Zdjęciowo cz II

Dziś Kolejna porcja zdjęć, tym razem również w duecie:) W końcu też obiecane zdjęcia w nowej fryzurze choć niewiele widać (będą kolejne).

Tygrysek z mamą:)















Koniec sesji i basta!!!No...;)


Skąd się wzięła Hania?

Właśnie w jednym z programów śniadaniowych polecana była książeczka dla dzieci o tym właśnie skąd owe się biorą. To przypomniało mi jak byłam z Hanią w ciąży, a dokładnie reakcje dzieciaków w przedszkolu.

Brzuch mi się zaczął powiększać i już nie mogłam podnosić szkrabów tak jak wcześniej ani tak się z nimi wygłupiać, trzeba było zatem jakoś im to wytłumaczyć. Także to, że pani nagle robi się senna i plecie androny, albo musi mieć pod ręką stale paluszki lub jakąś kromkę. I weź tu wytłumacz maluchom, że pani nie może oddać im całej paczki paluszków, a wydziela tylko po jednym na każdą rączkę...

Mówię więc dzieciakom, po tym jak chciały objeść mnie z drugiego śniadania ("A nie może pani zrobić sobie drugiej kanapki?" - uprzedzam, że było to zaraz po ich śniadaniu...):  "Nie mogę Wam oddać mojego śniadania, bo mam w brzuszku małego dzidziusia i on też musi jeść".

Lenka: "Jaaaaaaaaaaa, ale wypluje go pani później?"
Zuzia: "Cooooooo? To pani chce być jakąś żoooooonąąąąą?????" - no ja Was proszę, takiego oburzenia nie widziałam jak żyję:)
Pola: " Pani go połknęła??"
Adaś mamę ponoć w domu zadręczał pytaniami o dzidzię, bo on też chce żeby mama do brzuszka sobie włożyła. Marysia stała w milczeniu i od tamtej pory bacznie mi się przyglądała podobnie z resztą jak większość dzieciaków. A potem jak już było blisko do porodu, a mój brzuch osiągnął monstrualne wymiary, dzieciaki podczas moich odwiedzin wypytywały, czy już mam dzidziusia i czemu to tak długo, no i kiedy w końcu on wyjdzie z brzucha...

Oj jak si to miło wspomina:) Powoli myślę o tym, by wdrażać Hankę w przedszkolne realia. Do pracy muszę wrócić w okolicach czerwca. W wakacje powinno być mniej dzieci, więc Hanka powinna to łagodnie znieść. Nie mam z kim jej zostawić, a mam możliwość zabierania jej ze sobą. Czas zatem obrać jakąś strategię działania.

Dziś mąż wraca z trzydniowej delegacji, więc jeszcze tylko kilka godzin będę słomianą wdową. Dałyśmy z Hanką radę. Wieczorami przychodziła teściowa (na prośbę męża najprawdopodobniej), posiedzieć z małą jak ja się będę kąpała. Troszkę niepotrzebnie mąż zawrócił jej głowę, bo Hanka i tak spała więc dałybyśmy sobie radę. Hania wykazała się niebywałym zrozumieniem dla chwilowo samotnej matki:) Kochane dziecko:)

Przechowywanie pokarmu

Dziś kilka słów o przechowywaniu mleka matki. Czasem się zdarza, że nabrzmiałą pierś (bo maluch upodobał sobie jedną tylko) trzeba opróżniać. Co zrobić z mlekiem odciągniętym? Jedne mamy wykorzystują mleko do następnego karmienia i podają z butelki, inne robią zapasy na wypadek gdy dziecko musi zostać pod czyjąś opieką, inne jeszcze wylewają (mnie też się czasem zdarzyło, niestety nie miałam wyjścia).

Odciągnięte mleko warto przechować na "czarną godzinę", a dziecku, przy następnym karmieniu podać pierś, jeśli jest taka możliwość. Raz, że jedzonko jest świeże, dwa, że to zawsze pierś, a nie butelka, trzy - ten niezastąpiony kontakt z mamą, do którego dziecko karmione piersią jest po prostu przyzwyczajone. 


Jak i w czym przechowywać pokarm?

  • Przechowuj pokarm w szczelnych, sterylnych pojemniczkach, butelkach szklanych lub plastikowych z pokrywką lub foliowych jednorazowych torebkach.
  • Oznacz opakowanie datą i godziną odciągnięcia pokarmu. Jeśli pojemnik nie posiada podziałki, zapisz także objętość pokarmu.
  • Jeśli używasz naczyń przeznaczonych do wielorazowego użytku, po dokładnym wymyciu wyparz je, a w przypadku dzieci chorych i wcześniaków dodatkowo wygotuj.
  • Pakuj i zamrażaj pokarm o objętości jednego karmienia, aby nie trzeba było wylewać naddanej ilości mleka. Pozwoli Ci to również na zmniejszenie czasu potrzebnego do rozmrażania pokarmu.
  • Do mrożenia wkładaj pojemniczki głęboko do zamrażarki, aby nie narażać mleka na rozmrażanie, przy częstym jej otwieraniu. Nie umieszczaj ich również na drzwiczkach zamrażalnika.
  • Nie mieszaj w jednym opakowaniu porcji pokarmu odciągniętych w różnym czasie (powyżej kilku godzin).
* http://www.rodzicpoludzku.pl/Po-porodzie/Przechowywanie-mleka-mamy.html
 
 
 
 
 
Ja osobiście używam woreczków firmy TUFI, ogólnie dobre, ale miarka na nich nie jest wiarygodna, trzeba więc dokładnie sprawdzać na butelce.
 
 
 
 
 
 
 
 
 Jak rozmrażać pokarm?

  • Mleko, które ma być podane dziecku w przeciągu najbliższych 24 godzin, rozmrażaj w lodówce do następnego dnia.
  • Po wyjęciu z zamrażarki lub lodówki, zanurz opakowanie w ciepłej wodzie (poniżej 50 °C).
  • Nie podgrzewaj pokarmu w garnku na gazie, piekarniku ani w kuchence mikrofalowej. Wysoka temperatura niszczy białka zawarte w mleku kobiecym.
  • Nie podawaj dziecku pokarmu chłodniejszego niż temperatura pokojowa ani cieplejszego niż 36 °C. Twoje dziecko może odmówić mleka podanego prosto z lodówki, nie jest to jednak dla niego niebezpieczne.
  • Przed podaniem mleka, delikatnie wstrząśnij lub przechylaj butelkę, aby wszystkie składniki mleka wymieszały się.
  • Nie mieszaj odciągniętego mleka z mieszanką. Najpierw podaj dziecku swój pokarm, a dopiero, gdy się nie naje, podaj mu mieszankę.
WAŻNE!!! Nie zamrażaj ponownie uprzednio rozmrożonego pokarmu!!!

* http://www.rodzicpoludzku.pl/Po-porodzie/Przechowywanie-mleka-mamy.html
 
Czas przechowywania:
 
Tutaj różne źródła różnie podają (różnice na szczęście nie są duże). Producent woreczków TUFI zaleca:
 
Temperatura pokojowa:  
8 - 12 godz. dzieci donoszone
2 - 4 godz. wcześniaki

Lodówka:
4 dni dzieci donoszone
2 dni wcześniaki

Zamrażalnik w lodówce (wspólne drzwi):
2 tygodnie tylko dzieci donoszone
 
Zamrażarko - lodówka (osobne drzwi):
3 miesiące tylko dzieci donoszone
 
Zamrażarka:
6 - 12 miesięcy dzieci donoszone
Wcześniaki w zależności od potrzeby zastosowania pokarmu 
 

Miejsce przechowywania Temperatura Czas przechowywania
W pomieszczeniu (pokój, kuchnia itp.) 16°C
do 24 godzin
21°C do 10 godzin
27°C 6-8 godzin
W torbie chłodniczej z wkładami chłodzącymi od 15°C do -4°C 24 godziny
W lodówce od 3°C do 5 °C 3-5 dni
W zamrażalniku lodówki od -10°C do -15 °C 2 tygodnie
W zamrażarce -18°C 3-6 miesięcy
-20 °C 1 rok

Ważne jest to, żeby nie przetrzymywać pokarmu zbyt długo. Pokarm matki dostosowuje się do potrzeb dziecka, ale nie w lodówce czy zamrażarce. Mimo wszystko lepiej podać mleko matki (nawet jeśli jest małowartościowe) aniżeli modyfikowane.
 
Co może cię zdziwić?
  • Na powierzchni mleka po rozmrożeniu może się pojawić żółta warstwa - jest to tłuszcz, który oddzielił się w trakcie mrożenia. Ta warstwa nie jest szkodliwa dla dziecka - a wręcz przeciwnie, to ważny składnik mleka mamy!
  • Mleko może tez wyglądać jak "zważone" lub mieć nieprzyjemny zapach i zmieniony smak. To efekt działania lipazy, czyli enzymu, który trawi tłuszcze. Takie mleko nie jest szkodliwe, ale Twojemu dziecku może nie smakować. Jak długo możesz przechowywać pokarm?
Jeśli któraś z mam ma wątpliwości co do podawania rozmrożonego pokarmu dziecku, to uspokajam - dziecku nic nie będzie:)


Mały koziorożec

Wróżka prawdę ci powie, albo i nie, a horoskop? Jak gdzieś wiedzę czytam z czystej ciekawości i wkładam między bajki. Inaczej jest z opisami znaków zodiakalnych. Dużo w nich prawdy, choć zdarzają się też nieścisłości. 

Hanuszka jest koziorożcem i to widać. Jest poważnym maluchem i bardzo stanowczym, ku zmartwieniu matki....Bo jak Hanka coś postanowi to tak ma być, a że jeszcze nie mówi to matka musi się głowić, co też Hanka wymyśliła tym razem...

Z resztą:

"Koziorożec od dzieciństwa jest zorganizowany i umie dobrze zaplanować sobie czas" - no i rodzicom też tez nie odpuszcza....:P

"Od maleńkości zachowuje się jak osoba dorosła." - Oj tak...zamyśla się i kontempluje jak mało kto, uskarża się i narzeka, ale to typowe dla narodu:P

"Dzieci spod znaku Koziorożca nie dopuszczają do siebie wiadomości, że istnieje taka cecha jak słabość" - hahaha no tak, zwłaszcza słabość matki....

"Zdolności Koziorożca są wielkie," - zwłaszcza te do robienia krzyku o nic:P a pardon, przecież robienie awanturki o "nie ten" cycek, albo "nie tego ludzia do noszenia" to nie jest krzyk o nic. Mea Culpa, wszak dzieć swe prawa ma i zna. Doskonale zna...

"Mały Koziorożec jest bardzo poważnym dzieckiem. Jego upór w dążeniu do celu jest większy niż przysłowiowego osła." - patrz wyżej... Hanka musi postawić na swoim. Godzina 19.40 karmienie po kąpieli - prawy cyc, tylko raz dziennie, tylko po kąpieli (w nocy to jej zwisa który cyc). Hanka w ryk. No to daję lewego - jeszcze większy ryk. Zmieniam pieluchę - Hanka wpada w histerię, szał, tupie nóżką, krztusi się łzami. Pielucha sucha. Dzieć się drze, 19.50 przystawiam do lewego cyca - awanturka. Kładę się i przystawiam do lewego cyca...Zassała. Nie bez wyrzutu oczywiście. Bo berbeć choć dziób cyckiem ma zatkany, to jeszcze pyskuje...(Nobla za cierpliwość poproszę)

"Chce być za to chwalony".... no masz ci los...nie dość, że mąż rak, jak wiadomo faceci w ogóle lubią być chwaleni (próżna rasa), a raki w szczególności, to jeszcze mi się dziecko trafiło co też pochwał w nadmiarze wymaga...a mamusie kto pochwali???Się pytam...

"(...)a liczyć pieniądze potrafi jeszcze zanim nauczy się dobrze mówić." - no to lipa z zakupami...:/

"Jest osobą stawiającą sobie bardzo wysoko poprzeczkę." - mamusi też.....

"Woli pogłówkować bądź zająć się czymś pożytecznym (pomoc mamie, praca w garażu z tatą)"  - oł jeeeeeeeee:D znając zamiłowanie koziorożców do porządku ( pozdrawiam własną mamę;) ), rośnie mi mały czyścioch:) jakiś pozytyw zawsze się znajdzie:P

"W szkole czuje się jak ryba w wodzie." - ufffff, jest szansa, że swoją magisterkę napisze w terminie...(oj, złośliwości się mnie czepiają....)

Ale najlepsze jest to:

"Najlepsze imiona dla Koziorożca:
  • Aleksander, Dariusz, Jakub, Ignacy, Stanisław;
  • Dorota, Edyta, Hanna, Urszula, Zofia."
 No to masz babo placek, mąż teraz pewnie tryumfy wszem i wobec głosi, bo to ja przy Hance się upierałam....Mam za swoje:P

Jak ktoś ciekawy co pod dachem hoduje tudzież własną piersią karmi to zapraszam do lektury:)



*Cytaty z http://parenting.pl/portal/dziecko-koziorozec i http://horoskopy.gazeta.pl/horoskopy/1,116791,10059660,Koziorozec_22_XII___19_I.html

Wierszyki na masażyki

Z Hanką masujemy się od początku, jednak klasyczne masaże się nam znudziły. No dobra, mnie się znudziły. Podobnie jak nieśmiertelne "Idzie Rak" i "Ważyła Sroczka kaszkę..." Szkoda, że dopiero teraz sobie przypomniałam o wierszykach na masaże Marty Bogdanowicz, bo wykorzystywałabym je wcześniej, ale lepiej późno niż wcale.




Teksty są rewelacyjne, ciekawe i proste do zapamiętania. Zabawa przednia zwłaszcza w przypadku starszych dzieci, które mogą odwzajemnić masaże. Bardzo dobra metoda budowania i utrwalania więzi emocjonalnej między rodzicem, a dzieckiem:)

Dla najmłodszych:
"Idzie myszka"
Idzie myszka do braciszka.

Tu zajrzała, tu wskoczyła,

a na koniec tam się skryła.
na plecach dziecka wykonujemyposuwiste ruchy opuszkami
złączonych palców;
lekko drapiemy dziecko
za jednym uchem,
następnie za drugim;
wsuwamy palec za kołnierzyk

"Rzeczka"
Płynie, wije się rzeczka
Jak błyszcząca wstążeczka.
Tu się srebrzy, tam ginie,

A tam znowu wypłynie.
rysujemy na plecach dzieckafalistą linię;
delikatnie drapiemy je po plecach,
wsuwamy palce za kołnierzyk;
przenosimy dłoń pod pachę
i szybko wyjmujemy.

"Pajączek"
Wspinał się pajączek po rynnie.

Spadł wielki deszcz
i zmył pajączka.
Zaświeciło słoneczko
Wysuszyło pajączka, rynnę i...
Wspinał się pajączek po rynnie...

"Czapla"
  Chodziła Czapla po desce,      
opowiedzieć Ci jeszcze?
Chodziła Czapla po desce...


"Idzie kominiarz"
Idzie kominiarz po drabinie, fiku - miku, już w kominie.
kroczymy palcami po plecachdziecka, od dołu ku górze;
przykładamy do nich obie dłonie
i szybko przesuwamy je w dół;
masujemy plecy ruchem
okrężnym, aż poczujemy ciepło;
zaczynamy od początku




spacerujemy palcami wskazującymi po ręce dziecka

Powtarzamy czynność




kroczymy palcem po dłoni dziecka, jego ręce  do barku
szybkim ruchem  chowamy rękę pod jego pachę
Już dziś po kąpieli miałyśmy się masować, ale Hanka upomniała się o jedzonko i padła jak zabita. No cóż jutro też jest dzień:) Książkę polecam, a jeszcze bardziej by wymyślić coś samemu. Ja jestem w tym kiepska, ale może kiedyś wena mnie odwiedzi:) A może któraś z mam ma jakieś wymyślone przez siebie wierszyki na masażyki?

Materiałowa książeczka CD

No i nasz materiałowa książeczka jest już gotowa. Troszkę to trwało, bo część materiałów czekała na mnie u mamy, ale w końcu Hanuszka ma książeczkę do masaży i zabawy:)




W książeczce jest sztruks, polar, len i bawełna różnej grubości. To jednak nie wszytko, bo dzięki temu, że szmatki są zawieszone na kółku, mogę dodawać nowe tkaniny. W przyszłości dojdą też inne rzeczy takie jak papier ścierny czy plastik.



Ostatni dzień

Hanuszka śpi smacznie w wózku w ogrodzie, właśnie wróciła ze spaceru z dziadkami i psem. Ja mam czas, żeby pokucharzyć trochę (a rzadko mi się to zdarza, z reguły mam czas na szybkie przygotowanie obiadu, czasem na jego zjedzenie). To ostatni dzień w Cieszynie. Ciężko będzie wyjeżdżać. To pierwszy tak długi pobyt u rodziców od jakichś 5, może nawet 7 lat. Hanka jeszcze nieświadoma, chyba chciałabym się z nią zamienić.

Jak widzę, ile z rozwoju Hanki tracą moi rodzice robi mi się przykro. Siedzimy tu ponad 2 tygodnie, a ja sama widzę, jak bardzo moje dziecko się zmieniło. Hanuszkowy tata zdziwi się bardzo....

Wiem, że obiecywałam zdjęcia, ale niestety łącze internetowe coś się pogorszyło i nie jestem w stanie teraz wysłać na serwer. Wrzucę po powrocie do Kielc.

Ale dziś pięknie, ogród pachnie wiosną....Nie chce się wracać. Tyko jednej osoby brakuje...

Bunt na pokładzie

Hanka rośnie nam na buntownika, a już na pewno na małą, ale mającą swoje zdanie (mocno i głośno podkreślane) kobietkę.

Ileż to razy słyszałam "Ona ma kolkę", "Ją na pewno coś boli". Już przestawałam wierzyć w swoje matczyne zdolności i instynkt, ale Hanka potwierdziła moje przekonanie o tym, że ma charakterek, a nie bóle. I to nie raz...

Owszem brzuszkowe dolegliwości zdarzają się jak u większości dzieci, ale u Hanki kwik zarzynanego prosiaka nie koniecznie oznacza kolkę czy ból w ogóle. Nam Hanka czasem serwuje wieczór pełen wrażeń, dziadkom zaserwowała po raz pierwszy równo tydzień temu.

Wracam od fryzjera. Dzieć śpi smacznie, a rodzice (moi) zaczynają opowiadać co i jak, że karmienie, gadanie z wnusią, że kąpiel i straszliwy płacz określony przez moją mamę dosłownie kwikiem zarzynanego prosiaka. Moja mama przerażona tym faktem stwierdziła, po raz kolejny, że to nie jest normalne, żeby aż tak bolało i żeby dziecko aż tak płakało...No ale opowiadają dalej, że dopiero u dziadka (mojego taty) się uspokoiła...

Ja w śmiech....

Bo Hanka tak ma, jak sobie kogoś innego upatrzy do wieczornego noszenia. Drze i napina się. Brzuszek ma więc twardy, a kleksy lecą jeden za drugim. Rodzice nie uwierzyli. Dopiero jak przeanalizowali cały wieczór to się okazało, że: Hanka darła się u babci jak opętana. U dziadka się uspokoiła, no to dziadek babci oddał wnusię (bo popracować jeszcze musiał) a wnusia w ryk i kwik - jak zarzynane prosiątko. No to wnusia znów - hop - na ręce dziadka - spokój.....................

My z mężem przywykliśmy do kaprysów Hanki. Podobnie z resztą dziecko reaguje jak dostanie "nie tą pierś". Moi rodzice już uwierzyli w charakterek wnusi. Tylko sąsiedzi i reszta, która słyszy "rozpacz" i "bolączki" mojego dziecka patrzy na mnie jak na nieudolną matkę....

mleczny terror i fryzjer

Od dawna planowałam, że przy okazji wizyty u rodziców odwiedzę fryzjera. Początkowo miał to być stylista i zarazem szef salonu, po namyśle jednak stwierdziłam, że pójdę do któregoś  z pracowników. Tak też się umówiłyśmy - ja i siostra. 

W ubiegły piątek praktycznie od rana ściągałam pokarm na zamianę z karmieniem Hanuszki, po to by po południu wyruszyć do fryzjera do Bielska i na małe zakupy w galerii. Oj ciężko było, bo w okolicach 14 cycki mlekiem już nawet nie pachniały, nie mówiąc o tym by coś z nich ciekło. No ale udało się utoczyć jakieś 340 ml, więc zadowolona i spokojna o Hankowy brzuszek i spokój Hanuszkowych dziadków wyruszyłam na spotkanie z nieznanym:)

Plan była taki, by powiedzieć fryzjerowi "rób pan co pan chcesz, ma być dobrze i nie na łyso". Po cichutku myślałam też o zmianie koloru. Prędko jednak zrezygnowałam z farbowania, bo małe dziecko, bo brak czasu na częste wizyty u fryzjera, bo brak kasy na częste farbowanie (naprawdę mam co farbować...), bo coś tam...

Wchodzimy do salonu. "Cześć" i "Hej" wymienione. siadamy i czekamy na M. Siostra już u niego była i bardzo chwaliła - "młody, ale zdolny". Z resztą, cała ekipa A. (włączając jego samego) jest młoda. W końcu pojawił się M. i trochę mnie w fotel wbiło, bo chłopak bardzo młody o postawie i wyglądzie nastolatka z głosem zdradzającym trwającą jeszcze mutację. Myślę sobie - zobaczymy, A. raczej nie wziąłby pod swoje skrzydła kogoś kto mógłby zepsuć mu reputację.

No to siadam na fotel. M z zachwytu nad moimi włosami wyjść nie mógł, a ja, jak planowałam tak powiedziałam. Miał dowolność w cięciu (miało być dobrze i funkcjonalnie ze względu na małe dziecko) i w doborze koloru, na który jednak się zdecydowałam. 

I jest...Nie dobrze, a rewelacyjnie! Włosy układają się same, mogę je przekładać z jednej strony na drugą, spinać, zaczesywać, związywać co chcę:) Wyszłam z domu jako ciemna blondynka ( w kolorze włosów, nie mentalna), wróciłam jako.......

A tego nie zdradzę:) Zdjęcia w czwartek lub w piątek:)Zmiana jest duża, ale ja jestem ogromnie zadowolona:) Tyle, że po wyjściu od fryzjera i odwiedzeniu kilku sklepów myślałam, że stanik przepołowi mi biust, który urósł do rozmiarów dorodnych grejpfrutów...Oj prędko wracaliśmy prędko......

3 miesiące Hanki

Dokładnie wczoraj Hanuszka skończyła 3 miesiące. Jest bardziej gadatliwa, bardziej też przejawia swój charakterek rycząc jak zarzynane prosiątko (naprawdę inaczej się tego określić nie da - płacz gorszy niż przy bólu brzuszka) gdy nosi nie ta osoba, którą akurat Hanka sobie upatrzyła (o tym jeszcze napiszę...). Ponad to prócz małpy na macie interesuje ją też żaba i żyrafa - kończynom tychże też nie daruje - bach w rączkę i bach do buzi. 

Hanuszka odkryła też swoje dłonie, którym pieczołowicie się przygląda i układa w różne formy. Gdyby żyła jej pra pra babcia stwierdzenie byłoby jedno - "będzie zakonnicą!"

Dłoniom Hanka też nie odpuszczała - paluszki i piąstki czerwone od ssania i gryzienia bezzębną jeszcze paszczą. Na szczęście babci udało się nauczyć Hanuszkę smoczenia i Hanka teraz smoczy ile wlezie. Może to i błąd, ale paluchy miała non stop czerwone, a lepiej od smoka oduczyć niż od piąstki.

Co jeszcze? Hanka z wielkim upodobaniem leży na brzuszku, trzymając przy tym łepetynkę w górze, patrząc przed siebie i gugając wesoło:) Uwielbia się też turlać - najpierw próbuje się odepchnąć, tak by przewrócić się na bok i złości się strasznie - bo nie wychodzi, ale cieszy się, gdy jej pomogę turlając berbecia na brzuch. Coraz bardziej też manipuluje przedmiotami włożonymi do jej rączek, lub tymi, które sama złapie (nogi małpy, żaby czy żyrafy, kocyk, smoczek, pieluszka lub śliniak).

Poza tym Hanuszka ślini się teraz na całego i strasznie swędzą ją dziąsła...Cierpimy i wkurzamy się razem, bo mnie znów wyrzynają się ósemki ( 7 rok już)...

To chyba tyle:)

Nadal siedzimy u moich rodziców i zapominamy o całym świecie.W tym tygodniu powinnam pisać częściej, bo mama wróciła już do pracy, więc do 14 siedzimy z Hanką same, a pogoda pod psem....

wychowanie oczami przedszkolanki...

Nie przedszkolanki a nauczycielki wychowania przedszkolnego - koleżanki po fachu pewnie się zgodzą (część na pewno), że termin "przedszkolanka" jest jakiś taki urągający. Przecież kończy się studia z tytułem magistra i jest się nauczycielem. Nazywajmy więc rzeczy po imieniu:)

Ale dosyć dywagacji. dziś w "Dzień dobry..." i u Ewy Drzyzgi było o wychowywaniu dzieci. Przypomniało mi  to o mojej pracy i o odwiecznym konflikcie na linii szkoła/ przedszkole - dom.

Ja się nie dziwię rodzicom, że kwestię wychowania swego potomstwa usiłują scedować na instytucje przedszkola i szkoły. Bo to łatwiej, a oni czasu nie mają, bo praca...Męczyć się nie trzeba, żeby dziecko czegoś nauczyć, wprowadzić w życie i społeczeństwo - ogółem mówiąc uczynić z dziecka jednostkę społeczną, która nie będzie zbytnio odstawała od ogólnie przyjętych norm zachowania. Poza tym lepiej winę za niepowodzenia zwalić na kogoś niż uderzyć się w pierś mówiąc "MEA CULPA"....Tylko, że nie w tym rzecz i nie tędy droga....

Dlaczego? Bo w przedszkolu nie ma czasu na wychowywanie czy uczenie np. korzystania z nocnika każdego dziecka z osobna i to od podstaw. Od tego jest dom, a przedszkole ma obowiązek to wspierać.

Kiedyś jeden tato spytał mnie czy my już jego dwuletnią córkę uczymy na nocnik. "Wie pani, żona pyta, bo tak by już chciała żeby O. robiła już na nocnik"....Ręce mi opadły.... Tłumaczę więc, że nie, że to oni muszą zainicjować, bo to ważny i trudny moment dla dziecka, że można traumę zafundować, a poza tym O. jeszcze nie komunikuje, więc jak? (Swoją drogą ciężki przypadek, bo O. w wieku dwóch lat nie mówi, nie kontaktuje, nie komunikuje nic, nie naśladuje nic i nie utrzymuje kontaktu wzrokowego. Autyzm jak w mordę strzelił, na co wskazywałam już rok temu. Dyrektorka rozmawiała z rodzicami i po niespełna roku się sprawą zajęli. Diagnoza wstępna - autyzm..., terapii jak na razie brak.)

W przedszkolu nie zawsze jest czas (poza zajęciami) na to by dogłębnie tłumaczyć zasady zachowania w grupie. Czasem dziecko, które jest niegrzeczne trafia do kąta. Trzeba je wyciszyć, odizolować od dzieci, które bije czy gryzie, po chwili podejść i na spokojnie porozmawiać. Ważniejsze od okazania przez dziecko skruchy (kilkulatki niejednokrotnie naprawdę świetnie udają) jest to, żeby dziecko zrozumiało swoje zachowanie. Nie ma mowy tutaj o ośmieszaniu dziecka, tym bardziej o poniżaniu. Przy czym dla mnie kąt to ostateczność, sytuacyjne ekstremum. Czasem niestety trzeba, by móc na spokojnie zaopiekować się poszkodowanym.

Temat jest znacznie szerszy. Nie zmienia to jednak faktu, że to na nas, jako rodzicach, spoczywa obowiązek wychowywania. Trzeba jednak pamiętać o tym, że nauczyciele mają wiedzę na temat wychowywania i rozwoju dzieci - warto ich czasem posłuchać. Inaczej dzieci takich jak opisana O. będzie więcej. Znam więcej przypadków, gdzie rodzice wiedzieli i wiedzą, w ich mniemaniu, więcej, a cierpią na tym dzieciaki, które powinny mieć terapię, a nie mają. Bo co może wiedzieć przedszkolanka............

giveaway:)

Co tu dużo pisać:) My Owl Barn urządza giveaway, w którym można wygrać cudne tkaniny ze sklepu modes4u.
Tutaj jest link do akcji:
http://www.myowlbarn.com/2012/04/giveaway-fabrics-stamp-set.html

Może tym razem....

Przed Świętami...

Zazwyczaj robi się porządki, zazwyczaj ozdabia się mieszkanie, zazwyczaj się gotuje, piecze, zazwyczaj dużo się robi. A u nas? Cisza.....

No tak, ale jak tu ogarnąć wszystko jak mąż pracuje po 12 godzin, w wolnych chwilach kończy magisterkę i wręcz wymusza na mnie pomoc z zakresu stylistyki, segregowania wydruków itd. Jak ogarnąć to wszystko jak dziecko jest z gatunku nieodkładalnych - chyba, że ma dzień dobroci dla wapniaków i z łaski swojej zajmuje się sobą na macie, ewentualnie męczy kocyk - tudzież małpią łapę - ochoczo wpychając w otchłań otworu gębowego. Gorzej, jak owego otworu zaczyna używać do wydawania z siebie bliżej nieokreślonych dźwięków na poziomie decybeli dorównującym startującemu odrzutowcowi.....

Dobrze, że na Święta wyjeżdżamy. Dobrze, że mąż już od jutra ma wolne. Dobrze, że mieszkanie jest małe (to chyba jedyny atut posiadania mikro klatki, zwanej mieszkaniem). Zasłony mam wyprane, lodówkę wymytą, ale niestety cała reszta przede mną. Mam też zamiar upiec murzyny, ale to wszystko muszę jakoś ogarnąć do jutrzejszego wieczora. W piątek wyjazd.

Po co to robić skoro i tak wyjeżdżamy? Bo my z Hanką zostajemy u moich rodziców na tydzień lub dwa. Boję się co zastanę jak wrócimy....A moje obawy są uzasadnione.


Co się tyczy Hanuszki - coraz częściej maltretuje tą małpę, ku mojej uciesze:) Najzabawniej jednak wygląda jak widzi swoje odbicie w lustrze:) Najpierw oczy jak pięć złotych, potem delikatny uśmiech, a jak widzi, że bobas w lustrze robi to samo to zaczyna gadać i coraz szerzej się uśmiechać:) Widok rozbrajający. Gorzej jak bobas w lustrze zaczyna wyć tak jak dziś. Nie mógłby jak wczoraj śmiać się?



wkładki laktacyjne

Wiele blogujących mam robi swoje rankingi wkładek laktacyjnych więc postanowiłam zrobić swój. Im więcej opinii tym lepiej, choć wiadomo,że każdy ma inne preferencje:)

Pierwsze wkładki jakie miałam to Bella Mamma. Korzystałam z nich podczas ciąży kiedy wypływała siara. Na takie skąpe ilości były wystarczające, teraz bym ich nie kupiła. Głównie ze względu na kiepski przylepiec - jest zbyt mały. Same wkładki są grube, dla mnie mało komfortowe.

Cena: 13.49/30 szt. (www.doz.pl)
Przylepiec: mały
Chłonność: na słabą laktację

Kolejne były wkładki Tommee Tippee załączona do laktatora.Całkiem przyjemne - dość duże, dość chłonne jak na początki laktacji. Przylepiec średniej wielkości, trzyma całkiem przyzwoicie, ale do czasu. Pierś się nie pociła w nich, także mogą być, ale dla pań ze obfitą laktacją raczej bym nie poleciła. Wkładki są profilowane i można zakupić opakowanie ze specjalnym etui. Dodatkową zaletą jest to, że są pakowane osobno.

Cena: ok 20zł/50 szt.
Przylepiec: średni
Chłonność: raczej na słabszą laktację


Wkładki BabyOno okazały się całkiem dobre. Pierwsze z testowanych przeze mnie z przylepcem na całej długości. Dobrze profilowane, duże i cienkie. Niestety odznaczają się pod ubraniem. Pakowane pojedynczo w woreczki foliowe,  tu jednak rozczarowanie - paskudnie się je otwiera. Są chłonne więc nadają się dla pań o mocniejszej laktacji. Nie zostawiają kłaczków. Mimo gwarancji przepuszczalności powietrza pierś trochę się w nich poci, za co minus. No i niestety po przyjęciu większej ilości pokarmu i dłuższym noszeniu, rolują się. Przylepiec nie wytrzymuje kiedy wkładka jest przemoczona (wszystko ma swoje granice, wkładki się w końcu wymienia;) Mimo drobnych minusów bardzo je lubię.

Cena: ok 20zł/60 szt.
Przylepiec: dobry
Chłonność: na obfitą laktację 




 Następnie, zachęcona przez koleżankę zakupiłam wkładki Babydream. U niej sprawdziły się idealnie, u mnie....No cóż...Wkładki są małe i grubaśne. Mają mały i słaby przylepiec - w związku z tym słabo się trzymają. Co do chłonności - mnie potrafiły przemoknąć podczas jednego karmienia do tego stopnia, że siedziałam mokra póki Hanuszka się nie najadła...Mokra i zła. Opakowanie 30 sztuk poszło mi w 2 dni. W dodatku zostawiały kłaczki. Jedynym ich atutem jest cena, ale przy mojej laktacji i tak wychodziły by drożej od moich ulubionych.

Cena: ok 6.79/30 szt (www.rossnet.pl)
Przylepiec: słaby
Chłonność: na słabą laktację 




Po niewypale z Babydream zakupiłam wkładki Lovi. Są przyjemne, duże, cienkie, wyprofilowane, chłonne i nie kłaczą. Niestety pierś się w nich poci niemiłosiernie. Odznaczają się pod ubraniem, co jest minusem. Pakowane są w osobne woreczki, które dobrze się rozrywa. Przylepiec na całej długości. Ogólnie podobne do BabyOno - jak najbardziej w porządku. Wkładki te produkowane są przez Canpol na licencji Lovi.

Cena: ok 25/40 szt
Przylepiec: dobry
Chłonność: na obfitą laktację 

 Skoro Lovi są produkowane przez Canpol to stwierdziłam, że nie ma co przepłacać, że ichniejsze też będą dobre. Nic bardziej mylnego....Wkładki Canpol są równie tragiczne co Babydream. Przylepiec na całej długości, ale słaby. Chłonność kiepska. Wkładki są dość grube, ale nie odznaczają się pod ubraniem tak bardzo. Są słabo profilowane, strasznie się rolują i kłaczą. Dla mnie koszmar.

Cena: ok 10/24 szt
Przylepiec: słaby
Chłonność: na słabą laktację 
 Ostatnie z testowanych i moje ulubione - BabyOno Premium +. Zdecydowanie polecam. Są duże, bardzo chłonne dzięki podwójnej warstwie superabsorbentu. Nie kłaczą. Pierś się w nich nie poci. Są grube, ale nie odznaczają się pod ubraniem ze względu na nietypowe wyprofilowanie - składają się w pół, po rozłożeniu otulają pierś. Co najważniejsze - mają dwa paski mocujące: na górze i na dole. Nie rolują się, nie odklejają się i nie przemakają tak prędko. Producent gwarantuje 8 godzin i wkładka jest w stanie to wytrzymać.  Tak jak i poprzednie wkładki BabyOno, te pakowane są w pojedyncze woreczki - tym razem łatwo się otwiera:) Jak dla mnie nie ma lepszych:)

Cena: ok 22.50/60 szt(www.babyono.com)
Przylepiec: słaby
Chłonność: na słabą laktację 





Biorąc pod uwagę, to, że znalazłam "swoje" wkładki, reszty testowała raczej nie będę, chyba, że z przymusu. Niestety nie wszędzie mogę je kupić:/

materiałowa książeczka

Jeszcze zanim poszłam na zwolnienie (będąc w ciąży z Hanuszką) miałam w planach przygotować dla dzieciaków książkę z różnymi kolorami i fakturami. Niestety się nie udało - niespodziewanie, z dnia na dzień musiałam się pożegnać z pracą. Teraz trochę za sprawą MM :), która podsunęła mi pomysł masowania Hanki różnymi tkaninami postanowiłam powrócić do tematu książeczki:)

Jeszcze jestem na etapie zbierania materiałów, ale z tego co mam do tej pory już mogę zacząć tworzyć:)


Do takiej książeczki będzie pasowało wszystko: plusz, polar, len, organza, dżins, sztruks - każdy materiał. Dzięki temu, że książeczka będzie na kółku (można zrobić na wstążce), będę mogła dodawać do niej coś nowego. W ten sposób póki zabawka będzie przeznaczona dla Hanuszki będą tam głównie materiały, poza kawałkiem plastikowej torby i tektury z folią aluminiową. Potem mam zamiar dodać jeszcze papier ścierny o różnych kolorach i grubościach, może kawałek jakiejś skórki.

Do czego można wykorzystać taką książeczkę?
Początkowo do masowania maluszka i rozwijania jego percepcji poprzez dotyk właśnie. Potem do nauki kolorów, nazw materiałów z których została wykonana, a także do nauki angielskiego. Dzieci uwielbiają przecież kiedy podczas nauki mogą dotknąć "przedmiotu badań" :) Łatwiej będzie im dany kolor odnaleźć w swoim otoczeniu kiedy im go pokażemy. A kiedy do tego wykorzystamy taką książeczkę zamiast zwykłych flash cards nauka będzie przyjemniejsza zarówno dla nich jak i dla nas:)

Zdjęcia gotowej książeczki już wkrótce:D