Siłę Hankowego charakteru przeczuwałam już w ciąży.
Pierwsze chwile po porodzie, pobyt na porodówce i pierwsze dni w domu wcale mnie z obaw nie wyprowadziły...
Wręcz przeciwnie.
Jedno jest pewne.
Jak to Hanka - w kaszę nie da sobie pluć.
Dla przykładu...
Spokojny wieczór, Hanik po kąpieli, perełki wyszorowane, dzieć szczęśliwy na kolanach mamuni....
Tyle, że mamunia nie usunęła z pola widzenia pomarańczy....
"Nie Haniu, teraz już nie. Ząbki są umyte, jest już późno, zaraz idziemy spać"
Młoda wydała się być tym faktem bardzo niepocieszona. I to delikatnie mówiąc.
W zasadzie to miałam przedsmak ceny z supermarketu...
Znacie ta bajkę - dział zabawek/ słodyczy, jazgot nie z tej ziemi i rozhisteryzowana kupka nieszczęścia wyjąca w marketową podłogę....
No. Tyle, że Hanka wyła w moje ucho...
Ale co wyła!
Jak nigdy przedtem, głśono i wyraźnie
"MAAAAAAA MAAAAAAAAAAA"
...
Teraz mogę prawdziwie powiedzieć, że się doczekałam pierwszego "Mama"....
Uległam.
Zęby wymyłyśmy drugi raz...
Innym razem....
Hanik w żłobko-przedszkolu (doprawdy nie wiem jak mam nazywać placówkę, w której pracuję i do której chodzi Hanka....).
Siedzi na podłodze ze smoczkiem w buzi i smoczy*
Tego widoku było dla Julki zbyt wiele, więc żwawo do Hanki podbiegła i już ci targa za Hankowy smoczek....
Panie stanęły jak wryte, bo Hania nie w płacz, a w krzyk uderza.
Zrobiła Julce awanturę.
Mało tego...
Wieczorne karmienie.
Dziecko czule w matkę wczepione.
Niestety tylko do czasu, bo ni stąd, ni zowąd Młodej strzeliło do łepetyny żeby matkę perełkami upierdzielić z całej siły w sam sutek...
Łzy mi podeszły do oczu z bólu.
Zabieram więc pierś i chowam mówiąc, że to boli, że nie wolno...
A co Bachorstwo na to?
Wyciąga paluszek wskazujący lewej łapki i z krzykiem robi
"no, no"*
I wierzcie mi, bynajmniej nie chodziło jej o to, że nie wolno gryźć...
Naprawdę zaczynam się zastanawiać co ja urodziłam i czy na pewno moje....
A jeśli już to po kim?
Bo przecież nie po mamusi....
*Smoczyć - żuć, mielić, gryźć, ssać - cokolwiek, oczywiście ze smoczkiem w paszczy
* "no,no" tudzież "ne,ne" - oczywiście znaczy "nie" lub "nie wolno"
heheh uroczo Panna Hanna wyglada:))) zdjecia z podkowa wypasione:)
OdpowiedzUsuńDaniel też mnie informuje, że "no no"...jak mu czegoś nie pozwalam. To ten styczeń... :-D Hanka cudna. Boże, widzę podobieństwo charakterów! To ten styczeń!!!
OdpowiedzUsuń:DDDD udana córeczka:DDD
OdpowiedzUsuńa co? wie czego chce i tyle! w końcu to nie mały robocik tylko mały człowiek i ma swoje upodobania, zachcianki:DDDD
silna osóbka ci rośnie:)
Uśmiałam się... Haniu tak trzymaj :)
OdpowiedzUsuńcharakterek :)))
OdpowiedzUsuńMłoda gniewna:)
OdpowiedzUsuńHanna jest cudowna!
OdpowiedzUsuńA sam jej charakterek musi być po kimś odziedziczony! :D
ma charakterek :)
OdpowiedzUsuńHahaha no i dobrze, że dziewczyna ma charakter a nie jakieś tam ciepłe kluch z niej :D
OdpowiedzUsuńAleż ona jest najpiekniejsza na świecie!! powiedz mi, że nam się jakoś uda bachorzęta zapoznać. Igul też wie, czego chce, to sobie pogadają ;)
OdpowiedzUsuńNo wiesz:) Ja mam taką nadzieję, że może kiedyś:)
Usuńłzy i z oczu poleciały gdy to przeczytałam, szczególnie to o pogryzionej biedenj Twej piersi. Najpierw sie skrzywiłam wyobrazając sobie ból a potem zaplułam monitor. Kocham Hanię no uwielbiam wprost.
OdpowiedzUsuńhehehhe też mam małego buntownika, ktory robi minę lalki chacki
OdpowiedzUsuńHania cudeńko . Taki aniołek z pazurkiem :-)
oj charakterna dziewuch i tyle :).
OdpowiedzUsuńNo na pewno nie po mamie :)
OdpowiedzUsuń