Niuńka, Tituś, Luluś, Duduś, Bubuś...
A Wy jakie idiotyczne zdrobnienia dla dzieci słyszałyście?
Wsadzam kij w mrowisko, bo mi się nóż w kieszeni otwiera kiedy słyszę rodziców mówiących takimi epitetami do swoich dzieci.
"Bubuś zrobił kupę" mówi potem w przedszkolu 3 latek....
"Ja jestem Tituś, nie XXXX" mówi inny...
STOP!!!
Na litość Boską!
Dziecko to taka tabula rasa - czym zapiszesz tak będzie wyglądać.
Dla dziecka jest oczywiste, że nazywa się tak, jak wołają go rodzice i nie widzi w tym nic złego.
Czy jest zatem w tym coś złego?
W zasadzie nie i zgodnie z regułą "wolnoć Tomku w swoim domku" wolno im.
Ich dziecko.
Tylko, czy aby napewno rodzicom wolno ośmieszać i ogłupiać własne dziecko?
Jak długo kilkumiesięczny, słodki (dla rodziców na pewno) Bubuś, słodkim Bubusiem pozostanie?
Czy wołanie do 4 latka "Dudusiu" jest słodkie?
Dla mnie zwracanie się w ten sposób do miesięcznego dziecka jest upokarzające nie tyle dla dziecka, które w tym wieku niewiele z tego rozumie, ale przede wszystkim dla rodzica.
To odbieranie godności zarówno dziecku jak i sobie.
Dziecko, nawet jeśli bardzo małe ma prawo do godności takie samo, jak i jego rodzice.
To, że maluch niewiele jeszcze rozumie nie usprawiedliwia rodziców, nie daje przyzwolenia na ogłupianie.
Wystarczy sobie zadać pytanie "czy chciałabym/ chciałbym żeby to mnie tak nazywano?"
Przecież anegdoty z dzieciństwa są potem wyciągane na światło dzienne przy każdym rodzinnym spędzie.
Potraficie sobie wyobrazić zażenowanie nastolatka, któremu w obecnośi dzieczyny wypomniano, że w dzieciństwie mówił o sobie "Bubuś"???
Zdarza się nam zwracac do Hani używając odzwierzęcych zdrobnień typu "Kotku", "Myszko", "Żabo", ale ona wie, że na imię ma Hania.
I na swoje imię reaguje.
Ktoś z Was może pomyśleć, że wyolbrzymiam sprawę, ale znam z autopsji przypadki kiedy dziecko nie reaguje na swoje imię, a zaczepione odpowiada
"Jestem Bubuś, nie XXXX".
Straszne i przykre.
Jest wiele sposobów na pomniejszenie dziecięcej godności.
Dla mnie jedym z nich są właśnie tego typu epitety.
Czy wszystkie epitety są obraźliwe?
Nie, nie wszystkie ośmieszają i wprowadzają w zażenowanie.
Nie można jednak zastępować nimi prawdziwego imienia dziecka w momencie gdy się doń zwracamy.
A jakie są Wasze odczucia i doświadczenia w tym temacie?
Hmm... Zawsze mnie śmieszył te wszystkie "Bubusie", a już jak partner mojej kuzynki zaczął wołać na synka "Kacpi" to odleciałam, ale nigdy nie odbierałam tego, jako utratę godności. Moja prababcia do śmierci mówiła do swoich córek (zmarła przed dziewięćdziesiątką...) - Lalka i Dzidzia ;-) I nic im to nie ujmowało :-) Może dlatego nie widzę tego w ten sposób. (Matki mają swoje prawa :-D
OdpowiedzUsuńMnie też to śmieszy ale w żaden sposóhb nie uważam tego za zabawne. Dla mnie to jest po prostu głupie. Nie wiem, może ja jakaś inna jestem, ale nie chciałbyym żeby kiedykolwiek i ktokolwiek mówił na mnie Lala, Niunia, Dziunia ani żadne inne...I wdzięczna jestem rodzicom za to, że mówili do mnie normalnie.
UsuńMowie do swojej córki Agata..tak jak ma na imię..ktoś mi ostatnio zwrócił uwagę dlaczego nie zarabiam i nie umilusiam..bo lubie jej imię..i już!
OdpowiedzUsuńO jak ja lubię jak ktoś się tak wtrąca...Każdy ma prawo nazywać jak chce. Można to sobie komentować po swojemu, ale nie koniecznie wypominać innym...
UsuńDziękuję za odwiedziny i komentarz:) Zapraszam częściej:)
Ja nie jestem zwolenniczką zdrobnień, a szczególnie takich jak wyżej wymieniłaś.
OdpowiedzUsuńJa dostaję gęsiej skórki jak słyszę zdrobnienia. Aczkolwiek nie wszystkie. Dopuszczam te związane z dziećmi np. paluszki, nosek. Natomiast jak słyszę zdrobnienia (a zdarza mi się) układzik, procesorek, porfelik itd...to mnie krew zalewa. Ale to już inna inszość. Jeśli zdrobnienie coś znaczy, jak zwrot Kotku do ukochanej osoby (bez względu na wiek) to jest ok. Ale co znaczy Tituś lub Tutuś?
Usuńtak... moja znajoma do swojej córki mówiła zawsze Lalusia, Lala. Dziewczynka ma teraz 12 lat i mama rozpacza, bo koledzy wołają za nią "teee lala..."
OdpowiedzUsuńhmmmmm, no cóż:/
UsuńMy używamy zdrobnień odzwierzęcych czasami. Tak jak czasem do partnera się mówi Kotku, tudzież Żabciu (:P), ale to coś znaczy, wiadomo skąd się wzięło. Ta lala nie byłaby taka zła, gdyby nie ewidentnie pejoratywne skojarzenie....
Ja akurat nie widze nic straszne i obraźliwego w/w . My mamy Rybkę, dla mnie to to samo co Duduś itp. Kwestia odbioru. To samo na Michała często woła się Misiek, a na Daniela spotkałam się z Duduś. Te słowa nie kojazą mi się z niczym obraźliwym.
OdpowiedzUsuńA czy dziecko będzie znało swoje imię to już inna sprawa i tu moim zdanie nie ma zmaczenia czy będziemy wojać Rybcia czy Bubuś
Wiesz, tak jak napisałam, my też czasem do Hani mówimy Kotku, Żabko, Rybko - ale one coś znaczą, a Bubuś ?
UsuńPoza tym, nie wiem, może ja jestem wypaczona, ale zawsze sobie myślę, czy chciałabym żeby ktoś na mnie wołał Niunia czy inna Lala...Oj chyba nie. Moja ciocia nada do grubo nastoletniego wnuka nadal woła tak, wtedy gdy miał rok....A on biedny stoi zażenowany.
NA mojego męża też wołają Misiek - ale to też przecież coś znaczy:)
Ja myślę, że jakby moje dziecko czuło się zarzenowane z powodu jak go nazywam to bym przestała.
UsuńHehehe przy okazji jak słysze pieniążki , albo chlebek to mnie skręca, więc rozumię cie choć przykłady w/w mnie nie ruszyły. Te co pojawiły się już w komentarzach to tak. Niunia, lala mają wiele znaczeń.
Mnie się zdarza powiedzieć chlebek czy pieniążki ale z reguły wtedy kiedy mówię do Hani. Mnie skręca jak słyszę komputerek, scalaczek, torebusia i inne...Mój mąż ma swój ulubiony kubk, który pieszczotliwie nazywa Kubusiem i też by mnie krew zalewała gdyby nie fakt, że mówione jest to troszkę z przekąsem, bo ów kubuś to raczej kubas ze względu na gabaryty...:P
UsuńJest jeszcze kwestia tego gdzie i kiedy używamy zdrobnień. Wiele rodzin ma swoje własne slangi i to jest ok, ale nie powinno się tego przenosić na inne grunty. Zwłaszcza jeśli może to być niezrozumiałe lub źle odebrane.
ja zawsze w domku bylam "Masia" i tak jest do tej pory.. nie widze nic w tym zlego wrecz przeciwnie, uwielbiam ten zwrot bo nalezy do mnie i nie ma takiej drugiej..;) teraz nazywamy tak Majusie, nasze prywatne, pokoleniowe zdrobnienie ;-)
OdpowiedzUsuńO matko "Bubuś":/...zdrobnienia są fajne, miłe...słodkie...ale od nadmiaru cukru można się za przeproszeniem porzygać...
OdpowiedzUsuńMy mówimy Kluska i nie wiem co będzie w przedszkolu, jakoś nie potrafimy się odzwyczaić. Ze zdrobnieniami różnie bywa, pamiętam że nienawidziłam "Paulinka" i terroryzowałam otoczenie, by mówiło do mnie Pa-u-lina a miałam tylko 5 lat. Myślę, że jeśli dziecko nie lubi jakiegoś zwrotu, to szybko daje znać ;)
OdpowiedzUsuńOj, też nie podobają mi się tego typu zdrobnienia.Prawdę mówiąc nawet bym nie wpadła na pomysł, żeby tak nazywać własne dzieci.
OdpowiedzUsuńKiedyś w radiu była audycja na temat imion i podobno jest jedno dziecko w Polsce o imieniu Belzebub :o nie wiem co kierowało rodzicami, żeby tak skrzywdzić własne dziecko, ale już widzę jak dzieci wołają je w przedszkolu czy szkole " Ty Belzebubie!!"
A jeszcze lepsze jest to , że chyba w tym roku ma wejść ustawa, że rodzice będą mogli dawać dzieciom na imię jak im się tylko podoba. Dozwolone będą wszystkie formy zdrobnień itp.
mój wituś ma 7 miesięcy reaguje na swoje imię, a ostatnio w telewizji wołali "wojtuś" to też reagował ;) u nas w rodzinie panuje dziwna tendencja do zmieniania rodzaju imienia i nie wiem dlaczego tak się dzieje, moja siostra marta- piciak (jak była mała sama się tak nazwała), jej córeczka hania- hajoczek ;) (bo hajuje hihi) a mój wituś czasem witeńka jest. myślę, jednak, że nie zakłóci to ich rozwoju emocjonalnego, bo sporadycznie stosujemy takie udziwnienia :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhi, my na razie na nasze 6-tygodniowe maleństwo mówimy chrząszczyk;) ale pewnie nam przejdzie. Co ciekawe, moja mama wręcz zakazywała zdrabniać imiona swoich dzieci rodzinie i dobrze, bo cała nasza piątka ma imiona niespotykane,które sporo tracą przy zdrobnieniach;)
OdpowiedzUsuń