwy. Sama stosowałam dla siebie i wiem, jaką miałam skórę. Ważne żeby oliwa była z 1 tłoczenia i tłoczona na zimno. Najlepiej przechowywać ją w szklanej buteleczce.


Różnej maści olejki - będę o nich pisała w miarę poszerzania mojego asortymentu:)

Masło Shea (Karite) - też o tym napiszę. Ważne, żeby było naturalne. To, że ma She w nazwie nie znaczy, że producento nie dodał do niego świństw. Np. Balsamy z masłem shea marki Organique zawiera PEG-i, co prawda jeden, ale jest.

Mydło Savon Noir - też opiszę:) Jak kupię.....

I pewnie wiele innych do których jeszcze nie dotarłam.

Będzie to trochę trwało, bo choć kosmetyki te są wydajne, to troszkę kosztują. Jesteśmy teraz o jednej pensji z marnym moim macierzyńskim, więc trochę to potrwa zanim skompletuję to, co chcę. Jeśli któraś z Was pokusi się o zakup i przetestuje sama, chętnie poznam opinie:) Część naturalnych kosmetyków już opisałam. Znajdziecie je w zakładce Piękna Mama:)

Miłego wieczoru:) Idę się odprężyć :) Hanka śpi, mąż w domu, dziś mogę się zamknąć w łazience i odpocząć:)

Mydło z Aleppo - eko maluch

Po kilkudniowym zgłębianiu tematu chemii w kosmetykach oraz alternatywy dla nich postanowiłam i dumna jestem z siebie niemalże jak paw! :) Przechodzimy na jasną stronę mocy, a konkretnie na zieloną, przynajmniej ja z Hanką. Mąż jak będzie chciał też dołączy, jak nie - nie zmuszę.

Pierwszy kosmetyk jaki zakupiłam po zapoznaniu się m.in. z tym blogiem  to MYDŁO Z ALEPPO.

Mydło to, jest tradycyjnym wyrobem Syryjskim tworzonym od prawie 2 tysięcy lat. Jego skład jest w 100% naturalny i opiera się na oliwie z oliwek oraz oleju laurowego uzyskiwanego z wawrzynu szlachetnego. Zalet oliwy z oliwek nie muszę chyba przytaczać. Jeśli zaś chodzi o olej laurowy, ma właściwości oczyszczające, ściągające i bakteriobójcze. Wspomaga także gojenie ran oraz łagodzi objawy łuszczycy.
Mydło z Aleppo polecane jest przez dermatologów jako kuracja wspomagająca przy leczeniu egzem, łuszczycy i trądziku. Polecane jest również przy różnych alergiach. Mydło to nawilża i zmikęcza skórę, działą antyalergicznie, przeciwzapalnie i odkażająco, przysiepasz też regenerację i wygładza skórę.

W zależności od stężenia olejku laurowego w mydle ma ono różne zastosowania (cenę też - im więcej olejku, tym, wyższa cena). Do odświeżenia skóry i codziennych kąpieli wystarczy 3 - 5 % olejku. Przy skórze z problemami stosuje się zazwyczaj 12% - 17%, ale są też mydła ze stężeniem ok 70% - 80%. Ja spotkałam się z różnymi opiniami na temat, jakoby mydło z większą zawartością olejku mogło wysuszać skórę. Nie wiem, przyznam szczerze jak to jest do końca - pewnie tak jak ze wszystkim - jednemu wysuszy, innemu nie.

Klika słów o tym jak mydło jest wytwarzane:

Zgodnie z wielowiekową tradycją raz w roku, na przełomie lutego i marca, czyli w okresie, gdy w gajach oliwnych i laurowych trwają zbiory, rozpoczyna się produkcja tego szlachetnego, bo w 100 procentach naturalnego mydła. Olej z oliwek tłoczony jest na zimno, dzięki czemu zachowuje wszystkie swoje cenne właściwości. Następnie w specjalnych kadziach podgrzewany jest przez kilka dni z dodatkiem wody morskiej. Pod koniec tego powolnego procesu wzbogaca się go olejem laurowym i gdy wytworzy się odpowiedniej gęstości masa mydlana, wylewa się ją na powierzchnie wyłożone pergaminem. Gdy zastygnie zostaje specjalnymi drewnianymi radłami pocięta na kostki, a te opieczętowane pieczęcią producenta. Ale to zaledwie początek. Mydło w kostkach jest następnie transportowane na pustynię, gdzie w specjalnych pomieszczeniach dojrzewa przez dziewięć miesięcy. Nie dodaje się żadnych konserwantów ani środków zapachowych, otrzymując w zamian naturalny produkt, składający się z oliwy z oliwek, oleju laurowego oraz 0,01 procenta sody, uzyskanej z soli morskiej. Co ciekawe mydło to jest bardzo wydajne, zmydla się na aksamitną, kremową pianę i po pierwszym użyciu nabiera koloru soczystej zieleni, tracąc brzydką szaro-brązowo-piaskową barwę, spowodowaną 9-miesięcznym procesem dojrzewania. Występuje w kilku odmianach, uzależnionych od zawartości oleju laurowego – prawdziwe rarytasy zawierają go aż w 70-ciu procentach*.
To tyle teorii. Teraz praktyka:)

Kupiłam:) Nie mogłam się doczekać aż wykąpię w nim Hankę a potem siebie. Zapach? No cóż. Glina, ziemia, ciężka oliwa - ja uwielbiam takie klimaty. Myślę, jednak, że wielu osobom ten zapach może nie przypaść do gustu. Pierwsza reakcja mojego męża :"Dziwnie pachnie..." (w domyśle "śmierdzi"). 

Wykąpałam Młodą i celowo nie smarowałam jej niczym by zobaczyć co i jak. Skórę ma bardzo przyjemną w dotyku. Łupieżyk nie znikł, ale to dlatego, że mamy mydło o niskiej zawartości oleju laurowego. Śladów uczulenia brak, a Hanka miała rewelacyjną minę jak tą wielką kostką (225 gram) smarowałam jej ciałko:)

Potem przyzła pora na moją kąpiel. Dawno się tak nie czułam...Wymyłam się cała tym mydłem. Łącznie z goleniem nóg, po którym zawsze mnie piekło i musiałam prędko czymś smarować. Potem zrobiłam peeling kawowy (bez dodatku oliwki - sama kawa, cukier i odrobina wody)...Skóra jak marzenie. Zero pieczenia i swędzenia nóg. Nie musiałam się niczym balsamować po tym mydle. Jedynie twarz nakremowałam - chyba bardziej z przyzwyczajenia...

Mydło świetnie się mydli, ponoć jest bardzo wydajne. Nie wypowiem się na ten temat, bo jeszcze nie mam rozeznania. Można w nim prać także ubrania i myś nim włosy. Będziemy testować:)


Ja jestem zachwycona. Mydłem i moją nową pasją, którą odkrywam dzięki mojej mamie, a także Naturalnej Biance, której blog stał się moim przewodnikiem po darach Matki Natury. Chyba gadam jak nawiedzona, ale naprawde mam zamiar wywalić, oddać i odsprzedać wszystkie kremy i balsamy jakie mam i zastąpić je naturalnymi olejkami - będę o tym pisała. Potem przyjdzie czas na resztę...

Wyczekujcie nowych doniesień w zakładkach Piękna Mama lub Eko Maluch:)


Źródło: http://www.national-geographic.pl/aktualnosci/pokaz/syryjski-skarb-mydlo-z-aleppo/