Jak nie urok to....

Nieszczęścia parami chodzą, jak widać nie tylko u nas...
Bransoletki nadal nie ma:( Ani pod pralką, ani pod lodówką, ani pod łóżkami, ani w pralce, ani nigdzie...Dodam tylko, że po pierścionku zaręczynowym to była moja ukocha biżuteria:(

Jakie drugie nieszczęście?
Mąż miał dziś się zjawić w SM. Mieliśmy iść razem, żeby się wykłócić, ale pogoda pod psem, a tam niekoniecznie jest gdzie zaparkować. Stwierdziliśmy, że pójdzie sam, a my z Hanką poczekamy nań w domu. Wrócił po godzinie. Trafił na miłego funkcjonariusza.Cóż z tego skoro tamten miał związane ręce i nie mógł nic prócz wypisania mandatu zrobić. Bo "było wezwanie". A jak było wezwanie i oni pomierzyli, że samochód stał za linią przeklętego żywopłotu to mandat. 

Szczęście w nieszczęściu takie, że dał tylko 50 złotych. Przedział jest od 50 do 500.....................A to tylko dlatego, że jakiś tfu ********************************** sąsiad zadzwonił, a drugi tfu********************************* sąsiad z bloku obok podpieprzył miejsce. Nie tylko nam z resztą.....

Trudno czasem lubić ludzi.....

4 komentarze:

  1. Standard. Pod wieżowcem w Poznaniu, w którym mieszka narzeczona mojego brata, czatują stare babcie dewoty, które dzwonią co chwilę na straż miejską.

    Mój brat też już płacił, bo JEDNYM kołem stanął na trawniku (nie miał już sił na szukanie wolnego miejsca po 30 minutach bezskutecznych poszukiwań). Strażnik został wezwany w niedzielę o 7 rano i sam przyznał, że ma już dość wezwań od tych starszych pań, ale ma obowiązek reagować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuje:/, niby tylko 50 zł ale tak na prawdę aż... Szkoda, że nic nie dało sie zrobić:/

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety nic nie dało rady zrobić, bo oni dostali wezwanie, a to już się wiąże z choćby najniższą stawką:/ %0 złotych to nie majątek, ale czegoś już nie kupimy:(

    OdpowiedzUsuń
  4. mam nadzieję, że bransoletka się jednak znajdzie. sama szukałam kiedyś paszportu przed nieodkładalnym wyjazdem - szukałam 2 tygodnie, zrobiłam w domu generalny porządek, wręcz błagałam w konsulacie o pomoc. znalazł się. w miejscu które oboje z moją Rybą przeszukiwaliśmy wielokrotnie... (czary mi pomogły) ;-)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz niebędący obelgą dla mnie i moich czytelników jest ważny i mile widziany! Dziękuję za "nakarmienie" mojego bloga:)