Babymoov - idealny na plażowanie?

Jakiś czas temu zastanawiałam się nad zakupem kojca na wakacyjne wyjazdy, a było to TU. W całym komputerowo - internetowym galimatiasie ostatnich dni zupełnie zapomniałam napisać o tym, że zdecydowaliśmy jednak o zakupie tego kojca.

Jako, że cena kojca Babymoov jest raczej wysoka, postanowiliśmy zakupić używany. Nie mieliśmy pewności jak i czy w ogóle się sprawdzi. Po kilku tygodniach używania śmiało mogę stwierdzić, że się sprawdził, a raczej sprawdza!

Dane producenta:
Materiał 100% poliester
Wymiary po rozłożeniu: 98 x 56 cm
Wymiary po złożeniu w torbie : 40 x 16 cm

Namiot dla dzieci Babyni to zarazem ochrona przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym UV 50+ i kojec dla najmłodszych w jednym. Praktyczny namiot przeznaczony jest dla dzieci już od urodzenia i może w czasie wakacji służyć jako łóżeczko turystyczne. Na spodzie namiotu znajduje się miękki, wyjmowany materacyk na którym dziecko może rozkoszować się świeżym wakacyjnym powietrzem.  Daszek można złożyć a otwór z tyłu namiotu pokryty moskitierą zapewnia dobrą cyrkulację powietrza wewnątrz kojca.
Podstawy namiociku są na tyle wysokie, że chronią przed wiatrem i piaskiem, a dodatkowo zamykana moskitiera chroni przed komarami i owadami. Do namiotu dołączone są dwie odczepiane zabawki ( gryzak i pluszak ), które zaciekawią każdego malca.

Elastyczny stelaż bardzo łatwo i szybko się rozkłada. Namiot Babyni może być używany zarówno w domu, jak i na zewnątrz na plaży czy też w ogrodzie.

W komplecie namiot zaopatrzony jest w praktyczną torbę służącą do jego przenoszenia, a ponieważ namiot jest niezwykle lekki z łatwością może towarzyszyć nam podczas każdej podróży.

Namiot ma same zalety :
-  chroni przed promieniami UV 50+,
-  chroni, przed wiatrem, piaskiem,
-  posiada zasuwaną moskitierę,
-  jest lekki i łatwy w montażu,
-  posiada składany daszek,
-  wyposażony jest w miękki wyjmowany materac,
-  zapewnia dobra cyrkulacje powietrza,
-  w komplecie znajdują się dwie zabawki,
-  zapewnia dobra cyrkulacje powietrza,
-  jest niewielkich gabarytów i jest wyjątkowo lekki,
-  posiada praktyczną torbę do noszenia*

To tyle teorii. A jak się kojec sprawdził u nas? 
Bardzo! Przede wszystkim w domu - nie mam problemu z położeniem Hanki do niego kiedy np idę do toalety lub do kuchni, a nie mogę jej położyć na kocu na podłodze, żeby nie przemarasił przez nią kot. Już raz to zrobił:/ Do kojca zaglądają, ale nie wbiegają do niego z impetem.

 Poza tym, kojec przydaje się wówczas, gdy biorę Hankę ze sobą do przedszkola. Mam możliwość położenia jej w kojcu i zajęcia się dziećmi. Niestety kojec wraz z Hanką stanowią obiekt dzikiego zainteresowania ze strony Maluchów. Na szczęście zaś, dzieci są wobec Hanki ostrożne i delikatne, a ja mam możliwość mieć ją na widoku.

Kolejną sytuacją, w której przydatny jest Babymoov Babyni są wyjazdy. Ten najważniejszy przed nami - wyjeżdżamy w czwartek, ale Hanka odpoczywa w kojcu podczas wypadów nad wodę. Muszę przyznać, że przemyślany jest i to bardzo. Jest w nim wygodnie, od spodu nie ziąbi, zadaszenie chroni przed słońcem, a moskitiera przed nieproszonymi gośćmi. W dodatku wysokie brzegi chronią przed wiatrem i piaskiem. Podczas gdy na kocu było pełno paprochów, w kojcu Hanki było czysto, a ona sama zaś mogła spokojnie spać. Nad morzem kojec będzie nam również służył jako łóżko turystyczne.

A czy Hani się podoba?
Pewnie, że tak, bo do zadaszenia można przyczepić zabawki. Zarówno te z kompletu jak i inne. Zawieszamy zatem to, co mamy. Hanka jest zadowolona:)









Czy kojec ma jakieś wady?
Niestety nie ma rzeczy idealnych. Po jakimś czasie leżenia i zabawy w kojcu Hanka zaczyna mieć dosyć, bo wysokie brzegi ograniczają pole widzenia. Z reguły wtedy każe się nosić:) Poza tym, trochę mi zajęło zanim nauczyłam się go składać. Mąż pojął te tajemną wiedzę ciut wcześniej, więc mnie edukował ciesząc się przy tym ogromnie:) No i ta cena, jeśli kupuje się nowy...Polecam używane!

Ogólne moje wrażenie jest bardzo dobre. Uważam, że to był bardzo dobry zakup. Rzecz bardzo przydatna, przynajmniej w naszym przypadku! Polecam:)

Po wczasach odpowiem na tytułowe pytanie - czy Babymoov jest idealny na plażowanie.



* http://www.fabrykawafelkow.pl/dla-dzieci/niezbednik-malego-podroznika-/90-kojec-namiot-babyni-babymoov.html

Zdrowie i uroda z palmy

Znów mnie troszkę nie było, a to za sprawą niespodziewanych odwiedzin przyjaciółki:) To były świetne dni - Marzenko, wiem, że przeczytasz - raz jeszcze dziękuję:*

Dużo się działo, tak jak napisałam odwiedziła mnie przyjaciółka, świętowaliśmy (przedwcześnie) urodziny męża, spacerowaliśmy po Kielcach....Było cudnie. No poza małym wyjątkiem, kiedy to zaraz po przyjeżdzie na miejsce urodzinowej imprezy otrzymałam telefon od teściów, że Hanka "płacze jak nigdy" i trzeba było wracać. Po wyjściu od teściów okazało się, że butelka z mlekiem była stanowczo za gorąca, by podać ją dziecku. O pardon...Była stale stanowczo za gorąca. Od momentu prób podania Hance mleka minęło około pół godziny..........Wskazówka temperatury w butelce była czerwona...Teść stwierdził, że nigdy nie słyszał, żeby tak okropnie płakała....

Nie będę tego komentowała. Na szczęście Hance nic się nie stało, a resztę wieczoru spędziła z nami na grillu, dzie spała w najlepsze na świeżym powietrzu. 

To tyle co u nas:)

Zanim ponownie zaszyłam się w domowych pieleszach obiecałam napisać o olejku kokosowym. Nadrabiam o teraz:)

Olej kokosowy ma szerokie zastosowanie i wspaniałe właściwości. Na wyspach Pacyfiku kokos uznawany jest za lekarstwo na całe zło, a stwierdzenie to nie jest dalekie od prawdy.   

Źródło
Kokos jest bardzo smaczny i do tego wartościowy – zawiera witaminy B2, B6, C i E oraz kwas foliowy, potas, wapń, magnez, fosfor, żelazo, sód i cynk. Wartość energetyczna wynosi ok. 620 kcal*.
W sanskrycie palma kokosowa znana jest pod nazwa „kalpa vriksha”, co znaczy „drzewo dostarczające wszystkiego, co potrzebne do życia”, w języku malajskim znana jest jako „pokok seribu guna”, co oznacza „drzewo tysiąca zastosowań”, na Filipinach nazywa sie ja „drzewem życia”, zaś mieszkańcy wysp Pacyfiku o owocu palmy kokosowej mówią „lekarstwo na wszelkie choroby*”
Sok z kokosa ma taki sam skład jak osocze ludzkiej krwi, w dodatku łatwo miesza się z ludzką krwią i jest łatwo przyswajalna przez organizm. Natomiast olej kokosowy ma szerokie zastosowanie zarówno w przemyśle kosmetycznym jak i spożywczym.

Pozyskiwany jest z tłoczenia kopry, czyli twardego miąższu. W temperaturze poniżej 25 stopni ma konsystencję stałą, przypominającą ścięty tłuszcz. Do celów spożywczych stosowany jest olej kokosowy tłoczony na zimno - żaden inny nie będzie miał tylu tak dobrych właściwości. 

Jeśli chodzi o właściwości kosmetyczne to olej kokosowy nadaje się zarówno do ciała jak i do włosów.  Bardzo dobrze się wchłania i nawilża, wygładzając zarazem skórę. Wspomaga gojenie ran i opóźnia procesy starzeniowe. Działa łagodząco w chorobach skórnych (egzemach). 

W kulturze hinduskiej olej ten stosowany jest do masażu niemowląt latem, gdyż orzeźwia skórę. 

Stosowany na włosy zapobiega utracie protein, wnika w strukturę włosa wygładzając i nawilżając, czyniąc włosy miękkimi i lśniącymi. Wzmacnia także cebulki włosów zapobiegając wypadaniu, pomaga w walce z łupieżem, a stosowany na same końcówki działa jak serum przeciw rozdwajaniu się końcówek

Właściwości odżywcze olejku kokosowego są jednak znacznie ciekawsze gdy weźmie się pod uwagę olejek z pierwszego tłoczenia - ten spożywczy. 

Pierwszą i najważniejszą informacją jest to, że olejek ten zawiera ok 40% - 50% kwasu laurynowegoktóry w naturze w dużych ilościach występuje tylko w olejku kokosowym i - w mleku matki! To właśnie ten składnik buduje odporność dziecka już od narodzin!!!! 

Ma on silnie bakteriobójcze i wirusobójcze właściwości, niszczy drobnoustroje pokryte otoczką lipidową (zalicza się do nich m.in. wirus HIV, cytomegalowirus, wirus opryszczki, przeziębienia, a także bakteria Helicobacter pylori, wywołująca wrzody żołądka i nowotwory układu pokarmowego). Inaczej niż antybiotyki, które zabijają całą florę bakteryjną organizmu - w tym także tą dobroczynną - monolauryn atakuje tylko szkodliwe wirusy i bakterie.*
Podobne działanie ma również kwas kaprylowy, który ma także właściwości antybakteryjne, przeciwgrzybicze i antywirusowe.


Ponadto: 

Ze względu na zawartość antyutleniaczy olej z kokosa zapobiega przedwczesnemu starzeniu, zwalczając wolne rodniki – a jego stosowanie na skórę sprawia, że staje się ona jędrna i elastyczna.
 Ze względu na wysoką przyswajalność kwasy zawarte w oleju kokosowym zapewniają odpowiedni poziom tłuszczów osobom, które z powodu choroby mają problem z ich absorpcją, transportem i trawieniem. Są dzięki temu idealne w jadłospisie przy np. chorobie Crohna – Leśniowskiego**

A moje wrażenia po stosowaniu tego olejku?
Brak zastrzerzeń. Odkąd stosuję ten olejek i olej ze słodkich migdałów moja skóra promienieje. Owszem, czasem coś gdzieś wyskoczy, ale skóra na twarzy się wygładziła i nie wygląda na zmęczoną. Poprawił się też kolory, ale to może być akurat spowodowane także słońcem:) Jedno jest pewne, żadziej teraz używam podkładu:) A włosy są po nim genialne:)

Polecam:) Bardzo polecam:)

A kupić można w tu, tu, tu, tu, i tu i w wielu innych miejscach:) Najlepiej z certyfikatem:)

Na razie stosujemy tylko na ciało. Ten spożywczy mam w planach kupić i używać, bo nie zawiera cholesterolu i nie powoduje odkładania się tkanki tłuszczowej! Przyda się także na wzmocnienie odporności:) Zwłaszcza wtedy, gdy przestanę karmić piersią.

Źródło:

Olejek ze słodkich migdałów

Jakiś czas temu postanowiłam przejśc na jasną stronę mocy (czyt.zieloną stronę). Spakowałam więc praktycznie wszystkie kosmetyki Hanki zostawiając krem do pupy (na wszelki wypadek) i krem z filtrem (choć co do niego nie jestem przekonana i stosuję shea - o tym innym razem). Ze swoich zostawiłam antyperspirant, szampon, krem B&B (stosowany czasami na dzień) i kosmetyki do makijażu (za podkład robi B&B). Zakupiłam kilka natrualnych kosmetyków, wśród nich olejek ze słodkich migdałów.

Ojejek ten jest jednym z najlepszych naturalnych emolientów. Otrzymywany jest z nasion owoców drzewa migdałowego odmiany słodkiej. Olejek ma bursztynowy kolor i charakterystyczny zapach. Rafinowany jest bezbarwny i bezzapachowy, ale ma dłuższą trwałość. 

Zawiera około 70% kwasu oleinowego i 30% kwasu linolowego, witaminy A, B1, B2, B6 i E, minerały wapń, magnez. Ze względu na swe właściwości nadaje się do pielęgnacji wszystkich rodzajów skóry, szczególnie wrażliwej, a także skóry niemowląt. Olejek nawilża, łagodzi świąd i podrażnienia, a także łągodzi ból. Używany jest także do masażu oraz jako baza różnych mieszanek, w tym perfum.

Olej migdałowy pomagpomaga w leczeniu łuszczycy, egzemy, skóry suchej i podrażnionej.

To tyle teorii, a jakie są moje wrażenia?

Olejek nie uczulił ani mnie ani Hanki. Wchłania się szybko pozsotawiając (co za tym idzie, nie brudzi ubranek) skórę przyjemnie miękką i delikatnie natłuszczoną, w odróżnieniu od tradycyjnych oliwek dziecięcych.  Rewelacyjnie też nawilża i natłuszcza skórę. Ja stosuję go zamiast kremu do twarzy i balsamów do ciała. Kiedyś nawet przy stosowaniu markowych balsamów skórę miałam napiętą, a po goleniu i nałożeniu balsamu  można się było wściec - bez balsamu również. Mam też wrażenie, że trochę wygładził mi zmarszczki mimiczne w kącikach oczu. Poza tym twarz promienieje, a ja jestem zachwycona! Skóra Hanki też w dobrej kondycji. Stosujemy ten olejek także na ciemieniuchę i jest lepiej!

Olejek godny polecenia, warto jednak uważać i kupować w pewnych źródłach. Czasami nawet do naturalnych olejków dodawane są oleje mineralne. A wtedy  - musztarda po obiedzie....

Jestem:)

Internet wrócił, a wraz z nim ja:) Mam sporo zaległości w czytaniu Waszych blogów i jeszcze więcej jeśli chodzi o pisanie na moim. A mam o czym i myślę, że będzie ciekawie - na pewno parę przydatnych informacji.

Zacznę od tego, że dziś po długiej przerwie i chorobie byłam pierwszy raz w pracy. Hanka została z tatą, co zaowocowało brakiem kaszki dodanej do marchewki, nowym bodziakiem upapranym marchewką (mimo założenia nowego, wielkiego, ceratkowego śliniaka z kieszonką) oraz podaniem marchewki z butli.........

Poza tym moje dwa szczęścia poszły razem do przychodni na drugą turę szczepień.
Hanka została zaszczepiona jednak pentaximem, a już mówię dlaczego. Historia dłuuuga....

Byłam w przychodni w ubiegłym tygodniu dowiedzieć się o możliwość rozbicia szczepionki pentaxim na tripacel, imovax polio i act hib - skład niemalże identyczny co pentaxim, no i oczywiście szczepionki są na to samo. Przed wizytą u lekarza wypytałam panie pielęgniarki.

Pani nr 1 - Ale niby jak? Rozbić? Nie da się, bo to jest skojarzona.

Więc tłumaczę, że mam wydruk ze strony producenta i się da na poszczególne szczepionki tego samego producenta.

Pani nr 1 - Ale oni mają tylko jedną....

Nie wiedziałam, czy dalej tłumaczyć czy już się poddać i strzelić sobie w głowę....Ale tłumaczę twardo, że mają więcej. Pokazuję wydruki i tłumaczę pani pielęgniarce, a ona zdziwiona i słucha mnie jakby na jakimś wykładzie była. Totalnie nie zorientowana. Ale z zaplecza mój wywód usłyszała Pani nr 2.

Pani nr 2 - Nie ma sprawy, chyba nawet jeszcze mamy i tripacel i imovax polio, a act hib muszę sprawdzić. To jak pani chce to ja pani dłoże, ale co lekarz powiedział?

Więc mówię, że ja przed wizytą i chce się o to zapytać.

Pani nr 1 - Ale to tak czy inaczej błonicy, tężca i krztuścia nie można rozdzielać z polio...
Pani nr 2 - No tak, to trzeba razem...

...

Wchodzę do gabinetu, sytuację przedstawiam lekarzowi i się dowiedziałam, że owszem można, ale nie ma większego sensu, bo jeśli było uczulenie na któryś ze składników, to prędzej czy później i tak sytuacja się ponowi bezwzględu na to czy będzie skojarzona czy nie. Poza tym tripacel (na błonice, tężec i krztusiec) trzeba podać wraz z polio, więc to są i tak dwa kłócia, a potem po jakimś czasie kolejne. Doradził szczepienie pentaximem, ale zaznaczył, żeby nie podawać razem z pneumokokami. Nawiasem mówiąc szczepionka na pneumokoka, która u nas podają to PREVENAR 13 - o ile mnie pamięć nie myli, to ten, którego wycofano z Portugalii po odnotowanym przypadku śmiertelnym..........................

Powróćmy zatem do dnia dzisiejszego.....

Mąż wchodzi do gabinetu, młodą szczepią i pytają o PREVENAR...Mąż odmówił i o dziwo odbyło się to bez problemu. Panie poprosiły tylko o to, żeby napisać im oświadczenie o odmowie szczepienia.

Co do szczepienia na pneumokoki - jutro postaram się napisać conieco na temat tego akurat szczepienia. Będzie ciekawie:)

Co jeszcze u nas?
Odwiedziłam dziś sklep z ekologiczną żywnością. Zakupiłam marchew, ziemniaki, pietruszkę i jabłka:) Zupki ugotowane chłodzą się w słoiczkach i idą do mrożenia:) Jutro zaś Hanuszka dostanie pierwsze w życiu jabłko! Mąż zadebiutuje wraz z jabłkiem w rozszerzaniu diety:)

A na koniec:

http://ekostyl.blogspot.com/2012/06/and-winner-is.html

Moja wygrana w konkursie:D
A ja przypominam o moim konkursie - coś mało w Was weny, a piękny spersonalizowany obrazek czeka:D

5 miesięcy Hanki

Zleciało jak z bicza trzasnął...15 czerwca Hance minęło 5 miesięcy
Hanka jest już nieźle kumata i wie jak dopiąć swego, zwłaszcza jeśli to, czego chce może dostać od rodziców. Co jeszcze umie Hanka?
  • Turla się jak szalona - to jej ulubiona zabawa, czasem tylko z brzucha na plecy ma problemy i wtedy się denerwuje.
  • Bawi się stopami - to drugie ulubione zajęcie.
  • Wszystko wkłada do buzi - królikowi nie przepuszcza, poza tym dobre są też kocyki, pieluszki, poduszki, kołderka, wszystkie zabawki, koci ogon - na szczęście w porę złapany przez mamę...o_0
  • Odkrywa nowe smaki - kaszki z glutenem, kwiatki - też na szczęście w porę złapane przez mamę i powyjmowane z rączek i buzi...o_0
  • Leżąc na brzuszku i opierając się na przedramionach jedną rączką trzyma się za głowę - rozkosznie wtedy wygląda:)
  • W tej samej pozycji jedną rączką łapie zabawki.
  • Usłyszałam pierwsze baa i daaaa 
  • Równo 15 Hanka spróbgowała jak smakują jej stópki:D 
  • Także 15 spróbowała marchewki i wypluła...Dziś już zjadła pół słoika i urządziła awanturę, bo było za mało...:D
  • Przemieszcza się turlając się i pełzając
  • Robi użytek ze swego głosu i sprawdza jego siłę piszcząc tak, że w głowie świdruje...
  • Podciąga się rączkami aż siądzie - sama jeszcze nie siedzi więc ją opuszczamy, co zawsze kończy się awanturką...
  • Bardzo dosadnie pokazuje swoje niezadowolenie, np. wówczas gdy zabieram jej zawieszkę od smoczka, którą chce gryźć (nie wiem jakimi farbami są malowane korale, a niestety farbują:/)
  • Śmieje się przy wygłupach i łaskotaniu:D
  • Sama już nie wiem co:)
Czas leci jak szalony, czasem chciałabym mieć takie coś, taki czasozatrzymywacz, by móc cieszyć się do woli jedną krótką chwilą...

Tak jak pisałam wcześniej, mam ograniczony dostęp do internetu, nie wiem na jak długo, ale postaram się pisać w miarę regularnie. Zwłaszcza, że mam kilka ciekawych tematów. Muszę je tylko dogłębnie przestudiować!

P.S. Zapraszam do konkursu:)

Konkurs! Konkurs! Konkurs!

Obiecałam niespodziankę i jest:)Co prawda, to nie ta "ciekawa rzecz", o której pisałam niedawno, o tym napiszę w swoim czasie - wszystkoe jest na etapie ustalania:)

Niespodzianką jest konkurs organizowany przeze mnie wraz ze sklepem Happino.pl.

Regulamin konkursu

1. Konkurs Organizowany jest przez blog Mama Doskonała oraz Sklep Happino.pl i trwa od dnia 14.06 - 14. 07 2012.
2. Aby wziąć udział w konkursie należy:
- Polubić fan page Happino.pl na FB
- Polubić fan page Mamy Doskonałej na FB lub być publicznym obserwatorem bloga
- Pod postem konkursowym zamieścić komentarz z zadaniem konkursowym.
- Zamieścić link ze zdjęciem nagrody i krótkim opisem konkursu na blogu lub na FB -może być na pasku bocznym
3. Zadanie konkursowe:

Opisz wymyśloną przez Ciebie rzecz, która ułatwiłaby życie rodziców lub opiekę nad dzieckiem. Może to być np. pilot do dziecka (uwaga, ta opcja nie bierze udziału w zabawie!)

4. Najciekawsza wypowiedź zostanie wyłoniona w przeciągu dwóch dni po zakończeniu konkursu przez blog Mama Doskonała.
5. Nagrodę funduje Happino.pl
6. Nagrodą jest: spersonalizowany obrazek:) 

Happino.pl

7. Miłej zabawy i owocnego myślenia życzą:





oraz






P.S. W ciągu najbliższych kilku dni ze względu na zmianę dostawcy internetu mogę być nieobecna. Mam nadzieję, że uda się jednak zapobiec przerwie w pisaniu:)

Ściskam:)

Kilka rzeczy o mnie:)

Do zabawy zaprosiła mnie Bee, za co raz jeszcze dziękuję:)
Zatem dzielę się z Wami rzeczami, których o mnie nie wiecie:)

  1. Od zawsze chciałam mieszkać w Anglii. Uwielbiam angielski język, wygląd angielskich domów z zewnątrz (wewnątrz różnie to bywa:P), mincepies, Yorkshire Pudding, Kew Gardens, angielskie parki kocham ponad wszystko i mogłabym jeszcze torochę powymieniać. W Londynie zakochałam się podczas 9 -cio miesięcznego pobytu. 
Kawałek Londynu z Big Benem na czele
Domek na wsi, ale mógłby być też szeregowiec:)

Kew Gardens

A, no i Szekspira Kocham:) Niestety nie byłam w Stradford Upon Avon:(
Ponoć jak byłam dużo młodsza, to powiedziałam kiedyś mamie, że będę miała w przyszłości 2 domy. Jeden w Polsce, drugi w Anglii. Chwilowo się to spełniło, bo mieszkałam jako Au Pair w Londynie przez 9 miesięcy. Miałam wtedy jakieś 19 lat.

2. Kiedy mieszkałam z rodzicami moą pasją była hodowla kaktusów. Miałam tego trochę i czasami zdarzały mi się oferty kupna. Niestey wyprowadziłam się do Kielc i hodowla upadła, bo tato miał i tak za dużo roboty w szkalrni. Zostało mi tylko kilka sztuk...

Echinocactus Grusonii (zwany fotelem teściowej) tyle że mój jest mniejszy


Jakieś Mammillarie - są cudne...


I sama nie wiem co jeszcze...

3. Wraz z mężem uwielbiamy gry planszowe:D Najbardziej te fantasy jak Magia i Miecz, Runebound, przed narodzinami Hanki hitem była Cywilizacja, niestety teraz nie ma czasu i możliwości żeby grać....


Runebound


Cywilizacja

Magia i Miecz

4. Jako dziecko występowałam w Zespole Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej - zespół folklorystyczny. No cóż do tańca mam drewniane nogi:P


Nie ma mnie tu, jak ja tańczyłam nie było zdjęć cyfrowych:P

5. Kiedyś chciałam zapisać się do chóru lub na jakieś zajęcia ze śpiewu - uwielbiam śpiewać i chciałam się uczyć. Na potrzeby Hanki i dzieci w przedszkolu to starcza, na własne już nie:/



To Tyle:) A do zabawy zapraszam:

  • Matkę Kwiatka
  • Aliswiat
  • Mamę  Magenisiową
  • Katię
  • Soul10
Chętnie poczytam:)

O rozszerzeniu diety, wysypce i szczepieniu...

Hanka od kilku dni dostaje posiłek z glutenem. Na początku była to kaszka mleczno - ryżowa z odrobiną kaszki manny. Ryżowo - mleczna się skończyła i narazie, za radą lekarza, nie kupujemy. Faktycznie nie ma sensu młodej dawać kaszki mleczno - ryżowej, skoro jest na cycu, a rozszerzanie diety radził zacząć od czegoś innego. Na faktyczne rozszerzenie jeszcze trochę czasu mamy, ale czas najwyższy zacząć Młodą przyzwyczajać do glutenu.

Pierwsze próby niezbyt udane. Hanka wypijała ledwie 20 ml kaszki i tyle. Fakt faktem, że nie podawałam jej butli jak była głodna. Nie chciałam, żeby się objadła. Wolę powolutku obserwować co i jak. Dziś Hanka dostała moje mleko z dodatkiem kaszki manny i zjadła prawie 100ml, poczym smacznie usnęła.

Martwi mnie jedno - jakieś dwa, trzy dni temu wyskoczyła jej drobna wysypka na skroniach. Raczej nie jest to reakcja na gluten, to objawia się inaczej. Nie wiem co to. Powieczki się zagoiły po sterydzie, ale co z tego, jak po odstawieniu znów zaczyna się coś czerwienić...Na razie obserwujemy...Może to kwestia odstawienia komercyjnych kosmetyków i oczyszczania organizmu?


W związku z leczeniem powiek nie poszłyśmy na szczepienie. Stosowanie sterydów w teorii nie jest przeciwskazaniem do szczepienia, ale nawet na ulotkach szczepionek widnieje czarno na białym, że fakt ten należy zgłosić, a szczepionka może nie działać tak, jak powinna. Poza tym, raz już zaszczepiłam jak Hanka miała zmiany skórne. Co się potem działo wiecie same...

Dowiedziałam się też, że jest możliwość rozbicia szczepionki skojarzonej na kilka szczepień. Na jakie szczepionki rozbić daną szczepionkę skojarzoną można się dowiedzieć na stronie producenta. Sprawdziłam więc jakie szczepionki oferuje producent Pentaximu i już wiem. Oczywiście sprawdziłam też czy ich składy się pokrywają. Lista objawów poszczepiennych jest ogromnie długa, zwłaszcza przy szczepionce 3w1 (ksztusiec, tężec, błonica). Myślę jednak, że to, że producent nie wypisał ich wszystkich przy szczepionce Pentaxim nie oznacza, że nie mogą przy niej wystąpić skoro zawiera ona właśnie tą 3w1...

Muszę teraz zadzwonić do przychodni, albo udać się tam osobiście (jak wyzdrowieję) i dowiedzieć się jakie są szanse rozbicia szczepienia na pojedyńcze szczepionki. Coś czuję, że czeka mnie batalia:/ Ciekawe tylko, czy uda mi się ją wygrać i jaką będzie cena tych szczepionek:/

Co u nas poza tym? Przygotowuję się do kolejnej edycji szafingu - muszę wydrukować plakaty i rozwiesić w swojej okolicy. Poza tym mam w planach jeszcze jedną ciekawą rzecz, o której na razie SZA!:) Zeby nie zapeszać:) Ale na pewno w swoim czasie napiszę o co chodzi:)

Lecę ogarnąć mieszkanie (w końcu naszły mnie siły) i kurować się dalej!

Miłego dnia!

Rozpoczynamy przygodę:)

Dziś mąż odebrał przesyłkę z masłem shea, olejkiem kokosowym i olejkiem ze słodkich migdałów - no to rozpoczynamy przygodę:) W najbliższym czasie wyczekujcie postów z wrażeniami:) Do kupienia mam jeszcze całą masę innych cudów - ale po kolei. Inaczej doszczętnie zarąbię budżet i przyjdzie nam jeść bardzo eko..- korzonki...


Z nosa nadal cieknie, ale z gardłem już lepiej. Niestety dalej się czuję jakby mnie ktoś przewałkował...

Dopadło mnie....

W sobotni wieczór mnie dopadło i puścić nie chce. Wręcz przeciwnie...Gardło boli, z nosa cieknie, telepie mną jak wierzbą na wietrze...Kicham jak szalona, co chwila ledwo na oczy widzę, mąż ma 12 w pracy, a Hanka chce się nosić co chwila...Rewelacja po prostu...




Jutro mam do odbioru olejki i Shea:) Mąż ma wolne, więc odbierze:)

Lecę się kurować...

Tydzień minął i...

..i nic...
Facet od mieszkania milczy. Niby jeszcze nie podjął decyzji. Czyli wiadomo jaką podjął. Trudno, przeprowadzki nie będzie do pięknego trzypokojowego mieszkania na najbardziej wietrznym osiedlu Kielc.

Dyrekcja szkoły, w której byłam na rozmowie również milczy...Dziwne to, bo ponoć (tak twierdziły dyrektorka z właścicielką) jako jedyna przyszłam na rozmowę przygotowana. Wzięłam ze sobą moje portfolio, kilka rzeczy, które robiłam dla maluchów lub z nimi oraz pacynkę, z którą pracuję. Oczywiście moja prezentacja personalna uwzględniła opis sposobu pracy z dziećmi i panie wydawały się być jeśli nie zachwycone, to przynajmniej zaskoczone.

Niestety w pewnym momencie padło pytanie: "Widzę, że ma pani dwa nazwiska. Jest pani mężatką?" 
-"Tak"
-"Ma pani dzieci?"
 - "Tak, córkę" - w tym momencie czułam jak spadam w ich rankingu poniżej osób źle przygotowanych do rozmowy...
- "A w jakim wieku?"
- "4 miesiące ukończone, we wrześniu będzie miała 8"
- "No a co z dzieckiem jeśli dostanie pani pracę?"
-" No cóż, istnieją żłobki"
-" Na żłobek ma pani już za późno"
-"Istnieją prywatne żłobki i instytucja niani"
- "No tak, a nie boi się pani, że to za małe dziecko?"
- "Owszem małe, ale niestety samą miłością córki nie wykarmię"
.......
-"Jesteśmy pod wrażeniem pani przygotowania. Będziemy dzwonić w przyszłym tygodniu....."

Telefon milczał jak zaklęty.
Nie wiem czy chodzi o dziecko, czy o to, że przyznałam się, że o naborze dowiedziałam się od koleżanki, która tam pracuje. Skłamałabym, że przypadkiem, ale na moim CV poczynione były jakieś notatki. Nie wiedziałam, czy sekretarka nie napisała, że moje CV zostało dostarczone przez jedną z pracownic. 

Trudno, muszę kombinować dalej. Potrzeby dziecka rosną, pensja męża nie. Macierzyńskie się kończy. Było w kwocie niewiele większej niż mega paka pampersów (mówię to całkiem poważnie, czego chieć po jednej entej etatu), ale było. Wracam do starej pracy za niespełna miesiąc. Mam możliwość powrotu z dzieckiem - niby super. ALE - Hanka jest dzieckiem absorbującym. Jaką mam pewność, że po jakimś czasie nie usłyszę  - "Pani Aniu, ale to niestety działa"...

W lipcu mam zadecydować czy wracam na studia, a do sierpnia wpłacić pierwszą ratę czesnego...
I sorry, ale niech mi nikt nie mówi "myśl pozytywnie" . Od pozytywnego myślenia pracy nie dostanę, ani w totka nie wygram. Jedyne co dostanę, to przykurcz mięśni twarzy od debilnie sztucznie przyklejonego do mordy uśmiechu.




Nie znaczy to jednak, że się załamuję i poddaję. Na głowie stanę jak będzie trzeba. A rząd i organizacje pozarządowe niech za przeproszeniem sikają ze szczęścia, bo się im akcja w TV udała, bo spoty reklamowe akcji społecznej mają wypasione. I co z tego?

Łucja rozdaje...

Cudne rzeczy rozdaje:) Staję w kolejce, bo bardzo, ale to bardzo łasa na nie jestem:D



A rozdaje tu:)

Sudomax - opinia o produkcie

Jakiś czas temu pisałam o kremie SUDOMAX, który dostałam do testowania od firmy Sudopharma.
Tutaj znajdziecie wstępny opis produktu.

Z racji tego, że używamy pieluszek wielorazowych, kremy tego typu nie są aż tak przydatne. Przynajmniej teraz, bo na początku Hanka miałą duże problemy z pupą. Ale do rzeczy.

Krem przyjemnie pachnie, ma niezłą konsystencję i radzi sobie z lekkimi odparzeniami - czasem nam sie trafiają, bo na noc zakładamy jednorazówki:/. Silnych odparzeń Hanka w okresie testowania nie miałą więc nie mogę się wypowiedzieć w kwestii skuteczności kremu w takich sytuacjach.


Producent kremu podkreśla, że w odróżnieniu od podobnego produktu, SUDOMAX nie zawiera alkoholu benzylowego, który uczula. Duży plus za to jak również za brak parabenów.

Co do składu zaś...:
Krem zawiera Petrolatum, czyli wazelinę, która jest pochodną ropy naftowej. Składnik jest wymieniony zaraz na drugim miejscu co wskazuje, na to, że jest jednym z głównych składników kremu. Niby w porządku, ale w kremie zawarty jest jeszcze jeden składnik pochodzący od ropy, a mianowicie parafina - oba zatykają pory i uniemożliwiają dobrym składnikom dotarcie wgłąb skóry. Tych dobrych też jest kilka - na szczęście. Plus głównie za olej ze słodkich migdałów, olejek lawendowy (pomaga w leczeniu odparzeń) i wosk pszczeli (cera alba)




Prócz pochodnych ropy jest jeszcze kilka innych grzechów (np.: PPG-3, Phenoxyethanol, Ozokerite) jednak ja chemikiem nie jestem i nie zrobię dokładnej analizy produktu. Zupełnie obiektywnie mówię: jako odpowiednik podobnego produktu mogę polecić - ma niższą cenę, brak parabenów i alkoholu benzylowego. Moim zdaniem jest skuteczny, aczkolwiek mógłby być bardziej "naturalny". 

Jak niedawno pisałam, my powoli przechodzimy na naturalne kosmetyki, z tych "komercyjnych" został nam między innymi właśnie SUDOMAX. Myślę, że osobom, które korzystają ze sklepowych czy aptecznych kosmetyków mogę polecić - skład mógłby być lepszy, ale moim skromnym zdaniem tragedii nie ma, są kosmetyki o znacznie gorszym składzie. Tak jak mówię - ja chemikiem nie jestem, kieruję się tym, co chemicy piszą na swoich stronach. 

Próbki rozdałam znajomym - niech sami ocenią.




Hanuszka i Pan Kot

Co ja pacze:D






Co ty paczysz??

Nowy lekarz, nowe Candy;)

Zmieniłyśmy lekarza. Pan doktor wydaje się być miły - o niebo milszy i bardziej kontaktowy niż doktorzyca, za którą tęsknić nie będę. 

Byłyśmy z Hankowymi powieczkami...Choć broniłam się bardzo przed sterydami, to pan doktor stwierdził, że mimo wszystko minimalną dawkę czego ze sterydem zapisze, żeby załagodzić stan zapalny. Mam poczucie przegranej walki, ale Hance to nie mija, więc co mam zrobić? To co Hanka ma na powiekach to niby jest od ciemieniuchy, na główce już niewiele zostało. Znaczna poprawa nastąpiła po oczyszczenu główki zwykłym szamponem (trzeba było zmyć ten syf), teraz myjemy tylko i wyłącznie mydłem z Aleppo i samrujemy oliwą z oliwek - jest o niebo lepiej! Szkoda, że wcześniej takiej wiedzy nie miałam... Sterydem  posmarujemy powieki tak, jak kazał pan doktor. Radz dziennie na wieczór przez dwa dni. Dopóki nie przyjdą zamówione olejki i shea, smaruję oliwą z oliwek. Zobaczymy co będzie. 

W piątek mamy umówioną drugą turę szczepień. Też nie jestem przekonana, bo przejście na inną szczepionkę nie będzie dla młodej korzystne. Na stare nie zamierzam przechodzić bo są pełnokomórkowe i zawierają rtęć. Pentaxim jej nie zawiera - chociaż tyle. Zaszczepimy Pentaximem. Trudno. Ale nie pozwolę podać Pneumokoka dopóki mi nie podadzą ulotki ze szczepionki lub nie dowiem się co to. Poza tym nie pozwolę Hance podać Pentaximu i Pneumokoka podczas jednej wizyty. Chociaż tyle wywalczę! Chyba wbrew mojej woli i na siłe Młodej nie zaczepią???!!!


Teraz nieco z innej beczki, na poprawę humoru:)



Słodkości są piękne, ja mam chrapkę na talerzyk:) Już go widzę w łazience, a na nim moje mydło, które niestety zalega na nieciekawej mydelniczce:/

Mydelniczki drogie nie są, ale ja mam to do siebie, że mało która mi się podoba. A jak już mi się podoba, to potem się okazuje, że jest z gatunku tych "najdroższych w sklepie". Wiadomo jak to jest, jak jest dziecko - zawsze są ważniejsze wydatki niż wyjątkowoa mydelniczka na wyjątkowe mydło...Ta jest wyjątkowa:)

Szkodliwe kosmetyki - podsumowanie

W poprzednich częściach po krótce opisałam, to co znajduje się kosmetykach i czym karmimy nasze ciała i ciałka swoich dzieci.  Przyzam szczerze, że od dawna nosiłam się z zamiarem napisania tego cyklu, ale stale coś mnie powstrzymywało. O parabenach wiedziałam od dawna. Do reszty dotarłam wraz z pogłębianiem wiedzy. Kupowałam nadal kosmetyki w sklepach czasem nie patrząc na to, czy zawierają parabeny czy nie...

Nie dajcie się zwieść temu, że jak coś jest testowane dermatologicznie lub nosi szumną nazwę DERMOKOSMETYKU to jest dobre i bezpieczne. Nieprawda. Nie dajcie się też zwieść nazwom firm. To, że firma X ma w nazwie eko tudzież organik, ne znaczy, że nie używa pegów, parabenów, parafiny i innych. Czytajcie etykiety! 

Nie zmuszam nikogo na przejście na naturalne kosmetyki, nie wmawiam nikomu, że to "jedyna słuszna droga, a moja prawda jest mojsza...". Sama dopiero odkrywam ten fascynujący świat i tym się chcę podzielić:)

Jaka jest alternatywa dla komercyjnych kosmetyków? I co można stosować dla niemowląt? Wiele rzeczy.

Oliwa z oliwek - sama dałam się zwieść wielkiemu koncernowi  produkującemu oliwki, również te w żelu. Na swojej stronie napisali, że oliwa z oliwek wcale nie ma zbawiennego wpływu na skórę dziecka. Dermatolodzy i osoby, które używają twierdzą co innego. Czyżby firma wyczuła, że pieniążki mogą uciekać? Poza tym, z wielu źródeł słyszałam i czytałam, że owa firma testuje produkty na zwierzętach...Ja wracam do oliwy. Sama stosowałam dla siebie i wiem, jaką miałam skórę. Ważne żeby oliwa była z 1 tłoczenia i tłoczona na zimno. Najlepiej przechowywać ją w szklanej buteleczce.


Różnej maści olejki - będę o nich pisała w miarę poszerzania mojego asortymentu:)

Masło Shea (Karite) - też o tym napiszę. Ważne, żeby było naturalne. To, że ma She w nazwie nie znaczy, że producento nie dodał do niego świństw. Np. Balsamy z masłem shea marki Organique zawiera PEG-i, co prawda jeden, ale jest.

Mydło Savon Noir - też opiszę:) Jak kupię.....

I pewnie wiele innych do których jeszcze nie dotarłam.

Będzie to trochę trwało, bo choć kosmetyki te są wydajne, to troszkę kosztują. Jesteśmy teraz o jednej pensji z marnym moim macierzyńskim, więc trochę to potrwa zanim skompletuję to, co chcę. Jeśli któraś z Was pokusi się o zakup i przetestuje sama, chętnie poznam opinie:) Część naturalnych kosmetyków już opisałam. Znajdziecie je w zakładce Piękna Mama:)

Miłego wieczoru:) Idę się odprężyć :) Hanka śpi, mąż w domu, dziś mogę się zamknąć w łazience i odpocząć:)

Mydło z Aleppo - eko maluch

Po kilkudniowym zgłębianiu tematu chemii w kosmetykach oraz alternatywy dla nich postanowiłam i dumna jestem z siebie niemalże jak paw! :) Przechodzimy na jasną stronę mocy, a konkretnie na zieloną, przynajmniej ja z Hanką. Mąż jak będzie chciał też dołączy, jak nie - nie zmuszę.

Pierwszy kosmetyk jaki zakupiłam po zapoznaniu się m.in. z tym blogiem  to MYDŁO Z ALEPPO.

Mydło to, jest tradycyjnym wyrobem Syryjskim tworzonym od prawie 2 tysięcy lat. Jego skład jest w 100% naturalny i opiera się na oliwie z oliwek oraz oleju laurowego uzyskiwanego z wawrzynu szlachetnego. Zalet oliwy z oliwek nie muszę chyba przytaczać. Jeśli zaś chodzi o olej laurowy, ma właściwości oczyszczające, ściągające i bakteriobójcze. Wspomaga także gojenie ran oraz łagodzi objawy łuszczycy.
Mydło z Aleppo polecane jest przez dermatologów jako kuracja wspomagająca przy leczeniu egzem, łuszczycy i trądziku. Polecane jest również przy różnych alergiach. Mydło to nawilża i zmikęcza skórę, działą antyalergicznie, przeciwzapalnie i odkażająco, przysiepasz też regenerację i wygładza skórę.

W zależności od stężenia olejku laurowego w mydle ma ono różne zastosowania (cenę też - im więcej olejku, tym, wyższa cena). Do odświeżenia skóry i codziennych kąpieli wystarczy 3 - 5 % olejku. Przy skórze z problemami stosuje się zazwyczaj 12% - 17%, ale są też mydła ze stężeniem ok 70% - 80%. Ja spotkałam się z różnymi opiniami na temat, jakoby mydło z większą zawartością olejku mogło wysuszać skórę. Nie wiem, przyznam szczerze jak to jest do końca - pewnie tak jak ze wszystkim - jednemu wysuszy, innemu nie.

Klika słów o tym jak mydło jest wytwarzane:

Zgodnie z wielowiekową tradycją raz w roku, na przełomie lutego i marca, czyli w okresie, gdy w gajach oliwnych i laurowych trwają zbiory, rozpoczyna się produkcja tego szlachetnego, bo w 100 procentach naturalnego mydła. Olej z oliwek tłoczony jest na zimno, dzięki czemu zachowuje wszystkie swoje cenne właściwości. Następnie w specjalnych kadziach podgrzewany jest przez kilka dni z dodatkiem wody morskiej. Pod koniec tego powolnego procesu wzbogaca się go olejem laurowym i gdy wytworzy się odpowiedniej gęstości masa mydlana, wylewa się ją na powierzchnie wyłożone pergaminem. Gdy zastygnie zostaje specjalnymi drewnianymi radłami pocięta na kostki, a te opieczętowane pieczęcią producenta. Ale to zaledwie początek. Mydło w kostkach jest następnie transportowane na pustynię, gdzie w specjalnych pomieszczeniach dojrzewa przez dziewięć miesięcy. Nie dodaje się żadnych konserwantów ani środków zapachowych, otrzymując w zamian naturalny produkt, składający się z oliwy z oliwek, oleju laurowego oraz 0,01 procenta sody, uzyskanej z soli morskiej. Co ciekawe mydło to jest bardzo wydajne, zmydla się na aksamitną, kremową pianę i po pierwszym użyciu nabiera koloru soczystej zieleni, tracąc brzydką szaro-brązowo-piaskową barwę, spowodowaną 9-miesięcznym procesem dojrzewania. Występuje w kilku odmianach, uzależnionych od zawartości oleju laurowego – prawdziwe rarytasy zawierają go aż w 70-ciu procentach*.
To tyle teorii. Teraz praktyka:)

Kupiłam:) Nie mogłam się doczekać aż wykąpię w nim Hankę a potem siebie. Zapach? No cóż. Glina, ziemia, ciężka oliwa - ja uwielbiam takie klimaty. Myślę, jednak, że wielu osobom ten zapach może nie przypaść do gustu. Pierwsza reakcja mojego męża :"Dziwnie pachnie..." (w domyśle "śmierdzi"). 

Wykąpałam Młodą i celowo nie smarowałam jej niczym by zobaczyć co i jak. Skórę ma bardzo przyjemną w dotyku. Łupieżyk nie znikł, ale to dlatego, że mamy mydło o niskiej zawartości oleju laurowego. Śladów uczulenia brak, a Hanka miała rewelacyjną minę jak tą wielką kostką (225 gram) smarowałam jej ciałko:)

Potem przyzła pora na moją kąpiel. Dawno się tak nie czułam...Wymyłam się cała tym mydłem. Łącznie z goleniem nóg, po którym zawsze mnie piekło i musiałam prędko czymś smarować. Potem zrobiłam peeling kawowy (bez dodatku oliwki - sama kawa, cukier i odrobina wody)...Skóra jak marzenie. Zero pieczenia i swędzenia nóg. Nie musiałam się niczym balsamować po tym mydle. Jedynie twarz nakremowałam - chyba bardziej z przyzwyczajenia...

Mydło świetnie się mydli, ponoć jest bardzo wydajne. Nie wypowiem się na ten temat, bo jeszcze nie mam rozeznania. Można w nim prać także ubrania i myś nim włosy. Będziemy testować:)


Ja jestem zachwycona. Mydłem i moją nową pasją, którą odkrywam dzięki mojej mamie, a także Naturalnej Biance, której blog stał się moim przewodnikiem po darach Matki Natury. Chyba gadam jak nawiedzona, ale naprawde mam zamiar wywalić, oddać i odsprzedać wszystkie kremy i balsamy jakie mam i zastąpić je naturalnymi olejkami - będę o tym pisała. Potem przyjdzie czas na resztę...

Wyczekujcie nowych doniesień w zakładkach Piękna Mama lub Eko Maluch:)


Źródło: http://www.national-geographic.pl/aktualnosci/pokaz/syryjski-skarb-mydlo-z-aleppo/ 

Wyjde z siebie i nie wrócę....

Albo dziś oszaleję, albo kogoś zamorduję. Nie wiem kogo i nie wiem po co...
Hanka ma dziś dzień pod tytułem "Noś mnie inaczej będzie ryk" i wypełnia każde jego założenie sumiennie. Dobrze, że przez częśc dnia odciążyli mnie teściowie, któzy z ochotą Młodą nosili. 

Z racji tego, że Hanka ma taki, nie inny dzień, coś musiałam przeoczyć - pewnie chodziło o karmienie, bo Figa nalała mi w buty o czym dowiedziałam sie po przyjściu do teściów na niedzielny obiad..................Wreda jeść z samego rana nie dostała to się zemściła. Albo to kwestia tego, że suchego nie ma tylko puszkowe. Bądz tu człowieku mądry. Wszak burżuazja bele czego żreć nie będzie....

Tuż przed wyjściem od teściów Hanka walnęła takiego kupsztala, że nawet cudn - "pachnące" -ekstranieprzemakające pampersy (zostaliśmy obdarowani...) capiły na kilometry...W domu oczywiście kontynuacja noszenia bez możliwości posadzenia 4 liter na krześle. Bachorstwo wyszło z założenia, że skoro babcia i dziadek mogli nosić to matka tym bardziej. Poza tym i tak się już nasiedziała.

Zatem z  Hanką na ręce poszłam do kuchni, żeby otworzyć nową kaszkę, co by się przygotować do wieczornej kąpieli i kaszki. Nie przyszło mi do głowy, żeby ją schować. Zostawiłam otwartą na stole. Patrzę z Młoda przez okno:
"Popatrz Haniu deszczyka pada, ludzie z parasolami chodzą, żeby........K*****a pranie!!!!!!!!!!!!!!!" Ręczniki mi zmokły.

Na domiar złego Śierściuch J****y wywalił z torebki prawie całą, ostatnią kaszkę Hani..................
Hanka ostatnio bez kaszki nie zaśnie......

Chyba się nawdycham olejku lawendowego, ewentualnie ścignę jakiegoś ziomala spod bloku o coś na czilałt, coby się nie wyżyć na mężu jak wróci z pracy, bo przecież "Co tak długo??!!!". Ewentualnie głową przywitam się ze ścianą...


P.S. Zapomniałam powiedzieć, ostatnio czytając blog Hafiji i kombinując z moim blogiem (patrz obrazek koło tytułu posta) zapomniałam, że mam czajnik na gazie..........................Trza było kupić nowy....Stary nabrał nowego koloru - czarnego...

Szkodliwe kosmetyki część III - aluminium, sodium,PEG -i

Trzecia część cyklu poświęcona będzie aluminium, sodium i PEG - om.

Aluminium


Jest głównym składnikiem dezodorantów i antypespirantów. Mają za zadanie ograniczać potliwość i zneutralizować przykry zapach. Nie byłoby problemu, gdyby nie fakt, że sole aluminium są związkami toksycznymi. Z tego samego metalu robione są między innymi puszki...

Stosowanie antyperspirantów z solami aluminium może doprowadzić do zapalenia gruczołów łojowych i potowych oraz silnego podrażnienia oraz wysuszenia skóry. Wielokrotnie wykazywano, że związki te wykazują właściwości karcerogenne po tym, jak odnaleziono w tkance piersi zaatakowanej przez rak ślady aluminium.
We wczesnych latach 90. WHO wydało oświadczenie, w którym stwierdziło nawet, że podejrzewa się aluminium o wpływ na chorobę Alzheimera. Także fakt, że metal ten może uszkadzać układ nerwowy lub oddechowy, nie powinien nas dziwić. Należy sobie uświadomić, że sole aluminium, substancji, której szkodliwość jest nam od lat dobrze znana, znajdziemy w dezodorantach, które używamy każdego dnia, a nawet i kilka razy dziennie*
Lista nazw:



Aluminium hydroxide
Aluminium oxide
Aluminium silicate
Aluminium stearate
Aluminium starch octenylsuccinate
Aluminium Chloride
Aluminium Chlorohydrate
Aluminium Chlorohydrex
Aluminium Chlorohydrex PG
Aluminium Distearate
Aluminium Sesquichlorohydrate
Aluminium Stearate
Aluminium Tristearate
Aluminium Zirconium Trichlorohydrex GLY*



Sodium


Typowe detergenty syntetyczne, stosowane od dawna w przemyśle do odtłuszczania i mycia urządzeń oraz pomieszczeń. Obecnie są niemal w każdym toniku, balsamie, żelu myjącym, zmywaczu, szamponie i płynie do kąpieli. Powodują przesuszenie skóry, zaburzają wydzielanie łoju i potu, upośledzają czynności gruczołów apokrynowych, podrażniają skórę, wywołują świąd i wypryski. Przyczyniają się do powstawania plam, guzków zapalnych i cyst ropnych (w tym prosaków). Szczególnie szkodliwie działają na skórę dzieci, niemowląt oraz na skórę w okolicach narządów płciowych. Powodują podrażnienie oczu i zapalenie spojówek. W razie dostania się do jamy nosowej, np. podczas mycia powodują nieżyt nosa. Przenikają ze skóry do krwi wywołując działanie ogólne. Ulegają kumulacji w ustroju. Są metabolizowane w wątrobie. Uszkadzają układ nerwowy i układ odpornościowy skóry. Obniżają stężenie estrogenów, mogą wzmagać niekorzystne objawy menopauzy. Wcierane w piersi i narządy płciowe mogą indukować nowotwory i uszkadzać spermatogenezę oraz owogenezę. Uszkadzają osłonki włosów powodując łamliwość i rozdwajanie włosów SLS i SLES wchodzące w skład kosmetyków mogą być zanieczyszczone rakotwórczymi dioksanami (dioxane). SLS są mutagenami uszkadzającymi materiał genetyczny.Nazwy handlowe składników sugerują, że są to naturalne produkty, a tak nie jest. Nie stosować w czasie laktacji i ciąży**.

Lista nazw:

Sodium Lauryl Sulfate
Sodium Laureth Sulfate
Ammonium Lauryl Sulfate
Sodium Myreth Sulfate
Laurylosiarczany sodu
Sodium Lauryl Sulfate = SLS
Sodium Laureth Sulfate = SLES**





PEG - i

Glikole polietylenowe (PEG) i glikole polipropylenowe (PPG) są używane w kosmetykach głównie jako emulgatory i tensydy. Do produkcji PEG-ów i PPG-ów używany jest bardzo trujacy gaz - etylenoksyd. PEG-i czesto są zanieczyszczone dioksanem (czyli eterem) lub zawierają nieprzereagowane cząsteczki etylenoksydu. Te związki chemiczne są uznane jako substancje rakotwórcze, uszkadzają również strukturę genetyczną komórek. PEG/PPG-i wnikają wgłąb skory i czynią ją bardziej "przepuszczalną" dla innych substancji czyli również wrażliwszą na zanieczyszczenia w powietrzu i drażniące substancje w kosmetykach***.

Listę znajdziecie pod tym linkiem

Źródło:
* http://www.zdrowylink.pl/parabeny-sole-aluminium-parafina
** http://luskiewnik.strefa.pl/acne/toksyny.htm
***http://www.jaworek.net/kosmetyki/czarne_owce.php#pegi

Szkodliwe kosmetyki część II - parafina

Choć parafina nie jest składnikiem toksycznym to powinniśmy unikać produktów z jej składem.  Stosowana jest głównie jako wypełniacz niemalże wszystkich kosmetyków. Parafina jest produktem destylacji ropy naftowej i choć nie wchłania się ani ze skóry, ani z jelit, to prócz pozornego dobroczynnego wpływu na skórę nie przynosi nic dobrego. Dzieje się tak dlatego, że parafina zatyka pory i absorbuje kurz i bakterie*. 

Wszystkie poniższe oznaczenia sa pochodnymi właśnie ropy:

Paraffinum Liquidum
Paraffin
Synthetic Wax
Isoparaffin
Mineral Oil
Vaseline
Petrolatum
Ceresin
Isododecane
Isobutane
Isohexadecane
Ozokerite
Cera Microcristallina**


A zatem...
Hamują wymianę gazową i metaboliczną w skórze. Uniemożliwiają swobodne wypływanie łoju na powierzchnię skóry. Stwarzają beztlenowe warunki w skórze sprzyjające rozwojowi bakterii beztlenowych wywołujących trądzik. Inicjują tworzenie zaskórników, utrudnia regenerację skóry. Przyśpieszają procesy starzenia. Powodują kumulację toksycznych metabolitów w skórze. Są powszechnie stosowane przy produkcji kosmetyków, bowiem są tanie i łatwo dostępne. Parafiny rozpuszczają większość składników kosmetycznych, stanowią też typowy wypełniacz zwiększający objętość kosmetyku w opakowaniu. Nawet najcudowniejsze składniki rozpuszczone w parafinach nie przenikają do skóry pozostając na jej powierzchni*.

Parafina jest składnikiem naturalnym, ale niekoniecznie dobrym dla naszej skóry.  Przede wszystkim powinny jej unikać osoby mające problemy z trądzikiem, zaskórniakami lub innymi. Zatyka ona pory, zwiększając tym samym problem. Skutkiem tego są częstsze wizyty u kosmetyczek i zakup kolejnych produktów oczyszczających - z parafiną niestety. Poza tym, parafina nie przepuszcza do skóry cennych minerałów jakie zawarte są w kremach!!!

Ktoś nie wierzy?
Doktorzyca jakiś czas temu stwierdziła, że "ten łupieżyk", który miała Hanka to ciemieniucha. Co się robi z ciemieniuchą? Smaruje się oliwką. No to smarowaliśmy. Kazała też myć w emolientach. Efektem było pogorszenie stanu skóry na głowie. Nie działo się nic złego, ale Hanka miała drobne plamki stworzone z tego łupieżyku - zrobiła się taka jakby "łuska". Olałam doktorzycę i jej rady dawno temu, więc umyłam główkę samym szmponem i problemu nie ma. Na koniec dodam, że głównym składnikiem oliwki i emolientów jest właśnie parafina.....

Źródła:
*http://luskiewnik.strefa.pl/acne/toksyny.htm
**http://www.zdrowylink.pl/parabeny-sole-aluminium-parafina

Szkodliwe kosmetyki część I - parabeny

O Prabenach słyszałam już dawno. Powoli dojrzewała we mnie myśl o przejściu na naturalne kosmetyki,a przede wszystkim te wolne od parabenów. W miarę pogłębiania wiedzy, za sprawą mamy także (dzięki Ci wielkie!) dowiaduję się o innych świństwach, któe dodawane są do kosmetyków używanych na codzień, także tych dziecięcych. Stąd też pomysł na kolejny cykl artykułów.

Pierwsza część poświęcona będzie właśnie parabenom. Zaznaczm, że nie będą to tylko słowa przytoczone z różnych stron, ale również wyniki badań naukowych! Jeśli ktoś uważa, że jest to szukanie dziury w całym proszę o nie czytanie i nie komentowanie. Zainteresowanych zaś zapraszam do lektury...

Co to są PARABENY?

Parabeny to estry kwasu p-hydroksybenzoesowego w postaci drobnych, bezbarwnych i bezzapachowych kryształków. W kosmetyce używane jako konserwanty - mają za zadanie przedłużać żywotność kremów, balsamów, szamponów, mydeł, dezodorantów, past do zębów i innych. Pełnią także rolę antyseptyczną - zabijają grzyby i pleśnie (z bakteriami jest już gorzej) - ale na tym ich "dobra" rola się kończy i niestety negatywne skutki stosowania parabenów znacznie przywyższają ich pomocną rolę. 

Parabeny dodawane są niemalże do wszystkiego. Co prawda ich dawki są niewielkie i w takich nie są toksyczne, to należy wziąć pod uwagę fakt, że na codzień nasz organizm wchłania je wraz z wieloma kosmetykami, a także zjadamy w żywności - wtedy ich stężenie naturalnie wzrasta. 

W ostatnich latach naukowcy zwrócili uwagę na estrogenne działanie parabenów, co może być przyczyną zachorowania na guza piersi. 
Badania prowadzone w 1998 roku [2] wykazały, że butyloparaben, wykazujący najsilniejsze działanie estrogenne wśród parabenów jest około 10000100000 mniej aktywny niż naturalny estradiol (jeden z estrogenów), dane te potwierdzały bezpieczeństwo stosowania tych związków, jednak dalsze badania przyniosły nowe wątpliwości. W 2004 roku zbadano bowiem próbki raka piersi pobrane od 20 pacjentek [3]. Parabeny wykryto we wszystkich próbkach, w średnim stężeniu 20,6 nanograma na gram tkanki. Związki te wykryto w niezmienionej formie (tj. w formie estrów), co oznacza, że przedostały się do nich przez skórę z pominięciem układu pokarmowego [3].*
Lista zarzutów jest jednak znacznie dłuższa. U mężczyzn np.estry wpływają na obniżenie płodności. Parabeny mogą także wywoływać alergie - zaczerwienienia skóry, pokrzywki, wypryski, łupież i wiele innych, a stosowane przez dłuższy czas rozszerzają naczynia krwionośne, zwiększając tym samym podatność skóry na trądzik różowaty**.

Parabeny przenikają także do mleka matki, a wraz z nim do organizmu dziecka. Matki karmiące piersią szczególnie powinny zwrócić uwagę na zawartość parabenów w antypespirantach oraz balsamach, któe wcierają w skórę w okolicy piersi. 

Wiele firm kosmetycznych wycofuje się ze stosowania parabenów mimo faktu, że nie ma jednoznacznych badań potwierdzających wysoką szkodliwość czy toksyczność parabenów. Nie mniej jednak dotychczasowie badania wskaują na ich odkładanie się w organizmie i ewidenty wpływ nań. Nie można także ignorować ich działania estrogennego.

Zastanawiamy się skąd tyle alergii i chorób skórnych u nas i u naszych małych dzieci, których organizmy nie powinny być jeszcze skarzone w tak dużym stopniu. Niestety kremy dziecięce są nafaszerowane parabenami w takim samym stopniu jak kosmetyki dla dorosłych. Poza tym, parabeny używane są także w przemyśle spożywczym m.in. do wyrobu soków, dżemów czy mrożonek.

Co możemy zrobić?
Po pierwsze, starajmy się unikać poniższych składników:


Methylparaben
Ethylparaben
Isopropylparaben
Propylparaben
Butylparaben
Benzylparaben
Glutaraldehyde
Hexamidine-Diisethionate
Phenol
Phenyl Mercuric Acetate
Phenyl Mercuric Borate
Benzetonium Chloride***

Po drugie, jeśli już kupujemy kosmetyki z parabenami, niech będzie ich jak najmniej. Jeśli sprawdzicie swoje kosmetyki i kosmetyki Waszych dzieci znajdziecie niejednokrotnie 5, 6 a nawet więcej tych składników.

Po trzecie - wykorzystujcie naturalne składniki. O firmach produkujących takie naturalne kosmetyki też napiszę. Póki co polecam mój dział Piękna mama (znajdziecie w rubryce tematyczne, z lewej strony bloga), a także stosowanie naturalnych rozwiązań - o tym też niebawem:)

W następnej odsłonie o innych składnikach, których należy się wystrzegać w kosmetykach.

Jakie jest mój sotsunek do parabenów? No cóż, nie wywalę tych kosmetyków, które mam, bo mnie na to nie stać. ALE! Nie kupię większości z nich ponownie. Czytam i szukam idealnego rozwiązania. Będę Was przy tym na bieżąco informowała i polecała to, czego sama używam. 


Żródła:
* http://www.ujk.edu.pl/org/sknkalcyt/ourworks/23.pdf
** http://www.papilot.pl/twarz-i-cialo/5446/Parabeny-cudowny-skladnik-czy-trucizna.html
*** http://www.zdrowylink.pl/parabeny-sole-aluminium-parafina

Córeczko...

Może kiedyś przeczytasz, to, co teraz piszę. Mam jednak nadzieję, że znacznie wcześniej poczujesz to, jak ważna jesteś dla nas. 

Dziś Twój pierwszy Dzień Dziecka, choć przeżywany zupełnie nieświadomie, to mamy nadzieję, że będzie wyjątkowy i spokojny. Z tej właśnie okazji chcemy Ci życzyć, by każdy dzień był Twój. Na początku małej Hani, niewinnej istotki o cudnych oczach i uśmiechu, który rozczula. Potem - dniem Hani - odkrywcy, dziewczynki, która jest rezolutna, wesoła, pełna życia i energii do zabaw i odkrywania nieznanego, po to by wreszcie przerodzić się w dzień pięknej, silnej, mądrej i świadomej siebie i świata Hanny, kobiety, która wie czego chce i przebojem zdobywa świat, dostrzegając potrzeby innych.


Kochamy Cię nad życie:*