Blisko, bliżej, najbliżej

"Nie noś"
"Nie bujaj"
"Dziecko musi sobie trochę popłakać" 
"Nie możesz być na każde zawołanie dziecka"
 itd...

Jak słyszę takie rewelacje, to mi się nóż w kieszeni otwiera...
Bo co? Bo się przyzwyczai? Już jest przyzwyczajona do bujania i noszenia, bo w końcu tak spędziła całe 9 miesięcy w brzuchu. Poza tym jak się to ma do współczesnego trendu rodzicielstwa bliskości?

Dużo się teraz o tym mówi. Mam wrażenie, że "taka moda nastała", ale powiedzmy sobie szczerze - jeśli ktoś ma dziecko z miłości i z chęci jego posiadania to wydaje się być takie naturalne. Przecież to takie normalne, że jak się kocha, to odnosi się z szacunkiem, nawet do tak małej istoty, że daje się jej ciepło, masę uwagi i czasu.  Poniższe zasady są charakterystyczne dla rodzicielstwa bliskości:

  1. Przygotuj się do ciąży, porodu i rodzicielstwa
  2. Karm z miłością i szacunkiem
  3. Reaguj z wrażliwością
  4. Zapewnij odżywczy dotyk
  5. Zapewnij bezpieczny sen, pod względem fizycznym i emocjonalnym
  6. Zapewnij stałą, pełną miłości opiekę
  7. Praktykuj pozytywną dyscyplinę
  8. Dąż do równowagi w życiu osobistym i rodzinnym *

Czy te zasady wydają się komuś dziwne? 

Owszem, każdy stosuje je na własny sposób, zgodnie ze swoimi przekonaniami i możliwościami. Nie trzeba od razu rezygnować z własnych marzeń, ambicji i planów. Wychodzę z założenia, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko, a każdą relację należy budować w oparciu o szacunek. W końcu za kilka lat same / sami będziemy wymagać szacunku od naszych pociech. 


Przykładem (skrajnym bo skrajnym, ale podobnych jest wiele) na to, że zimny wychów może bardziej zaszkodzić niż pomóc jest choćby dzieciństwo Adolfa H., którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Polecam książkę Alice Miller "Zniewolone dzieciństwo. Ukryte źródła tyranii"


Nie usprawiedliwiam Hitlera, ale takim stworzyli go jego rodzice. Czytając tą książkę można obudzić w sobie współczucie do małego Adolfa, który jako dziecko nie różnił się niczym od naszych dzieci. 

Więc niech mi nikt nie mówi: "Nie przytulaj, nie biegnij jak zapłacze", "od klapsa nikt jeszcze nie umarł"...





* źródło: Wikipedia

4 komentarze:

  1. heeheh jak kocham to przytulam:P Maja była noszona, pieszczona i przytulana a im wieksza tym bardziej tego potrzebuje:D kto takie super rady ci Aniu daje:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj znalazloby sie kilka osób, wierz mi. Poza tym takie opinie można usłyszeć od różnych osób, nazwiska pominę milczeniem;)

      Hanka sama leży tylko wtedy gdy tego potrzebuje - wtedy gdy jest spokojna,a jak nas nawołuje, to zawsze jest przy nas lub na nas:P

      Usuń
  2. Też wiele takich rad słyszałam, ale miałam je gdzieś, nosiłam, przytulałam, byłam na każde zawołanie, te chwile były piękne, szybko niestety mineły, najpierw raczkowanie, później chodzenie, moje ręce już nie były tak potrzebne do noszenia. Na każdy płacz też biegłam, przytulałam, było mówine że mnie sobie wychowa, że nie będę mogła nic w domu zrobić, do pracy iść, moje dziecko nie będzie umiało się bawić samo, kolejny mit który obaliłyśmy, moja migotka świetnie sama sobie czas organizuje. Czasem tęsknie za czasami gdy mogłam ją ponosić, po bujać a teraz czteroletnia pannia i na to wszystko jest za duża, na szczęście nadal można poprzytulać i wycałować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc właśnie, ja już przekonałam swojego męża, że to nie tak jak myśli, że się mała przyzwyczai i potem się nie odkleimy, że nas sobie podporządkuje. Nawiasem mówiąc nie wiem skąd mu się to wzięło, tzn mocne podejrzenie, a niemal pewność mam, kto w nim takie przekonanie zbudował, ale spuszczę na to zasłonę milczenia........Teraz dzielny tata jak tylko może to od razu biegnie do swojej księżniczki:)

      Usuń

Każdy komentarz niebędący obelgą dla mnie i moich czytelników jest ważny i mile widziany! Dziękuję za "nakarmienie" mojego bloga:)