Poweekendowo...

Pogoda definitywnie nie ma zamiaru się poprawić ale na całe szczęście mój nastrój nie bierze z niej przykładu:) W dodatku coś, co postanowiło uprzykrzyć mi życie powodując paraliżujący niemalże ból pleców poszło w trzy diabły,  mogłam się zatem spokojnie cieszyć weekendem:) 

Sobota była bardzo owocna:) W pobliskim kościele odbył się zimowy kiermasz (kompletnie nie ogarniam... to kiedy był jesienny? W sierpniu????) na którym oczywiście musiałyśmy pójść:) Nawet "połamany" Ślubny zajrzał na chwilę, co pewnie też przyczyniło się do tego, że ominęły go atrakcje sobotniego wieczoru. 

Czemu połamany? Kilka dobrych tygodni temu w 100 litrowym plecaku nosił żwir. Nie pytajcie czemu...Efekt jest taki, że ból pleców go nie opuszcza, a że dowody musieliśmy odesłać do weryfikacji w jednym z urzędów....Prawda jest taka, że oboje miewamy problemy z plecami...

Mniejsza z tym...A co było na kiermaszu? W sumie niewiele - trochę gratów do kupienia, książki, domowe przetwory i loterie. Kupiłam marmoladę pomarańczową i omal słoika nie pożarłam wzrokiem. Dobrze, że wstrzymałam się z tym aż do powrotu do domu, bo marmolada okazała się diabelnie gorzka....Może uda się wykorzystać do wypieków:/

Udało mi się też obłowić w loterii:) Wygrałam pudełko chusteczek do nosa i mydło w płynie;D Tak, w tych loteriach można wygrać niemalże wszystko, co normalnie kupuje się podczas zakupów;) Było tez kilka perełek jak np. zestaw szklanek do latte z kawą a główną nagrodę w innej z loterii zgarnął ksiądz... 

Hanka obłowiła się najbardziej:) U jednej pani wylosowała sobie notes z długopisem, inna podarowała jej włóczkowe kapciuchy własnej roboty:)


Najładniejsze jakie były, w malinowym kolorze:) Jeśli ktoś zainteresowany podobnymi to mam namiary na panią:D Ja jeszcze nie umiem takich robić i nie planowałam, bo nigdy mi się nie podobały. Teraz się przekonałam. Są niezwykle praktyczne i grzeją stopę. Ale najważniejsze jest to, że stopa nie jest w nich skrępowana. Polecam:)

Dalsza część soboty upłynęła niezwykle sympatycznie w niezwykle sympatycznym towarzystwie:) Niestety Ślubny zmuszony był zostać w domu (plecy dały o sobie znać), ale my z Hanką bawiłyśmy się przednio:) Żal było wracać, ale liczymy na rewizytę;D i na kawę w środku tygodnia:)

A co poza tym u nas?

Przygotowujemy się też do Halloween. W końcu w okolicy masa dzieciaków:)


Wymieniamy się:)



Ewelina wygrała jakiś czas temu u mnie bransoletę w candy i poprosiła o komin do kompletu. W ten sposób postanowiłyśmy się wymienić:) Ewelinko paczuszka gotowa i jutro zostanie wysłana. Trochę zeszło, ale musiałam domówić włóczkę;)

Ja z kolei otrzymałam cudny przepiśnik, który kiedyś Hania dostanie w prezencie z zapisanymi przepisami na nasze ulubione potrawy:)


Ewelinko serdecznie dziękuję za cudny prezent:) Reszty paczuszki nie zdążyłam sfotografować...Przepadła w czeluściach naszych paszczy:D Dziękujemy:*

Poza tym przygotowuję paczuszkę na Jesienną Wymianę i spędzam czas na poszukiwaniu niezbędnych rzeczy do domu...

Na liście wciąż widnieje deska do prasowania, suszarka do ubrań (bo ta którą mamy nie daje rady, szkoda, że na bębnową nie ma miejsca), komoda, kwiaty, ozdobne pudła, i masa innych....No i trzeba zacząć myśleć o Bożym Narodzeniu, bo wszystkie ozdoby zostały w Polsce, a z jedną pensją nawet tutaj nie da się wszystkiego zorganizować w miesiąc. Wiece co? Teraz zaczynam rozumieć czemu tutaj już we wrześniu można kupić artykuły świąteczne...


To tyle, co u nas na chwilę obecną:) A jutro dowiecie się co w kuchni słychać:)

Anjamit

8 komentarzy:

  1. Strasznie fajne te kapciuchy. Jak mieszkalismy w zimnej kamienicy nosilismy z mezem podobne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już Ci zazdroszczę halloween! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a mi czasami tęskno za rozświetlonym świecami cmentarzem nocną porą i watą cukrową

      Usuń
  3. ja się nie mogę doczekać, aż moja mała będzie na tyle duża, aby brać aktywny udział w hallowen:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozczulił mnie pomysł podarowania Hani przepiśnika. Dziękuję raz jeszcze za paczuszkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę,że u Was życie na wysokich obrotach ;-) Współczuję Wam bólu pleców - Marcin też ciągle na lekach przeciwbólowych :-/ Natomiast kapcie dla Hani są słodkie :-) Maja dostała od mojej babci kapcie zrobione na drutach,ale woli chodzić boso i nie mogę ją przekonać... Swoją drogą czy jest sens ją przekonywać przy naszej temperaturze w mieszkaniu - nie?? A dynia też już u nas stoi, ale pewnie nie będziemy jakoś świętować- nie ma naszych sąsiadów z pod 30 i nie ma z kim świętować :-P Wasze przygotowania wyglądają super;-)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz niebędący obelgą dla mnie i moich czytelników jest ważny i mile widziany! Dziękuję za "nakarmienie" mojego bloga:)