mleczny terror i fryzjer

Od dawna planowałam, że przy okazji wizyty u rodziców odwiedzę fryzjera. Początkowo miał to być stylista i zarazem szef salonu, po namyśle jednak stwierdziłam, że pójdę do któregoś  z pracowników. Tak też się umówiłyśmy - ja i siostra. 

W ubiegły piątek praktycznie od rana ściągałam pokarm na zamianę z karmieniem Hanuszki, po to by po południu wyruszyć do fryzjera do Bielska i na małe zakupy w galerii. Oj ciężko było, bo w okolicach 14 cycki mlekiem już nawet nie pachniały, nie mówiąc o tym by coś z nich ciekło. No ale udało się utoczyć jakieś 340 ml, więc zadowolona i spokojna o Hankowy brzuszek i spokój Hanuszkowych dziadków wyruszyłam na spotkanie z nieznanym:)

Plan była taki, by powiedzieć fryzjerowi "rób pan co pan chcesz, ma być dobrze i nie na łyso". Po cichutku myślałam też o zmianie koloru. Prędko jednak zrezygnowałam z farbowania, bo małe dziecko, bo brak czasu na częste wizyty u fryzjera, bo brak kasy na częste farbowanie (naprawdę mam co farbować...), bo coś tam...

Wchodzimy do salonu. "Cześć" i "Hej" wymienione. siadamy i czekamy na M. Siostra już u niego była i bardzo chwaliła - "młody, ale zdolny". Z resztą, cała ekipa A. (włączając jego samego) jest młoda. W końcu pojawił się M. i trochę mnie w fotel wbiło, bo chłopak bardzo młody o postawie i wyglądzie nastolatka z głosem zdradzającym trwającą jeszcze mutację. Myślę sobie - zobaczymy, A. raczej nie wziąłby pod swoje skrzydła kogoś kto mógłby zepsuć mu reputację.

No to siadam na fotel. M z zachwytu nad moimi włosami wyjść nie mógł, a ja, jak planowałam tak powiedziałam. Miał dowolność w cięciu (miało być dobrze i funkcjonalnie ze względu na małe dziecko) i w doborze koloru, na który jednak się zdecydowałam. 

I jest...Nie dobrze, a rewelacyjnie! Włosy układają się same, mogę je przekładać z jednej strony na drugą, spinać, zaczesywać, związywać co chcę:) Wyszłam z domu jako ciemna blondynka ( w kolorze włosów, nie mentalna), wróciłam jako.......

A tego nie zdradzę:) Zdjęcia w czwartek lub w piątek:)Zmiana jest duża, ale ja jestem ogromnie zadowolona:) Tyle, że po wyjściu od fryzjera i odwiedzeniu kilku sklepów myślałam, że stanik przepołowi mi biust, który urósł do rozmiarów dorodnych grejpfrutów...Oj prędko wracaliśmy prędko......

3 miesiące Hanki

Dokładnie wczoraj Hanuszka skończyła 3 miesiące. Jest bardziej gadatliwa, bardziej też przejawia swój charakterek rycząc jak zarzynane prosiątko (naprawdę inaczej się tego określić nie da - płacz gorszy niż przy bólu brzuszka) gdy nosi nie ta osoba, którą akurat Hanka sobie upatrzyła (o tym jeszcze napiszę...). Ponad to prócz małpy na macie interesuje ją też żaba i żyrafa - kończynom tychże też nie daruje - bach w rączkę i bach do buzi. 

Hanuszka odkryła też swoje dłonie, którym pieczołowicie się przygląda i układa w różne formy. Gdyby żyła jej pra pra babcia stwierdzenie byłoby jedno - "będzie zakonnicą!"

Dłoniom Hanka też nie odpuszczała - paluszki i piąstki czerwone od ssania i gryzienia bezzębną jeszcze paszczą. Na szczęście babci udało się nauczyć Hanuszkę smoczenia i Hanka teraz smoczy ile wlezie. Może to i błąd, ale paluchy miała non stop czerwone, a lepiej od smoka oduczyć niż od piąstki.

Co jeszcze? Hanka z wielkim upodobaniem leży na brzuszku, trzymając przy tym łepetynkę w górze, patrząc przed siebie i gugając wesoło:) Uwielbia się też turlać - najpierw próbuje się odepchnąć, tak by przewrócić się na bok i złości się strasznie - bo nie wychodzi, ale cieszy się, gdy jej pomogę turlając berbecia na brzuch. Coraz bardziej też manipuluje przedmiotami włożonymi do jej rączek, lub tymi, które sama złapie (nogi małpy, żaby czy żyrafy, kocyk, smoczek, pieluszka lub śliniak).

Poza tym Hanuszka ślini się teraz na całego i strasznie swędzą ją dziąsła...Cierpimy i wkurzamy się razem, bo mnie znów wyrzynają się ósemki ( 7 rok już)...

To chyba tyle:)

Nadal siedzimy u moich rodziców i zapominamy o całym świecie.W tym tygodniu powinnam pisać częściej, bo mama wróciła już do pracy, więc do 14 siedzimy z Hanką same, a pogoda pod psem....