O odporności słów kilka...

Pogodę mamy jaką mamy.

Obecna pora roku sprzyja przeróżnym infekcjom, a nikt z nas chorować nie lubi i chyba nie ma takiego rodzica, który cieszyłby się z choroby dziecka.
Warto przyjrzeć się odporności naszej i naszych dzieci.
Mam nadzieję, że poniższy post pomoże też kobietom, które jeszcze są w ciąży lub niedawno rodziły.

Dzieci rodzone zimą mają z reguły lepszą odporność, ze względu na to, że mamusie latem miały pod dostatkiem witamin w naturalnej postaci.
Nie ma co się oszukiwać, że preparaty witaminowe są dobre.
Gorzej się wchłaniają, są gorzej tolerowane i obciążają układ trawienny.
Poza tym to są sztuczne witaminy. 

Zatem zasadą numer jeden jest niepodawanie dziecku witaminek w tabletkach (poza wyjątkami, kiedy witaminy zaleci lekarz na wyleczenie ich niedoboru!). 
Witaminizowane tabletki mogą zwiększać łaknienie, a zatem ryzyko tycia.

Zasada numer dwa - zbilansowana dieta! 
Zimą o to ciężej, dlatego zawsze warto zadbać o to wcześniej, robiąc przetwory, a najlepiej mrożąc np owoce lub owocowe musy.
Posiłki powinny być regularne i dostosowane do pory roku. Muszą być bardziej treściwe.
Źle odżywiony organizm jest bardziej podatny na infekcje - warto się zatem przyjrzeć diecie swojej i dziecka.
Słoiczki nie zawierają odpowiednich witamin i minerałów i należy to sobie uświadomić.
Są wielokrotnie przetwarzane.

Trzecia zasada - mróz czy gorsza pogoda nie są przeszkodą dla choćby krótkiego spaceru.
 Wystarczy się ciepło ubrać. Byle nie za ciepło....
Hanka pierwszy spacer zaliczyła po tygodniu werandowania, gdy na dworze było -15 czy - 20 stopni.
Miała wtedy 3 czy 4 tygodnie...
Teściowa chciała zejść na zawał, teraz przyznaje racje. 
Młodej nic nie było.

Czwartą zasadą jest KATEGORYCZNE NIEPRZEGRZEWANIE DZIECKA!
 Noworodek owszem musi mieć jedną warstwę więcej niż dorosły, bo nie wyrobił sobie jeszcze systemu termoregulacji. Ale noworodek to dziecko do miesiąca a nie do ukończenia roku.
Poza tym jeśli w mieszkaniu mamy o zgrozo 25 lub więcej stopni, to nawet noworodek może być lekko ubrany.

Na spacerze zimowym dziecko nie musi być ubrane we wszystkie ubranka jakie ma.
Normalne ubranie: podkoszulek/ body plus bluzka (w mroźne dni bluza do tego), rajtki lub grube skarpety i spodnie wystarczą, bo przecież dziecku zakładamy jeszcze kombinezon lub kurtkę.
Wkładanie do wózka malca opatulonego w kombinezon, przykrywanie go kocem i pokrywą wózka jest naprawdę zbędne. 
Malcowi ma być ciepło, ale nie za ciepło!

Kolejna, piąta zasada - wietrzenie mieszkania, utrzymywanie stałej, niewysokiej temperatury i nawilżanie powietrza, to kolejna rzecz, która pomaga w  zapobieganiu infekcji.
Kiedy temperatura jest za wysoka, a powietrze za suche śluzówki obsychają. A to one, między innymi, chronią drogi oddechowe przed infekcjami.

Zasada szósta - jeśli możesz karm piersią. Jeśli nie, trudno, to ułatwia i poprawia odporność ale bez tego dziecko przeżyje;) I też może mieć niezłą odporność:)
Jeśli nie możesz karmić piersią to spróbuj podczas rozszerzania diety wprowadzić olej kokosowy (dobrej jakości!). Zawiera on ten sam składnik co mleko matki.To on jest odpowiedzialny za wspieranie układu immunologicznego. Pisałam o tym tutaj.

Zasada siódma, która powinna być zasadą numer 1 - nie chowaj dziecka w sterylnych warunkach!!!
To pierwszy krok do zabicia naturalnego systemu obronnego organizmu.
Jeśli smoczek upadnie na podłogę, nie parz go, tylko opłucz pod bieżącą wodą. Co innego jeśli upadnie w brudne miejsce.
Nie wyparzam też po każdym użyciu butelek Hani, a sama Hanka pcha do buzi prawie wszystko. Nie pozwalam jej tylko brać rzeczy, które mogłyby poważnie zaszkodzić. No i pilnuję kociej kuwety i kocich misek;)

Nie wiem co jeszcze...
Jeśli Wy macie jakieś patenty piszcie w komentarzach:)
Postaram się dołączać do listy:)
Chcę aby ten post miał charakter otwarty:)

Dodam, że ja jestem typem chorowitym.
Hanka ma z kolei 10 miesięcy i w tym czasie miała raz katar i raz złapała coś, bo jej zęby szły, a ja nie pomyślałam i dopuściłam do kontaktu z niedoleczonym dzieckiem.
(Edit, 13:00)
Hanuszka miała wielokrotnie kontakt z chorymi - my sami mieliśmy różne infekcje, włączając wirusa  coxsackie, który wywołuje m.in u dzieci chorobę bostońską.
Ona sama nie zaraziła się od nikogo.





Anjamit

21 komentarzy:

  1. czasem choc stoisz na glowie pewnych rzeczy nie unikniesz:( a jak juz masz katar do dobry sposob na inhalacje wam sprzedam...
    potrzebne miska, majeranek, mocna masc (vaporub u nas) olejek olbas- ja takiego uzywam akurat!

    wsypujemy pokazna ilosc majeranku, nabieramy na dwa palce masci (dosc sporo) wkladamy do miski, nascie kropel olbasu. Zalewamy wszystko woda, stawiamy kolo lozeczka spiacego dziecka...zamykamy pokoj.
    nam pomaga rewelacyjnie, polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale znam osoby, które bardzo "zabijają" odporność dziecka:/

      Pomysł wykorzystam, choc u nas z tym ciężko, bo nie mamy jak zamknąć drzwi do pokoju Hanki:/ Hanka też nie ma swojego pokoju...:/
      Dlatego u nas sprawdzają się inhalacje z soli fizjologicznej z inhalatora i to niemalże wprost do noska.

      Usuń
    2. my wierzymy w moc majeranku ;D
      u nas Maja niechce korzystac z inhalatora, tylko ze my mamy taki najprostszy:/

      Usuń
    3. Majeranek jest niezły, choć ostatnio nie używaliśmy.
      Hanka też normalnie nie da sobie zrobić inhalacji, my pożyczylismy od mojej szefowej ultradźwiękowy, mogłam więc zrobić Młodej inhalacje podczas snu. Tylko takie ustrojstwo jest diabelnie drogie:/ Ale jak się odkujemy to może jakiś na raty weźmiemy, bo to się u nas najlepiej sprawdza, zarówno u Hanki jak i u nas. Te tłokowe inhalatory są diabelnie głośne:/

      Usuń
    4. my mamy taki do zalania goraca woda i na tym koniec inhalacji, strasznie drogie sa:(

      Usuń
    5. Robi się tak: zapażasz majeranek i tymianek w termosie, wsadzasz Hanutkę w mietka, najlepiej do zasypiania, tetra na głowę Wam obu, termos pod tetrę i 10 minut chodzenia po pokoju. Nawet dobrze jak dziecko po drodze zaśnie. Wersja dla starszaków to duży ręcznik kąpielowy, mama, bajka i inhalacja z termosu:)

      Usuń
  2. Moje dziecko do chwili pójścia do przedszkola chorowało baardzo rzadko, a jak już to kilka dni i było po chorobie. Prawdopodobnie było tak, że zwykle stykałyśmy się z tymi samymi chorobami, więc mój organizm wykształcał przeciwciała, które Młode dostawało w mleku. I to wspomagało jej systemy obronne.
    W przedszkolu natomiast była sama i sama stykała się z całkiem nowymi "zarazami". Musiała więc walczyć sama. No i jest gorzej, chociaż nie jakoś fatalnie.
    Ale już ospę przeszła leciutko, bez gorączki, z paroma wypryskami. Stawiam na to, że tu wspomogły ją moje przeciwciała (chorowałam w dzieciństwie), które dostała w mleku :)

    Profilaktycznie podajemy tez tran w kapsułkach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc właśnie, tak to jest jak dziecko idzie do żłobka czy przedszkola:/
      My sie staramy Młodą "wypuszczać" do dzieci jak najczęściej, bo mamy taką możliwość. Mamy nadzieję, że może to jakoś pomoże na przyszłość.

      Usuń
  3. wszystko trzeba robić z głową. moja mała katarek ma bo na chwile otworzyłam drzwi balkonowe kiedy ona leżała na macie w pokoju - katar gotowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uuu, no to faktycznie mogło ją zawiać. Zdrówka życzę:) Mam nadzieję, że prędko minie:) W pierwszym komentarzu Bee podała niezły patent na katar - następnym razem przetestujemy:) może i u Was zadziała:)

      Usuń
  4. Mądrości nigdy za wiele. Zapisuję, bo w końcu do dziecka po narodzinach nikt nie daje instrukcji obsługi ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. My kilka poważnych chorób przeszliśmy, w tym dwa pobyty w szpitalu, ale teraz gdy chłopcy mają 3,5 roku choroby nas omijają szerokim łukiem, pijemy tran, a gdy pojawia się kaszel i katar robimy inhalacje, pijemy syrop z cebuli i nacieramy plecuszki maścią rozgrzewającą, lubimy też herbatkę z aronią, pigwą malinkami, które gromadzimy latem

    OdpowiedzUsuń
  6. my mamy zasadę - spacer codziennie. całą zeszłą zimę prześmigaliśmy. dopiero minus 20 na chwilę zatrzymało nas w domu :) super post!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tylko jedno małe sprostowanie :), nie wszystkie preparaty witaminowe zawierają "sztuczne" witaminy. Przykładem może być choćby witamina E w jednych preparatach występuje jako pochodna witaminy E i naturalna witamina E.

    OdpowiedzUsuń
  8. My musimy nawilżać powietrze jeszcze dodatkowo. Mamy kominek - to jedyna forma grzewcza u Nas. Więc możesz sobie wyobrazić jakie mamy suche powietrze w mieszkaniu. No i dodatkowo nawilżam Majce nosek, żeby katarku nie miała!
    Ogólnie supcio porady. Prawie wszystkie z nich przestrzegam - prócz zbilansowanej diety, hihi! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. popieram :) Adas do chlopak letni i jak skonczyl pol roku tak zaczał chorowac ze masakra przez 8 miesiecy a potem luzik :) teraz jak ma katar to jest "coś" :)

    OdpowiedzUsuń
  10. teoretycznie wiem i zgadzam się z tym, co piszesz i jednocześnie, jak sobie właśnie zrobiłam rachunek sumienia, to o wielu "oczywistościach" na co dzień zapominam lub o nie nie dbam

    OdpowiedzUsuń
  11. Dla tych, których mimo stosowania tych zasad dopadła choroba polecam naturalne metody leczenia przeziębień. Jeśli ktoś jest nimi zainteresowany zapraszam na http://gugublog.pl/chora-mama/

    OdpowiedzUsuń
  12. Na mały różnego rodzaju bakcyle serwuję ze żłobka. On ma katar, teraz kaszel, ale samopoczucie świetne . Na mnie te bakcyle nie działają, tylko mój mąż bidak za każdym razem siada mu na zatoki . witaminek nie łykamy, ale próbujemy urozmaicać naszą dietę i jakoś dajemy rade.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz niebędący obelgą dla mnie i moich czytelników jest ważny i mile widziany! Dziękuję za "nakarmienie" mojego bloga:)