Na plac zabaw chodziłyśmy już rok temu.
Miło jest pohuśtać się razem.
W tym roku Hania po raz pierwszy była w piaskownicy.
Śmiesznie wyglądała raczkując po piachu podczas gdy wszystkie inne dzieci biegały i skakały.
Regułą jest to, że jak się Hanka na coś uprze to ma być i to natychmiast.
Inaczej alarm zostaje włączony...
Są jednak sytuacje, w których Hania mimo tego, że czegoś bardzo chce to rozumie, że pewne rzeczy ją przerastają i nie upomina się natarczywie.
Tak było w przypadku piaskownicy.
Siedziała w wózku przyglądając się dzieciom...
Wyraźnie smutna...
Możecie mi mówić, że przesadzam, ale martwię się, a raczej jest mi diabelnie przykro, że Hania nie chodzi jeszcze.
Bo wiem jak bardzo to ją ogranicza.
Jak bardzo ona tego chce...
Coś ją niestety blokuje...
A ćwiczenia w domu idą nam co raz gorzej, bo Hania się buntuje.
Na rehabilitacji też...
Mimo wszystko wiem, że rehabilitacja ma sens.
W jakiś sposób Hanuszka zaczyna się odblokowywać.
Dziś powiedziała coś, co brzmiało jak "kotek".
Byłabym pewna, że się przesłyszałam gdyby nie fakt, że powiedziała to kilka razy patrząc na białe bydlę, które w tym momencie przypomina bardziej krowę niż kota.
Hania doskonale rozumie co się do niej mówi.
Śmiało mogę zapytać, czy ma ochotę na jedzenie, czy idzie się kąpać albo spać, bo wiem, że pokiwa głową albo powie "nie".
Tylko to chodzenie....
Wiem, że będzie dobrze.
Kiedyś w końcu ruszy.
I to będzie powód do świętowania.
Przyznacie chyba, że zbyt szczęśliwa nie była....
Humorek się nieco poprawił w piachu, ale i tak pilnie obserwowała chodzące dzieci, po czym wykończona całym dniem padła późnym popołudniem w drodze powrotnej do domu...
Jutro kolejny aktywny dzień...
Rehabilitacja, fryzjer, przedszkole, plac zabaw, może bawialnia...
Dobrej nocy zatem!