Co oko widziało

Troszkę jeszcze świątecznie.
Nawet bardzo świątecznie.
Troszkę mi ciężko wyjść z świątecznego klimatu, poza tym z racji wigilii w ubiegły poniedziałek cyklu nie było. Teraz zatem nadrabiam:)

Najpierw jednak pochwalę się kartką, za którą zdobyłam nagrodę:)
Zdjęcia niestety były robione telefonem, bo bateria w aparacie była "padnięta", a czas naglił...


A teraz już COW;)  czyli Co Oko Widziało:)

Podsumowanie...

2012 był rokiem obfitym w przeżycia.
Zarówno te dobre jak i te złe ale ze względu na jedno, najważniejsze wydarzenie stał się rokiem przełomowym w moim, naszym życiu.
Rokiem, którego nigdy nie zapomnimy.
To dlatego, że urodziła się Hania.

Rok temu z ogromnym brzuchem schodziłam piętro niżej do sąsiadów na sylwestra.
Za kilka godzin znów idziemy na sylwestra.
W to samo miejsce, do "już - nie - sąsiadów".
Idziemy w trójkę.
Hania i my.

Kolejną pozytywną rzeczą którą przyniósł 2012 była zmiana mieszkania.
Na nowym odżyłam.
Jestem spokojniejsza.

Niestety ten rok przyniósł też wiele trudnych chwil.
Nie chcę o nich pisać.
Mam nadzieję, że skończą się wraz z końcem roku.

Nigdy nie miałam postanowień noworocznych.
W tym roku mam.

Czas zacząć pracować nad sobą.
Wiem, że niektóre cechy mojego charakteru wiele utrudniają.
Czas je zmienić.

Czas też zacząć prawdziwie żyć.
Nie egzystować.
Sytuacja w kraju utrudnia życie i to bardzo.
Zwłaszcza wówczas, gdy celem jest poprawa swojego życia i bytu zamiast życie samo w sobie.

Tego właśnie sobie i Wam życzę.
Tego by celem życia było ono samo.
Żebyśmy nawet w trudnych chwilach potrafili znaleźć zalążek szczęścia.
Choćby małą iskrę nadziei.

I niech ten 2013 będzie po prostu lepszy.


Dziękuję też Wam, drogie czytelniczki, drodzy czytelnicy, wszyscy obserwujący i odwiedzający.
Dziękuję za 

123 oficjalnych obserwatorów
46 600 wyświetleń
2312 komentarzy

I masę ciepłych słów w ciężkich chwilach.

Do poczytania w nowym, lepszym miejmy nadzieję, roku!


Anjamit

Domowy Hammam - ukojenie dla duszy i ciała

Dawno nie było o kosmetykach, oj dawno.
Najwyższy czas żeby to nadrobić, zwłaszcza, że teraz już mogę:)

Od dawna chciałam napisać o zabiegu Hammam.
 Nie bardzo było jednak jak, bo brakowało mi jednego, ważnego składnika

Teraz, dzięki wygranej  w Mydlarni u Franciszka mam swój własny zestaw do Hammamu:)
Wcześniej miałam tylko Kessę, Savon Noir i glinkę Rhassoul, teraz mam także olejek arganowy:)
Jedyne co trzeba było zrobić, to przynieść własnoręcznie robioną kartkę świąteczną:)
Moja wygrała:)
No cóż do wyboru były i tak całe dwie:)
Kartką pochwalę się kiedy indziej:)
Teraz kilka słów o Hammamie....

Hammam to tradycyjne arabskie łaźnie ale też i nazwa  całego zabiegu.
Rytuał Hammamu jest opisany poniżej...


Cały rytuał składa się z czterech etapów.
ETAP PIERWSZY – NAWILŻENIE CIAŁA
Wchodzimy do sauny parowej gdzie ciepła para zwilża nasze ciało, otwiera pory oraz  zmiękcza skórę. Dzięki temu łatwiej będziemy mogli usunąć toksyny z organizmu.

Mydło Savon Noir
ETAP DRUGI – DOKŁADNE OCZYSZCZANIE CIAŁA
Rytuał ten polega na dogłębnym peelingu ciała przy użyciu mydła Savon Noir i rękawicy Kessa. Savon Noir tp naturalny produkt powstały z połączenia zmiażdżonych czarnych oliwek i oleju. Ma ono konsystencje brunatnej pasty. Rękawica Kessa wykonana jest z ziarnistej tkaniny i służy do oczyszczania skóry z martwego naskórka. Savon Noir łączymy z wodą i otrzymujemy delikatną pianę, którą nakładamy przy użyciu rękawicy, na wilgotną skórę. Ciało masujemy Kessą zdecydowanymi, okrężnymi ruchami, kierując się od kończyn w kierunku serca. Intensywność naszych ruchów dostosowujemy do wrażliwości skóry. Większą uwagę poświęcamy miejscom gdzie naskórek jest grubszy ( pięty, łokcie i kolana ) lub gdzie widoczny jest cellulit. Przy pomocy masażu osiągamy szybkie działanie oczyszczające a kontynuując ten zabieg przez kilka minut pobudzamy krążenie krwi. Po wykonanym masażu należy dokładnie spłukać wodą całe ciało. Efekt tego etapu będzie natychmiast widoczny.
Nasza skóra stanie się zdecydowanie bardziej gładka i miła w dotyku.
Rękawica Kessa

ETAP TRZECI – OCZYSZCZANIE GLINKĄ RHASSOUL
Rhassoul – marokańska glinka wulkaniczna znana jest od XII wieku. W tradycji służy do mycia włosów oraz czyszczenia twarzy i ciała. Glinkę mieszamy z wodą pod wpływem której pęcznieje tworząc delikatną papkę. Nakładamy cienką warstwę na osuszoną skórę i pozostawiamy do wyschnięcia. Następnie spłukujemy całe ciało delikatnym strumieniem letniej wody. Rhassoul działa ujędrniająco na skórę a jednocześnie zapobiega wysuszaniu się jej.

Glinka Rhassoul - źródło

Olejek arganowy

ETAP CZWARTY – RYTUAŁ NAMASZCZANIA
Ostatnim etapem jest nawilżenie skóry, która po dokładnym oczyszczeniu łatwiej będzie wchłaniać substancje odżywcze. Do wykonania tej ceremonii najlepiej posłużyć się olejem arganowym zwanym „ płynnym złotem”. Używany od tysięcy lat przez kobiety marokańskie dla zachowania pięknego i młodego wyglądu, ten eliksir młodości ma silne działanie regenerujące i nawilżające skórę. Rozprowadzamy olej arganowy, delikatnie masując całe ciało i zostawiamy aby skóra wchłonęła to, co dla niej najcenniejsze. Płynne złoto to wspaniały skarb natury, który cudownie zamyka nasz rytuał piękna w hammamie.
* Źródło
* Zdjęcia (prócz glinki Rhassoul) pochodzą ze strony Mydlarni


Do pełni szczęścia brakuje mi tylko glinki beloun, ale o tym innym rzem.
Więcej o zabiegu Hammam poczytcie na blogu Naturalnej Bianki:)

A Jakie są moje wrażenia po domowym Hammamie?
Wszystkie produkty z napisem SPA można wywalić do kosza.
Po kombinacji Savon Noir, Kessa, Rhassoul, olejek arganowy skóra przypomina skórę niemowlaka.
Ja nie mogę się przestać głaskać:)


Poza tym marzy mi się taka łaźnia:)


Moja była by w odcieniach turkusu....


Anjamit

Poświątecznie

Przed Świętami nie ominęło nas urwanie głowy mimo tego, że świętować mieliśmy (i świętowaliśmy) u rodziny.
Urwanie głowy spowodowane było chorobą Hani, która w weekend przed Świętami dostała gorączki, a że u nas w mieszkaniu była awaria grzejnika (który ochładzał nam większą część mieszkania), to ów weekend spędziłyśmy w większości u teściów.
Rezultat był taki, że pakowaliśmy się w niedzielę do 2 w nocy.
W zasadzie to już był poniedziałek...
Mieliśmy wyjechać w poniedziałkowy ranek. 
Wyjechaliśmy przed południem.
Ledwo spakowani.
Podenerwowani, a w dodatku z fochem na siebie nawzajem...
Przy wyjeździe z Kielc udało się nam skręcić w złą stronę, trzeba było więc nadrabiać.
Grunt, że niewiele.
Ledwo wyjechaliśmy za Kielce, a tu coś w samochodzie trze...
Na postoju okazało się, że tarła siatka w bagażniku.
No, ale wyszedł na jaw wyciek z chłodnicy....
Dolaliśmy płynu i z duszą na ramieniu pojechaliśmy dalej.
Jakieś 200 kilometrów do celu.

Po drodze żadnych większych atrakcji nie było...
Pomijając fakt, że mąż raz omal nie usnął, no i raz nami zarzuciło...
A i jakieś pół godziny przed dotarciem do celu z powodu awarii chłodnicy wysiadło ogrzewanie w samochodzie...
Grunt, że dojechaliśmy.

Co prawda z powodu późnej już godziny zdążyłam się tylko odświeżyć.
Do stołu siadłam niestety bez pięknej fryzury, za to z niewymytymi włosami.

Kolacja wynagrodziła wszystko:)
I ta atmosfera...

Widok mojej mamy tańczącej z Hanią na rękach przy dźwiękach kolęd i piosenek świątecznych na długo zostanie w mojej pamięci.
W takich chwilach nie liczy się nic.
Popsuty samochód, piętrzące się wydatki, kłótnia z mężem...
Można to nazwać magią Świąt.
Dla mnie to magia życia.
Tak po prostu.
Chwila, która zostanie ze mną na zawsze.
 Chyba dopiero ona sprawiła, że prawdziwie poczułam klimat domu i Świat.

 A Święta minęły cudnie.
Rodzinnie i wesoło mimo Hankowej choroby.
Nie udało się odwiedzić reszty rodziny.
Nie chcieliśmy męczyć Hani ani zarazić dzieciaków.
Poza tym G. też się skarży na samopoczucie.

Jutro już wyjeżdżamy.
Na samą myśl chce mi się wyć.
Ale takie życie.

Póki co cieszymy się ostatnimi chwilami, a Was zostawiam z garstką zdjęć.


















Miłego wieczoru:)
My łapiemy ostatnie chwile by zatrzymać je jak najdłużej w pamięci:)


Anjamit

Święta, święta i...

...po Świętach. 
A prezenty zostają.
My w tym roku troszkę się z prezentami wyłamaliśmy, ale nie było to planowane.
Była okazja kupić rodzicom komplet garnków, to kupiliśmy. 
Siostra dostała też nieplanowany drobiazg (za co się chyba z resztą pogniewała...)
No i Hanuszka dostała:)
Grający "odtwarzacz" płyt, instrumenty muzyczne w bębenku, 2 bluzeczki, małego pluszowego misia, a jeszcze wcześniej manipulacyjną kostkę i kurteczkę.
Oj tak Aniołek był hojny.
O przepraszam, Aniołki były hojne, bo było ich przecież więcej;)

Ale nie zawsze przecież prezenty są trafione.
Mąż kiedyś dostał komplet ręczników i choć to prezent średnio trafiony, to chociaż przydatny.
Te, które przydatne nie są można z powodzeniem sprzedać na Sprzedajemy.pl


 
Co portal oferuje w Wielkiej Wyprzedaży?
Oczywiście wystawienie za darmo. W dodatku nasz prezent będzie wyróżniony, też za darmo, a poza tym otrzymamy rabaty do Answer.com i innych.

A u Was jak jest z prezentami?
Zdarzają się wpadki?


P.S. Już niebawem poświąteczne posty:) Na razie jeszcze maksymalnie wykorzystujemy czas w Cieszynie.









Anjamit

Poweekendowo - fotorelacja:)

Dzięki uprzejmości Bartka, który dołączył do zacnego grona Hankowych wujków, mamy zdjęcia z wigilijki:)
Dzielę się nimi z Wami:)

Dopiero teraz widzę jak zmienia się nasza Hania. Jak rośnie i się rozwija.

Gdyby ktoś się zastanawiał, do kogo Hanka jest podobna, to od razu mówię, że do dziadka:)
Taty swojego taty, a mojego męża, czyli do mojego teścia:P
Ale oczy ma po mamusi:D

No:)























A na koniec ciocia z wujkiem:)
Kochani, dziękujemy za tak mile spędzony czas!
Ślemy moc uścisków:)







Zdjęć kranu nie ma;) 
Nie było się czym chwalić...

Przez chwilę nie mieliśmy internetu.
Taka mała, kolejna z resztą usterka...
Jakby ktoś źle nam życzył.
Ale wolę te usterki tu, niż brak usterek tam.
Poza tym przygotowujemy się do wyjazdu na Święta.
Jedziemy do moich rodziców.
To pewnie będzie ostatni raz przed operacją mamy.
Te Święta będą wyjątkowe pod każdym względem...

Pierwsze dla Hani.
Pierwsze dla nas jako rodziców.
Pierwsze dla moich rodziców jako dziadków, a dla siostry jako cioci.
Święta z nadzieją na lepszy, przyszły rok.
Z wiarą w to (i realną szansą), że operacja się uda.
Święta bez parcia na to by było "świątecznie".
Będzie po prostu ciepło i rodzinnie.
Bez wielkiej pompy i góry prezentów.
Kiedyś ciężko mi było zaakceptować Święta bez prezentów.
W tym roku obchodzimy takie po raz kolejny.
Jeśli już pojawiają się, to są to naprawdę drobiazgi.
I wiecie co?
Lubię to.
Bo zaczynam odnajdywać sens Świąt.


Kolorowych



Anjamit

Poweekendowo

Weekend był zbiegany i to bardzo.
W sobotę zaspaliśmy i ciut spóźnieni dotarliśmy na spotkanie grupy zabawowej Hanuszki.
G. nas wysadził i pojechał na zakupy.
Z czegoś w końcu trzeba było zrobić rybę po grecku.
A ryba po grecku dlatego, że w sobotę mieliśmy wigilijkowe spotkanie z przyjaciółmi.
W trakcie przygotowań nie obyło się bez awarii...Niestety z mojej winy...
Położyłam deskę granitową na suszarce nad zlewem....
Pobiegłam przemieszać warzywa i przełożyć rybę na drugą stronę i już miałam biec po deskę kiedy usłyszałam huk...
Myślę sobie "o matko droga co się stało"...
Odwracam głowę w stronę okna, a tam z zza rogu ściany ciągnie się piękna struga wody.
O tak jak z hydrantu...

"Grzeeeeesieeeeek, szyyyyyybkoooo coś się stało" wołam do męża.
Biegnę w kierunku strumienia, patrzę a tu z miejsca w którym był kran tryska woda....
Na podłodze pełno szkła, na zlewozmywaku i całej stercie garów leży połamana deska granitowa...
Szybka analiza...
Huston mamy problem...

Mąż w biegu kopnął w odkurzacz i uszkodził dwa palce...
Na szczęście niegroźnie.

No to zostaliśmy bez kranu i z zalaną kuchnią na półtora godziny przed imprezą.
No i oczywiście z rybą po grecku w fazie przygotowań:/

Z wiadomych względów mąż nie mógł pojechać po nową baterię i tak oto to, co było potrzebne myliśmy w łazience.

A impreza? 
Bardzo udana:)
Zdjęć nie robiliśmy bo po prostu zapomnieliśmy.
Może pewien pan fotograf poratuje i prześle te, które robił?
Bartku uśmiechamy się do Ciebie ładnie i ładnie prosimy:)

Baterię zamontowaliśmy wczoraj i mogliśmy przystąpić do dzieła...
Dzieło trwało jakieś 2 czy 3 godziny...
Zmywaliśmy na zmianę opiekując się Hanką, no ale po imprezie było co robić...

No, to to był opis weekendu z dużym skrócie.
Na deser zdjęcia Hanuszki zebrane z ostatniego weekendu;)



Hanik do perfekcji opanowała wkładanie klocków do sortera:)
Tyle, że przez główny otwór:P



Mam chusteczkę haftowaną...;)


A to prezent od cioci i wujka:) 
Największą frajdę mieli rodzice:)
A to dlatego bo...


...klocki się rozkładają:)
Gwiazdka jest moim faworytem:) 
No, ptaszek też:)


Mówiłam, że Hanik je widelcem?
No, prawie je...:P


DOBRANOC:)
Idę spać, bo rano przed 7 muszę być w pracy.
A tak mi się nie chce....

Anjamit

Co oko widziało


Ostatnio przemieszczam się głównie gdy jest ciemno...
Albo o 6 albo po 16..
Zdjęcia więc są jakie są...
Ten tydzień będę miała luźniejszy więc będzie poprawa:D


Work in progress:)

Droga do pracy

Przebrany już kiermasz w przedszkolu

Droga z pracy

Galeria Korona - wioska Św. Mikołaja
Reniferki:D
Mama przed pracą;P przed 6 rano, cudów nie oczekujcie:P
Bitwa na śnieżki - sobotnia grupa zabawowa:)
Bitwa na śnieżki - mamy miału ubaw:)
Wspólna choinka

Pierwsza praca plastyczna Hani:) - ok troszkę pomagałam:P

Miłego dnia:)
Dziś jeszcze wrócę z relacjami poweekendowymi...
Oj działo się....




Anjamit