Nie wyrabiam.
Od piątku marudzenie Hani wbija mi się w głowę jak jakiś drut kolczasty.
Śmiało mogę powiedzieć, że "mam teraz w głowie koncert chmary drozdów z towarzyszeniem zardzewiałego szybu naftowego". Moje instyknty mordercze właśnie zaczynają wychodć z ukrycia. Jeszcze tylko nie wiem czy bardziej mam ochotę mordować otoczenie czy może zmasakrować samą siebie.
Prócz paskudnych dolnych czwórek powodujących niemoc u mojego dziecka oraz bóle wszelakie, gorączkę, dziwne radioaktywne kupy i marudność wszelaką doszedł nam jeszcze, a raczej powrócił konflikt Ignasiowo - Hankowy.
Byle tylko nie zwariować, byle tylko....
Uuuuuussssssssaaaaaaa......
Korzystając z chwili spokoju wyciszam się, bo inaczej wybuchnę. I nie będzie to pierdnięcie w rodzaju Eyjafjallajökull. Raczej Katla albo Laki. A jeśli już w klimatach islandzkich jesteśmy, to może w końcu uda mi się wrzucić wycieczkowy post....
Może......
Współczuję Tobie i córci. Mam nadzieję, że szybko zębole wyjdą!
OdpowiedzUsuńps. Też czasem odzywają się we mnie instynkty mordercze.
ps. Będzie dobrze :D
To może znajdziesz tu jakieś lekarstwo :) oj nie jest łatwo z ząbkowaniem u nas właśnie idą piątki masakra to mało powiedziane http://dziecinstwopannym.blogspot.com/2013/05/zabkowanie-u-maluchow.html
OdpowiedzUsuńSiły i cierpliwości!!!
OdpowiedzUsuńczekam na wycieczkowy post. my też z czwórkami się męczyliśmy, ale prawie są. Trzymam kciuki za Hankowe
OdpowiedzUsuńOjej trzymaj się! To wszystko stan przejściowy ...
OdpowiedzUsuńtrzymajcie się..u nas tez czwórki narobiły haosu
OdpowiedzUsuńu nas pomagały kropelki na ząbkowanie
OdpowiedzUsuń