No to luz...

Od rana sprzątanie i bieganie po domu. Nie jestem pedantką i domu nie traktuję jak muzeum, ale posprzątane lubię mieć. Wiecie, tak żeby ze spokojem kawę wypić nie mając przed oczami zalegających na półkach, stołach, szafkach czy podłodze trupów. Faza urządzania mieszkania stale w toku. Chwilowo zawieszona, bo trzeba powoli myśleć o Świętach. Meble dokupimy pewnie po nowym roku, ale pudeł sie pozbyliśmy:) No, poza tym, które robi za szafkę nocną;)

Zatem weekendowy luz uważam za rozpoczęty. Choć nie wiem dla kogo, bo jeszcze się do pracy nie wybieram, a Ślubny jutro ma nadgodziny. Przynajmniej dzisiejsze popołudnie i wieczór spędzimy jak na weekend przystało - razem:) Przy kawie, książce, farbkach i filmie. Bo ostatnio wciągnęliśmy się w serię dokumentów o kosmosie. Mówię Wam normalnie - KOSMOS :P Ktoś się pasjonuje?







Farby Hanka dostała do testów. Bez wymogu "reklamy" na blogu. Ale wiecie co? Są tak fajne, że śmiało mogę polecić. Zmywają ie i spierają rewelacyjnie - ze wszystkiego. Z mebli, z ubrań, ze skóry, ze ścian... Nie wiecie co dziecku na Mikołaja kupić? Kupcie farby INSTANT PLAYCOLOUR. 

Wczoraj nie było wpisu, bo ostatnie problemy nie wpływają na mnie najlepiej. Coś tam dłubię, ale nie mam siły kończyć. Znacie to, kiedy usiłujecie zacząć od nowa a życie rzuca kłody pod nogi nieustannie? Tak, tak, wiem...Każdy ma problemy. Ale żeby tak wszystko na raz? Nie narzekam z jednego powodu - nanarzekałam się w Polsce. Postanowiłam, że tu nie będę. Zobaczymy ile wytrzymam w walce z narodową przywarą;). Tak więc wracam do "świętowania" weekendu:) Zwłaszcza, że moje dziecko właśnie padło jak stało. Z buzią upapraną farbami. I gdyby nie fakt, że tak dawno nie mieliśmy ze Ślubnym czasu tylko dla siebie to pewnie bym siała panikę, że przecież brudna, że pieluchy nie zdarzyliśmy zmienić... Co tam... Zmienię na śpiocha. Tymczasem chwilo trwaj....



Anjamit