Dopadło mnie....

W sobotni wieczór mnie dopadło i puścić nie chce. Wręcz przeciwnie...Gardło boli, z nosa cieknie, telepie mną jak wierzbą na wietrze...Kicham jak szalona, co chwila ledwo na oczy widzę, mąż ma 12 w pracy, a Hanka chce się nosić co chwila...Rewelacja po prostu...




Jutro mam do odbioru olejki i Shea:) Mąż ma wolne, więc odbierze:)

Lecę się kurować...

7 komentarzy:

  1. Zdrowia oby szybko ci przeszło. Ja wczoraj cały dien przeleżałam, dziś już tylko katar i kaszel zostały

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie dopadło dziś w nocy :( nie mówię już prawie, gardło i uszy bolą a głowa wręcz pęka. Mąż ma dziś nocke od 18 do 7 rano w pracy a ja w domu z diabłem tasmańskim więc wiem co to znaczy.
    Życzę szybkiego powrotu do zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Sciskam mocno. Ja dopiero niedawno przestalam chorowac. Bo moj organizm postanowil odbic sobie po porodzie za wszystkie czasy. Co chwile bylam chora. A potem poszlam do pracy. I zaczelam chorowac juz bez zadnych przerw. Ech, przedszkole... Hordy zarazkow.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki! Chyba jakiś wirus w powietrzu siedzi:/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz niebędący obelgą dla mnie i moich czytelników jest ważny i mile widziany! Dziękuję za "nakarmienie" mojego bloga:)