Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ekologicznie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ekologicznie. Pokaż wszystkie posty

Siła z cukru?

W ramach niemyślenia o wyjeździe ślubnego oraz Hankowych rehabilitacjach i asymetrii zahaczam o temat raczej kontrowersyjny, a mianowicie cukier w diecie.
Jako, że blog jest okołodzieciowy to też mowa będzie o cukrze w diecie dziecka.
Czemu uważam, że temat jest kontrowersyjny?

Czy, jeśli drogi czytelniku dajesz dziecku słodycze lub słodkie dania, nie próbowano Cię za to zlinczować?
A może jesteś w grupie restrykcyjnych rodziców co to dzieciństwo ograniczają i bronią dziecku dostępu do przyjemności?

Mam wrażenie, że społeczeństwo jest podzielone jeśli chodzi o podawanie dzieciom cukru na dwa obozy właśnie.
Jedni nie widzą nic złego w cukrze, cukierkach i generalnie w słodyczach, nawet tych przetworzonych (tj. czekolady, batoniki, cukierki, jajka niespodzianki, żelki itd...). 
Drudzy wystrzegają się cukru jak ognia, gdzie mogą zastępują czymś innym, a słodycze dopuszczają sporadycznie i to najchętniej własnego wyrobu (tudzież inne domowe).

A o co w ogóle chodzi z tym cukrem?

Cukier w diecie dziecka prowadzi do próchnicy i otyłości.
No, hamuje też łaknienie.

Koniec.

Tyle na temat cukru w diecie dziecka przeciętnie wiemy.

Niestety lista zagrożeń jest znacznie dłuższa...

Przede wszystkim cukier wpływa na psychikę o czym doskonale wiedzą m.in rodzice dzieci cierpiących na autyzm i jego pochodne.

Dziś wielu świadomych lekarzy, na całym świecie powtarza to, co w latach czterdziestych głosił dr Tintera: "nikt pod żadnym pozorem nie powinien zaczynać leczenia psychiatrycznego, bez wcześniejszego przeprowadzenia testu tolerancji glukozy w celu ustalenia, czy organizm danej osoby jest zdolny do przyswajania cukru". <klik>

Wiele chorób ma związek ze spożywaniem cukru.
Cukier jest bowiem dobrą pożywką dla grzybów, które rozwijają się w jelitach (wiele osób nawet nie wie, że ma grzybice jelit).
Niestety cukier także żywi raka.
Daje mu swoistą osłonę, dzięki której może być utrudniona chemioterapia.
Dlatego tak ważne jest wyeliminowanie cukru z diety chorego.
Kolejnym zagrożeniem są pasożyty, którym również sprzyja zwiększone spożycie cukru.

Cukier zakwasza organizm, by przywrócić równowagę w organizmie wzrasta zapotrzebowanie na wszystkie składniki. W celu przywrócenia równowagi z organizmu pobierana jest większa ilość wapnia.
Jeśli jednak organizm nie otrzymuje go w odpowiedniej ilości zwiększa się ryzyko wystąpienia osteoporozy.

Zapewne lekarze będą w stanie podać znacznie dłuższą listę zagrożeń płynących ze spożywania cukru.
My, jako rodzice musimy wiedzieć, że próchnica i otyłość to nie wszystko co może się przytrafić naszym dzieciom.
Cukier uzależnia.
Potrafi siać spustoszenie w organizmie dziecka jeszcze w łonie matki.
W efekcie nowo narodzone dziecko już lubi słodki smak.

Czy każdy cukier jest zły?
I tak i nie.
Każdego cukru powinno się stosować z umiarem.
Jednak najlepiej całkowicie wyeliminować cukier rafinowany tj. biały i zastąpić go nierafinowanym.
Na pewno jest to rozwiązanie droższe.
Ale z reguły też produktów nierafinowanych używa się mniej, bo mają lepsze właściwości, także smakowe.
Poza tym, to zdecydowanie zdrowsze rozwiązanie.

Czym można zastąpić cukier?

Na pewno nie słodzikami!

Wybór jest dość szeroki:

ksylitol
miód
syropy (z agawy, daktylowy, klonowy)
stewia
słody (jęczmienny, ryżowy)
cukier (melasa) trzcinowy
cukier (melasa) buraczany

A jak wygląda to u nas?

Noszę się z zamiarem zakupienia zamiennika cukru.
Na razie po prostu ograniczam.
Nie słodzę herbaty, kawę i owszem ale piję jej mało.
Hania słodycze spożywa tylko w dwóch sytuacjach :
- gdy jesteśmy w gościach - zakazanie jej jedzenia tego, co jedzą wszyscy ( a nie mam wpływu na to co gospodarz poda) byłoby barbarzyństwem
- gdy sami mamy gości i coś słodkiego pojawi się na stole - tutaj jednak często interweniujemy i słodycze są tylko przez chwilę.
Czasami trafi się jakiś biszkopcik od dziadków - też sporadycznie.

Poza naleśnikami od święta nie jadamy słodkich dań. 
Zarówno naleśniki jak i dodatki są małosłodkie.

Jogurty podaję naturalne z owocami świeżymi, mrożonymi lub suszonymi.

Soki - tylko naturalne, bez dodatku cukru i nie jako napój do przepicia a jako porcja owoców.
Też sporadycznie.

W mieszkaniu nie ma słodyczy.
Bywają od święta.
Czasem coś upiekę, czasem coś kupimy...
Nie mamy, bo pod tym względem jesteśmy ze Ślubnym jak małe dzieci.
Ile jest tyle zjemy.
Nie chcemy tego samego dla Hani.
Chcemy za to by była zdrowa i miała zdrowych rodziców.

Kogoś to dziwi?

Na koniec mała prośba:

Jeśli karmisz dziecko cukrem to Twoja sprawa, nie neguj i nie wyśmiewaj tych, którzy robią inaczej.
Jeśli jesteś po drugiej stronie, nie obrażaj - uświadamiaj, ale pamiętaj, że każdy ma prawo wyboru.
Proste?
A jak często o tym zapominamy....



Więcej o cukrze przeczytacie tutaj: 1/ 2/ 3/ 4



Anjamit

Szybka zupa z soczeiwcy

-Kochanie zrobisz jutro zupę z soczewicy?
- A jak?
- No masz tu przepis.
-Ok.

To tyle słowem wstępu.
Jak się ślubny połapał, że prócz rzeczonej soczewicy i wody to do tej zupy nie ma nic, to się podłamał i nie omieszkał zadzwonić....
Tej rozmowy już nie przytoczę:P

Ale zupę zrobił.
Po swojemu.
Najlepsza jaką jadłam.
Jedyny minus - zrobił za mało.

Początkowy przepis pochodził z książki Bobas Lubi Wybór Książka Kucharska, ale okazało się że nie mamy cebuli, skończyło się ziele angielskie i liść laurowy no i raczej nie spodziewałabym się u nas chorizo...

Pan i Władca kuchennego księstwa w dniu dzisiejszym postanowił, że zupę z soczewicy należy przygotować tak:

Na maśle podsmażamy pora posiekanego w cienkie plasterki, wędlinę (opcjonalnie) i posiekany czosnek.
Dodajemy przepłukaną soczewicę (ok. 0,5 szklanki na 2 osoby), doprawiamy do smaku lubczykiem i GOMASIO.
 Zalewamy bulionem (najlepszy domowy, Pan i Władca użył BIO kostki), tak by ilość składników wzrosła 3-krotnie (ok. 0,6 litra).
Gotujemy na wolnym ogniu.
Jeśli zupa będzie zbyt rzadka gotujemy bez przykrycia.

Ilość składników w zależności od upodobań.
Zupy już nie solimy, bo wystarczy sól zawarta w gomasio czy/i bulionie.
Do zupy pasują grzanki:)



Tutaj należą się ogromne podziękowania Matce Kwiatka, za gomasio rzecz jasna:)
Gomasio, które wyszło lekko  przykopcone, ale pysznie:)
Następnym razem zrobię na spokojnie, to i lepiej wyjdzie:)

No to smacznego!


P.S. Dostałam od Ślubnego mały zestaw nici do szycia. Siadłam do Starego Grata, który o dziwo chciał współpracować dziś i udało mi się dojść do wstępnego porozumienia. Na razie jednak nie liczcie na to, że zasypię Was cud wyrobami spod Jego Gratowej igły. Czasu mam jak na lekarstwo, zanim więc coś względnego uszyję, czym będzie się można pochwalić to trochę czasu minie;P


Anjamit

Na ciemieniuchę!

Temat już przeszły, ale niestety powracający co jakiś czas.
Ostatnio nawet w całkiem sporej ilości.
Hanka miała zajętą cały czubek głowy ciemieniuchą. 
Na szczęście nie zrobiła się z tego brzydka skorupa.

Kiedy Hania była mniejsza i męczyliśmy się z jej ciemieniuchą, której nie dało się zwalczyć tak łatwo, opatentowałam własny sposób.
Jak dotąd najbardziej naturalny i...
wierzcie mi - najbardziej skuteczny.
Wystarczy jeden raz wykonać pewien zabieg.

Zarówno wtedy jak i teraz natarłam główkę dużą ilością olejku kokosowego.
Zostawiłam na ok pół godziny.
Potem, podczas kąpieli zmyłam olejek, nałożyłam mydło Savon Noir i pozwoliłam się Hance pluskać w wodzie.
Po kilku minutach delikatnie wymasowałam główkę rękawicą Kessa, a potem wymyłam szamponem Alterra.





Rano główka bez ani jednej plamki:)
Naprawdę polecam:)
Zwłaszcza, że same potem możecie korzystać i jestem pewna, że wiele z Was zakocha się w dotyku skóry choćby i po samym oczyszczaniu Kessą i Savon Noir:)


P.S.  Wózek może się uda naprawić:D

Anjamit

Pół roku naturalnych kosmetyków

Ponad pół roku temu opublikowałam cykl postów o szkodliwości kosmetyków.
Od tamtej pory zaczęłam "wycofywać" z domowego użycia kosmetyki komercyjne i zastępować je naturalnymi.
Do tej pory z kosmetyków komercyjnych została mi tzw kolorówka, czyli kosmetyki do makijażu i   krem podkreślający skręt włosów.
A i pasta do zębów...
W najbliższym czasie wymieniony zostanie podkład, ale muszę znaleźć coś bardziej naturalnego w przystępnej cenie.

Czego używam?

Zakochałam się w olejku kokosowym.
Wygładza zmarszczki które posiadam, nadaje skórze jędrności i elastyczności. 
Włosy po nim lśnią i są miękkie.
W dodatku pięknie się układają.
Wszelkie ranki goją się szybciej.
Od jakiegoś czasu mam problem z liszajami, które pojawiają się na rękach, plecach, nogach a ostatnio nawet na twarzy. Muszę się wybrać do dermatologa, ale póki co pomaga mi właśnie olejek kokosowy.
Poza tym  olejek jest pyszny!
Jemy go z pieczywem, smażymy na nim, dusimy, dodajemy do deserów. Ogólnie - stosujemy gdzie się da:)
Nawet rybę na nim smażyłam - wyszła wybornie:)
A curry na olejku kokosowym to już czysty kulinarny obłęd:)

Olejek arganowy - u mnie się nie sprawdził.
Ale z opinii przyjaciółki, mojej mamy i wielu innych wiem, że u wielu osób jest niezastąpiony.

Tonik i mleczko do demakijażu z Alterry - rewelacja za niewielkie pieniądze!
Krem do twarzy na dzień - również z Alterry.
Szampony też...

Cena produktów Alterry?
Jakieś 9.90....
Śmieszna prawda?
A skuteczne

Antyperspirant - ALterra lub Crystal - z ałunem.
Działa choć nie tak dobrze jak komercyjne antyperspiranty.

Do mycia ciała używamy mydła z Aleppo, Alterry,  Savon Noir, mydła marsylskiego - starczają na długo i mimo stosunkowo wysokiej ceny, są bardzo opłacalne.
Ostatnio z finansami było kiepsko więc kupiłam na próbę mydło z Luksji na bazie olejku palmowego.
Kosztuje ponad 5 złotych za kostkę 200g.
Marsylskiego na głowę nie bije, ale jest w porządku.
Dobry zamiennik.

Do oczyszczania skóry używam zestawu Kessa, Savon Noir, glinka Rhassoul. 
Każdy peeling przy tym wysiada.

Na moje liszaje używam błota z morza martwego, które kupuję z Organique na wagę.
Kosztuje niewiele i bardzo łagodzi tego typu podrażnienia.
Nic mi nie pomagało na liszaje.
Kosmetyki komercyjne podrażniały.
Swąd i pieczenie przyprawiały mnie o łzy.
Po okładach z błota i smarowaniu olejem kokosowym poczułam w końcu ulgę.
Do dermatologa i tak muszę iść.
Choć pewnie niewiele się dowiem...

Do smarowania ciała używam olejku kokosowego, balsamów z Alterry, balsamów z masłem Shea z Organique choć zawierają one jedno świństwo w postaci PEG-a. Jedno paskudztwo mogę przeżyć.
Z wakacji zostało mi masło kakaowe - cudo.
Niestety drogie, więc stosuję bardzo oszczędnie.
Jak się finansowo pozbieram to zakupię znów naturalne Shea.

Czy coś jeszcze?
Sama już nie wiem.
Zdarza mi się użyć komercyjnych kosmetyków, głównie kremu do rąk w pracy i to wszystko.
Stan mojej skóry?
Nie pogorszył się.
Czy się polepszył?
Na pewno, bo po wyjściu z wanny czy spod prysznica nie muszę się rzucać na balsam. Czasem nawet nie smaruję się niczym bo skóra mnie nie "ciągnie" nie swędzi z przesuszenia.
Zimą zawsze robiły mi się na piszczelach "łuski" z przesuszenia.
W tym roku tego nie ma.
Moja skóra i tak pozostawia wiele do życzenia, bo niestety za mało płynów przyjmuję.
Natomiast jest dużo lepiej niż było.

Najlepsze jest jednak to, że teraz nie muszę patrzeć na to czy do pielęgnacji skóry Hani używam dziecięcych kosmetyków, czy nie.
Używamy tych samych kosmetyków. 
No, z tą różnicą, że Hania nie używa glinki, błota i paru innych;)

W Hankowych kosmetykach można znaleźć jeszcze produkty z Baby Dream - mają dobre składy więc używamy na zmianę z naturalnymi.
Pierwsza pasta do Hankowych zębów została zakupiona w ekologicznym.
Szarpnęło po kieszeni troszkę (jak za pastę), ale w tym przypadku trzeba było zainwestować.
Cała reszta "sklepowych" past się nie nadaje ze względu na fluor i inne...

Ślubny?
Siłą rzeczy też przeszedł na zieloną stronę mocy;)
No prawie.....

Cieszę się, że udała mi się ta zmiana.
Pracuję nad kolejnymi:)

Wkrótce pojawią się kolejne posty o szkodliwych substancjach w kosmetykach i o kosmetykach 
naturalnych. 
Wiem z analizy słów kluczowych, że pod takimi hasłami najczęściej wchodzicie na moje strony:)
Dziękuję:)
I zachęcam do zgłębienia tematu.

Bo warto!


Anjamit

Domowy Hammam - ukojenie dla duszy i ciała

Dawno nie było o kosmetykach, oj dawno.
Najwyższy czas żeby to nadrobić, zwłaszcza, że teraz już mogę:)

Od dawna chciałam napisać o zabiegu Hammam.
 Nie bardzo było jednak jak, bo brakowało mi jednego, ważnego składnika

Teraz, dzięki wygranej  w Mydlarni u Franciszka mam swój własny zestaw do Hammamu:)
Wcześniej miałam tylko Kessę, Savon Noir i glinkę Rhassoul, teraz mam także olejek arganowy:)
Jedyne co trzeba było zrobić, to przynieść własnoręcznie robioną kartkę świąteczną:)
Moja wygrała:)
No cóż do wyboru były i tak całe dwie:)
Kartką pochwalę się kiedy indziej:)
Teraz kilka słów o Hammamie....

Hammam to tradycyjne arabskie łaźnie ale też i nazwa  całego zabiegu.
Rytuał Hammamu jest opisany poniżej...


Cały rytuał składa się z czterech etapów.
ETAP PIERWSZY – NAWILŻENIE CIAŁA
Wchodzimy do sauny parowej gdzie ciepła para zwilża nasze ciało, otwiera pory oraz  zmiękcza skórę. Dzięki temu łatwiej będziemy mogli usunąć toksyny z organizmu.

Mydło Savon Noir
ETAP DRUGI – DOKŁADNE OCZYSZCZANIE CIAŁA
Rytuał ten polega na dogłębnym peelingu ciała przy użyciu mydła Savon Noir i rękawicy Kessa. Savon Noir tp naturalny produkt powstały z połączenia zmiażdżonych czarnych oliwek i oleju. Ma ono konsystencje brunatnej pasty. Rękawica Kessa wykonana jest z ziarnistej tkaniny i służy do oczyszczania skóry z martwego naskórka. Savon Noir łączymy z wodą i otrzymujemy delikatną pianę, którą nakładamy przy użyciu rękawicy, na wilgotną skórę. Ciało masujemy Kessą zdecydowanymi, okrężnymi ruchami, kierując się od kończyn w kierunku serca. Intensywność naszych ruchów dostosowujemy do wrażliwości skóry. Większą uwagę poświęcamy miejscom gdzie naskórek jest grubszy ( pięty, łokcie i kolana ) lub gdzie widoczny jest cellulit. Przy pomocy masażu osiągamy szybkie działanie oczyszczające a kontynuując ten zabieg przez kilka minut pobudzamy krążenie krwi. Po wykonanym masażu należy dokładnie spłukać wodą całe ciało. Efekt tego etapu będzie natychmiast widoczny.
Nasza skóra stanie się zdecydowanie bardziej gładka i miła w dotyku.
Rękawica Kessa

ETAP TRZECI – OCZYSZCZANIE GLINKĄ RHASSOUL
Rhassoul – marokańska glinka wulkaniczna znana jest od XII wieku. W tradycji służy do mycia włosów oraz czyszczenia twarzy i ciała. Glinkę mieszamy z wodą pod wpływem której pęcznieje tworząc delikatną papkę. Nakładamy cienką warstwę na osuszoną skórę i pozostawiamy do wyschnięcia. Następnie spłukujemy całe ciało delikatnym strumieniem letniej wody. Rhassoul działa ujędrniająco na skórę a jednocześnie zapobiega wysuszaniu się jej.

Glinka Rhassoul - źródło

Olejek arganowy

ETAP CZWARTY – RYTUAŁ NAMASZCZANIA
Ostatnim etapem jest nawilżenie skóry, która po dokładnym oczyszczeniu łatwiej będzie wchłaniać substancje odżywcze. Do wykonania tej ceremonii najlepiej posłużyć się olejem arganowym zwanym „ płynnym złotem”. Używany od tysięcy lat przez kobiety marokańskie dla zachowania pięknego i młodego wyglądu, ten eliksir młodości ma silne działanie regenerujące i nawilżające skórę. Rozprowadzamy olej arganowy, delikatnie masując całe ciało i zostawiamy aby skóra wchłonęła to, co dla niej najcenniejsze. Płynne złoto to wspaniały skarb natury, który cudownie zamyka nasz rytuał piękna w hammamie.
* Źródło
* Zdjęcia (prócz glinki Rhassoul) pochodzą ze strony Mydlarni


Do pełni szczęścia brakuje mi tylko glinki beloun, ale o tym innym rzem.
Więcej o zabiegu Hammam poczytcie na blogu Naturalnej Bianki:)

A Jakie są moje wrażenia po domowym Hammamie?
Wszystkie produkty z napisem SPA można wywalić do kosza.
Po kombinacji Savon Noir, Kessa, Rhassoul, olejek arganowy skóra przypomina skórę niemowlaka.
Ja nie mogę się przestać głaskać:)


Poza tym marzy mi się taka łaźnia:)


Moja była by w odcieniach turkusu....


Anjamit

O odporności słów kilka...

Pogodę mamy jaką mamy.

Obecna pora roku sprzyja przeróżnym infekcjom, a nikt z nas chorować nie lubi i chyba nie ma takiego rodzica, który cieszyłby się z choroby dziecka.
Warto przyjrzeć się odporności naszej i naszych dzieci.
Mam nadzieję, że poniższy post pomoże też kobietom, które jeszcze są w ciąży lub niedawno rodziły.

Dzieci rodzone zimą mają z reguły lepszą odporność, ze względu na to, że mamusie latem miały pod dostatkiem witamin w naturalnej postaci.
Nie ma co się oszukiwać, że preparaty witaminowe są dobre.
Gorzej się wchłaniają, są gorzej tolerowane i obciążają układ trawienny.
Poza tym to są sztuczne witaminy. 

Leczymy przeziębienie

Hanuszka ma osłabioną odporność na wskutek ząbkowania i niestety tym razem złapała choróbsko od koleżanki, która już "prawie" była zdrowa. 
Cóż, nie uchronię dziecka przed wszystkim, ale teraz trzeba leczyć.

Katar nie choroba, ale u takiego maluszka trzeba leczyć, zwłaszcza, że sam sobie nie da rady.
Leczymy więc roztworem wody morskiej i Nasivinem. Odciągamy wydzielinę (sceny dantejskie...) aspiratorem - tyle możemy zrobić. 

Gorączki nie ma, ale jest kaszel i to mokry.
A mokry kaszel  może świadczyć także o poważniejszych niż przeziębienie schorzeniach.
Poza tym, nieleczony może być niebezpieczny.

A jak leczyć kaszel u niemowląt?

Na rynku jest wiele środków na kaszel, ja jednak wychodzę z założenia, że póki nie ma wysokiej gorączki, śmiało można stosować domowe metody. Nie ma potrzeby by maluszka od razu faszerować chemią.

Ja leczę Hanuszkę tak:

1. Syrop z cebuli

1-2 cebule pokrojone w kostkę (ja się nie męczę, mam rozdrabniacz:)
około 2 stołowych łyżek cukru - u starszych, ponad rocznych dzieci śmiało można użyć miodu

można dodać czosnek i cytrynę

Cebulę zasypujemy cukrem (zalewamy miodem) i trzymamy w zamkniętym słoiku przez noc.
Następnego dnia należy odsączyć syrop od cebuli i możemy podać dziecku - 1 łyżeczkę do 3 razy dziennie.

Syrop możemy przechowywać do 2 tygodni w lodówce.

O wspaniałych właściwościach cebuli poczytacie tu:

 

2. Oklepywanie

O oklepywaniu przeczytacie tutaj



3. Nawilżanie powietrza

Czym się da - mamy nawilżacz, to ułatwia sprawę.
Nawilżacz mogą zastąpić ręczniki na grzejnikach, pieluchy, pranie rozwieszone w pokoju, nawilżacze na kaloryfer


4. Odpowiednia temperatura

Hanuszka chora, a ja wietrze mieszkanie, wręcz je wychładzam - lepiej się jej wtedy oddycha. 
Staram się jedynie by nie było przeciągów, a dzieć stosownie ubrany.


5. Nawadnianie

Czym się da i kiedy się da. Łatwe to nie jest, bo Młoda bardzo oponuje. Z pomocą przychodzi nam Doidy, łatwiej się z niego pije, bo nie trzeba ssać, co przy zatkanym nosie łatwe nie jest.


6. Lenimy się

Ile wlezie - w końcu weekend:) Dom zarasta, gary same ze zlewu wychodzą, ale co tam, kiedy moje dziecko w potrzebie. Wiadomo, że na mamie najlepiej się śpi, no i najlepiej w mamę gluty wytrzeć - chusteczka to wróg, tak jak i aspirator.


7. Inhalacje

Dobry pomysł, ale nie mam inhalatora - jeszcze. Tego punktu więc nie realizujemy - również jeszcze;)


O kaszlu możecie poczytać tu:



Jeśli po kilku dniach nie widzimy poprawy lub, co gorsza, kaszel się nasila lub zmienia na ksztuszący, należy udać sie do lekarza.
Wierzcie mi, nie dla każdego jest to oczywiste...




Anjamit

Mydło marsylskie dla malucha

Jakiś czas temu zakupiłam coś, o czym od dawna marzyłam:)
Rzecz mała i stosunkowo niedroga, ale jakoś się nie układało pomyślnie i nie było możliwości wcześniejszego zakupu mydełka.
Staram się kupować mydła naturalne i dla nas i dla Hanki, ale jak w portfelu świeci pustkami to na półkach gości Alterra i Babydream. 
Ale do rzeczy...
Chciałam i mam:)
Mydło marsylskie z olejkiem palmowym:)
Zakupiłam je w stacjonarnym sklepie Mydlarni.




O rozstępach...

Miałam pisać o tym dawno temu...

Większość z nas po ciąży i karmieniu boryka się z problemem rozstępów. W ciąży smarujemy brzuchy, uda, pośladki, piersi - co się da, by uniknąć tego, co nas szpeci.
Też smarowałam i nic...Rozstępy pojawiły się i na piersiach i na brzuchu.
Czy warto smarować?



Babydream - pieluszki eko

Czasami przy pieluchowaniu wielorazowym sięgamy po jednorazówki. Z reguły na dłuższe wyjścia, czasem na noc i zawsze gdy Hanka zostaje z kimś innym. Zazwyczaj sięgamy po biedronkowe Dady, wczoraj jednak zachciało mi się eksperymentów i sięgnęłam po Babydream Eko.

.

Jak Hanka była malutka spróbowałam pieluszek Babydream i nie bardzo mi podeszły zatem do tych podeszłam z rezerwą. Muszę jednak powiedzieć, że jak na razie jestem mile zaskoczona.

Producent zapewnia, że pieluszki wybielane są bezchlorowo, a surowce są w 50 % biologicznie degradowalne zarówno jeśli chodzi o pieluszki jak i opakowanie. Nie zawierają też lateksu. Tego nie jestem w stanie sprawdzić więc wierzę na słowo. 

Co do chłonności - jestem zadowolona. Pieluszka chłonie bardzo ładnie.

Rzepy są w miarę elastyczne więc zakłada się je wygodnie, a pieluszka nie ogranicza ruchów.

Na wielu forach spotkałam się z opinią jakoby pieluszki Bybydream eko były sztywne i grube. Cóż jak ktoś jest przyzwyczajony do Pampresów to i owszem Babydreamy są grubsze i sztywniejsze, ale nie jest z nimi źle. Spodziewałam się czegoś gorszego. Osobiście nie uważam, żeby były sztywne czy nieprzyjemne. Całkiem fajnie się z nich korzysta.

Jak dla mnie pieluszki mają sporo walorów:

- są wybielane bezchlorowo
- są w 50% biodegradowalne
- są tanie jak barszcz - 42 sztuki kosztują ok 29 złotych, co przy cenie zwykłych Babydreamów jest ceną wyższą. W porównaniu z innymi ekologicznymi jednorazówkami to taniocha.
- dobrze chłoną
- nie ograniczają ruchów
- Hanki nie uczuliły (ale czytałam gdzieś, że któryś szkrab dostał uczulenia po nich)
-nie śmierdzą tak jak większość jednorazówek z Pampersami na czele - wiem, że dla niektórych to zapach przyjemny, ja jednak reaguję na ten smród tak, jak podczas tankowania paliwa - robi mi się niedobrze...

Jakie minusy?

- mała ilość sztuk w opakowaniu może być minusem

Na więcej minusów nie trafiłam. Czy polecam? - Polecam. Są całkiem przyzwoite.

Zdrowie i uroda z palmy

Znów mnie troszkę nie było, a to za sprawą niespodziewanych odwiedzin przyjaciółki:) To były świetne dni - Marzenko, wiem, że przeczytasz - raz jeszcze dziękuję:*

Dużo się działo, tak jak napisałam odwiedziła mnie przyjaciółka, świętowaliśmy (przedwcześnie) urodziny męża, spacerowaliśmy po Kielcach....Było cudnie. No poza małym wyjątkiem, kiedy to zaraz po przyjeżdzie na miejsce urodzinowej imprezy otrzymałam telefon od teściów, że Hanka "płacze jak nigdy" i trzeba było wracać. Po wyjściu od teściów okazało się, że butelka z mlekiem była stanowczo za gorąca, by podać ją dziecku. O pardon...Była stale stanowczo za gorąca. Od momentu prób podania Hance mleka minęło około pół godziny..........Wskazówka temperatury w butelce była czerwona...Teść stwierdził, że nigdy nie słyszał, żeby tak okropnie płakała....

Nie będę tego komentowała. Na szczęście Hance nic się nie stało, a resztę wieczoru spędziła z nami na grillu, dzie spała w najlepsze na świeżym powietrzu. 

To tyle co u nas:)

Zanim ponownie zaszyłam się w domowych pieleszach obiecałam napisać o olejku kokosowym. Nadrabiam o teraz:)

Olej kokosowy ma szerokie zastosowanie i wspaniałe właściwości. Na wyspach Pacyfiku kokos uznawany jest za lekarstwo na całe zło, a stwierdzenie to nie jest dalekie od prawdy.   

Źródło
Kokos jest bardzo smaczny i do tego wartościowy – zawiera witaminy B2, B6, C i E oraz kwas foliowy, potas, wapń, magnez, fosfor, żelazo, sód i cynk. Wartość energetyczna wynosi ok. 620 kcal*.
W sanskrycie palma kokosowa znana jest pod nazwa „kalpa vriksha”, co znaczy „drzewo dostarczające wszystkiego, co potrzebne do życia”, w języku malajskim znana jest jako „pokok seribu guna”, co oznacza „drzewo tysiąca zastosowań”, na Filipinach nazywa sie ja „drzewem życia”, zaś mieszkańcy wysp Pacyfiku o owocu palmy kokosowej mówią „lekarstwo na wszelkie choroby*”
Sok z kokosa ma taki sam skład jak osocze ludzkiej krwi, w dodatku łatwo miesza się z ludzką krwią i jest łatwo przyswajalna przez organizm. Natomiast olej kokosowy ma szerokie zastosowanie zarówno w przemyśle kosmetycznym jak i spożywczym.

Pozyskiwany jest z tłoczenia kopry, czyli twardego miąższu. W temperaturze poniżej 25 stopni ma konsystencję stałą, przypominającą ścięty tłuszcz. Do celów spożywczych stosowany jest olej kokosowy tłoczony na zimno - żaden inny nie będzie miał tylu tak dobrych właściwości. 

Jeśli chodzi o właściwości kosmetyczne to olej kokosowy nadaje się zarówno do ciała jak i do włosów.  Bardzo dobrze się wchłania i nawilża, wygładzając zarazem skórę. Wspomaga gojenie ran i opóźnia procesy starzeniowe. Działa łagodząco w chorobach skórnych (egzemach). 

W kulturze hinduskiej olej ten stosowany jest do masażu niemowląt latem, gdyż orzeźwia skórę. 

Stosowany na włosy zapobiega utracie protein, wnika w strukturę włosa wygładzając i nawilżając, czyniąc włosy miękkimi i lśniącymi. Wzmacnia także cebulki włosów zapobiegając wypadaniu, pomaga w walce z łupieżem, a stosowany na same końcówki działa jak serum przeciw rozdwajaniu się końcówek

Właściwości odżywcze olejku kokosowego są jednak znacznie ciekawsze gdy weźmie się pod uwagę olejek z pierwszego tłoczenia - ten spożywczy. 

Pierwszą i najważniejszą informacją jest to, że olejek ten zawiera ok 40% - 50% kwasu laurynowegoktóry w naturze w dużych ilościach występuje tylko w olejku kokosowym i - w mleku matki! To właśnie ten składnik buduje odporność dziecka już od narodzin!!!! 

Ma on silnie bakteriobójcze i wirusobójcze właściwości, niszczy drobnoustroje pokryte otoczką lipidową (zalicza się do nich m.in. wirus HIV, cytomegalowirus, wirus opryszczki, przeziębienia, a także bakteria Helicobacter pylori, wywołująca wrzody żołądka i nowotwory układu pokarmowego). Inaczej niż antybiotyki, które zabijają całą florę bakteryjną organizmu - w tym także tą dobroczynną - monolauryn atakuje tylko szkodliwe wirusy i bakterie.*
Podobne działanie ma również kwas kaprylowy, który ma także właściwości antybakteryjne, przeciwgrzybicze i antywirusowe.


Ponadto: 

Ze względu na zawartość antyutleniaczy olej z kokosa zapobiega przedwczesnemu starzeniu, zwalczając wolne rodniki – a jego stosowanie na skórę sprawia, że staje się ona jędrna i elastyczna.
 Ze względu na wysoką przyswajalność kwasy zawarte w oleju kokosowym zapewniają odpowiedni poziom tłuszczów osobom, które z powodu choroby mają problem z ich absorpcją, transportem i trawieniem. Są dzięki temu idealne w jadłospisie przy np. chorobie Crohna – Leśniowskiego**

A moje wrażenia po stosowaniu tego olejku?
Brak zastrzerzeń. Odkąd stosuję ten olejek i olej ze słodkich migdałów moja skóra promienieje. Owszem, czasem coś gdzieś wyskoczy, ale skóra na twarzy się wygładziła i nie wygląda na zmęczoną. Poprawił się też kolory, ale to może być akurat spowodowane także słońcem:) Jedno jest pewne, żadziej teraz używam podkładu:) A włosy są po nim genialne:)

Polecam:) Bardzo polecam:)

A kupić można w tu, tu, tu, tu, i tu i w wielu innych miejscach:) Najlepiej z certyfikatem:)

Na razie stosujemy tylko na ciało. Ten spożywczy mam w planach kupić i używać, bo nie zawiera cholesterolu i nie powoduje odkładania się tkanki tłuszczowej! Przyda się także na wzmocnienie odporności:) Zwłaszcza wtedy, gdy przestanę karmić piersią.

Źródło:

Olejek ze słodkich migdałów

Jakiś czas temu postanowiłam przejśc na jasną stronę mocy (czyt.zieloną stronę). Spakowałam więc praktycznie wszystkie kosmetyki Hanki zostawiając krem do pupy (na wszelki wypadek) i krem z filtrem (choć co do niego nie jestem przekonana i stosuję shea - o tym innym razem). Ze swoich zostawiłam antyperspirant, szampon, krem B&B (stosowany czasami na dzień) i kosmetyki do makijażu (za podkład robi B&B). Zakupiłam kilka natrualnych kosmetyków, wśród nich olejek ze słodkich migdałów.

Ojejek ten jest jednym z najlepszych naturalnych emolientów. Otrzymywany jest z nasion owoców drzewa migdałowego odmiany słodkiej. Olejek ma bursztynowy kolor i charakterystyczny zapach. Rafinowany jest bezbarwny i bezzapachowy, ale ma dłuższą trwałość. 

Zawiera około 70% kwasu oleinowego i 30% kwasu linolowego, witaminy A, B1, B2, B6 i E, minerały wapń, magnez. Ze względu na swe właściwości nadaje się do pielęgnacji wszystkich rodzajów skóry, szczególnie wrażliwej, a także skóry niemowląt. Olejek nawilża, łagodzi świąd i podrażnienia, a także łągodzi ból. Używany jest także do masażu oraz jako baza różnych mieszanek, w tym perfum.

Olej migdałowy pomagpomaga w leczeniu łuszczycy, egzemy, skóry suchej i podrażnionej.

To tyle teorii, a jakie są moje wrażenia?

Olejek nie uczulił ani mnie ani Hanki. Wchłania się szybko pozsotawiając (co za tym idzie, nie brudzi ubranek) skórę przyjemnie miękką i delikatnie natłuszczoną, w odróżnieniu od tradycyjnych oliwek dziecięcych.  Rewelacyjnie też nawilża i natłuszcza skórę. Ja stosuję go zamiast kremu do twarzy i balsamów do ciała. Kiedyś nawet przy stosowaniu markowych balsamów skórę miałam napiętą, a po goleniu i nałożeniu balsamu  można się było wściec - bez balsamu również. Mam też wrażenie, że trochę wygładził mi zmarszczki mimiczne w kącikach oczu. Poza tym twarz promienieje, a ja jestem zachwycona! Skóra Hanki też w dobrej kondycji. Stosujemy ten olejek także na ciemieniuchę i jest lepiej!

Olejek godny polecenia, warto jednak uważać i kupować w pewnych źródłach. Czasami nawet do naturalnych olejków dodawane są oleje mineralne. A wtedy  - musztarda po obiedzie....

Jestem:)

Internet wrócił, a wraz z nim ja:) Mam sporo zaległości w czytaniu Waszych blogów i jeszcze więcej jeśli chodzi o pisanie na moim. A mam o czym i myślę, że będzie ciekawie - na pewno parę przydatnych informacji.

Zacznę od tego, że dziś po długiej przerwie i chorobie byłam pierwszy raz w pracy. Hanka została z tatą, co zaowocowało brakiem kaszki dodanej do marchewki, nowym bodziakiem upapranym marchewką (mimo założenia nowego, wielkiego, ceratkowego śliniaka z kieszonką) oraz podaniem marchewki z butli.........

Poza tym moje dwa szczęścia poszły razem do przychodni na drugą turę szczepień.
Hanka została zaszczepiona jednak pentaximem, a już mówię dlaczego. Historia dłuuuga....

Byłam w przychodni w ubiegłym tygodniu dowiedzieć się o możliwość rozbicia szczepionki pentaxim na tripacel, imovax polio i act hib - skład niemalże identyczny co pentaxim, no i oczywiście szczepionki są na to samo. Przed wizytą u lekarza wypytałam panie pielęgniarki.

Pani nr 1 - Ale niby jak? Rozbić? Nie da się, bo to jest skojarzona.

Więc tłumaczę, że mam wydruk ze strony producenta i się da na poszczególne szczepionki tego samego producenta.

Pani nr 1 - Ale oni mają tylko jedną....

Nie wiedziałam, czy dalej tłumaczyć czy już się poddać i strzelić sobie w głowę....Ale tłumaczę twardo, że mają więcej. Pokazuję wydruki i tłumaczę pani pielęgniarce, a ona zdziwiona i słucha mnie jakby na jakimś wykładzie była. Totalnie nie zorientowana. Ale z zaplecza mój wywód usłyszała Pani nr 2.

Pani nr 2 - Nie ma sprawy, chyba nawet jeszcze mamy i tripacel i imovax polio, a act hib muszę sprawdzić. To jak pani chce to ja pani dłoże, ale co lekarz powiedział?

Więc mówię, że ja przed wizytą i chce się o to zapytać.

Pani nr 1 - Ale to tak czy inaczej błonicy, tężca i krztuścia nie można rozdzielać z polio...
Pani nr 2 - No tak, to trzeba razem...

...

Wchodzę do gabinetu, sytuację przedstawiam lekarzowi i się dowiedziałam, że owszem można, ale nie ma większego sensu, bo jeśli było uczulenie na któryś ze składników, to prędzej czy później i tak sytuacja się ponowi bezwzględu na to czy będzie skojarzona czy nie. Poza tym tripacel (na błonice, tężec i krztusiec) trzeba podać wraz z polio, więc to są i tak dwa kłócia, a potem po jakimś czasie kolejne. Doradził szczepienie pentaximem, ale zaznaczył, żeby nie podawać razem z pneumokokami. Nawiasem mówiąc szczepionka na pneumokoka, która u nas podają to PREVENAR 13 - o ile mnie pamięć nie myli, to ten, którego wycofano z Portugalii po odnotowanym przypadku śmiertelnym..........................

Powróćmy zatem do dnia dzisiejszego.....

Mąż wchodzi do gabinetu, młodą szczepią i pytają o PREVENAR...Mąż odmówił i o dziwo odbyło się to bez problemu. Panie poprosiły tylko o to, żeby napisać im oświadczenie o odmowie szczepienia.

Co do szczepienia na pneumokoki - jutro postaram się napisać conieco na temat tego akurat szczepienia. Będzie ciekawie:)

Co jeszcze u nas?
Odwiedziłam dziś sklep z ekologiczną żywnością. Zakupiłam marchew, ziemniaki, pietruszkę i jabłka:) Zupki ugotowane chłodzą się w słoiczkach i idą do mrożenia:) Jutro zaś Hanuszka dostanie pierwsze w życiu jabłko! Mąż zadebiutuje wraz z jabłkiem w rozszerzaniu diety:)

A na koniec:

http://ekostyl.blogspot.com/2012/06/and-winner-is.html

Moja wygrana w konkursie:D
A ja przypominam o moim konkursie - coś mało w Was weny, a piękny spersonalizowany obrazek czeka:D

Rozpoczynamy przygodę:)

Dziś mąż odebrał przesyłkę z masłem shea, olejkiem kokosowym i olejkiem ze słodkich migdałów - no to rozpoczynamy przygodę:) W najbliższym czasie wyczekujcie postów z wrażeniami:) Do kupienia mam jeszcze całą masę innych cudów - ale po kolei. Inaczej doszczętnie zarąbię budżet i przyjdzie nam jeść bardzo eko..- korzonki...


Z nosa nadal cieknie, ale z gardłem już lepiej. Niestety dalej się czuję jakby mnie ktoś przewałkował...

Szkodliwe kosmetyki - podsumowanie

W poprzednich częściach po krótce opisałam, to co znajduje się kosmetykach i czym karmimy nasze ciała i ciałka swoich dzieci.  Przyzam szczerze, że od dawna nosiłam się z zamiarem napisania tego cyklu, ale stale coś mnie powstrzymywało. O parabenach wiedziałam od dawna. Do reszty dotarłam wraz z pogłębianiem wiedzy. Kupowałam nadal kosmetyki w sklepach czasem nie patrząc na to, czy zawierają parabeny czy nie...

Nie dajcie się zwieść temu, że jak coś jest testowane dermatologicznie lub nosi szumną nazwę DERMOKOSMETYKU to jest dobre i bezpieczne. Nieprawda. Nie dajcie się też zwieść nazwom firm. To, że firma X ma w nazwie eko tudzież organik, ne znaczy, że nie używa pegów, parabenów, parafiny i innych. Czytajcie etykiety! 

Nie zmuszam nikogo na przejście na naturalne kosmetyki, nie wmawiam nikomu, że to "jedyna słuszna droga, a moja prawda jest mojsza...". Sama dopiero odkrywam ten fascynujący świat i tym się chcę podzielić:)

Jaka jest alternatywa dla komercyjnych kosmetyków? I co można stosować dla niemowląt? Wiele rzeczy.

Oliwa z oliwek - sama dałam się zwieść wielkiemu koncernowi  produkującemu oliwki, również te w żelu. Na swojej stronie napisali, że oliwa z oliwek wcale nie ma zbawiennego wpływu na skórę dziecka. Dermatolodzy i osoby, które używają twierdzą co innego. Czyżby firma wyczuła, że pieniążki mogą uciekać? Poza tym, z wielu źródeł słyszałam i czytałam, że owa firma testuje produkty na zwierzętach...Ja wracam do oliwy. Sama stosowałam dla siebie i wiem, jaką miałam skórę. Ważne żeby oliwa była z 1 tłoczenia i tłoczona na zimno. Najlepiej przechowywać ją w szklanej buteleczce.


Różnej maści olejki - będę o nich pisała w miarę poszerzania mojego asortymentu:)

Masło Shea (Karite) - też o tym napiszę. Ważne, żeby było naturalne. To, że ma She w nazwie nie znaczy, że producento nie dodał do niego świństw. Np. Balsamy z masłem shea marki Organique zawiera PEG-i, co prawda jeden, ale jest.

Mydło Savon Noir - też opiszę:) Jak kupię.....

I pewnie wiele innych do których jeszcze nie dotarłam.

Będzie to trochę trwało, bo choć kosmetyki te są wydajne, to troszkę kosztują. Jesteśmy teraz o jednej pensji z marnym moim macierzyńskim, więc trochę to potrwa zanim skompletuję to, co chcę. Jeśli któraś z Was pokusi się o zakup i przetestuje sama, chętnie poznam opinie:) Część naturalnych kosmetyków już opisałam. Znajdziecie je w zakładce Piękna Mama:)

Miłego wieczoru:) Idę się odprężyć :) Hanka śpi, mąż w domu, dziś mogę się zamknąć w łazience i odpocząć:)

Mydło z Aleppo - eko maluch

Po kilkudniowym zgłębianiu tematu chemii w kosmetykach oraz alternatywy dla nich postanowiłam i dumna jestem z siebie niemalże jak paw! :) Przechodzimy na jasną stronę mocy, a konkretnie na zieloną, przynajmniej ja z Hanką. Mąż jak będzie chciał też dołączy, jak nie - nie zmuszę.

Pierwszy kosmetyk jaki zakupiłam po zapoznaniu się m.in. z tym blogiem  to MYDŁO Z ALEPPO.

Mydło to, jest tradycyjnym wyrobem Syryjskim tworzonym od prawie 2 tysięcy lat. Jego skład jest w 100% naturalny i opiera się na oliwie z oliwek oraz oleju laurowego uzyskiwanego z wawrzynu szlachetnego. Zalet oliwy z oliwek nie muszę chyba przytaczać. Jeśli zaś chodzi o olej laurowy, ma właściwości oczyszczające, ściągające i bakteriobójcze. Wspomaga także gojenie ran oraz łagodzi objawy łuszczycy.
Mydło z Aleppo polecane jest przez dermatologów jako kuracja wspomagająca przy leczeniu egzem, łuszczycy i trądziku. Polecane jest również przy różnych alergiach. Mydło to nawilża i zmikęcza skórę, działą antyalergicznie, przeciwzapalnie i odkażająco, przysiepasz też regenerację i wygładza skórę.

W zależności od stężenia olejku laurowego w mydle ma ono różne zastosowania (cenę też - im więcej olejku, tym, wyższa cena). Do odświeżenia skóry i codziennych kąpieli wystarczy 3 - 5 % olejku. Przy skórze z problemami stosuje się zazwyczaj 12% - 17%, ale są też mydła ze stężeniem ok 70% - 80%. Ja spotkałam się z różnymi opiniami na temat, jakoby mydło z większą zawartością olejku mogło wysuszać skórę. Nie wiem, przyznam szczerze jak to jest do końca - pewnie tak jak ze wszystkim - jednemu wysuszy, innemu nie.

Klika słów o tym jak mydło jest wytwarzane:

Zgodnie z wielowiekową tradycją raz w roku, na przełomie lutego i marca, czyli w okresie, gdy w gajach oliwnych i laurowych trwają zbiory, rozpoczyna się produkcja tego szlachetnego, bo w 100 procentach naturalnego mydła. Olej z oliwek tłoczony jest na zimno, dzięki czemu zachowuje wszystkie swoje cenne właściwości. Następnie w specjalnych kadziach podgrzewany jest przez kilka dni z dodatkiem wody morskiej. Pod koniec tego powolnego procesu wzbogaca się go olejem laurowym i gdy wytworzy się odpowiedniej gęstości masa mydlana, wylewa się ją na powierzchnie wyłożone pergaminem. Gdy zastygnie zostaje specjalnymi drewnianymi radłami pocięta na kostki, a te opieczętowane pieczęcią producenta. Ale to zaledwie początek. Mydło w kostkach jest następnie transportowane na pustynię, gdzie w specjalnych pomieszczeniach dojrzewa przez dziewięć miesięcy. Nie dodaje się żadnych konserwantów ani środków zapachowych, otrzymując w zamian naturalny produkt, składający się z oliwy z oliwek, oleju laurowego oraz 0,01 procenta sody, uzyskanej z soli morskiej. Co ciekawe mydło to jest bardzo wydajne, zmydla się na aksamitną, kremową pianę i po pierwszym użyciu nabiera koloru soczystej zieleni, tracąc brzydką szaro-brązowo-piaskową barwę, spowodowaną 9-miesięcznym procesem dojrzewania. Występuje w kilku odmianach, uzależnionych od zawartości oleju laurowego – prawdziwe rarytasy zawierają go aż w 70-ciu procentach*.
To tyle teorii. Teraz praktyka:)

Kupiłam:) Nie mogłam się doczekać aż wykąpię w nim Hankę a potem siebie. Zapach? No cóż. Glina, ziemia, ciężka oliwa - ja uwielbiam takie klimaty. Myślę, jednak, że wielu osobom ten zapach może nie przypaść do gustu. Pierwsza reakcja mojego męża :"Dziwnie pachnie..." (w domyśle "śmierdzi"). 

Wykąpałam Młodą i celowo nie smarowałam jej niczym by zobaczyć co i jak. Skórę ma bardzo przyjemną w dotyku. Łupieżyk nie znikł, ale to dlatego, że mamy mydło o niskiej zawartości oleju laurowego. Śladów uczulenia brak, a Hanka miała rewelacyjną minę jak tą wielką kostką (225 gram) smarowałam jej ciałko:)

Potem przyzła pora na moją kąpiel. Dawno się tak nie czułam...Wymyłam się cała tym mydłem. Łącznie z goleniem nóg, po którym zawsze mnie piekło i musiałam prędko czymś smarować. Potem zrobiłam peeling kawowy (bez dodatku oliwki - sama kawa, cukier i odrobina wody)...Skóra jak marzenie. Zero pieczenia i swędzenia nóg. Nie musiałam się niczym balsamować po tym mydle. Jedynie twarz nakremowałam - chyba bardziej z przyzwyczajenia...

Mydło świetnie się mydli, ponoć jest bardzo wydajne. Nie wypowiem się na ten temat, bo jeszcze nie mam rozeznania. Można w nim prać także ubrania i myś nim włosy. Będziemy testować:)


Ja jestem zachwycona. Mydłem i moją nową pasją, którą odkrywam dzięki mojej mamie, a także Naturalnej Biance, której blog stał się moim przewodnikiem po darach Matki Natury. Chyba gadam jak nawiedzona, ale naprawde mam zamiar wywalić, oddać i odsprzedać wszystkie kremy i balsamy jakie mam i zastąpić je naturalnymi olejkami - będę o tym pisała. Potem przyjdzie czas na resztę...

Wyczekujcie nowych doniesień w zakładkach Piękna Mama lub Eko Maluch:)


Źródło: http://www.national-geographic.pl/aktualnosci/pokaz/syryjski-skarb-mydlo-z-aleppo/ 

Szkodliwe kosmetyki część III - aluminium, sodium,PEG -i

Trzecia część cyklu poświęcona będzie aluminium, sodium i PEG - om.

Aluminium


Jest głównym składnikiem dezodorantów i antypespirantów. Mają za zadanie ograniczać potliwość i zneutralizować przykry zapach. Nie byłoby problemu, gdyby nie fakt, że sole aluminium są związkami toksycznymi. Z tego samego metalu robione są między innymi puszki...

Stosowanie antyperspirantów z solami aluminium może doprowadzić do zapalenia gruczołów łojowych i potowych oraz silnego podrażnienia oraz wysuszenia skóry. Wielokrotnie wykazywano, że związki te wykazują właściwości karcerogenne po tym, jak odnaleziono w tkance piersi zaatakowanej przez rak ślady aluminium.
We wczesnych latach 90. WHO wydało oświadczenie, w którym stwierdziło nawet, że podejrzewa się aluminium o wpływ na chorobę Alzheimera. Także fakt, że metal ten może uszkadzać układ nerwowy lub oddechowy, nie powinien nas dziwić. Należy sobie uświadomić, że sole aluminium, substancji, której szkodliwość jest nam od lat dobrze znana, znajdziemy w dezodorantach, które używamy każdego dnia, a nawet i kilka razy dziennie*
Lista nazw:



Aluminium hydroxide
Aluminium oxide
Aluminium silicate
Aluminium stearate
Aluminium starch octenylsuccinate
Aluminium Chloride
Aluminium Chlorohydrate
Aluminium Chlorohydrex
Aluminium Chlorohydrex PG
Aluminium Distearate
Aluminium Sesquichlorohydrate
Aluminium Stearate
Aluminium Tristearate
Aluminium Zirconium Trichlorohydrex GLY*



Sodium


Typowe detergenty syntetyczne, stosowane od dawna w przemyśle do odtłuszczania i mycia urządzeń oraz pomieszczeń. Obecnie są niemal w każdym toniku, balsamie, żelu myjącym, zmywaczu, szamponie i płynie do kąpieli. Powodują przesuszenie skóry, zaburzają wydzielanie łoju i potu, upośledzają czynności gruczołów apokrynowych, podrażniają skórę, wywołują świąd i wypryski. Przyczyniają się do powstawania plam, guzków zapalnych i cyst ropnych (w tym prosaków). Szczególnie szkodliwie działają na skórę dzieci, niemowląt oraz na skórę w okolicach narządów płciowych. Powodują podrażnienie oczu i zapalenie spojówek. W razie dostania się do jamy nosowej, np. podczas mycia powodują nieżyt nosa. Przenikają ze skóry do krwi wywołując działanie ogólne. Ulegają kumulacji w ustroju. Są metabolizowane w wątrobie. Uszkadzają układ nerwowy i układ odpornościowy skóry. Obniżają stężenie estrogenów, mogą wzmagać niekorzystne objawy menopauzy. Wcierane w piersi i narządy płciowe mogą indukować nowotwory i uszkadzać spermatogenezę oraz owogenezę. Uszkadzają osłonki włosów powodując łamliwość i rozdwajanie włosów SLS i SLES wchodzące w skład kosmetyków mogą być zanieczyszczone rakotwórczymi dioksanami (dioxane). SLS są mutagenami uszkadzającymi materiał genetyczny.Nazwy handlowe składników sugerują, że są to naturalne produkty, a tak nie jest. Nie stosować w czasie laktacji i ciąży**.

Lista nazw:

Sodium Lauryl Sulfate
Sodium Laureth Sulfate
Ammonium Lauryl Sulfate
Sodium Myreth Sulfate
Laurylosiarczany sodu
Sodium Lauryl Sulfate = SLS
Sodium Laureth Sulfate = SLES**





PEG - i

Glikole polietylenowe (PEG) i glikole polipropylenowe (PPG) są używane w kosmetykach głównie jako emulgatory i tensydy. Do produkcji PEG-ów i PPG-ów używany jest bardzo trujacy gaz - etylenoksyd. PEG-i czesto są zanieczyszczone dioksanem (czyli eterem) lub zawierają nieprzereagowane cząsteczki etylenoksydu. Te związki chemiczne są uznane jako substancje rakotwórcze, uszkadzają również strukturę genetyczną komórek. PEG/PPG-i wnikają wgłąb skory i czynią ją bardziej "przepuszczalną" dla innych substancji czyli również wrażliwszą na zanieczyszczenia w powietrzu i drażniące substancje w kosmetykach***.

Listę znajdziecie pod tym linkiem

Źródło:
* http://www.zdrowylink.pl/parabeny-sole-aluminium-parafina
** http://luskiewnik.strefa.pl/acne/toksyny.htm
***http://www.jaworek.net/kosmetyki/czarne_owce.php#pegi

Szkodliwe kosmetyki część II - parafina

Choć parafina nie jest składnikiem toksycznym to powinniśmy unikać produktów z jej składem.  Stosowana jest głównie jako wypełniacz niemalże wszystkich kosmetyków. Parafina jest produktem destylacji ropy naftowej i choć nie wchłania się ani ze skóry, ani z jelit, to prócz pozornego dobroczynnego wpływu na skórę nie przynosi nic dobrego. Dzieje się tak dlatego, że parafina zatyka pory i absorbuje kurz i bakterie*. 

Wszystkie poniższe oznaczenia sa pochodnymi właśnie ropy:

Paraffinum Liquidum
Paraffin
Synthetic Wax
Isoparaffin
Mineral Oil
Vaseline
Petrolatum
Ceresin
Isododecane
Isobutane
Isohexadecane
Ozokerite
Cera Microcristallina**


A zatem...
Hamują wymianę gazową i metaboliczną w skórze. Uniemożliwiają swobodne wypływanie łoju na powierzchnię skóry. Stwarzają beztlenowe warunki w skórze sprzyjające rozwojowi bakterii beztlenowych wywołujących trądzik. Inicjują tworzenie zaskórników, utrudnia regenerację skóry. Przyśpieszają procesy starzenia. Powodują kumulację toksycznych metabolitów w skórze. Są powszechnie stosowane przy produkcji kosmetyków, bowiem są tanie i łatwo dostępne. Parafiny rozpuszczają większość składników kosmetycznych, stanowią też typowy wypełniacz zwiększający objętość kosmetyku w opakowaniu. Nawet najcudowniejsze składniki rozpuszczone w parafinach nie przenikają do skóry pozostając na jej powierzchni*.

Parafina jest składnikiem naturalnym, ale niekoniecznie dobrym dla naszej skóry.  Przede wszystkim powinny jej unikać osoby mające problemy z trądzikiem, zaskórniakami lub innymi. Zatyka ona pory, zwiększając tym samym problem. Skutkiem tego są częstsze wizyty u kosmetyczek i zakup kolejnych produktów oczyszczających - z parafiną niestety. Poza tym, parafina nie przepuszcza do skóry cennych minerałów jakie zawarte są w kremach!!!

Ktoś nie wierzy?
Doktorzyca jakiś czas temu stwierdziła, że "ten łupieżyk", który miała Hanka to ciemieniucha. Co się robi z ciemieniuchą? Smaruje się oliwką. No to smarowaliśmy. Kazała też myć w emolientach. Efektem było pogorszenie stanu skóry na głowie. Nie działo się nic złego, ale Hanka miała drobne plamki stworzone z tego łupieżyku - zrobiła się taka jakby "łuska". Olałam doktorzycę i jej rady dawno temu, więc umyłam główkę samym szmponem i problemu nie ma. Na koniec dodam, że głównym składnikiem oliwki i emolientów jest właśnie parafina.....

Źródła:
*http://luskiewnik.strefa.pl/acne/toksyny.htm
**http://www.zdrowylink.pl/parabeny-sole-aluminium-parafina

Szkodliwe kosmetyki część I - parabeny

O Prabenach słyszałam już dawno. Powoli dojrzewała we mnie myśl o przejściu na naturalne kosmetyki,a przede wszystkim te wolne od parabenów. W miarę pogłębiania wiedzy, za sprawą mamy także (dzięki Ci wielkie!) dowiaduję się o innych świństwach, któe dodawane są do kosmetyków używanych na codzień, także tych dziecięcych. Stąd też pomysł na kolejny cykl artykułów.

Pierwsza część poświęcona będzie właśnie parabenom. Zaznaczm, że nie będą to tylko słowa przytoczone z różnych stron, ale również wyniki badań naukowych! Jeśli ktoś uważa, że jest to szukanie dziury w całym proszę o nie czytanie i nie komentowanie. Zainteresowanych zaś zapraszam do lektury...

Co to są PARABENY?

Parabeny to estry kwasu p-hydroksybenzoesowego w postaci drobnych, bezbarwnych i bezzapachowych kryształków. W kosmetyce używane jako konserwanty - mają za zadanie przedłużać żywotność kremów, balsamów, szamponów, mydeł, dezodorantów, past do zębów i innych. Pełnią także rolę antyseptyczną - zabijają grzyby i pleśnie (z bakteriami jest już gorzej) - ale na tym ich "dobra" rola się kończy i niestety negatywne skutki stosowania parabenów znacznie przywyższają ich pomocną rolę. 

Parabeny dodawane są niemalże do wszystkiego. Co prawda ich dawki są niewielkie i w takich nie są toksyczne, to należy wziąć pod uwagę fakt, że na codzień nasz organizm wchłania je wraz z wieloma kosmetykami, a także zjadamy w żywności - wtedy ich stężenie naturalnie wzrasta. 

W ostatnich latach naukowcy zwrócili uwagę na estrogenne działanie parabenów, co może być przyczyną zachorowania na guza piersi. 
Badania prowadzone w 1998 roku [2] wykazały, że butyloparaben, wykazujący najsilniejsze działanie estrogenne wśród parabenów jest około 10000100000 mniej aktywny niż naturalny estradiol (jeden z estrogenów), dane te potwierdzały bezpieczeństwo stosowania tych związków, jednak dalsze badania przyniosły nowe wątpliwości. W 2004 roku zbadano bowiem próbki raka piersi pobrane od 20 pacjentek [3]. Parabeny wykryto we wszystkich próbkach, w średnim stężeniu 20,6 nanograma na gram tkanki. Związki te wykryto w niezmienionej formie (tj. w formie estrów), co oznacza, że przedostały się do nich przez skórę z pominięciem układu pokarmowego [3].*
Lista zarzutów jest jednak znacznie dłuższa. U mężczyzn np.estry wpływają na obniżenie płodności. Parabeny mogą także wywoływać alergie - zaczerwienienia skóry, pokrzywki, wypryski, łupież i wiele innych, a stosowane przez dłuższy czas rozszerzają naczynia krwionośne, zwiększając tym samym podatność skóry na trądzik różowaty**.

Parabeny przenikają także do mleka matki, a wraz z nim do organizmu dziecka. Matki karmiące piersią szczególnie powinny zwrócić uwagę na zawartość parabenów w antypespirantach oraz balsamach, któe wcierają w skórę w okolicy piersi. 

Wiele firm kosmetycznych wycofuje się ze stosowania parabenów mimo faktu, że nie ma jednoznacznych badań potwierdzających wysoką szkodliwość czy toksyczność parabenów. Nie mniej jednak dotychczasowie badania wskaują na ich odkładanie się w organizmie i ewidenty wpływ nań. Nie można także ignorować ich działania estrogennego.

Zastanawiamy się skąd tyle alergii i chorób skórnych u nas i u naszych małych dzieci, których organizmy nie powinny być jeszcze skarzone w tak dużym stopniu. Niestety kremy dziecięce są nafaszerowane parabenami w takim samym stopniu jak kosmetyki dla dorosłych. Poza tym, parabeny używane są także w przemyśle spożywczym m.in. do wyrobu soków, dżemów czy mrożonek.

Co możemy zrobić?
Po pierwsze, starajmy się unikać poniższych składników:


Methylparaben
Ethylparaben
Isopropylparaben
Propylparaben
Butylparaben
Benzylparaben
Glutaraldehyde
Hexamidine-Diisethionate
Phenol
Phenyl Mercuric Acetate
Phenyl Mercuric Borate
Benzetonium Chloride***

Po drugie, jeśli już kupujemy kosmetyki z parabenami, niech będzie ich jak najmniej. Jeśli sprawdzicie swoje kosmetyki i kosmetyki Waszych dzieci znajdziecie niejednokrotnie 5, 6 a nawet więcej tych składników.

Po trzecie - wykorzystujcie naturalne składniki. O firmach produkujących takie naturalne kosmetyki też napiszę. Póki co polecam mój dział Piękna mama (znajdziecie w rubryce tematyczne, z lewej strony bloga), a także stosowanie naturalnych rozwiązań - o tym też niebawem:)

W następnej odsłonie o innych składnikach, których należy się wystrzegać w kosmetykach.

Jakie jest mój sotsunek do parabenów? No cóż, nie wywalę tych kosmetyków, które mam, bo mnie na to nie stać. ALE! Nie kupię większości z nich ponownie. Czytam i szukam idealnego rozwiązania. Będę Was przy tym na bieżąco informowała i polecała to, czego sama używam. 


Żródła:
* http://www.ujk.edu.pl/org/sknkalcyt/ourworks/23.pdf
** http://www.papilot.pl/twarz-i-cialo/5446/Parabeny-cudowny-skladnik-czy-trucizna.html
*** http://www.zdrowylink.pl/parabeny-sole-aluminium-parafina

O mleku słów kilka

Jakiś czas temu Matka Kwiatka poradziła mi aby do Hankowej kąpieli dodawać moje własne mleko, bo dobrze skórze robi i pomaga w leczeniu różnych skórnych problemów. Postanowiłam sprawdzić. Ba! W swoich eksperymentach posunęłam się dalej (czym zapewne Ameryki nie odkryłam) i mlekiem smaruję Hankowe powieki przynajmniej dwa razy dziennie.

I co?
Źródło

Liszaje się znacznie zmniejszyły, niemalże zanikły - skóra się już nie łuszczy, natomiast dalej jest zaogniona. Wcześniej stosowałam emolienty do kąpieli, kremy z emolientami do ciałka lub oliwkę i nic. Teraz jest znacznie lepiej przynajmniej w moim matczynym odczuciu.

Bardzo polecam, a Matce Kwiatka raz jeszcze Dzięki Wielkie Kochana:)

Szkoda, że wcześniej sama na to nie wpadłam. Wszak sama sobie czasem mleczne kąpiele (tyle że nie we własnym mleku) robię i bardzo je sobie chwalę.

A na co jest dobre mleko?
Na odparzenia pupy - trzeba pupę posmarować mlekiem i zostawić do wyschnięcia.
Na wysypki - podobnie smarujemy mlekiem
Liszaje - u nas pomogło - obyło się bez sterydów, choć i tak muszę to zweryfikować u lekarza. Inną rzeczą jest to, że jeśli to jest atopowe, a na to wygląda, to nikt mi diagnozy jednoznacznej nie postawi bo takim maluchom testów z krwi się nie robi...
Zakatarzony nos - to dopiero ciekawe:) Zamiast soli fizjologicznej czy wody morskiej zakrapia się nosek mlekiem mamy. Pomaga ono oczyścić nos i ma właściwości antybakteryjne, poza tym mleko w nosku malca nie jest dlań niczym dziwnym.
Ropiejące oczy - ze względu na właściwości antybakteryjne właśnie.

Dlaczego jest skuteczne?
Bo zawiera witaminy i minerały potrzebne skórze. Bo rewelacyjnie zapobiega wysuszaniu skóry i alergiom. Bo leczy podrażnienia i zapewnia warstwę ochronną.

Więcej na ten temat znajdziecie tu i tu:)

Każdej mamie natomiast w ramach odprężenia polecam wlanie minimum szklanki mleka (krowiego, koziego, własnego - jak kto chce) do wody podczas kąpieli:). ME GUSTA :DDDDDD


Źródło