Have I told you lately...

... That I love you. 
Have I told you there's no one else above you...

Dokładnie 3 lata temu słowa Roda Stewarta rozbrzmiewały podczas naszego pierwszego tańca. Tamtego dnia ( a także wcześniej) wszystko szło nie tak, jakby jakaś siła sprzysięga się przeciwko nam broniąc nam dostępu do szczęscia. 

Wszystko było dopięte na ostatni guzik, a jednak życie pokazało, że guziki można łatwo rozpiąć.

Zamówione w Kielcach kwiaty dotarly wraz ze znajomymi tuż przed ślubem. Zamówione były żywe zarówno na samochód jak i na bukiet. Przyjechały sztuczne na samochód i żywe w bukiecie. Niestety cantadeskie nie były od dołu zabezpieczone więc pobrudziły ślubny garnitur Ślubnego... Płaciłam za żywe kwiaty i ich zabezpieczenie na długą podróż w jednej z najdroższych i najlepszych kwiaciarni w Kielcach...

Część gości z Kielc uparcie zdając się na nawigacje pomylia trasę, część dojechała w umówione miejsce zapominając nas o tym poinformować. W zwiazku z czym nikt po nich nie wyszedł... To też wpłynęło na opóźnienie naszego ślubu...

Moja siostra zapomniała dowodu osobistego, więc przed kościołem musiałam prosić kuzynkę by była moim świadkiem. Jako, że siostra miała być świadkiem to nie wzięła sprzętu fotograficznego do kościoła. Był jeszcze jeden fotograf... Niestety nikomu z nas nie przyszło do głowy, że znajomy rodziny choć robi piękną architekturę, to z portretami i fotografią ślubną może mieć problemy. W efekcie nie mamy ani jednego zdjęcia z kościoła, którym można się pochwalić.

Z racji tego, że 3 inne pary, które miały brać ślub tego samego dnia zrezygnowały, to parafia olała nasz ślub nie strojąc go w żaden sposób, co było wliczone w cenę ślubu i o co kazano nam się nie martwić...

Podaczs naszej sesji ślubnej mojej siostrze padł aparat. Jedyny jaki miała. Na szczęście zdążyła nam zrobić piękne zdjęcia. Potem sprzęt trzeba było pożyczyć....

Przed samym ślubem prawie połowa gości zrezygnowała podając bardzo niewyszukane powody swojej nieobecności, zamiast po prostu powiedzieć prawdę... Były i takie odmowy, które nas po prostu zabolały, bo na obecności pewnych osób zależało nam ogromnie.

Mimo tego wszystkiego ślub się odbył a najpiękniejszym momentem prócz samej przysięgi była niespodzianka przygotowana przez moich rodziców... W pewnym momencie kościół rozbrzmiał melodią Ave Maria graną na skrzypcach przez kobietę, która kilkadziesiąt lat temu ten sam utwór grała na ślubie moich rodziców. Łzy wzruszenia popłynęły po moich policzkach, a Ślubny mocno ścisnął mi dłoń. 

To był ten moment, w którym wiedziałam, że nie ważne są kwiaty, wystrój kościoła, ani nic innego. Ważni byliśmy my. Wtedy i tam i teraz i tu, choć nie spędzamy tej rocznicy razem...

Mimo tego wszystkiego to był piękny ślub i piękne wesele. Takie na luzie bez napinki. Był czas by porozmawiać z gośćmi, by wznieść z nimi toasty przy i ich stołach, by bawić się z nimi. 

Po tych zaledwie trzech latach małżeństwa, mimo wielu rozterek i problemów wiem, że jestem z tym z kim chcę być. Wiem też, że nic nie jest dane raz, a miłoś trzeba pielęgnować i choć brzmi to jak największy truizm, to to jedyny sposób, by związek przetrwał.

















Dzisiejszy dzień "odbijemy" sobie niebawem, Ty wiesz:*