Uwielbiam patrzeć na ich relacje.
Na to, jak z każdym dniem stają się sobie bliżsi.
Jak na siebie patrzą, jak okazują sobie czułości.
Mowa oczywiście o Hanuszce i moim mężu.
Kiedyś, jak Hanuszka była leżącym robaczkiem, mąż zajmował się nią jak ja nie byłam w stanie, nie było mnie lub kiedy to na nim wymusiłam.
Hania z resztą wolała spędzać czas ze mną i tylko czasami upierała się przy tym, by do snu utulił tatuś.
Jakiś czas temu sytuacja się zmieniła.
Za każdym razem kiedy mąż wraca wieczorem z pracy Hanuszka już na sam dźwięk klucza radośnie odwraca główkę i niemalże podskakuje na swoich kolankach albo na moich rękach.
Nie ma mowy o tym, by tatusiowi udało się zdjąć kurtkę i buty - Hanuszka miało wyciąga rączki chwytając za kurtkę i sama niemalże wskakuje tatusiowi na ręce.
Choć większą część dnia Hanuszka spędza ze mną, to radość z jaką wita tatusia jest niesamowita.
Podobnie z resztą jak momenty, które spędzają razem na zabawach, wygłupach lub przytulaniu.
Jedyną rzeczą, której bardzo żałuję to to, że tak mało czasu spędzamy we trójkę.
Mało mam możliwości by napatrzeć się na to, jaka niesamowita więź tworzy się między nimi.
Mam nadzieję, że ta więź będzie się umacniała i zaowocuje w przyszłości.
Ojciec to przecież pierwszy mężczyzna w życiu małej kobietki.
Od relacji z nim zależy bardzo wiele w dorosłym życiu.
Im jestem starsza tym bardziej doceniam moje relacje z tatą.
I tak, mogę o sobie powiedzieć, że jestem córeczką tatusia;)
ja nie jestem córeczką tatusia. Moja Wiki też nie jest, ale za to Roksana owszem, mąż by dla niej wszystko zrobił.
OdpowiedzUsuńoj ja też jestem córeczką tatusia:) strasznie jestem ciekawa jak ułoży się relacja mojego męża z córką...jestem ciekawa bo ma dość trudny charakter - introwertyk-indywidualista-uparty jak osioł:) no i jeszcze dochodzą różnice kulturowe...no ale pożyjemy- zobaczymy...
OdpowiedzUsuńMasz rację, że od relacji z ojcem wiele zależy w życiu dorosłej kobiety. Często przenosimy te relacje na budowane związki. Niedocenione przez ojców mamy kompleksy jako dorosłe kobiety.
OdpowiedzUsuńOby więź Twojej córeczki z tatą była prawdziwą relacją pełną miłości. :)
Pięknie :)
OdpowiedzUsuńJa też byłam, oj byłam... tylko tatusia zabrakło :( A u nas to samo. Kościak nie da się ojcu rozebrać, umyć rąk, zjeść. Przykleja się od progu :)
OdpowiedzUsuńJa absolutnie nie jestem córeczką tatusia.
OdpowiedzUsuńMoja córka na szczęście reaguje na męża identycznie jak Hanuszka na swojego tatę ;)
Normalnie, kolejna rzecz, która Nas łączy! :)
Moja Majka też jest na tym samym etapie :-) stoi na parapecie i widzi jak tata podjeżdża pod dom, a ona kwiczy z radości i wali rączkami w szyby :-)a jak tatuś jeszcze mrugnie światłami to jak by dała radę to wyszła przez okno :-)
OdpowiedzUsuńPiękna jest taka relacja. Ja też rozpływam się jak widzę mojego synka z mężem.
OdpowiedzUsuńPrawdą jest, że córeczka to zawsze tatusia :) Teraz już rozumiem, czemu mój mąż tak obstawiał, że będzie dziewczynka :))
OdpowiedzUsuńCudowne chwile:). Mój syn ostatnio jak słyszy dziek otwierających sie drzwi biegnie i woła tatus tatuś! cudowne to jest. Mnie wita podobnie ale jak odbieram go z przedszkola:)
OdpowiedzUsuńja też uwielbiam podglądać Synka z Mężusiem jak razem się bawią, rozmawiają, są.
OdpowiedzUsuń