Trudne emocje...

To zaległy post, ale jakże ważny...


Macieżyństwo nie zawsze usłane jest różami. Ot, taki banał życiowy...

Nie, nie będzie o chorobach ani wypadkach. Nie będzie nawet o wątpliwej przychylności otoczenia z którą zmagać musi się każda matka...Będzie o samej matce i dziecku. I o złości... Bo to taka trudna emocja, taki temat TABU...

Złościć się można na męża, na rodziców, na sąsiada/sąsiadkę, na żonę też można, na kasjera w sklepie... Nawet na przysłowiową babę za kierownicą. Na każdego, ale na dziecko i to własne??? 

Teoretycznie można, ale nie wypada. A już na pewno mówić o tym głośno nie wypada...to temat zarezerwowany, w najgorszym wypadku, na rozmowę z przyjaciółką. Koniecznie w ustronnym miejscu i ściszonym głosem...

Bo przecież Matka Polka się nie złości, a już na pewno nie na własne dziecko, bo przecież nie może podnieść glosu, wkurzyć się, szarpnąć za ramię, stracić panowania nad sobą...absolutnie nie może się do tego przyznać...

Tymczasem złość nie bierze się z nikąd i sama do nikąd nie odchodzi, a tłumienie jej w zarodku prowadzi do wielu przykrych dla obu stron zachowań.

Jestem wybuchowa. Jestem cholerykiem. U nas to rodzinne... Ale pokazywanie emocji, także tych negatywnych wcale nie musi być złe. Ważny jest sposób w jaki to robimy. Ważne jest też to, czy zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy źli i z jakiego powodu...

Kiedyś przy okazji jednego szkolenia poznałam kilka zasad dotyczących radzenia sobie ze złościa ( między innymi ze złością), niestety pewne rzeczy ulatują, zwłaszcza gdy się ich nie stosuje. Najwyraźniej byłam zbyt młoda... O przeżywanej złości trzeba mówić tu i teraz. Trzeba ją wygadać, wykrzyczeć nawet, jeśli ma nam to pomóc. Wykrzyczeć w przestrzeń. 

"Jestem zła, bo  źle spałam"
"Jestem zła, bo znów pobrudziłeś ubranie"
"Jeztem zła, bo prosiłam żebyś nie ruszała moich rzeczy"

Dobrze jest też zastanowić się chwilę nad tym, czy powód naszej złości jest na tyle istotny i czy tak naprawdę chcemy się złościć.

Czy ja się złoszczę na moje dziecko? Tak. Złoszczę się na Hanię z różnych powodów. Z reguły dlatego, bo czuję, że moje potrzeby nie zostają w pełni zaspokojone. A nie zaspokajam swoich potrzeb nie dlatego, że o nich zapominam czy priorytezuję Dziecko. Z reguły po prostu nie mam jak. Zwłaszcza teraz, gdy od prawie czterech miesięcy jesteśmy same 24 godziny 7 dni w tygodniu...*

Czy zdarzyło mi się szarpnąć moim dzieckiem? Niestety tak. Oczywiście, że nie jestem z tego dumna i oczywiście, że mam do siebie o to żal. Mam jedynie nadzieję, że wystarczy mi siły, cierpliwości i samozapracia by dalej nad sobą pracować i nie posunąć się dalej. Zaznaczam przy tym, jeśli ktoś się posunął do nadinterpretacji moich słów, że nie biję Hani, nie szarpię nią na porządku dziennym i nie wydzieram się na nią dla zasady, z zamiłowania ani dla przykładu...

Staram się przeżywać swoją złość, daję sobie prawo do złoszczenia się i takie samo prawo daję mojemu dziecku. Dla niej jest to trudniejsze, bo jej złość jest nieuświadomiona...



* Teraz gdy jesteśmy już razem jest spokojniej:)

Anjamit

23 komentarze:

  1. mi też niestety zdarza się szarpnąć Jasiem, choć teraz częściej krzyknę aby nie ruszyć ręką ale złość jest ciężka niestety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Wiele osób nie radzi sobie ze złością z wielu powodów. Między innymi dlatego, bo w dzieciństwie zakazywano im się złościć, nie potrafią zatem sobie poradzić w chwilach wzburzenia.

      Usuń
  2. Ostatnio też mam chwile słabości... bardzo odczuwam brak męża... zresztą wiesz jak jest. I mam wyrzuty sumienia, że skarcę krzykiem lub zignoruję jego jęki. Ale nie potrafię tak caluteńki czas być 100% idealna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana każda zrobiła "coś nie tak" w nerwach. Problemem jest fakt, że "nerwy" są piętnowane, wmawianie że ich mieć nie wolno. Presja na bycie doskonałym rodzicem jest tak wielka, że człowiek sam nie wie czy dobrze robi robiąc dobrze.
    Każdy jest tylko człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sroko tu nawet nie chodzi o to, że każda z nas zrobiła "coś nie tak" tylko właśnie o to, że nerwy są napiętnowane. Złościć się można na wszystkich ale na dziecko nie wypada, bo od razu dostaje się metkę matki złej, bijącej dziecko...wrócę do tematu bo nie ujęłam wszystkiego co powinnam była i co chciałam...

      Usuń
  4. Ja jestem gorsza. Ala miała fazę szczypania (celowego) i gdy któregoś dnia uszczymnęła babcię, aż powstał krwiak i babci łzy stanęły w oczach, zadziałałam impulsowo i uszczypnęłam Alę w nóżkę. Płaczu było co niemiara, aż się zastanowiłam, czy nie przesadziłam, ale śladu nie było :P No i od tej pory Ala nie szczypie, co najwyżej podbiega i manipulując delikatnie przy kimś mówi "ścip, ścip", udając, że szczypie. A zaraz potem mówi "Nie, nie" czyli że nie wolno szczypać, bo to boli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego nie podciągałabym pod złość czy agresję w kierunku dziecka. Nie zrobiłaś jej krzywdy a jedynie pokazałaś, że to boli i że inni będą sie bronić. Trzeba znać swoje dziecko, bo nie z każdym takie coś przejdzie:)

      Usuń
  5. nie da się być zawsze szczęśliwym, uśmiechniętym, zrelaksowanym, opanowanym, chodzącym ideałem. Jesteśmy ludźmi i mamy różne emocje, także te złe, ważne, żeby tak jak napisałaś umieć je dopowiednio uzewnętrznić:) mi też się zdarzy zdenerwować i wtedy krzyknę, ale B. jeszcze nie rozumie i wybucha śmiechem a ja razem z nim i to rozładowuje napięcie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. I ja złośnica jestem. Ale uczę się siebie, uczę się nazywania swoich odczuć po imieniu, a przede wszystkim wyrzuciłam ze swojego słownika słowo "zły". Teraz zamiast "jestem zła" mówię "złoszczę się" i tak jest dużo lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I braawo, ja staram się mówić w ten sam sposób - różnie mi wychodzi w zależności od stopnia zdenerwowania i od sytuacji. Ale przyznasz Aniu, że to dużo ułatwia i pomaga w opanowaniu złości? :)

      Usuń
    2. Bardzo pomaga - taka samoświadomość tego, że ja mam prawo mieć gorszy dzień, sprawia, że łagodniej podchodzę do pewnych spraw :) Korzystają z tego wszyscy.

      Usuń
  7. bo szczęśliwa mama to szczęsliwe dziecko :) mam podobnie kiedy coś jest nie tak jestem nerwowa i zdarza mi się ,,czepić ,, się dziecka za błachostkę ale panuje nad sobą staram się - lubię sobie pogadać , pomarudzić :)

    OdpowiedzUsuń
  8. świat nie jest idealny, my tez nie, najważniejsze że jestśmy swiadomi swoich wad i staramy się byc lepszymi....:)

    OdpowiedzUsuń
  9. praca na sobą to trud który wymaga czasu, wytrwałości, chęci ale się opłaca

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi się też zdarza złościć co jakiś czas. Ostatnio rzadziej niż kiedyś. Głównie na siebie samą, że jak zajmuję się Anią to już nie mam czasu na nic innego. I ten brak czasu sprawia, że mam poczucie winy i złości równocześnie, że zawsze jest ktoś pokrzywdzony albo ja albo dziecko albo mąż. Wczoraj spadła mi pierwszy raz z łóżka i jestem na siebie okropnie wściekła gdzie ja byłam? Co robiłam?.Ułamek sekundy. Przyznałam się mężowi ale było mi strasznie przykro. Na dziecko nie zdarzyło mi się jeszcze złościć nigdy. Pomimo, że wiele osób myśli że to łatwa sprawa to ciężko jest samemu z dzieckiem na codzień trzeba mieć oczy wszędzie. I to że te niewinne istotki nasze kochane pociechy patrzą na wybuch naszej złości to tylko dlatego że są z Nami ciągle prawdopodobnie gdyby wtedy był mąż lub ktoś inny to najprawdopodobniej na nim skupiłaby się cała złość.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo ważny post!
    Dziękuję za radę jak radzić sobie ze złością! Też jestem choleryczką i choć staram się jako mogę, to czasem denerwuję się o wiele bardziej, niż "warta skórka wyprawki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to najwyraźniej mamy takie same charaktery...przerąbane...

      Usuń
  12. Dobrze wiem o czym piszesz.....

    OdpowiedzUsuń
  13. Czasami każda matka ma chwile słabości i emocje biorą górę, ja czasami też podniosę głos i jestem tak zła, że muszę wyjść i zamknąć się w łazience na pięć minut, bo nie ręczę za siebie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiesz Kocie, tak sobie myślę, że wyczytałam pewną ważną rzecz u Ciebie (ach, pamiętasz, ile razy na ten temat gadałyśmy w zaciszu domowym?...) - Matce Polce nie wolno. Ma celebrować macierzyństwo, uśmiechać się i nie narzekać, bo na los matki narzekać nie wolno. Czyli, gdy się rozzłościsz, przestań, bo nie wolno. Kto to widział, żeby się złościć i frustrować z powodu dziecka? Z drugiej strony ci, którzy w wychowywanie lub psychologię pragną mieć nieco głębsze wejrzenie, wiedzą bardzo dobrze, że dziecko złości tłumić nie powonni, bo to na nie źle wpływa. I rodzica zadaniem jest uczyć okazywania złości w cywilizowany i nieszkodliwy dla siebie i innych sposób. Ale... Co z nami? Co z naszą złością, na którą nie ma przyzwolenia społecznego? Chcesz się komuś wygadać? Ocenią cię, obgadają, w najlepszym wypadku zbagatelizują problem,ewentualnie dostaniesz parę niechcianych rad. A prawda jest taka, że a. Tłumiona złość wybucha często w sposób niekontrolowany i b. Jak mamy uczyć dziecko okazywania złości, skoro sami nie robimy tego normalnie? Ciekawy temat, jakże mi bliski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie chciałam przekazać. Że Matce Polce nie wolno... Z jednej strony psychologowie nakzują przezywać złość nawet na własne dziecko z drugiej jednak presja społeczeństwa tego zakazuje... wrócę jeszcze do tematu, bo odnoszę wrażenie, że po primo jest istotny, po secundo został opatrznie zrozumiany, po tertio nie napisałam wszystkiego:)

      Buźka:*

      Usuń
  15. chyba najważniejsze to to, że złość jest normalnym, ludzkim uczuciem. to nie słabość, to nie błąd - zwykła rzecz. zaakceptowana traci na intensywności. ale jak ja akceptować, gdy inni ją w tobie krytykują? robić swoje, a krytykujących "olać", a na to trzeba dużo samozaparcia. oczywiście możemy zrobić wiele, by ja wyeliminować, ale jeśli już jest, to warto przeżywać ją cywilizowanie. bo i ona dziecko wiele uczy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kamień spadł mi z serca że ktoś poruszył ten temat i okazało się że nie jestem jedyną matką polką nerwową. Ja z Majcią jestem od samego początku sama i niestety złoszczę się bardzo często. Ciężko jest sobie poradzić z takimi negatywnymi uczuciami gdy wszystko jest na naszej głowie. Czekam na kontynuację tematu.

    http://majowa-mama.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz niebędący obelgą dla mnie i moich czytelników jest ważny i mile widziany! Dziękuję za "nakarmienie" mojego bloga:)