Szaleństwa Panny Hanny vol.1

Siłę Hankowego charakteru przeczuwałam już w ciąży.
Pierwsze chwile po porodzie, pobyt na porodówce i pierwsze dni w domu wcale mnie z obaw nie wyprowadziły...
Wręcz przeciwnie.

Jedno jest pewne.
Jak to Hanka - w kaszę nie da sobie pluć.

Dla przykładu...

Spokojny wieczór, Hanik po kąpieli, perełki wyszorowane, dzieć szczęśliwy na kolanach mamuni....
Tyle, że mamunia nie usunęła z pola widzenia pomarańczy....

"Nie Haniu, teraz już nie. Ząbki są umyte, jest już późno, zaraz idziemy spać"
Młoda wydała się być tym faktem bardzo niepocieszona. I to delikatnie mówiąc.
W zasadzie to miałam przedsmak ceny z supermarketu...
Znacie ta bajkę - dział zabawek/ słodyczy, jazgot nie z tej ziemi i rozhisteryzowana kupka nieszczęścia wyjąca w marketową podłogę....
No. Tyle, że Hanka wyła w moje ucho...
Ale co wyła!
Jak nigdy przedtem, głśono i wyraźnie

"MAAAAAAA MAAAAAAAAAAA"

...

Teraz mogę prawdziwie powiedzieć, że się doczekałam pierwszego "Mama"....

Uległam. 
Zęby wymyłyśmy drugi raz...

Innym razem....

Hanik w żłobko-przedszkolu (doprawdy nie wiem jak mam nazywać placówkę, w której pracuję i do której chodzi Hanka....).
Siedzi na podłodze ze smoczkiem w buzi i smoczy*
Tego widoku było dla Julki zbyt wiele, więc żwawo do Hanki podbiegła i już ci targa za Hankowy smoczek....
Panie stanęły jak wryte, bo Hania nie w płacz, a w krzyk uderza.
Zrobiła Julce awanturę.

Mało tego...
Wieczorne karmienie.
Dziecko czule w matkę wczepione.
Niestety tylko do czasu, bo ni stąd, ni zowąd Młodej strzeliło do łepetyny żeby matkę perełkami upierdzielić z całej siły w sam sutek...
Łzy mi podeszły do oczu z bólu.
Zabieram więc pierś i chowam mówiąc, że to boli, że nie wolno...
A co Bachorstwo na to?

Wyciąga paluszek wskazujący lewej łapki i z krzykiem robi 
"no, no"*

I wierzcie mi, bynajmniej nie chodziło jej o to, że nie wolno gryźć...

Naprawdę zaczynam się zastanawiać co ja urodziłam i czy na pewno moje....
A jeśli już to po kim?
Bo przecież nie po mamusi....


*Smoczyć - żuć, mielić, gryźć, ssać - cokolwiek, oczywiście ze smoczkiem w paszczy
* "no,no" tudzież "ne,ne" - oczywiście znaczy "nie" lub "nie wolno"


Anjamit

15 komentarzy:

  1. heheh uroczo Panna Hanna wyglada:))) zdjecia z podkowa wypasione:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Daniel też mnie informuje, że "no no"...jak mu czegoś nie pozwalam. To ten styczeń... :-D Hanka cudna. Boże, widzę podobieństwo charakterów! To ten styczeń!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. :DDDD udana córeczka:DDD
    a co? wie czego chce i tyle! w końcu to nie mały robocik tylko mały człowiek i ma swoje upodobania, zachcianki:DDDD
    silna osóbka ci rośnie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiałam się... Haniu tak trzymaj :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hanna jest cudowna!

    A sam jej charakterek musi być po kimś odziedziczony! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha no i dobrze, że dziewczyna ma charakter a nie jakieś tam ciepłe kluch z niej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ ona jest najpiekniejsza na świecie!! powiedz mi, że nam się jakoś uda bachorzęta zapoznać. Igul też wie, czego chce, to sobie pogadają ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz:) Ja mam taką nadzieję, że może kiedyś:)

      Usuń
  8. łzy i z oczu poleciały gdy to przeczytałam, szczególnie to o pogryzionej biedenj Twej piersi. Najpierw sie skrzywiłam wyobrazając sobie ból a potem zaplułam monitor. Kocham Hanię no uwielbiam wprost.

    OdpowiedzUsuń
  9. hehehhe też mam małego buntownika, ktory robi minę lalki chacki

    Hania cudeńko . Taki aniołek z pazurkiem :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. oj charakterna dziewuch i tyle :).

    OdpowiedzUsuń
  11. No na pewno nie po mamie :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz niebędący obelgą dla mnie i moich czytelników jest ważny i mile widziany! Dziękuję za "nakarmienie" mojego bloga:)