The World of Eric Carle

No nie mogłam nie kupić.
Przecież spać bym nie mogła...
I to w dodatku po angielsku!

To w ramach akcji książka co miesiąc, która z racji finansów lekko kuleje:)
Nie mężu, nie mamy czterech miesięcy z głowy:P


Książki pełne kolorów, cudnych grafik i tego klimatu...
A do tego ta mini torba płócienna...
Mistrzostwo:)


Chorujemy na gąsienicę.
Tylko nie wiem kto bardziej.
Chyba na razie jednak ja;)

Cała seria wydana jest na tekturowych stronach, nadaje się zarówno dla maluszków jak i dla ciut starszych szkrabów. 
Hania póki co najgłośniej reaguje nie na gąsienicę, a ja pieska.
Tak, w rodzinie kociarzy dziecko przechodzi fazę fascynacji psem:)

Książeczki do kupienia np. TU (drogie, niestety), albo TU (cena  Ok) albo TU ( w wersji z pudełkiem).

My polujemy na więcej cudności z gąsienicą:)
Ktoś ma jakieś pomysły?
Nasza wish lista się wydłuża;)


Anjamit

21 komentarzy:

  1. Super! Sama z chęcią bym zamówiła, ale chyba za wcześnie, co? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie jest za wcześnie. Mati ma 5 miesięcy, a książeczki są bardzo proste, można coś opowiedzieć dziecku i bawić się w odgłosy zwierząt:) Czasem myślę, że mimo, że Hania miała książeczki wcześniej to brakowało takich które dałyby nam pole do popisu. Troszkę późno zaczęliśmy kolekcjonować, ale u nas zaważyła mocno kwestia finansów.

      Usuń
    2. Mąż mu ostatnio kupił książeczkę taką materiałową- szeleszczącą, po angielsku. Muszę przyznać, że jak mu opowiadałam gdzie się schował słoń to słuchał z zainteresowaniem. A zawsze mi sie wydawało, że etap na książeczki to dużo dużo później.

      Chyba się skuszę i zamówię te w kartoniku (mój budżet w tym miesiącu przy chorobie małego kwiczy).
      Zastanawiam się nad angielskim czy to też jest już dobry moment na wprowadzanie słówek, w sensie żeby się obsłuchał? Aniu może wiesz coś więcej na ten temat?

      Usuń
    3. Myślę, że wprowadzanie słówek po angielsku nie ma sensu, bo to nie jest dla niego naturalne. Co innego gdyby jedno z Was było anglojęzyczne. Ale już osłuchiwanie się z językiem ma sens:) Różne piosenki, bajki itd. Ja na razie używam tych książeczek po polsku.

      Kurczę, chyba, żeby robić to na zasadzie opowiadania, że to jest koń, a po angielsku koń to horse. Bo takie wprowadzanie słówek jak w przedszkolu się to robi to raczej bezcelowe. Ale dobrym tropem idziesz:D Osłuchiwanie się pełni kluczową rolę:)

      Usuń
    4. No właśnie, tyle się mówi o nauce języków przez zabawę, osłuchiwanie się z obcą mową itp. Sama będąc dzieckiem chodziłam na takie lekcje, gdzie w sumie pod stołem z dziewczynkami bawiłyśmy się lalkami, a Pani nam powtarzała po angielsku słówka i puszczała piosenki.
      Kolega z pracy swojego 3-latka posłał na taki kurs, w necie czytam, że im wcześniej tym lepiej. Więc może jest w tym głębszy sens. Jeśli miałoby mu to ułatwić w przyszłości przyswojenie języka to na pewno warto :)

      Usuń
    5. Powiem Ci tak, ja się wychowywałam na Cartoon Network tyle, że wtedy nie było po polsku a jedynie po angielsku. I zaskutkowało tym, że mam dobrą wymowę. Nie żebym się chwaliła, ale to działa. Jak byłam w Anglii to Anglicy byli pod wrażeniem, wykładowcy na studiach też - to się opłaca, czasem bardziej niż zakuwanie słówek i gramatyki:)

      Usuń
    6. Fakt. To tak samo jak słuchanie muzyki, oglądanie filmów. Zawsze coś w głowie zostaje zapamiętane- jak wymówić, zaakcentować (w przypadku np francuskiego). Słówka też, mam wrażenie że u mnie 3/4 słownictwa to efekt słuchanej w LO muzyki ;)

      Usuń
    7. Zasada jest taka, ze czytac, czytac, czytac, czytac. Dziecko moze sprawiac wrazenie, ze nie slucha, ale tak nie jest. Ja czytalam od urodzenia, artykuly z gazet glosno, ksiazki - a jakze - dla doroslych, wiersze tuwima, byleby rodzica czytadlo interesowalo. Kto wie, moze zaprocentuje to tak jak u nas... Mowi ze, ze dopiero po roku dziecko chwile pptrafi sie skupic na ksiazce. Prostestuje. Gdy Igul mial 9 mies, rzucal w nas ksiazkami i siedzial Z NAMI okolo godziny.
      Tak jest do tej pory...
      Bardzo glodna gasienica jest doskonala w celu zaangazowania mlodego czytelnika w proces czytanua, bo ma fascynujace dla malych paluszkow dziurki.
      Anjami, piekne ksiazki upolowalas. Gdyby Igi byl mlodszy... :)

      Usuń
  2. Ojej my też uwielbiamy gąsienice... zestaw cudny, ale na razie mogę tylko popodziwiać przez monitor :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mogłam się oprzeć, ale to raczej ostatni albo przedostatni zakup przed przeprowadzką. Musze jeszcze załatwić jakiegoś grającego pluszaka, bo nie mamy, a pomoże mi to zająć czymś Hanię podczas ćwiczeń. Ostatnio nic się nie sprawdza:(

      Usuń
  3. uwielbiam takie książeczki! :)
    gdzie można je kupić? ;)
    pozdrawiam i zapraszam do siebie...

    http://islandofflove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu źródła podałam w poście:)
      Można kupić między innymi na all...

      Dzięki za odwiedziny i zaproszenie:)
      Skorzystam:D

      Usuń
  4. Też chorowaliśmy na gąsienice :). Jeżu te liczy te liczy są fantastyczne widzę pingwiny widzę je tam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny sposób na naukę dla malucha! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. My mamy taką gąsienicę na kiju :) Mały kochał bardzo... i wyrósł ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. cala seria jest super! sama mam na liscie 'do kupienia'

    OdpowiedzUsuń
  8. JA widziałam tu na wyspach książeczkę z maskotką gąsieniczki - słodka, bo gąsienica wyglądała cudnie- bardzo podobnie. Uwielbiam tego kolesia ilustrację , genialne !

    OdpowiedzUsuń
  9. nie wiem czy mój komentarz poszedł. książeczki cudne, uwielbiam kolesia.

    OdpowiedzUsuń
  10. nawet nie wiesz jak ja chciała bym żeby Julka kiedys śmigała biegle po angielsku ... oj juz moja w tym głowa :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam bardzo głodną gąsienice i mój syn ją uwielbia :) Najbardziej wkładać paluszka w dziurki po wygryzieniu :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz niebędący obelgą dla mnie i moich czytelników jest ważny i mile widziany! Dziękuję za "nakarmienie" mojego bloga:)