Szaleństwa Panny Hanny vol.1

Siłę Hankowego charakteru przeczuwałam już w ciąży.
Pierwsze chwile po porodzie, pobyt na porodówce i pierwsze dni w domu wcale mnie z obaw nie wyprowadziły...
Wręcz przeciwnie.

Jedno jest pewne.
Jak to Hanka - w kaszę nie da sobie pluć.

Dla przykładu...

Spokojny wieczór, Hanik po kąpieli, perełki wyszorowane, dzieć szczęśliwy na kolanach mamuni....
Tyle, że mamunia nie usunęła z pola widzenia pomarańczy....

"Nie Haniu, teraz już nie. Ząbki są umyte, jest już późno, zaraz idziemy spać"
Młoda wydała się być tym faktem bardzo niepocieszona. I to delikatnie mówiąc.
W zasadzie to miałam przedsmak ceny z supermarketu...
Znacie ta bajkę - dział zabawek/ słodyczy, jazgot nie z tej ziemi i rozhisteryzowana kupka nieszczęścia wyjąca w marketową podłogę....
No. Tyle, że Hanka wyła w moje ucho...
Ale co wyła!
Jak nigdy przedtem, głśono i wyraźnie

"MAAAAAAA MAAAAAAAAAAA"

...

Teraz mogę prawdziwie powiedzieć, że się doczekałam pierwszego "Mama"....

Uległam. 
Zęby wymyłyśmy drugi raz...

Innym razem....

Hanik w żłobko-przedszkolu (doprawdy nie wiem jak mam nazywać placówkę, w której pracuję i do której chodzi Hanka....).
Siedzi na podłodze ze smoczkiem w buzi i smoczy*
Tego widoku było dla Julki zbyt wiele, więc żwawo do Hanki podbiegła i już ci targa za Hankowy smoczek....
Panie stanęły jak wryte, bo Hania nie w płacz, a w krzyk uderza.
Zrobiła Julce awanturę.

Mało tego...
Wieczorne karmienie.
Dziecko czule w matkę wczepione.
Niestety tylko do czasu, bo ni stąd, ni zowąd Młodej strzeliło do łepetyny żeby matkę perełkami upierdzielić z całej siły w sam sutek...
Łzy mi podeszły do oczu z bólu.
Zabieram więc pierś i chowam mówiąc, że to boli, że nie wolno...
A co Bachorstwo na to?

Wyciąga paluszek wskazujący lewej łapki i z krzykiem robi 
"no, no"*

I wierzcie mi, bynajmniej nie chodziło jej o to, że nie wolno gryźć...

Naprawdę zaczynam się zastanawiać co ja urodziłam i czy na pewno moje....
A jeśli już to po kim?
Bo przecież nie po mamusi....


*Smoczyć - żuć, mielić, gryźć, ssać - cokolwiek, oczywiście ze smoczkiem w paszczy
* "no,no" tudzież "ne,ne" - oczywiście znaczy "nie" lub "nie wolno"


Anjamit

Wyprzedajemy:)

Leżą i i się kurzą.
A po co?
Stwierdziłam, że czas na uwolnienie rzeczy, które trzymam z sentymentu.
NA początek kolczyki, które sama zrobiłam, ale nie chodzę w nich z prostej przyczyny. 
Przy Hance i pracy z dziećmi oduczyłam się noszenia długich kolczyków.
Noszę wkrętki, więc moje cuda są zbyteczne.
Zatem uwalniam je:)

Na początek 4 pary, ale post będzie aktualizowany i dodawane będą kolejne pary, a także inne przedmioty.

Zabawa polega na tym, że każdą parę licytujemy:)
Każda para startuje od 5 złotych. Trzeba doliczyć też około 6 złotych za przesyłkę.
No to zaczynamy:)

Para nr 1 - na zdjęciu co prawda jeden kolczyk, ale są dwa:)
Masa perłowa z elementami posrebrzanymi

Licytuje:  Monika K. 15 zł
Kontrowersyjna: 10 zł
                  



Para nr 2
Dla miłośniczek etno - ciężkie i duże - swego czasu moje ukochane.
Howlit i drewno palmowe, elementy posrebrzane



Para nr 3
Szkło, lampwork i srebro- idealne na wiosnę:)


Para nr 4
Mega lekkie! Choć nie wyglądają. Zrobione są z orzechów (nie pamiętam jakich), elementy posrebrzane




Chęć nabycia pary zgłaszacie w komentarzach łącznie z kwotą jaką oferujecie:)
W miarę możliwości na bieżąco będę uaktualniała post dopisując pod konkretną parą osobę, która prowadzi w danej licytacji:)

Zabawa trwać będzie do 3 marca czyli do niedzieli:)
No, to zaczynamy:)




Anjamit

Pół roku naturalnych kosmetyków

Ponad pół roku temu opublikowałam cykl postów o szkodliwości kosmetyków.
Od tamtej pory zaczęłam "wycofywać" z domowego użycia kosmetyki komercyjne i zastępować je naturalnymi.
Do tej pory z kosmetyków komercyjnych została mi tzw kolorówka, czyli kosmetyki do makijażu i   krem podkreślający skręt włosów.
A i pasta do zębów...
W najbliższym czasie wymieniony zostanie podkład, ale muszę znaleźć coś bardziej naturalnego w przystępnej cenie.

Czego używam?

Zakochałam się w olejku kokosowym.
Wygładza zmarszczki które posiadam, nadaje skórze jędrności i elastyczności. 
Włosy po nim lśnią i są miękkie.
W dodatku pięknie się układają.
Wszelkie ranki goją się szybciej.
Od jakiegoś czasu mam problem z liszajami, które pojawiają się na rękach, plecach, nogach a ostatnio nawet na twarzy. Muszę się wybrać do dermatologa, ale póki co pomaga mi właśnie olejek kokosowy.
Poza tym  olejek jest pyszny!
Jemy go z pieczywem, smażymy na nim, dusimy, dodajemy do deserów. Ogólnie - stosujemy gdzie się da:)
Nawet rybę na nim smażyłam - wyszła wybornie:)
A curry na olejku kokosowym to już czysty kulinarny obłęd:)

Olejek arganowy - u mnie się nie sprawdził.
Ale z opinii przyjaciółki, mojej mamy i wielu innych wiem, że u wielu osób jest niezastąpiony.

Tonik i mleczko do demakijażu z Alterry - rewelacja za niewielkie pieniądze!
Krem do twarzy na dzień - również z Alterry.
Szampony też...

Cena produktów Alterry?
Jakieś 9.90....
Śmieszna prawda?
A skuteczne

Antyperspirant - ALterra lub Crystal - z ałunem.
Działa choć nie tak dobrze jak komercyjne antyperspiranty.

Do mycia ciała używamy mydła z Aleppo, Alterry,  Savon Noir, mydła marsylskiego - starczają na długo i mimo stosunkowo wysokiej ceny, są bardzo opłacalne.
Ostatnio z finansami było kiepsko więc kupiłam na próbę mydło z Luksji na bazie olejku palmowego.
Kosztuje ponad 5 złotych za kostkę 200g.
Marsylskiego na głowę nie bije, ale jest w porządku.
Dobry zamiennik.

Do oczyszczania skóry używam zestawu Kessa, Savon Noir, glinka Rhassoul. 
Każdy peeling przy tym wysiada.

Na moje liszaje używam błota z morza martwego, które kupuję z Organique na wagę.
Kosztuje niewiele i bardzo łagodzi tego typu podrażnienia.
Nic mi nie pomagało na liszaje.
Kosmetyki komercyjne podrażniały.
Swąd i pieczenie przyprawiały mnie o łzy.
Po okładach z błota i smarowaniu olejem kokosowym poczułam w końcu ulgę.
Do dermatologa i tak muszę iść.
Choć pewnie niewiele się dowiem...

Do smarowania ciała używam olejku kokosowego, balsamów z Alterry, balsamów z masłem Shea z Organique choć zawierają one jedno świństwo w postaci PEG-a. Jedno paskudztwo mogę przeżyć.
Z wakacji zostało mi masło kakaowe - cudo.
Niestety drogie, więc stosuję bardzo oszczędnie.
Jak się finansowo pozbieram to zakupię znów naturalne Shea.

Czy coś jeszcze?
Sama już nie wiem.
Zdarza mi się użyć komercyjnych kosmetyków, głównie kremu do rąk w pracy i to wszystko.
Stan mojej skóry?
Nie pogorszył się.
Czy się polepszył?
Na pewno, bo po wyjściu z wanny czy spod prysznica nie muszę się rzucać na balsam. Czasem nawet nie smaruję się niczym bo skóra mnie nie "ciągnie" nie swędzi z przesuszenia.
Zimą zawsze robiły mi się na piszczelach "łuski" z przesuszenia.
W tym roku tego nie ma.
Moja skóra i tak pozostawia wiele do życzenia, bo niestety za mało płynów przyjmuję.
Natomiast jest dużo lepiej niż było.

Najlepsze jest jednak to, że teraz nie muszę patrzeć na to czy do pielęgnacji skóry Hani używam dziecięcych kosmetyków, czy nie.
Używamy tych samych kosmetyków. 
No, z tą różnicą, że Hania nie używa glinki, błota i paru innych;)

W Hankowych kosmetykach można znaleźć jeszcze produkty z Baby Dream - mają dobre składy więc używamy na zmianę z naturalnymi.
Pierwsza pasta do Hankowych zębów została zakupiona w ekologicznym.
Szarpnęło po kieszeni troszkę (jak za pastę), ale w tym przypadku trzeba było zainwestować.
Cała reszta "sklepowych" past się nie nadaje ze względu na fluor i inne...

Ślubny?
Siłą rzeczy też przeszedł na zieloną stronę mocy;)
No prawie.....

Cieszę się, że udała mi się ta zmiana.
Pracuję nad kolejnymi:)

Wkrótce pojawią się kolejne posty o szkodliwych substancjach w kosmetykach i o kosmetykach 
naturalnych. 
Wiem z analizy słów kluczowych, że pod takimi hasłami najczęściej wchodzicie na moje strony:)
Dziękuję:)
I zachęcam do zgłębienia tematu.

Bo warto!


Anjamit

Tuli My

Puk - puk...

Zza zamkniętymi drzwiami rozległo się cichuteńkie pomrukiwanie...

Brrrr....bbbbrrrrrrrr....wwwwrrrr...

I znów 

Puk - puk...

Wygladam przez wizjer ale nikogo nie widzę.

Dziwne...

Mówię do siebie i już mam odejść od drzwi kiedy nagle...

Bbbrrrrrr....

Otwieram drzwi i moim oczom ukazuje się malutki bardzo zmarznięty kłębuszek.

Wejdź do środka, czekałam na Ciebie:)


Tuli - Pyszczek czym prędzej podreptał w stronę kuchni i sadowiac się na ławie upomniał się o kubek goracej czekolady.

Po tak długiej i wyczerpujacej podróży dostaniesz podwójna czekoladę z chilli:)

Tuli - Pyszczek nic nie mówiac zatrzepotał uszkami po czym wypił cały kubek podwójnej czekolady z chilli.

Teraz był gotowy by przywitać Mała Dziewczynkę...






Tuli Mamo, możesz być spokojna:)
Tuli - Pyszczek dotarł cały i zdrowy. Zaaklimatyzował się i jest mu dobrze:)

Dziękujemy i przesyłamy pozdrowienia, a Tuli - Pyszczek macha łapkami:)

Anjamit

Co Za Weekend:)

Bez celebrytów za to same gwiazdy;)

W weekend odwiedzili nas goście, którzy ów weekend niezmiernie umilili.
To był pięknie spędzony weekend również dlatego, że pierwszy raz od dawna Ślubny miał wolne i nie mieliśmy absolutnie nic do załatwienia.
Choć Hania miała i ma katar, co pokrzyżowało nam zabawowe plany, to i tak weekend był niesamowicie udany...
I smaczny:)

Ślubny upiekł ciasto!
Po raz pierwszy:)
Co z tego, że z torebki...Pyszne było, a Ślubny dumny, co z resztą widać:)
Zapowiedział, że następne będzie "normalne".
Czekam więc...


Nie do końca normalni....


Odwiedziliśmy wspólnie kielecki geopark.
Zdjęć geoparku z zewnątrz brak, ale co się odwlecze to nie uciecze:)
Co prawda następne nie będą już tak ładne, bo my nie fachowi i w dodatku sprzęt nie ten...
Wujek B. to co innego;)

Wracając jednak do geoparku...
Chodzimy po wystawie przed rozpoczęciem zwiedzania i na jednej wystawce mój wzrok przykuł stalaktyt.....
A raczej napis na nim ;D










Ku pamięci potomnym:P
Ale żeby nie było - to nie ja to wyryłam...
Jak kiedyś wprowadzą opłatę, to będę się mogła chwalić, że ludzie płacą żeby oglądać moje nazwisko;P

A to już my:)


Buzi?


Teraz uwaga:)
Będzie obiecany kotek:)
Kotka tym razem ubierała ciocia M.:)
Bo matula w kuchni szalała;)


Tak nam minął weekend - zdecydowanie za krótko.
Pozostaną nam wspomnienia w postaci pięknych zdjęć - dzięki Wam kochani!
Mamy nadzieję, że i dla Was był to udany weekend.
Czekamy na kolejne takie. 
Może następny uda się w stolicy?

Teraz znów szara codzienność i...Hankowe badania...
Moczu nie udało się nam pobrać do pojemniczka, jutro zakładamy woreczek...
Tym razem jednak mamy już opracowany plan działania:)

A ja chciałam Wam wszystkim podziękować za słowa otuchy po bilansowym poście...
Dzięki! 
Stawiacie na nogi jak poranna kawa i uspokajacie jak neospazmina;)


Za niedługo o pewnym bardzo miłym Jegomościu, który mieszka z nami od wczoraj;)
Wyczekujcie najnowszych wieści:)

Anjamit

Bo My Mamy Urodziny - Wyniki

Z lekkim poślizgiem publikuję wyniki konkursu urodzinowego:)



Początkowo losować miała Hania. 
Niestety po kilku próbach stwierdziłam, że pewniejsze będzie skorzystanie z generatora liczb.

W konkursie wzięło udział 87 osób. Komentarze zdublowane oraz kolejne wpisy tych samych osób nie były liczone.



Nagrody przyznawane są zgodnie z kolejnością prezentacji w tym poście:

Nagrody, a było ich dziesięć wędrują do:



1. Tuli - Pyszczek o panterkowym charakterku wędruje do Hafiji
2. Tuli - Pyszczek na zamówienie wędruje do greeneyekitty22
3. Niespodzianka od OKOKOALI pojedzie do La Petitte Princesse
4. Opaska z pracowni ULLA COUTURE należy się Magdalena Szczepańska
5. Druga opaska powędruje do Karolina Sikorska
6. Książka "Język niemowląt" od portalu Sprzedajemy.pl powędruje Evie
7. Pierwszy miś od Sprzadajemy.pl wędruje do teresa-ss
8. Drugi miś od Sprzedajemy.pl wędruje do zuluszczaka
9. Fotoobraz od Happino upiększy pokój Ilonuska
10. Nagrodę od ColorStories wybierze kinga_86

Gratuluję:)

Zwycięzców proszę o nadesłanie na maila ania_jarmula@wp.pl adresów do wysyłki oraz potwierdzenia spełnienia konkursowych warunków (np. w formie printscreenu z polubionymi stronami, ewentualnie danych pod którymi będzie można zidentyfikować daną osobę na stronie sponsora).

Przepraszam za utrudnienie, ale istnieje uzasadniona obawa, że część grających nie spełniła warunków zabawy...

Brak potwierdzenia lub przesłania danych kontaktowych spowoduje ponowne rozlosowanie danej nagrody.

Zwycięzcom raz jeszcze gratuluję:)

Niebawem porcja świeżych zdjęć:)



Anjamit

Jak nam weekend mija:)

Ślubny ma pierwszy weekend od niepamiętnych czasów wolny.
Tzn, w sumie to pierwszy raz jak Ślubny ma wolny weekend jesteśmy zdrowi i nie mamy żadnych obowiązków.
A w dodatku mamy gości:)
Weekend mija nam na obijaniu się, gotowaniu, pieczeniu, zakupach, i troszkę na zwiedzaniu:)
Goście nasi zwiedzali coś dzisiaj - my pichciliśmy i zakupowaliśmy się:)
Jutro zwiedzamy razem kielecki geopark:)
Zdjęcia będą:)

Dziś smaczny dzień:)
Na śniadanie tosty męża - chleb zapiekany z pieczarkami, szynką, papryką i cheddarem, do tego keczup obowiązkowy:)
Na obiad - curry z kurczaka i ananasa:)
Na słodko mamy chocolate brownie cupcakes ale tym razem nie z wiśniami a z biedronkowymi bonitkami - OBŁED!!!W dodatku masa z mascarpone....
Oj tak zaszaleliśmy w weekend:)
Na kolację do filmy - pizza:)
Bo Ślubny "zdobył" kupon na pizzę za połowę ceny...

Chyba po weekendzie będzie trzeba poćwiczyć:)

Co do badań Hanuszki...
Nie doszły wczoraj do skutku...
Nie wyrobiłyśmy się czasowo...
40 minut siedziałam z gołą Hanką na kolanach żeby zebrać mocz...
Tak wiem, są woreczki....
I kiedy postawiłam ją na podłodze, w międzyczasie sięgając po pojemnik, Młoda stwierdziła, że zaleje panele.....
Mało tego...
Kiedy poszłam po pieluchę, żeby ją ubrać, stwierdziła, że może też zalać klepki drewniane...
Kochane dziecko....

BTW - Hanka ma katar.....Znowu...
I pewnie to tylko przypadek, że w czwartek była szczepiona...... 

Jutro wyniki zabawy:)
No i może jakieś zdjęcia????

Miłego wieczoru:)

Anjamit

Bilans roczniaka....

Czekałam na te dzień z niecierpliwościa.
Raz, że to takie symboliczne podsumowanie pierwszego roku, dwa, że nurtowało mnie wiele pytań, w tym to najważniejsze o przyrost wagi.

Tymczasem zostałam zniszczona i czuję się jakbym zaniedbała dziecko, choć wiem, że tak nie było...

Ważenie, mierzenie, szczepienie...
To ostatnie to jeszcze zaległy pentaxim z pierwszej serii szczepień.
Czemu tak późno?
Bo nie mam przekonania do szczepień, więc rozciagam przerwy między szczepieniami jak tylko mogę.
6 tygodni to bezpieczne minimum. Dla mnie to zdecydowanie za mały odstęp...
Poza tym odkad zaczęłam częściej pojawiać się w przedszkolu częciej pod nasz dach zagladały choroby.
Po tym jak Hania zaczęła przebywać co jakiś czas w żłobku jej odporność spadła.
Jak nie choroba przywleczona przeze mnie lub męża to sama coś łapała.
Potem szły zęby, odporność siadała i znowu katar...
Wyznaję zasadę, że jeśli jest choć cień ryzyka, że u Młodej rozwija się infekcja, bo kto w domu jest chory, to dziecka nie zaszczepię...
I w ten sposób zeszło.
Ja nie narzekam, bo szczepienia to był tylko pretekst do bilansu ( w tej przychodni bilans tylko w parze ze szczepieniem... - nonsens).
Pan doktor (tak, ten z którego sie tak cieszyłam) uznał to za zaniedbanie.
Podobnie jak to, że nie wykonaliśmy ponownej morfologii (w zwiazku ze słabym przyrostem masy ciała Hani).
To już było "niepoważne" według pana doktor...
Tyle, że pan doktor sam kazał zrobić morfologię możliwie jak najbliżej bilansu.
Tyle, że Hanka była chora....Po chorobie i antybiotykoterapii też trzeba odczekać...
Już raz robiłam morfologię podczas infekcji i jak zobaczyłam wyniki to omal nie zeszłam, bo równie dobrze z takimi wynikami Hanka mogłaby mieć białaczkę....
Biorac pod uwagę diabelnie niska wagę i moje podejrzenia co do wzrostu i kilku innych rzeczy nie czekałam na możliwość zrobienia morfologii tylko umówiłam się na badanie.

W ten oto sposób zostało mi wytknięte, wręcz zarzucone, że zaniedbuję dziecko. Choć nie powiedziano mi tego wprost, to ton wypowiedzi oraz hasła "to jest niepoważne", "czy macie zamiar zrobić te badania" jasno dały do zrozumienia jakie zdanie ma o nas lekarz....

Zaznaczam, że w dupie mam to co i jak powiedział lekarz.
Wkurwiło mnie to, że gdybym sie sama nie odezwała, że mam pewne obawy, że Hania jest za mała, że zbyt mało przybiera, to wizyta skończyłaby się po szczepieniu.
Pan doktor najwyraźniej olał fakt wpisywania wagi 8,200 w tabelce dziecka 13 miesięcznego, podczas gdy w 7 miesiacu to samo dziecko ważylo 7 100 a w 10 miesiacu 7600....
Wiedzac to, pan doktor wypuściłby nas ot tak, tylko dlatego, że się spieszył oraz dlatego, że w jego mniemaniu mamy gdzieś jego zalecenia i dobro naszego dziecka.

Sam zauważył, że jak na roczne dziecko Hania jest zbyt drobna.
Gdybym się nie odezwała, też by to olał...

Hania waży mało choć dużo je.
8,200 to niewiele.
Hania jest niska...Ciężko powiedzieć ile, bo ciężko ja zmierzyć.
Z bieda ma 70 cm  (o ile w ogóle).
I jak do tej pory starałam się nie panikować, bo siatka centylowa to nie jedyny pewnik czy wyznacznik rozwoju a raczej jakaś wskazówka, tak teraz się martwię.

Miałam ochotę zjeść doktora z butami, tak mi podniósł ciśnienie.
Nie zrobiłam tego, bo zależało mi na otrzymaniu skierowania do fizjoterapeuty.
Chcę żeby ktoś obejrzał Hanię pod katem rozwoju psychofizycznego.
Poza tym Hanik siada w V.
I jak dla pewnego wieku ten siad jest normalny, tak ja mam obawy o Hankowe bioderka, które przecież na poczatku trzeba było monitorować.
U mnie w rodzinie sa przypadki zwyrodnienia stawów biodrowych więc chcę mieć rękę na pulsie.

Z góry przepraszam, ale jutro nie dam rady chyba ogłosić wyników zabawy urodzinowej, bo będę biegała z Hanka po lekarzach...
Póki co idę spać...Bo mam dziś dosyć...

Anjamit 

MAM Pacifier Pod

Firma MAM przekazała nam do testów jeszcze jedną rzecz, a mianowicie

MAM Pacifier Pod - etui na smoczki.


Podczas spacerów nie raz nie miałam do czego włożyć smoczka, w związku z tym często smutno wisiał przypięty do chusty czy do Hankowych ciuszków.
W tym drugim położeniu zbyt nęcił Młodą, która najchętniej ssałaby go nawet bez większej potrzeby.
Schowany do torby gubił się i obłaził drobnymi paproszkami, więc ta opcja przechowywania smoczka też odpadała.

Teraz mam kłopot z głowy, bo mamy etui, które można przypiąć nawet do paska spodni.
Rewelacyjny pomysł!
Problem w tym, że nie tylko nam się spodobał...
Teraz mamy problem z zakładaniem rękawiczek, gdy Hania spaceruje w wózku...
Powód?
Znajduje się na poniższych zdjęciach...
Chyba nie muszę opisywać co się dzieje podczas prób odebrania etui...


Etui jest poręczne i łatwo je przypiąć do paska nosidła, do torby, plecaka, paska od spodni.
Zmieści się także w kieszeni męskich spodni, a przyjemny wygląd przyciąga oko.
Co prawda nie używamy smoczków MAM, bo Hania upodobała sobie inną markę, ale nasze dwa smoczki rewelacyjnie pasują do etui. 
Mieści się w nim nawet smoczek wraz z drewnianymi koralikami Hanki.

Pewnie część z Was stwierdzi, że to rzecz absolutnie zbędna.
Nie jest to produkt niezbędny do życia, ale na pewno je ułatwia.
Ilość upadków smoczka oraz częstotliwość szukania miejsca, w którym można smoczek przynajmniej opłukać zmalały, bo smoczek, gdy jest niepotrzebny siedzi bezpiecznie w etui.

Cieszę się, że mam możliwość jego testowania, bo mimo tego, że myślałam o jego kupnie, to odstraszała mnie jego cena.
31,40 to moim zdaniem zdecydowanie za dużo.
Cena zupełnie nie jest adekwatna do produktu. Nie mówię tu o jakości, bo w tym aspekcie nie ma się do czego przyczepić.
Etui jest wykonane porządnie. Jest poręczne, zgrabne i pojemne, choć na takie nie wygląda.
Jeśli ktoś nie musi się liczyć z wydatkami - naprawdę polecam!




Anjamit

Learn to drink with MAM

Butelkę Learn to Drink otrzymaliśmy w paczuszce od MAM razem ze szczoteczkami i pojemniczkiem na smoczek, o którym jeszcze napiszę.
Zielony niekapek od MAM to trzeci niekapek Hani (i drugi od MAM).

Muszę powiedzieć, że jak dotąd - zdecydowanie najlepszy.
Poprzedni niekapek, a w zasadzie butelka treningowa była rewelacyjna do czasu, w którym się rozciekła...
Ale nie o nie ja miałam pisać, a o tym kubeczku, który widzicie na zdjęciach:)


Jak widać butelka przeszła intensywne testy (i nadal je przechodzi).
Uderzenia klockami, upadki na podłogę z wysokości, machanie, rzucanie...
I działa:)
Nie kapie, nie cieknie, nie pęka...
No, nie pęka:)


Hania ma problemy z samodzielnym piciem, ale próbuje, a ta buteleczka jej to ułatwia.
Jej anatomiczny kształt jest idealny dla małych rączek, bardzo jeszcze nieporadnych.
Początkowo myślałam, że brak uchwytów jest minusem.
Po kilku dniach stwierdzam, że są one niepotrzebne.
Przynajmniej w naszym przypadku.
W pozostałych dwóch kubeczkach też je usunęłam.
Teraz też wiem dlaczego Hani nie idzie picie z "kopniętego" kubka.


Niekapek jest godny uwagi.
Zastanawia mnie jedna rzecz, a mianowicie czy firma MAM przewidziała zapasowe ustniki na wymianę w tym modelu.
W kubku treningowym jest taka opcja.
W kubkach innych firm także.
Tutaj takiej opcji nie widzę na stronie firmy, a to może być problem.
Pamiętacie zdjęcia z kubków i butelek dziecięcych, które kiedyś publikowałam?
Zbiera się w nim niezły syf i ustniki wypada co jakiś czas zmieniać.
Jeśli w tym przypadku należy zakupić nowy kubek to już jest problem, bo taka przyjemność kosztuje 31.30...
Może warto wprowadzić "części zamienne"?

Poza tym jednym minusem kubek jest naprawdę rewelacyjny.
A kiedy podaje się w nim wodę do picia, to osad się nie zbiera;)
Dlatego też nam posłuży długo;)

Polecamy!

Anjamit

Po balu...

Plany były piękne.
Miałam zrobić dla Hani strój kotka i w tym celu "zapożyczyć" od pluszowego jegomościa ogon i uszy.
Niestety równałoby się to z zepsuciem owego, a choć mam z nim pewne mało przyjemne wspomnienia, to uroku nie można mu odmówić i szkoda by dziada było...
Kiedyś się nim pochwalę...
Zadzwoniłam więc do męża...

"Masz misję"
"Tak? Jaka?"
"Wyjdziesz na chwilę z pracy. Obok was sa dwa sklepy ze śmiesznymi gadżetami, idź i poszukaj kocich uszu"
"Czego?"
"Kocich uszu dla Hani"
"No dobra..."

Po 20 minutach...

"Uszy, mucha i ogon - może być?
"Bierz..."

I tak oto jednym gestem karty mój maż ocalił pluszowego kota, załatwił Hance strój, zapewnił mi przespana noc no i stał sie moim bohaterem po raz kolejny.
Tym razem nie na długo, niestety...

Bo w sobotę rano, przed balem "przybrał" owe uszy, najważniejsza część kota do pracy.....
Kiedy się zorientowałam było za późno żeby po nie jechać.
W dodatku autobusem, a Hanka do przebrania z powodu kupy strzelonej w momencie wychodzenia z domu....

I po kotku.....

Tzn. kotek był.
Tyle tylko, że, jak mawia mój tata, "od dupy strony"...
Ogon był...

No więc rzeczony ogon prezentował się tak

Miały być też zdjęcia.
Niestety w biegu i ze zdenerwowania nie zwróciłam uwagi na to, że biorę aparat bez karty....
Zdjęć zatem nie mam. 
Korzystam ze zdjęć jednej z mam, za które serdecznie dziękuję:)

Przygotowania kotka i powitanie z Panem Pacynka:)

Parkietowe wariacje, za które wygrałyśmy darmowe wejście na następne zajęcia:)
Chyba troszkę na otarcie łez po uszkach;)


Hanię w uszkach zaprezentuję jak upiorę resztę stroju:)
Wyglada w nich uroczo:)

Mimo wszystko rewelacyjnie spędziłyśmy czas. Niestety nie mamy go ostatnio zbyt wiele dla siebie. Więcej mnie nie ma niż jestem. W tygodniu chodzę tak zmęczona, że te dwa dni weekendu niewiele mi daja...
I wcale się ten mój wysiłek nie przekłada na wyraźna poprawę sytuacji finansowej.
Tyle, że wiemy, że na rachunki i na przeżycie będzie.
No i w końcu kupiłam sobie fluid...niestety zwyklaka sklepowego ze świńskim składem, ale cóż...
Może w przyszłym miesiacu:)

Przyznam szczerze, że poniższe zdjęcie mnie urzekło. Żadne z "balowych" zdjęć nie było pozowane, ale chwila uchwycona na tym konkretnym była wyjatkowa.
Kiedy sie tak wygłupiałyśmy wirujac w kółko, nic nie było ważniejsze.
Nawet brak kotkowych uszu.


Im Hania jest starsza, tym bardziej odkrywam uroki macierzyństwa.
Widzę jak ta nasza wzajemna miłość ewoluuje.
Jak moje macierzyństwo dojrzewa.
Jak pogłębia się więź między nami...

Często miewam gorsze dni. Takie w których łatwiej się denerwuję.
Coraz częściej jednak gdy ogarnia mnie złość potrafię ja opanować i samej sobie ja wytłumaczyć.
Coraz częściej w takich chwilach przytulam Hanię, bo wiem, że to ani jej, ani moja wina.
I wiecie co?
Wtedy ta złość mija...
a ja czuję się lepsza.


Anjamit

Kotku, koteczku, kotecku:)

Myślę i myślę i chyba wymyśliłam.
Kimże innym może być Hanka na balu przebierańców jak nie kotkiem właśnie.
Tydzień temu się o balu dowiedziałam, no i nie miałam, naprawdę nie miałam czasu na bieganie po wypożyczalniach.
Kasy z resztą też nie.
No ale dziś wymyśliłam.
Hania będzie kotkiem.
Ja rozpoczynam przygotowania, a mąż dostał przykaz "wyskoczenia" na moment z pracy celem upolowania Hankowych uszu w sklepie obok.
Jak się nie uda, to będziemy pruć;)
Będzie relacja ale już nie dziś.
Jestem padnięta to raz, a dwa, że niestety ale dostałam okres.

Ktoś mówił, że jak się karmi piersią to się długo nie ma...
Akurat! Ja dostałam po pół roku.
Dziwnym zbiegiem okoliczności po przeczytaniu posta Hafiji....
Tak moja droga, dzień po dokładnie...
Moja empatia mnie przeraża...:/
Ktoś mówił, że po porodzie nie boli aż tak?
Gdybym tylko wiedziała kto....
NO, więc relacji dziś nie będzie.
Niczego dziś nie będzie.
Znów się kłania kononizm (od Kononowicza, jakby ktoś nie wiedział..)
No, poza czekoladą i Hankowym strojem.

Przynajmniej wiem skąd się wzięły moje porażki kulinarne w tym tygodniu.
I wisielczy nastrój...

No, to do roboty!

:)

Anjamit

Bez ładu i składu...

Miał być post (konkretny post) ale nie będzie....
Miał być obiad dla Hanki, ale tez nie będzie...
Powód?
Matka cierpi na wszechogariajaca niemoc...
Tzn. obiad ugotowałam...
Tyle, że z powodu chili dostałam wytrzeszczu.
Po "ratowaniu" Hankowy obiad smakuje gorzej niż pomyje...
Nie może być aż tak źle?
Oj może...
Sorry Cię bardzo dziecko, ale dostaniesz przedszkolny obiad.
Ku mojej rozpaczy, bo znów mięso...
Poza tym jakoś nie mam przekonania do wytworów kucharza, który dosładza surówki...

Dziś śmiało mogę zacytować ikonę polskiej rozrywki i powiedzieć
"i nie będzie niczego"...
Bo jak już napisałam cierpię na niemoc.
W dodatku boli mnie tylna część mojej skromnej osoby, bom w pędzie do pracy orła wywinęła i nogami się nakryła....

No...to to by było na tyle...
Kolorowych....

Anjamit

Hania testuje - Szczoteczki Mam

Na pierwszy rzut do testowania poszedł zestaw szczoteczek.
Przyznam się, że to na nie najbardziej czekałam.
Pewnie dlatego, że należało w końcu zaczać myć zęby Hankowe pasta, nie tylko woda.
Paste dobra kupiłam brakowało porzadnej szczoteczki.
Mieliśmy komplet szczoteczek firmy X, ale nie byliśmy zadowolenie z tej ostatniej, najważniejszej...

Szczoteczki od Mam prezentuja się tak:



Krażek na więszkej z nich ma chronić gardło dziecka tak, by szczoteczka nie docierała zbyt głęboko.

Poniżej szczoteczka Mam w porównaniu ze szczoteczka firmy X.


Hania uwielbia myć zęby i masować dziasła. Zwłaszcza teraz, gdy ma nowa szczoteczkę i pastę do zębów.


Uwielbia do tego stopnia, że nie chce oddać szczoteczki.


Najlepszym dowodem na to jest filmik:) (nie wiem czemu nie załadował się poprawnie)





Jeśli chodzi o same szczoteczki, to muszę przyznać, że sa rewelacyjne.
Włosie jest miękkie, gęste i nie za długie, a to sprawia, że mycie zabków jest łatwe i przyjemne.
W dodatku firma Mam pomyślała i w zestawie zawarła dwie szczoteczki. 
Jedna dla dziecka druga dla rodzica, tak, żeby mógł wymyć dziecku zabki podczas gdy maluch świetnie się bawi mniejsza szczoteczka.

Po więcej informacji zapraszam tutaj


Anjamit

Tell me some Color Stories....

Od jakiegoś czasu dostępna jest nowa kolekcja pościeli


Możecie obejrzeć ja oczywiście na stronie firmy:)

Prócz nowych wzorów stworzonych przy udziale rysowniczki Agaty Raczyńskiej,
pojawiły się także piękne dekoracje do dziecięcych pokoików.

Jest też coś nad czym rozmyślam od jakiegoś czasu, a mianowicie pościel przedszkolaka.
Nie wiem czemu, ale chcę żeby Hania miała swoja własna pościel.






Muszę się przyznać, że kocyk, który otrzymałyśmy do testowania kilka miesięcy temu jest naszym ulubionym.
Ma jedna wadę...
Nie rośnie razem z Hania.

Po praniu (klikukrotnym) wyglada nadal tak samo jak po wyjęciu z paczuszki, co świadczy o rewelacyjnej jakości.

Podusia, która jest prana częściej niż kocyk (między innymi dlatego, że kociaki również ja sobie upodobały) też wyglada jak ledwo spod igły wyjęta.

Jeśli chcecie zobaczyć więcej pięknych zestawów zapraszam Was tutaj :)

A jeśli chcecie sami poczuć na skórze dotyk ColorStories zapraszam Was do naszego urodzinowego konkursu, w którym wygrać można między innymi kocyk lub śpiworek właśnie tej firmy:)





Anjamit