Dziś temat, moim zdaniem, z gatunku tych cięższych.
Chyba niewiele z nas przyzna się do tego, że używa własnego dziecka jako tarczy ochronnej, broni lub karty przetargowej. Zwał jak zwał...
Najchętniej w kontaktach z teściową.
I bynajmniej nie chodzi mi o zwykłą wymówkę od czasu do czasu dla świętego spokoju.
Mnie też się zdarza powiedzieć, że nie będzie nas, bo Młoda coś się kiepsko czuje.
Inna forma odmowy w grę nie wchodzi - nie skutkuje.
Ale dzisiaj nie będzie o tym, co wiele z nas robi dla świętego spokoju, a o wojnie toczonej za pomocą dziecka.
W wielu rodzinach dziecko jest karta przetargową,
niemalże artylerią wytaczaną zazwyczaj w teściów (jeśli nie w męża).
Teściowa się wtrąca?
- Nie zobaczy wnuka.
Teściowa poucza?
- Nie zobaczy wnuka...
Nalega na kontakt?
- Poczeka sobie jeszcze...
A tymczasem często zacieśnia silną więź z tą drugą babcią.
Tą lepszą, w mniemaniu mamy.
Bo przecież każdej (albo prawie) matce bliżej emocjonalnie i intelektualnie do swojej matki.
To ją stawia na piedestale.
To ją uważa za autorytet w dziedzinie wychowywania i pielęgnacji dziecka.
Teściowa i wszystko co się z nią wiąże to zło.
Z racji poślubienia jej syna, niestety konieczne...
Dopóki jednak teściowa siedzi cicho, dzieckiem się zajmuje i daje pieniądze jest dobrze.
Gorzej, jeśli ta zaczyna stawiać opór, wymagać, udzielać rad lub buntować męża.
A nic nie dzieje się przypadkiem.
Jak najlepiej dopiec teściowej?
Najbardziej dotkliwie?
Skutecznie ograniczyć kontakty w wnukiem/wnuczką (niepotrzebne skreślić).
Wywieźć potomstwo jak najdalej.
Oczywiście do swojej mamusi.
Jeszcze lepiej...
Nie wywozić.
Ale mężowi zapowiedzieć, że niech tylko jej noga stanie we wspólnym mieszkaniu, tudzież jego noga, lub co gorsza, noga dziecka w jej mieszkaniu, to dziecko i ona (czyt. żona) pakują walizki i tyle ich widział.
Znacie takie przypadki?
Ja niestety tak.
Oczywiście, jak już napisałam - nic nie dzieje się bez przyczyny.
Są i takie sytuacje, kiedy awersja kobiety do teściowej jest uzasadniona, a zadra tak głęboka, że ciężko się przełamać.
W wielu przypadkach jednak jedyna winą teściowej jest to, że jest, że oddycha, że nazywa się teściową i śmie się w jakikolwiek sposób udzielać w życiu dzieci własnego syna.
Moje relacje z teściową bywają rożne.
Ogólnie są dobre - narzekać nie mogę.
A, że czasem się posprzeczamy, któraś się uniesie dumą lub tej drugiej dogada to norma.
Jednak nie wyobrażam sobie, że miałabym ograniczać Hani kontakt z babcią.
Przecież ta relacja jest ważna nie tylko dla teściowej, ale przede wszystkim, dla dziecka!
Choć bliżej mi do mojej mamy w kwestiach okołodzieciowych, to, pod warunkiem, że teściowa nie robi niczego wbrew mnie, ma dobry i częsty kontakt z wnuczką.
Nie chciałabym, żeby moje ewentualne antypatie do kogokolwiek w rodzinie (bez względu na to czy to mojej czy męża) przeszły na Hanię.
Chcę, żeby miała dobry kontakt z dziadkami, ciociami, wujkami i kuzynostwem...
Jeśli sama kiedyś stwierdzi, że ktoś ją drażni, to będzie jej osobiste odczucie i jej decyzja, nie zaś podpatrzona ode mnie.
Na koniec chciałam dodać, że nikt nie zalazł mi pod skórę i nie nadepnął na odcisk.
Post powstał po przemyśleniach, które kołatały się po mojej głowie już od dawna.
A jakie Wy macie doświadczenia w tym temacie?
Jestem ciekawa Waszych historii i opinii....
Dobrej nocy:)
Przeczytałam WIOSNA przy użyciu dziecka...zwariuję chyba z tej zimności!
OdpowiedzUsuńhahaha:) Oj nie dziwię się:) mnie też zima wpływa na szare komórki...robię się uszczypliwa:/
UsuńPięknie to napisałaś. Pięknie i mądrze, a to bardzo sobie cenie!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Starałam się dobrze dobierać słowa - łatwo o nieporozumienie i zły odbiór.
UsuńNo tak, typowe "nie będzie więcej oglądać wnuka/wnuczki" Ciekawi mnie dlaczego ludzie są tak złośliwi...
OdpowiedzUsuńJa tam na teściową narzekać nie mogę :)
Chyba dlatego, że to wygodne postawić na swoim. Chyba nie ma osoby, która lubi przegrywać. Najbardziej można dopiec zabierając komuś to, na czym tej osobie zależy....To jest przykre...
UsuńZnam historie "spod własnego dachu". Mój szwagier kontra moja mama. Problem jest w tym, że dziecko ma już 5 lat i jest bardzo dobrze zaznajomiona w temacie... mówi, że kocha i babcię i tatę i żal jej, że oni się nie lubią. Przykro mi, że musi być taka rozdarta.
OdpowiedzUsuńDzieci prędko "kumają" co w trawie piszczy...Widzą, że dorośli się kłócą...Często myślą, że to przez nie....Mam nadzieje, że sytuacja się jakoś wyjaśni....Top tak delikatna sprawa, że ciężko cokolwiek komuś doradzić...
UsuńU mnie generalnie jest ok z teściową, mieszkamy 7 km od siebie, wiec nie za blisko, ani za daleko w razie potrzeby skorzystania ;) wojen jako takich między nami nie ma, ale jeśli już się zdarzają sprzeczki, to na tle religijno-poglądowych, ponieważ teściowie są ŚJ. W związku z tym mam czasem do niej żal, że nie obchodzi urodzin mojego, ba!, nawet swoich dzieci (tylko teść po kryjomu wrzuci do mojej torebki jakieś pieniążki na prezent) i istnieją dla niej sprawy ważniejsze niż jedyna wnuczka (i na więcej się nie zapowiada przez dłuuugi czas, więc tym bardziej powinna się interesować). No i straszna z niej bałaganiara i rupieciara, co przy moim pojęciu porządku budzi we mnie zgrozę... ale to już inna historia...
OdpowiedzUsuńNo więc właśnie - takie różnice i takie sprzeczki są częste i zupełnie normalne:)
UsuńJa nie mam tego problemu, bo mam świetną teściową.
OdpowiedzUsuńPozazdrościć i pogratulować:)
UsuńJa na swoją nie narzekam, choć wiadomo - bywa różnie.
dla mnie obce, za krotko jstesmy aby dziala pancerne wyciagac....
OdpowiedzUsuńTo tez prawda:)
UsuńZnam właśnie wiele osób, które jak tylko się pokłócą z teściami to wnuki zostają odseparowywane. Ja z teściową się przez rok nie odzywałam. Nie było mi to potrzebne i nawet lepiej się czułam nie słysząc tych wszystkich plotek. Mężowi i synkowi jednak nie zakazałam kontaktu z babcią. To była moja wojna nie ich.
OdpowiedzUsuńMądre podejście:)
Usuńooo kochana, moja teściowa jest ok nie powiem złego słowa, ale ja mam dokładnie taki problem jak opisałaś z TEŚCIEM i już wiele razy leciały straszliwe groźby z moich ust że małej nie przywiozę, za każdym razem skutkowało, ja po prostu nie pozwolę żeby ktoś właził w moje życie z butami i mówił mi jak mam wychowywać Julkę, nie zniesę :P
OdpowiedzUsuńpoza tym z tego co pamiętam wyszłam za mąż za swojego kochanego męża, a nie za teściów... i cieszę się że mimo tych sytuacji mąż mnie swpiera i rozumie że jego rodzice czasem postępują nie fair
Ano widzisz...Jak nie jedno to drugie...
UsuńMam podobne podejście i długo walczyłam o pewne sprawy, ale nie szantażem. Co nie znaczy, że mogę osiąść na laurach;/
Nie znam tak drastycznych przypadków w ograniczaniu kontaktów, ale fakt faktem - zdarza się, że dziecko bywa kartą przetargową :/ podniosłaś istotną kwestę...
OdpowiedzUsuńJa niestety znam.....to przykre:(
UsuńMoja teściowa jest aniołem, jest taka idealna, że mnie irytuję.
OdpowiedzUsuńJednak swoje emocje, niechęć, czy jak to tam zwał - staram się hamować. Kochamy Majkę tak samo mocno, wiem, widzę że to jej oczko w głowie - w życiu nie przyszłoby mi do głowy ograniczyć jej kontaktów z wnuczką.
Takich spraw nie powinno się rozwiązywać dzieckiem.
Już nie wiem co gorsze:) Teściowa Idealna, czy wręcz przeciwnie...
UsuńDobrze, że to napisałaś - przecież nawet jeśli nas teściowa irytuje to kocha nasze dziecko a ono ją...To ważne!
Miewam takie momenty (czasami nawet często), ale wtedy stukam się w głowę i mówię sobie, że to głupie, że tak nie można. Moja teściowa też nie jest ideałem, ale kocha naszego Synka do szaleństwa, więc nie mogę odbierać jej tej radości.
OdpowiedzUsuńO wierz mi, że ja też - wiele razy się w duchu odgrażałam...ALe nie zrobiłabym tego nigdy.
UsuńU mnie kontakty z teściową ok. Nie narzekam :)
OdpowiedzUsuńGratuluję:)
Usuńoj, mi bliżej emocjonalnie do teściowej jednak... Ale nigdy nie bronię dostępu do dziecka żadnym dziadkom... Mały kocha swoich dziadków i lubi z nimi spędzać czas. Nie potrafiłabym swoich problemów załatwiać jego kosztem...
OdpowiedzUsuńMądre podejście - ja nie rozumiem "bronienia" się dzieckiem...
UsuńJa nadal jestem w tym temacie teoretykiem. Zobaczymy jak to będzie, już za kilka miesięcy :P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pozostaniesz teoretykiem przynajmniej w tej kwestii w kontaktach z teściami. Życzę naprawdę udanych relacji i dużo cierpliwości:) Z obu stron:)
UsuńMieszkam z teściową pod jednym dachem i uwielbiam gdy się wtrąca, bo to mądra kobieta jest. Ale ja nie z tych, co źle znoszą krytykę. Wolę ją od własnej mamy, z którą strasznie zawsze się kłócę ;) Ale my z mamą Niemałża od razu się polubiłyśmy, po prostu nadajemy na tej samej fali (może dlatego dobrze mi z Niemałżem?).
OdpowiedzUsuńJa moją teściową nawet względnie lubię i choć czasem zajdzie mi za skórę, staram się opanować moje negatywne emocje. Dobrze, że mieszkamy daleko(170km), bo pewnie nasze częstsze kontakty mogłyby wiele zmienić w naszych stosunkach i to niekoniecznie na lepsze.
OdpowiedzUsuńCo do wnuków, to wiem, że bardzo je kocha.
Ania, skąd u Ciebie takie przemyślenia? To, co piszesz, jest niestety faktem. I nie zawsze winę ponosi mama dziecka... Dałabyś dziecko pod opiekę pani, która uważa, że dziecko należy tresować, aby było w przyszłości samodzielne? Która uważa, że dziecko należy bić, aby je podporządkować? Która kosztem dziecka zwraca na siebie jego uwagę, na siłę przytula, nawiązuje kontakt, zaczepia, choć dziecko nie chce, itp? Pani, która do ludzi, którzy jej nie pasują (np zajedzie jej drogę) w obecności dzieci zwraca się "Ty gupia kur..."? I która uważa, że przeklinanie przy dzieciach dzieciom nie szkodzi? Trudne rozmowy o życiu też, takie z krzykami i wrzaskami? Która wraz z dziadkiem przy dzieciach toczy potyczki słowne - Ty debilko - Ty idioto? Kiedy przyjeżdżasz do dziadków z dziećmi, są już tam wszystkie możliwe sąsiadki i przyjaciółki, dla których dziecko ma tańczyć, śpiewać i mówić "baba"? Jakie jest Twoje zdanie w tej materii? Dałabyś Hanię pod opiekę, np na kilka godzin, czy raczej wolałabyś mieć dziecko w zasięgu wzroku? Albo ograniczać częstotliwość dla bezpieczeństwa dzieci? A może pozwolić, aby dziecko - dla jego potrzeb emocjonalnych (kontakt z dziadkiem i babcią) widywało się bez ograniczeń? W praktyce wygląda to oczami dziadków tak, jak o tym piszesz.
OdpowiedzUsuńTo co piszesz jest drugą stroną medalu - oczywiście nie dałabym - tylko, że to jest sytuacja skrajna i niewiele ma wspólnego z taką klasyczną wojną między teściową a synową. Jak śmiem mniemać tego typu osoba jak ta opisywana przez Ciebie Kasiu, jest niereformowalna i żadne prośby i tłumaczenia nie skutkują. To inna rzecz.
UsuńMoje przemyślenia wzięły się stąd, że znam przynajmniej 2 przypadki w których dzieci były właśnie takimi działami armatnimi wytaczanymi przeciw teściowym. Tylko dlatego, że teściowa ośmieliła się mieć swoje zdanie i lekko się wtrąciła, bo uznała to za słuszne (swoją drogą w kilku przynajmniej sprawach całkiem słusznie się wtrąciła - ale to już inna rzecz).
Nie mniej jednak, tak jak napisałam wcześniej, w opisanej przez Ciebie sytuacji nie oddałabym dziecka pod opiekę, kontakty byłyby rzadsze choć nie zabronione, aczkolwiek tylko w mojej obecności. Próby robienia z dziecka błazna przed gośćmi byłyby ucinane tak samo jak są teraz jak teściowa nalega na Hankę, która radośnie piszczy "mama" żeby powiedziała "baba". Jest jedna riposta na ktekst babuni "No powiedz baba, co ty głucha jesteś?" - "Nie mamo, nie jest głucha,słyszy - po prostu ma w nosie." Jak dotąd skutkuje:) - tyle, że jak sądzę kaliber opisanego przez Ciebie przypadku jest niestety większy...
Mojej tesciowej moglabym zarzucic chyba tylko tyle ze jest jej "za duzo" w moim zyciu.. :p Mieszka baaardzo blisko i widze ja codziennie. Czasem mam jej dosc i wtedy sobie powtarzam, ze to przeciez kobieta ktora urodzila i wychowala mojego kochanego meza i kobieta ktora chce widziec jak rosnie jej wnuk.. Czasem to pomaga :p
OdpowiedzUsuń